Kiedy Krzysztof Piątek przekraczał włoską granicę, nikt pewnie się nie spodziewał, że z miejsca podbije serca kibiców. Jest szesnastym Polakiem w Serie A. Minęły zaledwie trzy kolejki, a piszą o nim wszystkie sportowe gazety. Czy forma napastnika Genoi przełoży się na najbliższe mecze z Włochami i Irlandią?
Serie A powoli zaczyna odzyskiwać dawny blask wśród elitarnych lig, a polscy piłkarze udowadniają Włochom, że są warci wydanych pieniędzy. Nie inaczej jest z Krzysztofem Piątkiem, który w błyskawicznym tempie wskoczył na fotel lidera klasyfikacji strzeleckiej.
„Szczęśliwa dziewiątka”
Urodzony w 1995 roku w Dzierżonowie piłkarz swoje pierwsze kroki stawiał w miejscowym klubie. Jak się okazuje, „szczęśliwa” z nazwy Dziewiątka Dzierżoniów, a następnie Lechia Dzierżoniów już wtedy wróżyły mu rolę wytrawnego napastnika. A w jego karierze były tylko krótkim przystankiem. Występy w 3. Lidze szybko zamienił na ekstraklasę. I choć w Zagłębiu Lubin założył trykot z numerem „26”, nie przeszkodziło mu to w tym, by w ciągu trzech sezonów zdobyć 18 bramek. W 2016 roku „Miedziowi” zainkasowali 500 tys. euro, sprzedając swojego zawodnika Cracovii.
W barwach krakowskiego klubu grał z numerem „99”. Liczby, zwłaszcza dla piłkarzy, mają nieraz ogromne znaczenie. Tym razem z podwójną mocą powiększył swój wcześniejszy dorobek, w efekcie czego, biorąc pod uwagę całokształt, w 65 meczach Zagłębia strzelił 32 gole. W poprzednim sezonie mając na koncie 21 trafień, był trzeci w ogólnej klasyfikacji strzelców Lotto Ekstraklasy. Taki wyczyn nie mógł przejść bez echa w europejskich zakątkach. Głównie we Włoszech, w ciągu ostatnich lat włodarze drużyn Serie A czyhają na polskie talenty. W czerwcu Krzysztof Piątek za 4 mln euro przeniósł się do Genoi. A tam dane było mu założyć koszulkę z „prześladującą” go od początków kariery szczęśliwą dziewiątką.
Wejście smoka
Skuteczna gra podczas występów w polskich klubach została zauważona przez działaczy Genoi. Bez żadnych wątpliwości podczas meczów sparingowych Davide Ballardini pozwolił wyjść Piątkowi w podstawowej jedenastce. Polak nie zawiódł oczekiwań trenera i zaczął zdobywać bramki. Na przystawkę debiut w spotkaniu przeciwko Val Stubai. Pięć bramek w ciągu pierwszych 45 minut i jedna asysta naprawdę robią wrażenie. Ostatecznie zespół wygrał 13:0. W międzyczasie Piątek wpisał się również na listę strzelców w wygranym 2:1 meczu ze Swansea, dublet dołożył w pojedynku z III-ligowym AC Cuneo, z kolei z IV-ligowym Goergen (6:0) pokusił się o następnego hat-tricka. Do tego worka zwycięstw dorzucił jeszcze dwa gole przeciwko III-ligowej Albisoli. Lecz najlepsze dopiero miało nadejść.
