Hubert Ossowski, Bartosz Kijeski

Kto i kogo, za ile i skąd – podsumowanie zbrojeń w Polsce przed powrotem T-ME


13 lutego 2015 Kto i kogo, za ile i skąd – podsumowanie zbrojeń w Polsce przed powrotem T-ME

Już dzisiaj startuje runda wiosenna T-Mobile Ekstraklasy. Przerwa zimowa chyba dla wszystkich jej sympatyków trwała w nieskończoność. Zanim zawodnicy zdążą zameldować się na murawie, postanowiliśmy prześledzić i ocenić dotychczasowe transfery polskich drużyn.


Udostępnij na Udostępnij na

Na początku, tytułem wprowadzenia, należy podkreślić, że jak na razie zakupy polskich klubów były bardzo przemyślane. Pierwszy raz od dawna mamy wrażenie, że przychodzący gracze są w stanie stać się realnym wzmocnieniem w wyjściowej jedenastce swoich nowych zespołów. W poprzednich latach polskie kluby ściągały zawodników na potęgę. Większość z nich zostało szybko przegonionych z ekstraklasy. Tegoroczne zakupy napawają nas optymizmem i pozwalają uwierzyć, że poziom T-Mobile Ekstraklasy będzie z każdą kolejną rundą tylko rósł.

 Legia Warszawa

Jeszcze jesienią szkoleniowiec „Legionistów” – Henning Berg – przekonywał dziennikarzy, że mistrz Polski nie będzie zmuszony dokonać żadnego transferu. Ostatecznie do Legii przybyła jednak trójka: Dominik Furman, Michał Masłowski oraz Arkadiusz Malarz. Ruchy te wiążą się przede wszystkim z tym, że Legia chce zwiększyć rywalizację na swoich newralgicznych pozycjach. Taką jest choćby obsada bramki. Trener Berg od dawna mówił, że chce dostać doświadczonego bramkarza, który będzie rywalizował z Dusanem Kuciakiem. Takim właśnie golkiperem ma być Malarz, który w swoim CV może pochwalić się występami w greckim Panathinaikosie. Zaliczył on również rewelacyjną jesień w barwach GKS-u Bełchatów, będąc jednym z najlepszych bramkarzy w naszym kraju. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Malarz zamienił regularne występy na ławkę rezerwowych. Niewykluczone jest, że dostawać będzie szanse gry. Zwłaszcza że Legia gra na trzech frontach, a rotacja u trenera Berga odgrywa istotną rolę.

Z zupełnej innej perspektywy patrzymy na transfery Furmana i Masłowskiego. Ten pierwszy powraca do Warszawy po nieudanej przygodzie we Francji. Furman został wypożyczony z Toulouse. Przychodzi jednak jako uzupełnienie składu, bowiem wątpliwe jest, by zdołał po rocznej banicji wygrać rywalizację z duetem Jodłowiec–Vrdoljak. Ściągnięcie Furmana należy rozumieć bardziej jako wyciągnięcie ręki do swojego byłego zawodnika. Raczej nikt nie spodziewa się cudów po zawodniku, który zmarnował ostatni rok swojej kariery. Zupełnie na drugim biegunie znajduje się Michał Masłowski, który został ściągnięty do Legii z Zawiszy. Stanowić ma naturalne zastępstwo dla Ondreja Dudy, który niebawem odejdzie do silniejszego klubu, a obecnie leczy kontuzję. Dla Masłowskiego jest to szansa na rozwój. W otoczeniu lepszych zawodników będzie w stanie się wiele nauczyć. Z pewnością ciążyć na nim będzie suma transferu – 800 tysięcy euro. Jest to kwota gigantyczna jak na polskie warunki, co dodatkowo dodaje kolorytu temu przeniesieniu.

