W miniony weekend odbyła się trzecia kolejka na ligowych boiskach Francji i tylko jeden zespół zdołał w dotychczasowych pojedynkach zgromadzić komplet punktów. To Montpellier, które z każdym meczem coraz bardziej zaskakuje wszystkich kibiców. Wśród faworytów zapunktowali nareszcie piłkarze Lille i PSG, choć ci drudzy wciąż mają wiele powodów do niepokoju, Marsylia zaś zremisowała trzeci mecz z rzędu, ale wreszcie zagrała na zero z tyłu. Zapraszam na podsumowanie 3. serii spotkań Ligue 1.
Langwedocka niespodzianka
Konia z rzędem temu, kto przewidział, że po trzech kolejkach na czele tabeli z dziewięcioma punktami będzie ekipa Montpellier. Od podopiecznych Rene Girarda fajerwerków się nie spodziewano. W zeszłym sezonie co prawda długo walczyli o piąte miejsce, lecz ostatecznie wylądowali w połowie drugiej części tabeli. Letni czas transferowy również nie należał do zbyt gorących w Langwedocji. Głównym wzmocnieniem było sprowadzenie dwóch piłkarzy z zespołów spadkowych, Henriego Bedimo z Lens i Remy’ego Cabellę z Arles Avignon. Z drugiej jednak strony kierunek hiszpański obrał jeden z czołowych defensorów, Emir Spahić, który za 2 miliony euro zasilił Sevillę.

Dobra postawa graczy „La Pallade” jest tym bardziej zaskakująca, że ustalony przez ligę kalendarz ich nie rozpieszczał. Na pierwszy ogień otrzymali zupełnie odnowione Auxerre, ale potem miało być tylko trudniej. Tydzień później wybrali się przecież do mistrzów Francji, Lille, które w zeszłym sezonie było najlepsze w grach na własnym boisku, a w minionej kolejce do Montpellier przyjechało rozpędzone Rennes. W północnej Francji Olivier Giroud i spółka byli autorami jednej z największych sensacji świeżo rozpoczętego sezonu, a wczoraj wręcz przejechali się po „Czerwono-czarnych”, którzy tak dobrze radzili sobie zarówno w Lidze Europy, jak i w Ligue 1. Co prawda rywale mogli być zmęczeni czwartkową wycieczką do Belgradu, ale nic nie usprawiedliwia tak dotkliwej porażki.
Cztery bramki strzelone i żadnej straconej pozwoliły po raz trzeci sięgnąć po komplet punktów i znaleźć się samodzielnie na szczycie tabeli. Przypomina się sezon sprzed dwóch lat, gdy „La Pallade”, będąc rewelacyjnym beniaminkiem, zajęło piąte miejsce w tabeli i zagrało w europejskich pucharach. Teraz doświadczenia w Ligue 1 mu przybyło i może ten sezon okaże się dla niego łaskawszy. W zbliżający się weekend czeka go bardzo wymagający mecz na Stade Gerland, w którym liończycy za wszelką cenę będą chcieli nadrobić stracone z Ajaccio i Brestem punkty. Jeżeli piłkarze Girarda będą w stanie wywieźć znad Rodanu zwycięstwo, to drżyjcie faworyci.
Pobudka faworytów
Trzeba było czekać aż do trzeciej serii spotkań na pierwsze zwycięstwa Lille i Paris Saint-Germain. Francuskie produkty eksportowe (Lille od września zagra w Lidze Mistrzów, PSG już rozpoczęło rywalizację w barażach LE) sięgnęły po skromne zwycięstwa 2:1 odpowiednio nad Caen i Valenciennes. O ile o formę mistrzów Francji możemy być spokojni, bo w każdym meczu są zespołem przeważającym, a początkowo słaba skuteczność wygląda coraz lepiej, to stołeczni piłkarze wciąż nie prezentują tego, czego życzyliby sobie kibice. Budowana za grube pieniądze ekipa wciąż ma problemy z konsekwentną i zespołową grą i choć w ofensywie liczyć może na indywidualne umiejętności swoich gwiazd, to poczynania defensywne mogą wzbudzać trwogę.
Valenciennes to dotychczas najsłabszy rywal, z którym przyszło się zmagać podopiecznym Antoine’a Kombouarego, a na Parc des Princes sprawił gospodarzom olbrzymie problemy. Wystarczy powiedzieć, że potrzebował tylko sześciu minut, by doprowadzić w pierwszej odsłonie do remisu, a zwycięstwo rywalom zapewnił mocno kontrowersyjny rzut karny. Szkoda, że paryżanie nie byli w stanie potwierdzić swojej wyższości trzecim trafieniem i w moim przekonaniu pozostał pewien niesmak, gdyż tak mocna ekipa musi drżeć o wynik ze znacznie słabszym przeciwnikiem. Teraz stołeczny zespół czeka przebieżka w rewanżowym pojedynku z luksemburskim Differdange, za to w czwartej kolejce będzie musiał pokazać klasę podczas wizyty w Tuluzie.

