Krzysztof Stanowski, czyli jeden z najlepszych dziennikarzy sportowych w Polsce. Pracował m.in. w „Przeglądzie Sportowym”, „Super Expressie” i „Magazynie Futbol”. Założyciel serwisu Weszło.com. Nam udało się namówić go na dłuższą rozmowę o wszystkim, co związane jest z polską piłką. A że tematów do rozmowy było wiele, to i wywiad jest długi. Zapraszamy do lektury.
Zacznijmy może od zdarzenia, które jest najbliżej, czyli rywalizacji zespołów Legii i Wisły w Lidze Europy. Ani jeden, ani drugi nie dokonał jeszcze żadnych znaczących transferów. Co prawda Legia zakontraktowała siedemnastoletniego Ghańczyka Alberta Bruce’a, ale trudno ten zakup nazwać wzmocnieniem na miarę europejskich pucharów. Jak myślisz, polskie drużyny dadzą sobie radę bez nowych piłkarzy?
To zależy, co rozumiesz przez „dadzą radę”.
Chodzi mi o to, czy np. Legia bez wzmocnień może wyeliminować Sporting.
A czy ze wzmocnieniami dałaby radę?
Może miałaby większe szanse.

To takie troszkę bajdurzenie. Myślę, że Legia z budżetem, jakim dysponuje, mogłaby ściągnąć tylko takich piłkarzy, którzy nie załapaliby się w Sportingu nawet do podstawowego składu drużyny rezerw. Nawet jeśli Legia pozyskałaby jednego, dwóch piłkarzy za – powiedzmy – dwa miliony euro, co jest totalną abstrakcją dla warszawskiego klubu, to wątpię, żeby to w jakimś stopniu zwiększyło szansę na wyeliminowanie Sportingu. Legia musi po prostu trafić z formą, mieć swój dzień i wykorzystać te atuty, które prezentowała jesienią.
Wisła na pewno jest w lepszej sytuacji, bo rywal jest dużo łatwiejszy. Możemy się czarować, że Standard grał dobrze w LE, że traci mało bramek, ale obecnie zajmuje piąte miejsce w lidze belgijskiej. Nie ma się co bać piątego zespołu z Belgii. „Biała Gwiazda” też musi raczej poszukać rezerw we własnych szeregach i postarać się zagrać jak najlepiej. Wiślacy mieli kilka niezłych meczów na wiosnę w poprzednim sezonie i do tego muszą wrócić.
Kazimierz Moskal podoła oczekiwaniom? Zadanie ma szalenie trudne.
Ja go nie znam, ale rozmawiałem na jego temat z kilkoma osobami i z tego, co wiem, to nie jest typ człowieka z naturalną charyzmą. To nie jest gość, który jak wchodzi do szatni, to nagle wszyscy wstają, bo czują, że tak trzeba. Nie jestem przekonany, czy to jest materiał na pierwszego szkoleniowca, chociaż może się mylę. Początek miał udany, ale musimy pamiętać, że wyniki pracy trenera, szczególnie jeśli mówimy o tak krótkiej przygodzie, to bardzo często jest czysty przypadek.
Chyba największym wzmocnieniem Wisły może być powrót Meliksona. Izraelczyk rozegrał już kilka spotkań pod koniec rundy jesiennej, ale na wiosnę, po przepracowanym okresie przygotowawczym, znów może błyszczeć. Czy jego powrót pozwoli Wiśle odzyskać styl? Czy to jest piłkarz, który może sprawić, że kibice przy Reymonta znów będą mogli oglądać drużynę grającą efektownie?
Wiadomo, że Wisła w największy dołek wpadła w momencie, kiedy zabrakło Meliksona i Małeckiego, czyli dwóch piłkarzy, którzy byli motorem napędowym tego zespołu. A czy to może być bodziec do tego, żeby Wisła zaczęła grać lepiej? Oczywiście, że tak. Jak wraca do gry najlepszy piłkarz, to siłą rzeczy jakość gry drużyny musi iść w górę. To nie dotyczy tylko Wisły, ale każdej drużyny na świecie, Barcelony z Messim czy Realu z Cristiano Ronaldo. My mamy takiego Messiego, na jakiego zasłużyliśmy i na jakiego nas stać, ale niewątpliwie Wisła wiosną powinna wyglądać lepiej.