Z Legią natomiast pożegnało się trzech zawodników: Krystian Bielik, Arkadiusz Piech i Łukasz Budziłek. Szczególnie głośno było o tym pierwszym, który postanowił kontynuować swoją karierę w angielskim Arsenalu.  Arkadiusz Piech przeniósł się do GKS-u Bełchatów, w którym będzie odpowiedzialny za strzelanie bramek. A wprawę w trafianiu ma, o czym przekonał się pewien lekarz. Kiedy sprowadzano go do Warszawy ponad pół roku temu, nie spodziewano się, że tak szybko będzie musiał ponownie zmienić klub. W stolicy zaistniał głownie dzięki spotkaniom w rezerwach oraz problemom pozasportowych. Postacią anonimową dla fanów ekstraklasy może wydawać się Łukasz Budziłek. Bramkarz, który do tej pory terminował w Legii, dostanie szansę gry w Lechii Gdańsk. Jeśli wygra rywalizację z Mateuszem Bąkiem, będzie miał możliwość zadebiutowania w T-Mobile Ekstraklasie. W Legii wyżej od niego ceniono umiejętności Konrada Jałochy.

 Śląsk Wrocław

Najważniejszym wydarzeniem na Dolnym Śląsku było rozstanie się z Sebastianem Milą. Zawodnik po wielu latach spędzonych we Wrocławiu postanowił wrócić do Lechii Gdańsk. O tej decyzji mówiono już od dawna. Głównym powodem odejścia Mili ze Śląska było to, że w Lechii mógł liczyć na długi i intratny kontrakt. A sam zawodnik chciał zakończyć karierę w rodzinnych stronach. W miejsce Mili włodarze Śląska ściągnęli Petera Grajciara, który posiada bardzo bogate CV (m.in.: Sparta Praga, Slavia Praga oraz turecki Konyaspor). Słowak we Wrocławiu pojawił się już w grudniu i trenował od tego czasu indywidualnie. Powodem takiego rozwiązania jest fakt, że wraca on do grania po piłkarskim niebycie w drugiej lidze czeskiej. Jeśli ma zastąpić lukę po Sebastianie Mili, musi przede wszystkim znowu wejść w rytm meczowy oraz zgrać się z kolegami. Bez tego Śląsk nie ma co liczyć na efektywność Grajciara.

Śląsk Wrocław ściągał tej zimy samych ofensywnych zawodników. Kolejnym nowym nabytkiem jest Andrei Ciolacu. 22-letni Rumun grający do tej pory w Rapidzie Bukareszt. Ma stanowić alternatywę dla Marco Paixao, chociaż tak naprawdę jest on raczej melodią przyszłości. Zupełnie inne oczekiwania są wobec innego napastnika – Milosa Lacnyego. 26-latek również w przeszłości reprezentował znane klubu (choćby Dundee United, z którym swego czasu mierzył się Śląsk Wrocław). We Wrocławiu będzie miał zamiar się odbudować, ponieważ jest po ciężkiej kontuzji. Tak naprawdę nie da się ocenić Lacnyego, raczej jest to kot w worku. Jeśli odpali, będziemy mieli bardzo solidnego napastnika w lidze. Śląsk ściągnął również do siebie Bartosza Machaja. Jest to element planu, który starają się realizować na Dolnym Śląsku. Chcą, by klub reprezentowali zawodnicy z regionu, ewentualnie zagraniczni.

Z Wrocławiem pożegnali się: Rafał Grodzicki, Sebastian Mila, Wojciech Pawłowski i Waldemar Gancarczyk. Pierwszy z nich wrócił do swojego poprzedniego klubu – Ruchu Chorzów – z którego przechodził swego czasu do Wrocławia. Pawłowski po przegraniu rywalizacji z Mariuszem Pawełkiem swoje umiejętności będzie potwierdzał – bądź nie – na zapleczu ekstraklasy. Gancarczyk natomiast grać będzie dla Odry Opole.

 Lech Poznań

Bezsprzeczny król zimowego polowania. W Poznaniu kibice czekali na takie transfery od bardzo dawna. Co szczególnie rzuca się w oczy, to fakt, że Maciejowi Skorży udało się wynegocjować od włodarzy „Kolejorza” więcej transferów niż jego poprzednikowi, Mariuszowi Rumakowi. Do Poznania ściągano zawodników tylko na pozycje, na które potrzebowano wzmocnień. Lech Poznań pozyskał: Davida Holmana, Tamasa Kadara, Arnauda Djoume. Pierwszy z nich, młodzieżowy reprezentant Węgier, to raczej inwestycja na przyszłość. Lech zaproponował mu roczne wypożyczenie, podczas którego będzie mógł zaadaptować się do polskiej piłki. Jeśli będzie w ekstraklasie prezentował się podobnie jak na jednym z filmów z YouTube, możemy być pewni, że „Kolejorz” na tym posunięciu tylko zyska.

