No i już. To by było na tyle. Mecz się nie odbył i najprawdopodobniej zostanie rozegrany jutro. Balon pompowany od kilku dni pękł z wielkim hukiem, choć sensowniej byłoby powiedzieć, że dziecko zostało wylane z kąpielą. Innymi słowy: jeden wielki potop.
Większego kuriozum nie byłby w stanie wymyślić sam Monty Python. Świat internetu grzmiał, zanosząc się od śmiechu, choć teraz pomału wielkie rozbawienie zacznie ustępować miejsca jeszcze większej żenadzie i poczuciu wstydu. W końcu okazało się przecież, że jeden z najnowocześniejszych stadionów na świecie (teraz dobrze byłoby sobie odpowiedzieć na pytanie, czy tak jest faktycznie) nie jest zdolny do użytku w momencie ulewy. Wystarczył kaprys pogody, by pokazać, że w polskiej piłce nie tylko poziom zawodników pozostawia wiele do życzenia. Ktoś ewidentnie zawalił sprawę.
Dwie podstawowe sprawy. Dach i murawa. W południe pojawiła się propozycja, by dach zasunąć, ale by tak się stało, zgodę muszą wyrazić zarówno obie drużyny, obserwator, jak i delegat. Tymczasem żadna strona nie była przychylna temu pomysłowi, więc w efekcie postanowiono grać pod gołym niebem. Co to jednak za rozwiązanie, by o warunkach, w jakich toczone jest spotkanie, decydowali wszyscy, tylko nie organizator rozgrywek? Jeśli będziemy iść tym tropem, piłkarze mogą postanowić, że chcą zagrać piłką lekarską, i nikomu nic do tego! Prawda, że idiotyzm? Skądinąd jeszcze większym jest to, że dach zasunąć można tylko w przypadku… ładnej pogody. W takim razie po co komu ten dach? „Wstyd” – komentują brytyjscy dziennikarze i mają całkowitą rację.
– To nie jest murawa, która została przygotowana na spotkania mistrzostw Europy. Nie wiem, jakie są powody tej zmiany – mówił w rozmowie z TVN24 architekt Stadionu Narodowego, Zbigniew Pszczulny, choć między słowami sugerował, że główną przyczyną były względy finansowe. W końcu jak nie wiadomo, o co chodzi… Efekt jest taki, że na stadionie znalazł się kilkucentymetrowy dywan trawy bez drenażu, który zwyczajnie nie mógł odprowadzić takiej ilości wody. To skandal o wiele większy niż kwestia nieszczęsnego dachu. Wystarczy tylko przypomnieć spotkanie na Euro 2012 pomiędzy Ukrainą i Francją, kiedy lało niemiłosiernie, a mimo to udało się po kilkudziesięciominutowej przerwie rozegrać mecz. Wcale nie trzeba było do tego zasuwać dachu, wystarczył właśnie odpowiedni system odprowadzania wody. To już nie kwestia dobrej woli czy zwyczajnej niefrasobliwości. Za to, co się stało, ktoś powinien odpowiedzieć, bo na razie wychodzi na to, że najbardziej pokrzywdzeni są kibice. Zwłaszcza ci, którzy aby poczuć atmosferę spotkania na Narodowym, przyjechali z drugiego końca Polski. Drugi raz nie dadzą się nabrać. Wiara bywa ślepa, ale w końcu każdy przejrzy na oczy, a fuszerka zostanie odpowiednio „nagrodzona”.
– Nie dało się przewidzieć pogody – bez skrępowania tłumaczyła rzeczniczka PZPN-u, Agnieszka Olejkowska, w rozmowie z Jackiem Kurowskim. Czyżby? I czego jeszcze nie da się przewidzieć? Dni tygodnia? Pór roku? Skoro pani Agnieszka ma problem z prognozowaniem przyszłości, to chętnie ją wyręczę. Pani dni na stanowisku rzecznika są policzone. Muszą być, jeśli buta i arogancja nadal nie są w dobrym tonie.
Jakieś pozytywy? Chyba tylko to, że nie przegraliśmy. Przynajmniej na boisku, bo poza nim to kompletna klapa. Na osłodę zatem…
wszystko wydaje sie byc normalne. Otoz dlaczego w
kraju,w ktorym polityka, gospodarka,prawo i wiele
innych,a wlasciwie wszystkie dziedziny zycia sa pod
tzw. kreska, sport, a w tym rowniez pilka nozna maja
sie byc lepszymi? Bede wdzieczny, jesli ktos zechce
odpowiedziec na postawione pytanie,choc jak sadze
odpowiedz znam.
to jest skandal. mozna bylo dach zasunac.wszedzie w
europie zagrano a u nas nie przez deszcz chociaz
mamy super stadion za ktory placimy . łks łódź
dawac. jeb.. pzpn