Dobra, to na razie dość o naszych zespołach eksportowych. Wróćmy na ligowe podwórko. Tu na czele ligowej tabeli jest Śląsk prowadzony przez Oresta Lenczyka. Śląsk, który w 2011 roku zdobył najwięcej punktów ze wszystkich polskich drużyn. Podopieczni Lenczyka mają cztery punkty przewagi nad Legią. Na początku rundy wrocławianie grają z Ruchem i Legią. Jeżeli te dwa mecze uda im się wygrać, to mistrzostwo pojedzie chyba do Wrocławia.
Mecz z Legią na pewno będzie dla wrocławian kluczowy. Jeśli uda im się zwyciężyć w tym spotkaniu, to odskoczą na siedem punktów. Czyli zostanie jedenaście kolejek do końca sezonu i taki komfort, że dwa mecze będą mogli przegrać i nic im się nie stanie. Legia też nie jest drużyną, która wygra trzynaście meczów na wiosnę. Dlatego chyba spokojnie można powiedzieć, że Śląsk jest faworytem do mistrzostwa. Chociaż trzeba pamiętać, że prowadzony przez Lenczyka w sezonie 2006/2007 Bełchatów też był uważany za pewniaka, a przegrał mistrzostwo w przedostatniej kolejce, kiedy dał się pokonać Wiśle. Akurat tamtego sezonu wiślacy do udanych zaliczyć nie mogą, bo dostawali lanie prawie od każdego [Wisła zakończyła sezon 2006/2007 na ósmej pozycji – przyp. red].

Lenczyk to jest wielkie nazwisko, natomiast nie jest to trener, który ma w swojej kolekcji dużo trofeów. Teraz pojawia się pytanie, czy on tę swoją fatalną serie przełamie czy też nie. On mi się trochę kojarzy z Leo Beenhakkerem, do którego wszyscy mieli wielki szacunek, ale pomijali fakt, że Holender nigdy nie wygrał meczu na wielkiej imprezie. To było takie jego przekleństwo. Ale życzę Lenczykowi, żeby ten tytuł pod koniec kariery wyszarpał. Zresztą kibicom Śląska też się coś należy od życia. Wisła zdobywa te mistrzostwa co chwila, Legia może nie tak często, ale na pewno więcej razy niż Śląsk. A dla wrocławskiej drużyny byłby to ogromny sukces.
Działania Śląska na rynku transferowym też wskazują na to, że we Wrocławiu idą na majstra. Przyszedł Patrik Mraz z MSK Zilina, pojawił się też Dalibor Stevanović, czyli człowiek, który grał w przeszłości w lidze hiszpańskiej i holenderskiej. Jeżeli chodzi o czołówkę ligową, to na razie wzmacniają się tylko Śląsk i Polonia.
Z tymi wzmocnieniami to trzeba zachować ostrożność. Mówimy o Stevanoviciu, że grał w La Liga, ale co z tego? Inaki Descarga też grał w Hiszpanii, miał tam rozegranych ponad dwieście meczów, a okazało się, że jest tragiczny. W Holandii grał Arkadiusz Radomski i to nie w 50 spotkaniach, a w wielu, wielu więcej, i też nic w Cracovii nie pokazuje. Tak naprawdę wszystko wyjdzie w praniu. Jak bliżej przyjrzymy się karierze Stevanovicia, to zobaczymy, że to jest jednak krzywa opadająca, a nie wznosząca. Ale oczywiście nie wykluczam scenariusza, że to będzie zawodnik, który znacząco wzmocni środek pola Śląska Wrocław. Pytanie, czy akurat Śląsk potrzebował wzmocnień na tej pozycji.
No właśnie są przecież Mila, Kaźmierczak…
… Elsner, Dudek, Sztylka. Śląsk jest moim zdaniem drużyną, która wzmocnień nie potrzebuje. Uważam wręcz, że te wzmocnienia mogą mu zaszkodzić. Ślązacy powinni się raczej skupić na tym, żeby te trzynaście meczów dociągnąć spokojnie do końca w takim stylu, w jakim grali do tej pory.
Sprawdziłem statystki Śląska z rundy wiosennej poprzedniego sezonu. Wtedy ekipa Lenczyka spisywała się bez zarzutu. Osiem zwycięstw, pięć remisów i dwie porażki. Jeżeli zespół z Wrocławia powtórzyłby ten wyczyn, to chyba Legia nie da rady go wyprzedzić. Legioniści będą grali na trzech frontach i pytanie, czy wytrzymają rywalizację na każdym z nich?