Najważniejszym transferem według włodarzy Lecha jest sprowadzenie Kadara. W przeszłości grywał on dla Newcastle United i Rody Kerkrade. Stanowić ma on środek defensywy „Lechitów”, która w minionej rundzie robiła głupie błędy. Po Tamasie Kadarze w Poznaniu spodziewają się bardzo dużo. Transferem last minute przed wiosenną rudną było sprowadzenie Kameruńczyka Djouma. Jedno, co jest wiadome o nim, to fakt, że to bardzo doświadczony defensywny pomocnik, który rozegrał w holenderskiej Eredivisie blisko 120 spotkań. Jego doświadczenie na pewno pomoże Lechowi.

Co może martwić, to fakt, że do Lecha trafili sami zawodnicy zagraniczni. Trochę to komplikuje plan Lecha, który w niedalekiej przyszłości miał składać się w 70% z wychowanków. Kibiców „Kolejorza” brak Polaków w składzie może martwić, a nikt nie chce, by skład Lecha wyglądał jak ten Wisły Kraków w erze Maaskanta. Dużym wzmocnieniem dla drużyny z Wielkopolski jest podpisanie kontraktu z Darko Jevticem, który do tej pory w Poznaniu był tylko wypożyczony z Bazylei. Kto wie, czy właśnie nie to posunięcie jest najważniejszym ruchem włodarzy „Kolejorza” tej zimy.

Poznań opuścił Hubert Wołąkiewicz, który do tej pory nie znalazł nowego klubu. Odejście Wołąkiewicza w Wielkopolsce przyjęto z zadowoleniem, bowiem poprzednia runda była w jego wykonaniu tragiczna i nic nie zapowiadało, by kolejna miała być lepsza.

https://twitter.com/lechowyfanatyk/status/565793827089571840

 Wisła Kraków

Krakowski klub zimą ściągnął ponownie do siebie Michała Miśkiewicza, który był podstawowym golkiperem Białej Gwiazdy w zeszłym sezonie. Głównie przez kontuzję nie przedłużono z nim kontaktu. Teraz wraca, aby walczyć z Michałem Buchalikiem o miejsce między słupkami krakowian. Brak transferów ze strony Wisły to na pewno efekt słabej sytuacji finansowej klubu. Wiosną, jeśli Wisła zmagać się będzie z plagą kontuzji, sytuacja w Krakowie może być tragiczna. Niewykluczone, że trener Smuda będzie miał problem z zapełnieniem ławki rezerwowej, tak jak było choćby rok temu. Wisła zakontraktowała zimą Bobana Jovica, reprezentanta słoweńskiej młodzieżówki. Kontrakt będzie obowiązywał od 1.07.

Wisła pozbyła się zimą: Tomasza Zająca, Przemysława Lecha, Marko Jovanovica oraz Osmana Chaveza. Dwóch pierwszych zostało wypożyczonych, odpowiednio do Chrobrego Głogów i Floty Świnoujście. Ciekawa sprawa jest z Marko Jovanovicem. Serb nie grał w piłkę od blisko roku, żaden lekarz nie dawał mu szans na ponowne uprawianie sportu. Wisła rozwiązała z zawodnikiem kontrakt, co ewidentnie było jej na rękę, bowiem Serb pobierał ogromną pensję, zaoferowaną jeszcze w czasach Roberta Maaskanta. Dzisiaj Jovanović uzyskał zgodę u szwajcarskich lekarzy i straszy Wisłę sprawą sądową, uważając, że kontrakt został rozwiązany niezgodnie z prawem.

Z kolei odejście Honduranina Osmana Chaveza było spodziewanym ruchem. Powszechnie wiadomo, że nie był on ulubieńcem Franciszka Smudy. Do tej pory terminował na wypożyczeniu w Chinach, teraz bez odstępnego wraca do swojej ojczyzny.

