Tomasz Kuszczak bez wątpienia należy do jednych z najlepszych polskich bramkarzy w ostatnich latach. Trafił jednak na czasy, w których na tej pozycji mieliśmy (wciąż zresztą mamy) urodzaj. Począwszy od Artura Boruca, a skończywszy na Łukaszu Fabiańskim i Wojciechu Szczęsnym, czyli obecnie rywalizującej dwójce o miano numeru jeden w kadrze. Kuszczak ma 36 lat, jest więc młodszy o trzy lata od pierwszego z wyżej wymienionych, jednak jego kariera w ostatnich latach, w przeciwieństwie do "Borubara", stanęła w miejscu.
Podczas gdy Boruc przeżywa swoją kolejną młodość w barwach Bournemouth, wychowanek Śląska Wrocław znajduje się po przeciwnej stronie bieguna. Ostatni mecz w barwach Birmingham City rozegrał 22 listopada… 2017 roku! Od tego czasu meldował się jedynie na ławce rezerwowych. Człowiek, który swego czasu był typowany na następcę Edwina van der Sara w Manchesterze United, przegrał rywalizację z 33-letnim Davidem Stockdale’em.
Magia Old Trafford
Sam Kuszczak nie ukrywa, że momentem kulminacyjnym w jego karierze był transfer do jednego z najlepszych klubów na świecie, Manchesteru United. Kiedy w sezonie 2006/2007 trafił na wypożyczenie do „Czerwonych Diabłów”, było to olbrzymie zaskoczenie. Faktem jest, iż Polak miał za sobą świetny sezon w barwach West Bromwich Albion, które praktycznie w pojedynkę uratował przed spadkiem. Chyba każdy pamięta jego wybitną interwencję w meczu z Wigan:
Mimo wszystko na dłuższą metę pobyt w drużynie prowadzonej przez sir Alexa Fergusona mógł się stać dla niego frustrujący. Kiedy już zdarzało mu się zmieniać w bramce wybitnego Holendra, van der Sara, prezentował się dobrze, pomijając pomniejsze wpadki. Ostatecznie Kuszczak po sześciu latach pobytu, w których zaliczył tylko 32 ligowe występy, postanowił odejść z Old Trafford.
Jeden z nielicznych ligowych występów w barwach United
Przez tych dobrych kilka sezonów, kiedy był tylko zmiennikiem w United, wielu zarzucało mu brak ambicji. Jakiś czas temu w wywiadzie dla „Łączy nas Piłka” Kuszczak odniósł się do tej części kariery w następujący sposób:
– Nie brakowało komentarzy, że jest mi wygodnie, bo siedzę na ławce w Manchesterze. Nikt chyba nie rozumiał, jak wielką pasją dla mnie było spełnienie dziecięcych marzeń. A skoro udało się je zrealizować, to nie chciałem z tego klubu odejść. Oczywiście mogłem pokierować inaczej karierą, ale ja byłem, od kiedy pamiętam, na sto procent kibicem MU. Nadal nic się nie zmieniło poza tym, że już nie gram w tym klubie. Chodzę na mecze, żyję tym, co tam się dzieje. W karierze popełniłem jeden błąd, kiedy w 2012 roku postanowiłem odejść z Manchesteru. Mogłem zostać kolejne trzy lata, bo oferta była.
Degradacja do Championship
Mamy tu więc casus nieco podobny do tego, jaki występował chociażby w przypadku Łukasza Załuski w Celticu. Zastanawiające jest jednak to, czy gdyby w 2007 roku Kuszczak nie zdecydował się podpisać kontraktu z Manchesterem i trafił np. do średniaka Premier League z szansą na regularną grę, to w dalszej perspektywie również nie otrzymałby szansy na grę w tak silnym zespole jak „Czerwone Diabły”.