Jesień pokazała, że chyba stać ich na to. Tylko czy Legia jest dość silna piłkarsko, by wygrać te wszystkie mecze? Wiadomo, że najważniejsze będzie spotkanie we Wrocławiu, gdzie na trybunach będzie 45 tys. ludzi, będzie olbrzymia presja, a podopieczni Skorży te rywalizację po prostu muszą wygrać. Nawet remis ich nie urządza, bo wtedy Śląsk będzie miał korzystniejszy bilans bezpośrednich meczów.
Zostawmy już Śląsk i przejdźmy do Polonii Warszawa. O „Czarnych Koszulach” znowu jest głośno. Prezes Wojciechowski nadal jest w formie i nic nie zapowiada, że może być inaczej. Ostatnio w dość kontrowersyjnych okolicznościach zwolnił z klubu Kazimierza Jagiełłę i Włodzimierza Lubańskiego, czyli dwóch ludzi odpowiedzialnych za transfery. Panowie byli bliscy sprowadzenia na Konwiktorską dwóch zawodników, którzy uzyskali aprobatę trenera Zielińskiego, ale w ostatniej chwili rozmyślił się prezes. Czy to nie jest troszkę tak, że Wojciechowski, podejmujący decyzje pod wpływem impulsu, szkodzi Polonii? Czy z takim prezesem można osiągnąć sukces?

Myślę, że szanse na zrobienie wyniku przy Konwiktorskiej są. To szaleństwo Wojciechowskiego bardzo często ma taki wymiar pozytywny, podchodzący nawet pod fanaberie. Ja czuję do niego sympatię i wolę to jego szaleństwo niż nudziarstwo innych prezesów, którzy jak mają wydać dwa złote, to już się pocą.
Masz kogoś konkretnego na myśli?
Nie. Polskie kluby ogólnie nie wydają pieniędzy. Lech ciągle wyszukuje nowe powody, dlaczego nie ma pieniędzy, potem się okazuje, że sprzedał w ciągu dwóch lat dwóch piłkarzy za siedem milionów euro, awansował do pucharów, a pieniędzy nie ma.
I później zastanawia się, czy sprzedać Rudniewa.
No właśnie. W Legii i Wiśle wcale nie jest lepiej. W Warszawie kupią za tyle, za ile sprzedadzą, w Krakowie czasami się szarpną, ale to też są śmieszne pieniądze rzędu 500 tys. euro. W skali europejskiej to są naprawdę minimalne stawki. Nikt nie buduje dziś zespołu za takie pieniądze. Dlatego Wojciechowski i jego podejście mi się czasami podoba. Choć oczywiście jest on zarówno zbawieniem Polonii, jak i jej przekleństwem w pewnym stopniu. Myślałem, że on nauczy się cierpliwości, ale widać, że jest wręcz odwrotnie, on z każdym miesiącem ma jej coraz mniej. Jednak nie można mu się dziwić, on ma już 65 lat i chce coś wygrać. Nie chce czekać.
A jak jest z Lechią? Bo na blogu Andrzeja Iwana pojawiła się informacja, że Wojciechowski został nowym właścicielem tego klubu.
O to już musisz Andrzeja spytać.
Czyli do końca nie wiadomo, jak to było?
Dlaczego było? Może nadal jest. Rozmowy na pewno się toczyły. Odbyło się spotkanie Wojciechowskiego z Kucharem i dwiema innymi osobami, padały nawet konkretne sumy, ale co z tego wyniknie? Nie mam pojęcia. Nie przesądzałbym, że ta sprawa umarła, takie rzeczy załatwia się po cichu.
Wojciechowski chce, żeby na meczach jego klubu były tłumy. Do tego potrzebne są dwie rzeczy: stadion i kibice. I z jednym, i z drugim ma w Warszawie problemy. Ostatnio jednak przeczytałem w „Przeglądzie Sportowym”, że Polonia ma rozgrywać niektóre spotkania na Stadionie Narodowym. Jest w ogóle taka opcja?
Myślę, że Wojciechowski na pewno będzie chciał tego spróbować. Jest to osoba, która lubi luksus, i nawet, jakby miał do tego dopłacać, to pewnie raz na jakiś czas będzie chciał obejrzeć mecz z klimatyzowanej loży, a nie jakiegoś brudnego krzesełka przy Konwiktorskiej. Dlatego wydaje mi się, że prędzej czy później do tego dojdzie. A czy ma to sens biznesowy? Wydaje się, że Polonia nie ma kibiców. Jednak Warszawa ma dwa i pół miliona mieszkańców. Wiadomo, że Legia jest tutaj potęgą, jeśli chodzi o identyfikację z klubem, ale ta potęga jest też trochę taka iluzoryczna, bo czy Legia jest w stanie zapełnić Stadion Narodowy na każdy swój mecz?