 Jagiellonia Białystok

W Białymstoku dokonano bardzo ciekawych transferów. Rafał Augustyniak, Pawieł Sawickij, Kacper Rosa i Igors Tarasovs – szczególnie z tej czwórki ciekawym zawodnikiem wydaje się Białorusin. Ma on raptem 22 lata, a w barwach Nemanu Grodno rozegrał 133 spotkań, w których zdobył 38 bramek. Trzeba przyznać, że są to przyzwoite statystyki. Zawodnik – wg Transfermarktu – wyceniany jest na 900 tysięcy euro. Oczywiście nie można porównywać białoruskiej ligi do polskiej, ponieważ to dwa różne światy, ale jeśli Sawickij podtrzyma swoją dotychczasową skuteczność w ekstraklasie, Jagiellonia będzie miała zabójczy duet w ataku.

Wzmocnieniem również trzeba nazwać przyjście Rafała Augustyniaka, który ma zwiększyć rywalizację w formacji defensywnej ekipy z Białegostoku. Były zawodnik Widzewa Łódź ma już doświadczenie gry w T-Mobile Ekstraklasie, co z pewnością będzie dużą zaletą, jeśli „Jaga” chce walczyć o pierwszą ósemkę. W podobnej roli przychodzi do Białegostoku Łotysz Tarasovs.

Z klubem pożegnali się: Povilas Leimonas, Tomasz Porębski, Radosław Jasiński, Adam Waszkiewicz, Damian Kądzior oraz Tiago Targino.

 Górnik Zabrze

W Zabrzu nikt nie myślał o wzmocnieniach, celem zimowym było przetrwanie i walczenie o licencję na grę w ekstraklasie. Udało się jednak pozyskać jednego zawodnika, który zasili zabrzan na zasadzie wolnego transferu. Jest nim Erik Grendel, który do tej pory grał w Slovanie Bratysława. Grendel to defensywny pomocnik, który w przeszłości reprezentował młodzieżową reprezentację Słowacji. Jeszcze jesienią w barwach Slovana rozegrał pięć spotkań w Lidze Europy, w której mierzył się choćby z włoskim Napoli. Będzie to ogromne wzmocnienie „Górników”.

Najistotniejszym ruchem transferowym było odejście do Chin Mateusza Zachary. Transfer ten istotny jest ze względu na długi zabrzan, a 500 tysięcy euro, które zainkasował Górnik, pozwoli choć trochę zmniejszyć zobowiązania. Z Zabrzem pożegnał się również Maciej Małkowski, który po nieudanym okresie na Górnym Śląsku reprezentować będzie GKS Bełchatów.

 Pogoń Szczecin

W Szczecinie zimą pojawili się sami ofensywni zawodnicy. Michał Janota, Karol Danielak oraz Vladimirs Kamess. Zacznijmy od tego pierwszego. Kiedy Janota wracał do Polski po swojej przygodzie w Holandii, spodziewano się, że będzie jednym z wiodących zawodników ligi. Miał on w ekstraklasie się odbudować i znowu ruszyć w świat. Ostatecznie nigdy nie był wyróżniającym się graczem. Zdarzały mu się świetne mecze, ale nigdy nie zdołał utrzymać równej formy. Przykładem jest choćby runda jesienna, w której wkomponował się w kielecką mizerię. Teraz ma szansę, być może ostatnią, by zaistnieć w naszej lidze i odcisnąć swoje piętno na drużynie, w której gra. Łotysz Kamess to kolejne wzmocnienie ofensywy „Portowców”. 26-letni zawodnik przechodzi na zasadzie wolnego transferu z rosyjskiego Amkaru Perm. W Szczecinie wszyscy wierzą, że Kamess będzie piłkarzem pokroju swojego rodaka – Artioma Rudnieva.

Efektem obserwacji niższych lig jest transfer Danielaka. Były zawodnik Chrobrego Głogów będzie miał szanse sprawdzić się w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Pogoń już w przeszłości pokazała, że jak mało kto ma oko do wyjmowania dobrych zawodników z niższej klasy rozgrywkowej.

Szczecin opuścili: Jakub Bąk, Kamil Zieliński, Maciej Dąbrowski, Bruno Loureiro, Andrzej Kotlowski, Shohei Okuno i Filip Kozłowski. Szczególnie odejście tego pierwszego wydaje się niespodzianką. Wielokrotnie pełnił rolę jokera w zespole Pogoni. Najwidoczniej było to za mało jak na oczekiwania Bąka, więc postanowił zasilić GKS Tychy na zasadzie wypożyczenia.

