W sobotni wieczór liga francuska zafundowała swoim kibicom sześć spotkań. 17 bramek, trzy zwycięstwa gospodarzy, dwie wygrane gości i jeden remis – zobacz, kto triumfował, a kto schodził z boiska z opuszczoną głową.
FC Sochaux jeszcze niedawno walczyło pod francuską flagą w europejskich pucharach, jednak w ostatnim sezonie zupełnie nie przypominało zespołu z tamtych czasów. Podobnie jest w tym roku. „Les Lionceaux” po trzech kolejkach mieli na swoim koncie zero punktów i zamykali tabelę. Trudno się więc dziwić, że byli uważani za najlepszego przeciwnika dla Montpellier do przełamania. Zdeterminowani mistrzowie Francji od pierwszej minuty ruszyli do ataku i już w 8. minucie mogło być 1:0. Herrera dopadł do bezpańskiej piłki przed polem karnym i mocno uderzył w stronę bramki gospodarzy. Efekt? Futbolówka poleciała w najwyższe sektory Stade Auguste Bonal. Odpowiedź Sochaux była błyskawiczna, ale równie niecelna. Bakambu podawał z lewej flanki, a Ryad Boudebouz, podobnie jak jego kolega z Montpellier, strzelił Panu Bogu w okno. Montpellier nie dawało jednak za wygraną i robiło wszystko, żeby wyjść na prowadzenie. Wreszcie cel został osiągnięty, kiedy to Younes Belhanda został (według sędziego) sfaulowany w polu karnym. Sam poszkodowany raczej nie marnuje takich okazji i precyzyjnym uderzeniem po ziemi wyprowadził swój zespół na prowadzenie. 22-latek chyba zdawał sobie sprawę, że bramka nie należała do najpiękniejszych, więc zafundował kibicom salto z okazji trzeciego gola mistrzów Francji w tym sezonie.
Kolejne bramki padły już w drugiej odsłonie meczu. Sochaux wcale nie grało źle, ale po prostu nie potrafiło zamienić dogodnych sytuacji na bramki. Problemu z tym nie miało Montpellier, które w 59. minucie zdobyło drugiego gola. Na listę strzelców wpisał się Herrera, który po niefortunnej interwencji Peybernesa miał przed sobą pustą bramkę i nie pozostało mu nic innego, jak wpakować futbolówkę do siatki. Pięć minut później Sochaux złapało kontakt po pięknym golu Privata. Gratulacje powinien tu przyjmować Sebastien Roudet, który dośrodkował z około 40 metrów wprost na głowę 23-letniego napastnika. Kibiców gospodarzy uciszył jednak Remy Cabella, który w 78. minucie meczu dostał genialne prostopadłe podanie od Stamboulego. Reprezentant młodzieżowej kadry Francji, korzystając ze swojej szybkości, pozostawił defensorów za plecami i pewnie pokonał Pierricka Crosa.
Skrót meczu można zobaczyć poniżej.
FC Sochaux 1:3 Montpellier HSC
W Tuluzie wszyscy liczyli na pewne zwycięstwo z beniaminkiem z Reims – no to się przeliczyli. Zespół Grzegorza Krychowiaka grał z „Le Tef” jak równy z równym i wcale nie przyjechał do Górnej Garonny tylko się bronić. Pierwsza połowa przebiegła pod tytułem „Walka w środku boiska o narzucenie swojego stylu gry”. Zupełnie inaczej wyglądało drugie 45 minut. Ku zdziwieniu kibiców zgromadzonych na Stade de Municipal, to goście pierwsi zdobyli gola. No może nie do końca, bo samobójcze trafienie zaliczył Aymen Abdennour, nieszczęśliwie przecinając centrę przyjezdnych. Fani Tuluzy z niedowierzaniem opuszczali już trybuny, kiedy to w doliczonym czasie gry honor gospodarzy uratował znakomity wolej Wissama Ben Yeddera. Mimo wszystko to dla „Fioletowych” znakomita lekcja pokory…
Toulouse FC 1:1 Stade de Reims
Co na Korsyce? Bastia nie miała nic do powiedzenia przy rozpędzonym Saint-Etienne, które wpakowało gospodarzom trzy bramki i udowodniło, że po kryzysie z początku sezonu nie ma już śladu. Strzelanie rozpoczął nowy piłkarz „Zielonych”, Remy Cohade. Jego strzał odbił się jeszcze od jednego z piłkarzy i tuż przy słupku wpadł do bramki beniaminka. Autorem kolejnego gola był Aubameyang, który wykorzystał dośrodkowanie Brisona. Trzecia bramka padła w samej końcówce meczu, kiedy to w sytuacji dwóch na jednego znaleźli się Aubameyang i Guilavogui, ten drugi pokonał golkipera gospodarzy i przypieczętował kolejne trzy punkty dla swojego zespołu. Co ciekawe, Bastia jest lustrzanym odbiciem Saint-Etienne, wygrała pierwsze dwa mecze, a teraz zaliczyła dwie porażki. Goście zaś po dwóch przegranych, w trzeciej i czwartej kolejce, nie dali szans rywalom i strzelając siedem bramek, zaliczyli dwie wygrane.
SC Bastia 0:3 AS Saint-Etienne
Drugi zespół z Korsyki poradził sobie o wiele lepiej. AC Ajaccio pokonało 2:0 Evian TG po bramkach Medjaniego i Cavalli. Gospodarze wcale nie byli drużyną nie do pokonania, ale „Les Croix” popełniali fatalne błędy w obronie, co cierpliwie wykorzystywali zawodnicy Ajaccio.
AC Ajaccio 2:0 Evian TG
W przeciwieństwie do Tuluzy FC Lorient nie zawiodło i pewnie, bo 3:0, pokonało AS Nancy. Trzeba jednak przyznać, że był to najniższy wymiar kary dla bezradnych gości, którzy nawet nie próbowali nawiązać walki z „Les Merlus”. Strzelanie rozpoczął Ludovic Giuly. Były piłkarz Barcelony po błędzie Lotiesa znalazł się w sytuacji sam na sam, a jego doświadczenie po prostu nie pozwala mu marnować takich sytuacji. Gola numer dwa zdobył Kone, które udanie główkował po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Beznadziejną grę Nancy potwierdził w końcówce Alain Traore, który popisał się przepięknym strzałem w samo okienko.
FC Lorient 3:0 AS Nancy
Bezapelacyjnie najnudniejszym sobotnim meczem była potyczka Brestu z Troyes. Już w 11. minucie gospodarze wyszli na prowadzeniem za sprawę Ben Basata, który wykorzystał centrę Lesoimiera. Wyrównał w 66. minucie Obbadi, ale w ostatniej minucie doliczonego czasu gry szalę zwycięstwa na stronę Brestu przechylił Geoffrey Dernis, który precyzyjnym strzałem rozwiał nadzieje gości na wywiezienie punktu ze Stade Francis Le Ble.
Stade Brest 2:1 ESTAC Troyes