Pewnie nie. Ma problem z zapełnieniem swojego obiektu. Tyle tylko, że na Stadion Narodowy na meczach Polonii mogłoby zasiąść tylko 18 tys. ludzi. Tak było to przedstawione w „Przeglądzie Sportowym”. Podobnie jest np. w Poznaniu, gdzie Warta wynajmuje obiekt Lecha i też nie ma udostępnionych całych trybun. Ciekawe, czy Polonia wypełniłaby nawet tę ograniczoną liczbę miejsc.
Przykład Warty pokazuje, że sam stadion nie wystarczy. Ludzie przyjdą obejrzeć mecz za darmo raz lub dwa, a potem to już nikogo nie obchodzi.

Wspomniałeś wcześniej o Lechu i o tych słynnych poznańskich oszczędnościach. Zanim jednak dojdziemy do kwestii finansowych poznańskiego klubu, to chciałem zapytać o trenera Bakero. Rozmawiałem na jego temat z Bartoszem Bosackim i on powiedział, że hiszpański szkoleniowiec ma wiedzę, która jest potrzebna trenerowi na szczeblu ekstraklasy, ale zupełnie nie potrafi jej przekazać. Wyniki też raczej Bakero nie bronią, bo po dobrym początku rundy jesiennej przyszedł kryzys i „Kolejorz” grał słabo. Nie myślisz, że to już czas na zmiany?
Szczerze mówiąc, nie wiem. Końcówka rundy rzeczywiście nie była zachwycająca, ale początek w wykonaniu Lecha był bardzo dobry. Szczególnie jeśli chodziło o styl gry. Drużyna gra inaczej niż kiedyś, poznaniacy starają się długo utrzymywać przy piłce, konstruować akcje w ataku pozycyjnym, a to trudna sztuka. W każdym klubie są inne warunki. Czasami świetny trener wychodzi na kompletnego idiotę na skutek czynników, które są od niego zupełnie niezależne. Spotyka się z jakimś oporem, z jakąś presją odnośnie do ustalenia składu. Czasami z kolei trener potrzebuje po prostu trochę czasu. Nie sądzę, że Bakero pracuje tak długo w Lechu, żeby już podnosić krzyk i twierdzić, że on tam wszystko spieprzył. Chociaż faktem jest, że on jeszcze nie pokazał w Polsce niczego, co kazałoby nam ogłosić go szkoleniowcem na miarę jednego z najlepszych klubów w ekstraklasie.
Lech według mnie ma taki problem, że jak nie strzela Rudniew, to nikt już nie strzela. Tam bardzo długo było tak, że żaden zawodnik, poza Łotyszem, nie miał więcej niż jednej bramki na koncie. Nie ma dla niego właściwie żadnej alternatywy. Ślusarski nie gra, Ubiparip, cóż, ten temat lepiej przemilczeć.
No dobrze, ale Lech gra jednym napastnikiem, więc po co kombinować?
Ale gdyby Rudniew się nagle zaciął albo złapał kontuzję, to Bakero raczej nie ma planu B. Nie uważasz, że to jest błąd Hiszpana?
Nigdy nie wiemy, co by się stało gdyby. Nie można przekreślać Bakero tylko dlatego, że wydaje nam się, że nie ma planu B.
Może będzie musiał znaleźć ten plan B szybciej, niż nam się wydaje. Ostatnio sporo mówi się o sprzedaży Rudniewa. Nawet prezes Lecha zadeklarował, że oferta rzędu pięciu milinów euro zadowoli poznański klub i pozwoli on swojemu piłkarzowi odejść. Jest możliwe, żeby Lech dostał takie pieniądze za Rudniewa?
Wszystko zależy od kierunku. Rosjanie czy Turcy są w stanie tyle zapłacić. Jeżeli w grę miałby wchodzić transfer na Zachód, to tam będą oglądali każdego centa dwa razy. Rudniew gra w Lechu lepiej niż Lewandowski. W europejskich pucharach pokazał się ze znacznie lepszej strony, do tego strzela więcej bramek w lidze, tak że kwota pięciu milionów euro jest jak najbardziej do wyciągnięcia. Musimy pamiętać, że Mierzejewski, który jest piłkarzem niewątpliwie gorszym, odszedł do Trabzonu za ponad pięć milionów.