 Podbeskidzie Bielsko-Biała

W Bielsku-Białej tej zimy było ciekawie. Klub ustanowił nowy rekord transferowy, ściągając Roberta Mazana aż za 150 tysięcy euro. Ogromna kwota jak na możliwości Podbeskidzia, i to wydana na lewego obrońcę. Na Słowaku będzie ciążyć teraz ogromna presja, w końcu tak dużych pieniędzy „Górale” jeszcze nie wydali.

Transfer ten jest bardzo rozsądnym posunięciem, bowiem właśnie na tej pozycji zespół posiadał braki. Kolejnym zawodnikiem, który przeniósł się tej zimy do „Gangu Ojrzyńskiego”, jest Kristian Kolcak, którego nominalną pozycją jest również lewa obrona. Transfery dość solidne, pokazujące, co jest priorytetem dla „Górali” – a mianowicie zabezpieczenie defensywy.

Z Podbeskidziem pożegnali się: Idrissa Cisse, Dariusz Pietrasiak, Damian Byrtek oraz Sebastian Bartlewski. Szczególnie odejście Pietrasiaka może zastanawiać, ponieważ wydaje się, że doświadczenie tego zawodnika w dużym stopniu przydałoby się Podbeskidziu.

GKS Bełchatów

W Bełchatowie można gdzieniegdzie usłyszeć lament oraz płacz po odejściu Arkadiusza Malarza do Legii Warszawa.  To on przyczynił się do tak wysokiego miejsca „Brunatnych” po rundzie jesiennej w T-Mobile Ekstraklasie. Do 10. kolejki bełchatowianie stracili zaledwie pięć goli, najmniej spośród całej stawki. Nawet: Legia, Wisła oraz Lech nie mogły pochwalić się taką statystyką. W miejsce bramkarza z Pułtuska przybył Dariusz Trela z Lechii Gdańsk. Wypożyczony na pół roku były bramkarz m.in. Piasta Gliwice ma dostać szanse wykazania swoich umiejętności w bramce GKS-u i jeśli wszystko pójdzie po myśli Treli, otrzyma propozycję nowego, trzyletniego kontraktu.

Do Bełchatowa przyjechał również Arkadiusz Piech, który ma być partnerem do strzelania goli dla Bartosza Ślusarskiego, który jest najskuteczniejszym zawodnikiem „Brunatnych”. Piech przyjechał, tak jak i Trela, zaledwie na pół roku. W stolicy był zaledwie rezerwowym, rozgrywając jedynie cztery spotkania, nie strzelając ani jednej bramki. Tutaj chce odbudować swoją karierę, która jest bardzo chwiejna. Oprócz nich do stolicy polskiego węgla brunatnego przybyli jeszcze: Maciej Małkowski, Seweryn Michalski oraz Sebastian Olszar, który po 3,5 roku wraca do ekstraklasy. Z Bełchatowem pożegnał się natomiast Daniils Rakels, który nie zawojował ligi, występując w lidze zaledwie sześć razy jako rezerwowy.

Piast Gliwice

„Piastunki” w tym okienku transferowym nie szastały pieniędzmi na lewo i prawo. Nie skorzystały też z możliwości wypożyczania zawodników. Angel Perez Garcia, skauci i inni święci odpowiedzialni za transfery doszli do wniosku, że jedynie stabilnością składu można osiągnąć sukces. Dlatego w pierwszej kolejności pozbyto się bramkarskiego pozera, jakim był Alberto Cifuentes, odsyłając go do zespołu rezerw. Hiszpan w meczach często do złudzenia przypominał ręcznik w jego bramce. Na jego miejsce sprowadzono słowackiego golkipera ze Spartaka Trnawa, Dobrivoja Rusova.

Sprowadzono również Daniela Ciechańskiego z III-ligowej Pogoni Siedlce. O grze tego zawodnika wiedzą z pewnością nieliczni, dlatego z niecierpliwością i ogromnym zainteresowaniem będziemy przyglądać się poczynaniom tego napastnika. Wraz z Cifuentesem do zespołu rezerw został odesłany Tomas Docekal, a na dobre z klubem pożegnali się Amine Hadj Said i Matej Izvolt.