Zostawiając już jednak temat United, następnym klubem polskiego bramkarza został Watford grający wówczas w Championship. Zaprezentował się tam na tyle dobrze, że przed rozpoczęciem sezonu 2012/2013 podpisał stałą umowę z Brighton & Hove Albion FC, z którym to docelowo miał walczyć o awans do Premier League. Ten plan niestety nie wypalił. Jego drużyna dwukrotnie przegrywała w play-offach. Był tam jednak czołową postacią, w związku z czym co jakiś czas powracał temat jego transferu do najwyższej angielskiej ligi.
Klasa w Birmingham… i znowu brak awansu
Ostatecznie jednak po dwóch latach pobytu zdecydował się odejść. Zatrudnienie znalazł w innym drugoligowym klubie, Wolverhampton Wanderers. Tam jednak nie zabalował na długo, z „Wilkami” łączył go bowiem tylko krótkoterminowy kontrakt.
W poszukiwaniu stabilizacji w 2015 roku podpisał umowę z solidną marką na zapleczu Premier League, za jaką uważane jest Birmingham City. Z pewnością przechodząc do tego zespołu, Kuszczak mógł liczyć, iż powalczy z nim o upragniony powrót do jednej z najlepszych lig świata. Niestety tak się nie stało, wręcz przeciwnie – Birmingham rozczarowywało i ocierało się nawet o strefy spadkowe w Championship.
Wychowankowi Śląska Wrocław trzeba jednak oddać, że zarówno w pierwszym sezonie (2015/2016), jak i w drugim w Birmingham prezentował się świetnie. Był wybierany na gracza sezonu przez kibiców, jego interwencje wciąż budziły wrażenie, były wybierane na obrony kolejki, tak jak chociażby ta:
Na „oucie”
Mimo wszystko smutnym jest fakt, iż zawodnik mający na swoim koncie ponad 250 spotkań w pierwszej i drugiej lidze angielskiej, cztery Mistrzostwa Anglii i triumf w Lidze Mistrzów od przeszło dwóch lat nie rozegrał ani jednego meczu. Tak naprawdę Kuszczak nie został nawet zgłoszony do rozgrywek w obecnym sezonie. Od przeszło pół roku trenuje tylko indywidualnie bez możliwości gry nawet w zespole rezerw. Dlaczego tak się stało, opowiedział w wywiadzie dla „Łączy nas Piłka” z listopada ubiegłego roku:
Mam kontrakt z Birmingham do czerwca 2019 roku. W maju trener Garry Monk rozmawiał ze mną i chyba jeszcze z sześcioma innymi zawodnikami. Stwierdził, że nie widzi nas w kadrze na następny sezon. Wcześniej, w styczniu, byłem blisko przenosin do Derby County. Umowy leżały na stole. Birmingham chciało, bym zmienił klub, ale nagle zmieniło zdanie (…). Niestety więc zostałem. Niestety, bo wiedziałem, jaki mnie czeka los i że nie będę grał. Nie jestem też z pierwszą drużyną. Trenuję z drugim, czasem trzecim zespołem lub indywidualnie. Nie mam pozwolenia od trenera, by grać w jakichkolwiek meczach.
Na pewno musi być to dla niego rozczarowujące. Od zawsze był uważany za zawodnika przepełnionego wręcz ambicją. Aczkolwiek gdy ogląda się materiał z English Breakfast z jego udziałem z listopada tamtego roku, można odnieść wrażenie, że z wiekiem spokorniał. W materiale również padają słowa odnośnie do pobytu w Manchesterze i tego, że jednak żałuje, iż w 2012 roku odszedł z tego klubu.
Jakkolwiek dyskusyjną postacią jest Tomasz Kuszczak, trzeba mu przyznać, że zbudował swoją markę w angielskim futbolu. Rozegrał mnóstwo świetnych spotkań i mam wrażenie, że mimo wszystko nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Pięknie byłoby go jeszcze zobaczyć w jakimś klubie z Premier League na zwieńczenie kariery, by podobnie jak Artur Boruc po raz kolejny pokazał, że jest po prostu świetnym bramkarzem.