11 sierpnia rozpoczęły się zmagania w Pucharze Włoch. W 1/32 finału Genoa podejmowała drugoligowe Lecce. Zwycięstwo 4:0 i cztery bramki polskiego napastnika w pierwszej odsłonie gry sprawiły, że ściągnął na siebie uwagę wszystkich włoskich tabloidów. Ponadto w przeciągu kilku dni mógł się pochwalić kolejnym hat-trickiem w barwach ekipy ze Stadio Luigi Ferraris. Lepszego wejścia w sezon nie mógł sobie wymarzyć. A to zaledwie początek jego show…
Ronaldo w cieniu Polaka
Gdy okienko transferowe powoli dobiegało końca, nie było wątpliwości, kto będzie rządził na włoskich boiskach. Przejście Cristiano Ronaldo do Juventusu Turyn stało się tematem numer jeden w piłkarskim świecie. Najlepszy piłkarz świata w ciągu ostatnich lat zadziwiał nas na Santiago Bernabeu, teraz przyszedł czas na Allianz Stadium. Wydawałoby się, że w konfrontacji z Portugalczykiem Krzysztof Piątek nie będzie miał najmniejszych szans. Lecz rzeczywistość okazała się być bardziej brutalna, i to dla… CR7. Były gracz Realu Madryt jak dotąd nie zdobył jeszcze żadnej bramki, mimo iż rozegrał trzy spotkania. Za to Polak tylko w dwóch meczach aż trzykrotnie zmuszał rywali do wyciągania piłki z siatki.
W 1. kolejce mecz z Milanem został przełożony z powodu katastrofy spowodowanej zawaleniem się wiaduktu w Genoi. Piątek wyszedł na boisko dopiero tydzień później i już w 6. minucie zanotował trafienie w wygranym 2:1 starciu z Empoli. Kolejne dwie bramki strzelił w zeszły weekend, kiedy to jego drużyna mierzyła się z Sassuolo. Kibice mogli być świadkami niesamowitego spektaklu w wykonaniu obydwu zespołów oraz oczywiście Krzysztofa Piątka. Napastnik ponownie otworzył wynik spotkania. Ale nagle coś pękło i do pierwszej połowy „Rossoblu” przegrywali aż 1:4. Ostatecznie pojedynek zakończył się rezultatem 5:3, a 23-latek w końcówce jeszcze raz zdołał pokonać bramkarza gospodarzy. Przed zawodnikiem i całą Serie A teraz chwila oddechu, ponieważ zbliżają się mecze reprezentacyjne.
Joker w talii Brzęczka
Krzysztof Piątek swój pierwszy występ w barwach narodowych zanotował w 2015 roku. Wówczas wystąpił w reprezentacji młodzieżowej do lat 20, w której zdobył jedną bramkę. Po trzech spotkaniach otrzymał szansę gry w kadrze do lat 21. Tam już dwukrotnie zademonstrował swoje umiejętności strzeleckie. Jednak najważniejszy sprawdzian dopiero przed nim. Nowy selekcjoner reprezentacji Polski powołał zawodnika włoskiego klubu na mecze z Włochami i Irlandią. Co prawda Piątek znalazł się w szerokiej kadrze Adama Nawałki już w czasie przygotowań do mistrzostw świata w Rosji, lecz na mundial nie pojechał.
Jerzy Brzęczek zna Krzyśka z czasów gry w Lotto Ekstraklasie i doskonale wie, na co chłopaka stać. Dyspozycja, jaką prezentował Polak w ciągu ostatniego miesiąca, na pewno daje mu szansę na debiut w seniorskim składzie „Biało-Czerwonych”. Jak sam przyznał w jednym z wywiadów: – Powołanie do reprezentacji Polski jest zaś dla mnie spełnieniem marzeń. Pamiętam, jak jako dzieciak oglądałem drużynę narodową na EURO 2012 za trenera Franciszka Smudy czy na wcześniejszych mistrzostwach jeszcze za czasów selekcjonera Pawła Janasa. Mówiłem sobie wtedy, że ja również zagram kiedyś z orzełkiem na piersi. Teraz marzenie może się naprawdę spełnić.
Sądzę, że taka postawa stanowi duży atut dla 23-latka. Dlaczego? Po nieudanym turnieju w Rosji na niektórych piłkarzach może ciążyć presja, by jak najlepiej rozpocząć nowy etap w historii reprezentacyjnej piłki. A przy okazji zmazać plamę po mundialowym niepowodzeniu. Dla Piątka, który jest zdeterminowany i w dodatku przejawia wysokie ambicje, może być to początek drogi do czegoś wielkiego. Już teraz stopniowo spisuje się na piątkę. Lecz prawdziwy egzamin ma wkrótce nadejść. Tym bardziej, że mecz z Włochami w Lidze Narodów odbędzie się w… piątek.