Oprócz transferu Łotysza coraz częściej mówi się też o odejściu Rafała Murawskiego. „Przegląd Sportowy” podał informację, że „Kolejorz” odrzucił ofertę Anderlechtu Bruksela za tego zawodnika opiewającą na milion euro. Jeżeli belgijski klub podbije stawkę, to kto wie, może i „Muraś” opuści stolicę Wielkopolski. Zakładając, że wcześniej wymienieni na wiosnę przy Bułgarskiej nie zagrają, to śmiało można stwierdzić, że Lech o europejskich pucharach mógłby zapomnieć.
Wolałbym sprzedać Murawskiego za milion niż Rudniewa za cztery. Łotysz za pół roku będzie wart mniej więcej tyle samo, w przeciwieństwie do Murawskiego. Polak ma 31 lat i drugiej takiej oferty Lech może już za niego nie otrzymać. A że coś w Lechu się posypie, jak straci obu naraz, to jest dla mnie oczywiste. Zawsze jak wypada dwóch podstawowych piłkarzy, to coś się sypie.

Tak troszkę skaczemy po piłkarskiej mapie Polski i teraz na chwilę chciałbym się zatrzymać w Łodzi. Tam ostatnio dzieje się wiele. W ŁKS-ie oddelegowali aż dziesięciu piłkarzy pierwszego zespołu do drużyny Młodej Ekstraklasy, a w Widzewie trwa wielka wyprzedaż. Odeszli już Budka i Dzalamidze, a w kolejce czekają już Dudu i podobno Ukah. Zacznijmy może od ŁKS-u, bo sytuacja tego klubu wygląda znacznie gorzej. „Rycerze Wiosny” mają tylko dwa punkty przewagi nad ostatnim Zagłębiem i jedno oczko nad Cracovią, ale po tych ostatnich osłabieniach to chyba największy kandydat do spadku.
Zdecydowany numer jeden, tu nawet nie ma o czym dyskutować. Niby ełkaesiacy pozyskali Łobodzińskiego, ale najlepsi piłkarze odeszli. Kaczmarek był najjaśniejszym punktem ŁKS-u w rundzie jesiennej i chyba najlepszym lewym obrońcą w lidze. Szałachowski i Mięciel też się wyróżniali. W klubie jest potworny bałagan i trudno będzie to wszystko ogarnąć.
Co do Tarasiewicza, to dla mnie jest lekkim hipokrytą. On sam doskonale wie, jak to jest być niepoważnie traktowanym przez działaczy, wie, jak to jest nie dostawać pieniędzy, i dobrze wie, że on sam nie milczał w takich sytuacjach. Teraz spotyka się z piłkarzami i mówi im, że pieniądze to nie wszystko i czasem trzeba iść na ustępstwa, a myślenie pieniędzmi jest niepoważne. Tarasiewicz też myślał pieniędzmi, kiedy odchodził ze Śląska i sądził się z tym klubem o każdą złotówkę. Teraz wymaga od piłkarzy aktu jakiegoś dziwnego poświęcenia dla ŁKS-u.
Tym bardziej że nie chodzi o małe pieniądze. Marcin Mięciel mówi o zaległościach sięgających pięciu miesięcy plus premie za poprzedni sezon.
Cóż, w Łodzi jest kilku piłkarzy, na temat których ŁKS sukcesywnie rozpuszcza kłamliwe plotki do gazet o odrzuconych porozumieniach, o próbach negocjacji itd. To wszystko tylko po to, by zrobić im zły PR u kibiców, a są to informacje całkowicie wyssane z palce. Wydaje mi się, że niepoważni ludzie zabrali się za zarządzanie klubem i musi się to źle skończyć.
Wesoło nie jest też w drugim łódzkim klubie, czyli w Widzewie. Tak jak mówiliśmy wcześniej, przy alei Piłsudskiego trwa zimowa wyprzedaż. Gdyby nie udana runda jesienna, to chyba też byłby kandydat do spadku.
Nie, chyba nie. Widzew ma w miarę wyrównaną kadrę i bardzo inteligentnych piłkarzy. To są spokojni ludzie, którzy wiedzą, czego chcą, są skoncentrowani na swojej pracy. Mają bardzo dobrą defensywę, bramkarza, który rozegrał chyba najlepszą rundę w życiu. Wydaje mi się, że Widzew sobie poradzi. A to, że dryfuje w jakimś nieznanym kierunku i do tego bez mapy, to jest fakt i prędzej czy później odbije się to na klubie.
Na wylocie z Widzewa jest też Sebastian Madera, który jest skonfliktowany z kibicami tego klubu. Ten środkowy obrońca jest przymierzany do Zagłębia Lubin, to byłby dobry ruch dla niego i łódzkiego klubu?

Ja Maderze szczerze kibicuję. To jest chłopak po przejściach, ale potrafiący grać w piłkę. Runda wiosenna poprzedniego sezonu była w jego wykonaniu bardzo dobra. To jest zawodnik, który nie popełnił przez całą rundę właściwie ani jednego błędu, a grał w drużynie, która prawie cały czas się broni. Cieszę się, że on z tego Widzewa ucieknie, bo tam był traktowany w taki dziwny sposób, na zasadzie: pomogliśmy ci pięć lat temu, masz nam być dozgonnie wdzięczny.
Ogólnie w Widzewie chyba mają dziwne standardy, jeśli chodzi o przedłużanie kontraktów i kontakt z piłkarzami. Niedawno wydawało się, że kwestia podpisania nowej umowy z Adrianem Budką to właściwie formalność, potem okazało się, że ten piłkarz jedzie do Szczecina. Podobnie było z Czesławem Michniewiczem.
To, że żaden z zawodników nie mówi nic złego na Widzew, wynika z kontraktów, które są podpisywane w Łodzi i które kneblują usta na długie lata. Akurat w kwestiach prawnych ten klub jest bardzo dobrze poukładany.
Przy okazji Sebastiana Madery wspomnieliśmy też o Zagłębiu Lubin. Tam sytuacja jest bardzo nieciekawa. Trener Hapal początku swojej przygody z tym klubem nie może zaliczyć do udanych. Długo się czeski szkoleniowiec utrzyma na swoim stanowisku?
Jak nic się w grze Zagłębia nie zmieni, to szybko wyleci. Ale nie zapominajmy, w jakich okolicznościach został ściągnięty do Lubina. Dajmy mu czas. Tak naprawdę ta runda będzie jakimś wyznacznikiem jego umiejętności. Jeżeli utrzyma „Miedziowych” w ekstraklasie, to pewnie w następnym sezonie działacze będą oczekiwali od niego walki o pierwszą szóstkę.
Zagłębiu udała się trudna sztuka, bo zluzowało Cracovię, która ostatnio lubowała się w zajmowaniu ostatniego miejsca w tabeli na półmetku sezonu. „Pasy” wreszcie spadną? Czy może znów się wybronią?
Dla mnie Cracovia jest najsłabszą piłkarsko drużyną w lidze. No, może teraz ŁKS po tej masowej zsyłce piłkarzy do ME. „Pasy” mają dobrego bramkarza, Kaczmarka, który wybronił im utrzymanie w zeszłym sezonie, ale poza tym szału nie ma. Co oferuje Suvorov, co oferują Radomski czy Ntibazonkiza, który jest dla mnie piłkarzem najmniej myślącym w całej lidze. Zawsze wybiera jakieś dziwne rozwiązanie, jak ma strzelić, to poda, a jak ma podać, to strzeli. Kiedy teraz obserwuję jego grę, to już wiem, dlaczego nie poradził sobie w Holandii.

Drugi raz podczas naszej rozmowy przewija się nazwisko Radomskiego. To jest przykład piłkarza, który rzeczywiście po powrocie do naszej ekstraklasy nie gra dobrze. Na przeciwnym biegunie znajduje się Michał Żewłakow, który wniósł bardzo dużo do gry Legii. Widać to jego doświadczenie zdobyte za granicą. Nie uważasz, że powinien być brany pod uwagę przez Franciszka Smudę przy powoływaniu kadry? Jego doświadczenie mogłoby się bardzo przydać.
Każdy zawodnik, który dobrze gra w piłkę, powinien być brany pod uwagę. Jeżeli Żewłakow jest najlepszym obrońcą w lidze, to dla mnie skandalem jest to, że nagle selekcjoner wymyśla sobie, że Michał jest za stary na kadrę. Żewłakow ze swoim doświadczeniem, ze swoją charyzmą i inteligencją piłkarską powinien być w tej kadrze. Tylko że on tam nie pasuje ze względu właśnie na tę inteligencję. Michał Żewłakow i Franciszek Smuda to są dwa zupełnie różne światy. Nie dziwię się, że Smuda czuje się w jego towarzystwie niekomfortowo i tak samo nie dziwię się, że Michał czuje się niekomfortowo w towarzystwie Smudy. Każdy z nas zna takie osoby, które jak coś powiedzą, to łapiemy się za głowę i nie chcemy przebywać w ich towarzystwie zbyt często. Pewnie gdybym był Frankiem Smudą, też wolałbym wstawić jakiegoś głupka na obronę, który nie zna języka polskiego.
Zostańmy jeszcze chwilę przy Legii. W minionej rundzie wiele mówiło się o młodych zawodnikach warszawskiego klubu, a w szczególności o duecie Żyro – Wolski. Zachwytom nie było końca, szczególnie jeśli chodzi o tego drugiego. Wolski rozegrał raptem dziesięć meczów w ekstraklasie, dwa w Pucharze Polski, strzelił łącznie w obu tych rozgrywkach cztery bramki. Nie uważasz, że to za mało, żeby obwołać go największą nadzieją polskiej piłki?
Oczywiście, że za mało. To jest chłopak, który w Legii jest tylko rezerwowym. On nie jest zawodnikiem, od którego Skorża zaczyna ustalanie składu. My jesteśmy strasznie zdesperowani, jeżeli chodzi o wyszukiwanie młodych i utalentowanych piłkarzy. Ale wiesz, co jest najgorsze? Najgorsze jest to, że nawet gdyby Wolski nagle przestał się rozwijać, popadłby w jakiś absolutny marazm, to on na bazie tej opinii, która teraz została wydana na jego temat, ma zapewnioną pracę na następne dziesięć lat. Tak jak chociażby Smoliński, który łapie kolejne kluby, bo wszyscy myślą, że a nuż się przebudzi.
Kończąc już wątek ekstraklasy, chciałem poruszyć temat Jagiellonii Białystok. Bo chyba takiego obrotu spraw w tym klubie nikt się nie spodziewał. Po pierwsze, pozycja tego zespołu w ligowej tabeli na półmetku sezonu jest zaskakująco słaba. Po drugie, nikt chyba nie myślał, że z pracą tak szybko pożegna się Czesław Michniewicz. I wreszcie po trzecie, „Jaga” zdecydowała się zatrudnić na stanowisko trenera człowieka z wielkim nazwiskiem, ale kompletnie bez doświadczenia na ławce trenerskiej, czyli Tomasza Hajtę. Jak to było z tym Michniewiczem?
On przejął drużynę tydzień przed startem sezonu. Michał Probierz umiejętnie wycisnął właściwie wszystko, co mógł z tych zawodników, i na więcej tego klubu już nie było stać. Gdy Michniewicz pojawił się w Białymstoku, to zastał drużynę bez bramkarza, bo został sprzedany, a jej trzon stanowili piłkarze leciwi. W obronie Skerla, który ma 34 lata, ale porusza się, jakby miał 44, w środku pola Hermes 37 lat, w ataku Frankowski też 37 lat. Michniewicz chciał to pozmieniać, ale najwidoczniej spotkał się z oporem ludzi, którzy mieli inne cele. Pamiętajmy, że Jagiellonia nie kupuje zawodników jako klub. Tam pojedynczy biznesmeni się zrzucają na transfery. Tak było chociażby z Dzalamidze, trzy osoby dały po 100 tys. Oni później oczekują, że te pieniądze odzyskają, sprzedając zawodników z zyskiem. I jak przychodzi trener, który im mówi, że ściągnięci przez nich piłkarze nie nadają się do gry, to oni się zastanawiają, jak te swoje zainwestowane pieniądze uratować.
Teraz w Białymstoku trenerem jest Tomasz Hajto, da radę?
Myślę, że tak. To nie jest głupi facet. Ma w sobie taką wewnętrzną siłę.
Czyli ma coś, czego brakuje Moskalowi?
Jakby Moskal miał charyzmę Hajty, to na pewno byłby trenerem bardziej kompletnym. Są różne rodzaje charyzmy. Hajto ma taką naturalną, wrodzoną. To jest taki człowiek, który wzbudza respekt. Dlatego myślę, że to może wypalić. Chociaż Hajto pewnie bardzo szybko się przekona, że to nie jest takie proste. Bo to, że on powie obrońcy, żeby zrobił przerzut na 60 metrów, to nie znaczy, że ten obrońca to zrobi. Do tego dojdą pewnie trudności natury organizacyjnej, bo wiadomo, że o takich warunkach, w jakich Hajto trenował na Zachodzie, to u nas może pomarzyć.
Część druga już jutro.
Rozmawiał Łukasz Grabowski.