Górnik Łęczna

 Święty Mikołaj przyniósł do Łęcznej wór prezentów w postaci czterech nowych graczy. Nie wiemy jednak, czy będą to prezenty wysokiej jakości, czy może jednak okażą się chińską tandetą, która rozpadnie się po trzech kolejkach. Na sam początek rzuca nam się w oczy nazwisko Filippa Rudnika, białoruskiego pomocnika, który w przeszłości występował wraz z BATE Borysów w piłkarskiej Lidze Mistrzów. Pozostali gracze to ogromna niewiadoma. Najbardziej interesującym nabytkiem jest Andrej Kramarić III-ligowych boisk, czyli Piotr Okuniewicz z Formacji Port 2000 Mostki. Zdobył on 15 bramek w 17 spotkaniach na tymże szczeblu i ma być wielkim rywalem dla Fiodora Cernycha. Z Ruchu przybył Wołodymyr Tanczyk, który nie znalazł uznania w oczach trenera Kociana, a później Fornalika. Dodatkowo do składu dołączył Hiszpan Josu, który grał ostatnio we włoskiej IV-ligowej Terracinie Calcio.

Łęczną opuścił natomiast Paweł Buzała, udając się na wypożyczenie do Bytovii Bytów.

Cracovia

Piotr Polczak to nie tylko największe nazwisko, które znalazło się na liście nowych graczy Cracovii, ale to także największe nazwisko, które znalazło się na liście graczy w całej naszej lidze. Po czterech latach tułaczki w lidze rosyjskiej przyszedł czas na wielki powrót. Bogaty w nowe doświadczenia oraz umiejętności Polczak będzie rządził i dzielił defensywą „Pasów”. W taktyce 3–5–2 będzie najważniejszym graczem, bowiem to on będzie odpowiedzialny za cały rygiel obronny Cracovii. Kolejnym ciekawym graczem jest Erik Jendrisek. Tak, to jest ten Erik Jendrisek, doskonale znany wszystkim kibicom: Hannoveru 96, Kaiserslautern, Schalke oraz Freiburga. Mając tak bogate CV, nie ma szans, aby nie rozpoczął rundy od pierwszego składu. Dawno w naszej lidze nie było gracza o tak ciekawej przeszłości. Słowak ma zastąpić Dawida Nowaka, który po koksowaniu został wyrzucony z zespołu „Pasów”. Kolejnym powrotem, może nie tak wielkim, jest transfer Sretena Stetenowicia. Serb występował już w ekstraklasie, jednakże wtedy był on graczem Zagłębia Lubin.

Z zespołem pożegnał się natomiast Bartłomiej Dudzic, który w nie miał absolutnie żadnych szans u boku Rakelsa na zaistnienie w lidze, dlatego też za darmo odszedł do Sandencji Nowy Sącz. Za darmo z klubem pożegnał się również Matko Perdjić, będący przy Kałuży jedynie rezerwowym.

Lechia Gdańsk

Zdajemy sobie sprawę, że większość z Was pominęła inne zespoły, by napawać się kolejnymi transferami w wykonaniu gdańszczan. Lechia jest niewątpliwie głównym generatorem polskiego rynku. Do nadmorskiej miejscowości po raz kolejny zjechały się wielkie nazwiska, które tym razem mają podnieść Lechię przynajmniej do górnej ósemki. Najgłośniejszym powrotem jest przybycie Jakuba Wawrzyniaka z rosyjskiego Amkaru Perm. Zaraz po nim można śmiało ulokować Grzegorza Wojtkowiaka, bocznego obrońcę, który wraz z Lechem w 2010 roku zdobył tytuł mistrza Polski. Od czasu wyprowadzki z Poznania „Dyzio” bronił barw TSV 1890 Monachium, występując regularnie w pierwszym składzie. Jeśli jesteśmy przy obrońcach, warto odnotować, że z klubem rozstał się bez żalu Tiago Valente wypożyczony do portugalskiego Penafiel.

Bardzo ciekawy transfer dotyczył Łukasza Budziłka, który za kwotę 500 tysięcy złotych przeszedł z Legii. Kwota jest o tyle ciekawa, bo Budziłek jest graczem niedoświadczonym w ekstraklasie, występując w niej zaledwie trzy razy. Wskoczył on w miejsce Dariusza Treli, który przeprowadził się do Bełchatowa, gdzie w przeszłości grał właśnie wspomniany już dwukrotnie młody golkiper.