W przeciwieństwie do wydarzeń w Parku Książąt nie ma wątpliwości, że „jedenastka” należała się gospodarzom na Stade Velodrome. W pierwszej odsłonie meczu między Marsylią a Saint-Etienne po kolejnym dalekim wyrzucie Cesara Azpilicuety Jean-Pascal Mignot w bezmyślny sposób wyciągnął rękę w stronę lecącej piłki i gdyby nie wada wzroku arbitra, „Les Phoceens” stanęliby przed świetną okazją na otwarcie wyniku. Pan Phillipe Kalt nie zaliczy na pewno tego spotkania do udanych, gdy w domu spokojnie obejrzy telewizyjne powtórki. Ciekawa rzecz, niedługo po tym incydencie pogawędkę ucięli sobie pomocnik OM, Lucho Gonzalez i były obrońca Auxerre. – Dotknąłeś, nie? – spytał Argentyńczyk, na co Mignot zarzekał się: – Nie, no co ty. Lecz Lucho drążył: – Nie? – i wtedy defensor „Zielonych” z rozbrajającą szczerością zripostował: – No dobra, dotknąłem.
Nie zmienia to jednak faktu, iż podopieczni Didiera Deschampsa ponownie zawiedli swoich fanów. Nie stracili tym razem ani jednej bramki (ich pięć ostatnich spotkań, licząc również te z poprzedniego sezonu, zakończyły się rezultatem 2:2, co jest ligowym rekordem), ale tym razem nawaliła skuteczność. Po trzech kolejkach wicemistrzowie mają trzy punkty, czyli tyle samo co przed rokiem z tą różnicą, że ani razu z boiska nie schodzili jako zwycięzcy. Potwierdziła się również reguła, że marsylczycy po dobrych pierwszych 45 minutach w defensywie po przerwie zaczynają popełniać proste błędy. Biorąc pod uwagę, że Bakary Sako trafił z kilku metrów w poprzeczkę, jeden punkt to dla OM bardzo dobry rezultat.
Z tego meczu warto przypomnieć również jedno ciekawe zdarzenie, choć może mniej istotne dla rywalizacji sportowej. Gdy przy linii bocznej gotowy do wejścia na murawę był młodszy z braci Ayew, Jordan, trener gości Christophe Galtier skierował do niego słowa: – Pozdrów ode mnie tatę. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że ojcem ghańskiego rodzeństwa jest słynny Abedi Pele, gwiazda OM. On wraz z obecnym szkoleniowcem Saint-Etienne grał w latach 1988-1990 w zespole Lille.
Jedenastka kolejki:
Baptiste Reynet (Dijon, 1. raz w jedenastce kolejki) – Mathieu Peybernes (Sochaux, 1.), Mapou Yanga-Mbiwa (Montpellier, 1.), Vitorino Hilton (Montpellier, 1.), Cesar Azpilicueta (OM, 1.) – Marco Estrada (Montpellier, 1.), Benoit Pedretti (Lille, 1.), Alain Traore (Auxerre, 2.), Eden Hazard (Lille, 1.) – Kevin Gameiro (PSG, 1.), Souleymane Camara (Montpellier, 1.)

Zawodnik kolejki: Souleymane Camara (Montpellier HSC)
Superrezerwowy Montpellier, który po wejściu na boisko w 66. minucie wbił dwa gwoździe do trumny Rennes. Każda bramka Senegalczyka zasługuje na słowa uznania, gdyż jest w pełni jego autorstwa.
Gol(e) kolejki:
W tym podsumowaniu zdecydowaliśmy się wyróżnić dwa trafienia. Oba to tradycyjna przewrotka, lecz każda z nich wiąże się z różnymi wydarzeniami boiskowymi. Gol Brice’a Joviala ostatecznie odebrał nadzieje „Morszczukom” z Lorient na remis, tym samym przypieczętowując historyczne, pierwsze zwycięstwo Dijon na boiskach Ligue 1. Fatalny błąd zaliczył w tej sytuacji golkiper gości, Fabien Audard. Bramka Adriena Reggatina uratowała zaś jeden punkt Tuluzie, która do ostatnich minut walczyła na Stade du Ray w Nicei o korzystny wynik. Jest co oglądać.
Gol Regattina na początku drugiej minuty filmiku.
Cytat kolejki:
– Z naszymi finansami walka o czołowe pozycje jest niemożliwa – powiedział przed sezonem szkoleniowiec Montpellier, Rene Girard.