Dobrze gada, polać Mu!!!:)
Jak dla mnie ten wywiad trochę mija się z celem...
Mając do rozmowy Krzysztofa Stanowskiego,
podkreślam - Krzysztofa Stanowskiego, pytałbym go
właśnie jako Stanowskiego, a nie jako eksperta
futbolowego. Na te pytanie może Ci odpowiedzieć
nawet Staruch bo na futbolu zna się pewnie dobrze.
Krzysztof Stanowski to na tyle charyzmatyczna postać
polskiego dziennikarstwa i posiada tyle smaczków,
że można by było pytać w zupełnie innym
charakterze. O NIEGO, nie o futbol. Ciekawsze byłoby
to dla czytelnika, a nie klepanie o naszej słabej
lidze.
Pytania są słabe, szkoda zajmować takiemu
człowiekowi czas na takie pytania!!
Jak dla mnie ten wywiad trochę mija się z celem...
Mając do rozmowy Krzysztofa Stanowskiego,
podkreślam - Krzysztofa Stanowskiego, pytałbym go
właśnie jako Stanowskiego, a nie jako eksperta
futbolowego. Na te pytanie może Ci odpowiedzieć
nawet Staruch bo na futbolu zna się pewnie dobrze.
Krzysztof Stanowski to na tyle charyzmatyczna postać
polskiego dziennikarstwa i posiada tyle smaczków,
że można by było pytać w zupełnie innym
charakterze. O NIEGO, nie o futbol. Ciekawsze byłoby
to dla czytelnika, a nie klepanie o naszej słabej
lidze.
Pewnie byłoby ciekawiej, gdyby nie było klepania o
naszej słabej lidze, ale Krzysztof Stanowski wiele
rzeczy dziennikarskich wytłumaczył w swoich
tekstach na Weszło. Jeżeli dołożymy do tego
wywiad z futbolnet, to troszkę byłoby już tego za
dużo. Koncepcja była taka, że mamy porozmawiać
właśnie o polskiej lidze. Ale oczywiście masz
prawo do krytyki. Dzięki.
"Pasy wreszcie spadną ? "...Co to ma być ?!!!
Trochę szacunku , mówisz o najstarszym klubie w
Polsce ,niedouczony pismaku !
same prawdy objawione...prorok oczywiście!!!!! on
wszystko wie, wszystko rozumie!!!
I taki skarb marnuje się gdzieś w
internecie..dawać go na prezesa PZPN, selekcjonera,
szefa szkolenia i co tam....
pokłony dla Proroka...
a tak na poważnie takie gadki faceta któremy nic
się nie udało...
Nie chodzi o brak szacunku dla Pasów, a o to, że
biją się od kilku sezonów o utrzymanie. No i dla
Twojej informacji, to wiem, że Cracovia, to jeden z
najstarszych klubów w Polsce.
Nie jeden z najstarszych tylko najstarszy.Tak jak
Orlicz w naszym województwie..Zapraszam do "Strefy"
na miłą konwersację o futbolu.
Nie jeden z najstarszych tylko najstarszy.Tak jak
Orlicz w naszym województwie..Zapraszam do "Strefy"
na miłą konwersację o futbolu.
Napisałem jeden z najstarszych, bo jeżeli uznamy,
że Pogoń Lwów jest polskim klubem, to wtedy mamy
już inny klub. Jeżeli do tego dorzucimy Sławę
Lwów i Lechię Lwów, które powstały jeszcze
wcześniej, to już robi się galimatias. No chyba,
że odrzucamy Lwów, to wtedy zostaje nam Cracovia.
Chociaż z tymi początkami klubów, to nie jest do
końca taka jasna sprawa.
Zaproszenie przyjmuję. Pozdrawiam
..No masz rację.Galimatias..Jutro 18,czekam na
Bodzentyńskiej pod "Robertem"..Ja stawiam !
Pozdrawiam!
Panie Łukaszu, owszem. Stanowski pisze na Weszło
dosc pokaźne felietony, wywiad był tez na
futbolnet. Ale od tego Pan pracuje w iGol.pl żeby
wymyśleć coś ORYGINALNEGO. Coś co jest niezwykle,
a zarazem nie było tego ani na weszło, ani na fn.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam!
Z chęcią bym się pojawił, ale aktualnie nie ma
mnie w Suchedniowie. Proszę o kontakt na maila
[email protected] tam dogadamy szczegóły.
@ WW@ przyjmuję krytykę. Następnym razem postaram
się poprawić. Pozdrawiam.