Trzeba powiedzieć również o transferze Sebastiana Mili, który powrócił w swoje rodzinne strony. Mila został sprowadzony ze Śląska za kwotę 1,5 miliona złotych. Zaraz po nim najdroższym piłkarzem Lechii został Danatas Kazlauskas, który przywędrował z Litwy za sumę 1,2 miliona złotych.

No i odejście Bartłomieja Pawłowskiego do Zawiszy jest jednym z najciekawszych ruchów transferowych w Polsce. Pawłowski tym transferem udowodnił, jak bardzo i jak szybko się stacza.

Korona Kielce

 Po bandzie świrów nie ma już żadnego śladu. Może gdzieniegdzie znajdą się pozostałości po niej, lecz tej atmosfery w tym klubie, jak chociażby przed paroma miesiącami, nie można już wyczuć. Korona Tarasiewicza jest zupełnie odmienna niż Korona Ojrzyńskiego. Patrząc na taktyczne transfery „Żółto-czerwonych”, można śmiało postawić na nich krzyżyk. Odejście takich graczy jak: Chiżniczenko, Janota, Petrow czy chociażby Szlakotin może mocno wpłynąć na grę kielczan. Co więcej, do zespołu rezerw zostali odesłani: Małkowski, Kuzera oraz Sobolewski, czyli ta reszta „świrów”, których tak dobrze kojarzymy.

Zamiast nich będziemy mieć okazję skupiać się m.in. na reprezentancie Łotwy, Aleksandrasie Fetrovsie, Łukaszu Klemenzie z francuskiego Valenciennes, gdzie występował głównie w rezerwach, oraz Luisie Carlosie, który zamienił Bydgoszcz właśnie na Kielce.

Ruch Chorzów

Ekipy z dolnych rejonów tabeli coś w sobie mają, bowiem tutaj mamy największe stężenie zawodników, o których możemy śmiało napisać „wielki powrót”. Nie inaczej jest w Chorzowie. Tutaj pod tym hasłem ulokowane jest nazwisko Rafała Grodzickiego. Przez trzy sezony występował nieopodal stadionu przy Cichej we Wrocławiu. Tam na samym początku był niekwestionowaną gwiazdą zespołu, lecz z czasem jego notowania spadały, by ostatecznie został wyłącznie rezerwowym. Są wielkie powroty, są i wielkie wyjazdy. Na takie miano zasługują dwa transfery. Pierwszym z nich jest najbardziej dochodowe odejście Daniela Dziwniela do szwajcarskiego Sankt Gallen za milion złotych. Kolejnym jest egzotyczny wyjazd do Japonii Krzysztofa Kamińskiego.

Łącznie na tych dwóch transferach Ruch zarobił ok. 2 milionów złotych, co jest ogromnym zastrzykiem finansowym dla tego klubu, który boryka się z własną ekonomią.

Zawisza Bydgoszcz

Transfer Michała Masłowskiego do Legii oficjalnie utwierdził nas w przekonaniu, że w Bydgoszczy nie pomógłby nawet znachor Wilczur. Kwota 800 tysięcy euro nie jest w zasadzie żadną rekompensatą, bowiem za żadne pieniądze nie można kupić punktów w lidze (chyba?!), a tych Zawisza potrzebuje jak tlenu.

W gromadzeniu zdobyczy punktowych ma pomóc Luka Marić (nie mylić z Modriciem), który w poprzednim sezonie występował w chorwackiej HNK Rijeka. Chorwacki obrońca ma zapobiec kolejnym kompromitacjom w defensywie bydgoszczan. Do stolicy kujawsko-pomorskiego przybył również Jakub Świerczok, czyli gracz, który miał się stać największą nadzieją naszej piłki. Oczywiście scenariusz jest przewidywalny i zamiast podbojów europejskich aren zakończyło się na podboju IV ligi niemieckiej w rezerwach „Lautern”, by ostatecznie znaleźć się tutaj.

Mariusz Rumak bardzo mocno przewietrzył szatnie, wprowadzając tam miejsce na coś więcej niż zadufane ego. Z hukiem z klubu zostali wyrzuceni: Vasconselos, Kadu, Geworgian i Petasz. Natomiast Goulon, który był porównywalny do Patricka Vieiry, skończył swój byt w lidze cypryjskiej.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze