Król zostanie w Poznaniu


Mikael Ishak przedłużył kontrakt z Lechem Poznań

8 listopada 2022 Król zostanie w Poznaniu
Dawid Szafraniak

Stało się coś, czego chyba nikt się nie spodziewał. Gdy wszyscy myśleli, że po sezonie Mikael Ishak odejdzie z Lecha Poznań, by zagrać w mocniejszej lidze, a „Kolejorz” będzie szukał kolejnego napastnika, „Duma Wielkopolski” ogłosiła pozostanie gwiazdy. Przedłużenie umowy Szweda z mistrzem Polski jest zdecydowanie bardzo ważnym ruchem, a sam zainteresowany ma szansę stać się klubową legendą.


Udostępnij na Udostępnij na

Już spekulowano, gdzie po sezonie będzie występował reprezentant Szwecji. Napastnika łączyło się z klubami z Włoch, najczęściej podawano Monzę, która już kiedyś Lechowi sprzątnęła napastnika po wygaśnięciu kontraktu. Włoski klub miał nawet oferować latem niecałe trzy miliony euro.

Kibice Lecha też pogodzili się z odejściem Szweda. Niby jakieś nadzieje były, ale każdy zdawał sobie sprawę z tego, że Ishaka zatrzymać będzie niezwykle trudno. W końcu pokazał się, i to nie po raz pierwszy, w Europie. W PKO Ekstraklasie również udowadnia swoją wartość.

A w tym momencie jak grom z jasnego nieba gruchnęła na nas informacja o przedłużeniu kontraktu. Moglibyśmy tutaj napisać, że kibice „Kolejorza” mogli już otworzyć schłodzonego szampana, ale przecież nikt w Poznaniu nawet nie myślał o jego kupieniu z takiej okazji.  Kontrakt z najlepszym napastnikiem w PKO Ekstraklasie został przedłużony do 2025 roku.

Prawdziwy kapitan

Ishak do Lecha Poznań zawitał w 2020 roku. Kapitanem zespołu został przed poprzednimi rozgrywkami, a więc był liderem drużyny w sezonie mistrzowskim, jest nim oczywiście nadal. Oznacza to, że z opaską na ramieniu rozegrał już 59 spotkań, w których zdobył 32 bramki.

Ishak jest liderem drużyny nie tylko w szatni, lecz także na bosku. Szwed, oprócz zdobywania bramek, na boisku wykonuje niesamowitą pracę, bardzo często pomaga w pressingu lub cofa się do rozegrania. Wpływu Ishaka na drużynę nie da się nie dostrzec. W trudnym momencie jest w stanie wziąć odpowiedzialność na swoje barki i nie zawodzi. Swoje robi również w starciach z mocniejszymi przeciwnikami, nie znika, gdy przyjdzie grać chociażby z Villarrealem. Naprawdę trudno jest Ishakowi coś zarzucić.

Ishak lepszy niż jakikolwiek transfer

I tak, z tego miejsca trzeba pochwalić działaczy „Kolejorza”, którzy naprawdę wykonali kawał dobrej roboty, sprawiając, że Ishak pozostanie w klubie jeszcze 2,5 roku. Przecież po tak udanej przygodzie z mistrzem Polski spokojnie mógłby znaleźć klub w Bundeslidze czy Serie A. Pytanie, czy chciał tam wracać. W Poznaniu czuje się dobrze, a Bundesliga raz już go przerosła.

Tutaj zdobywa bramki, jest liderem zespołu, nosi opaskę kapitańską, gra na bardzo ładnym stadionie, kibice go kochają, gra w europejskich pucharach. Brzmi jak z bajki? A jednak tak jest. Ishak, jak sam zresztą mówił, zakochał się w Poznaniu i to zdecydowanie pomogło w osiągnięciu porozumienia. To dla 29-letniego Ishaka na 99% będzie ostatni duży kontrakt w karierze. Gdy jego umowa z Lechem wygaśnie, będzie miał 32 lata.

Wróćmy do tematu. Często nie docenia się przedłużenia kontraktu z ważnym elementem zespołu, naciskając bardziej na transfery. Co oczywiste, kibice, zwłaszcza w przypadku takiego klubu, jakim jest Lech, oczekują obu tych rzeczy. Jeżeli już w Poznaniu zawalono okno transferowe po całej linii i jedynym piłkarzem, przy którym postawimy plusa jest Filip Dagerstal, to jeszcze bardziej trzeba docenić, że działaczom Lecha udało się przedłużyć kontrakt z Ishakiem – jednym z najważniejszych graczy, o ile nie najważniejszym.

Czuję się tu kochany. I sam zakochałem się w tym klubie. Kibice, działacze i moi koledzy pokazali mi olbrzymie zaufanie i nie mogłem ich zawieść. Nie mogłem odejść – nie w tym momencie. Podjąłem dobrą decyzję. Mikael Ishak w rozmowie z Interią

Doścignie Gytkjaera?

Mówiliśmy już, że Szwed może nawiązać do Gytkjaera, który w Poznaniu również dał się poznać ze świetnej strony. Tym, co łączy Duńczyka z Ishakiem, jest fakt, że obaj przychodzili do „Kolejorza” z 2. Bundesligi, w której obaj mieli również swoje problemy – zwyczajnie nie zdobywali bramek. Ishak przejął też numer 9 bezpośrednio po Gytkjaerze.

Natomiast po przyjściu do Wielkopolski Gytkjaer z miejsca stał się podstawowym piłkarzem Lecha i zdobył 21 bramek w sezonie (Ishak w debiutanckim sezonie strzelił 20 goli). I na tym ich podobieństwa się nie kończą, pomińmy już to, że obaj są Skandynawami. Zarówno Gytkjaer, jak i Ishak przychodzili do Lecha w wieku 27 lat i podpisali kontrakt na trzy lata.

Gytkjaer go nie przedłużył, ale Ishak to zrobił. Reprezentant Szwecji rozgrywa swój trzeci sezon w Lechu i jak do tej pory w 26 meczach rozgrywek 2022/2023 zdobył 14 bramek na wszystkich frontach. Za to Gytkjaer po 26 meczach swojego 3. sezonu zdobył bramek 15. Czyli miał wtedy 53 bramki w „Kolejorzu”. Ishak ma… 52. A jeszcze 2,5 roku grania w Lechu przed nim.

Gytkjaer z 65 bramkami na koncie zajmuje 7. miejsce w historii pod względem bramek strzelonych dla Lecha. Ma więc więcej bramek od chociażby Jarosława Araszkiewicza, Edmunda Białasa, Mirosława Trzeciaka czy Jerzego Podbrożnego. Rzecz jasna, jest też najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii klubu. Dla Lecha zagrał 119 razy, a z kibicami pożegnał się, strzelając dwa gole Jagiellonii oraz zdobywając tytuł króla strzelców PKO Ekstraklasy w sezonie 2019/2020 z 24 bramkami w samej lidze.

I właśnie to jest coś, czego w tej chwili brakuje Ishakowi, by dorównać Gytkjaerowi. Na koniec sezonu Ishak zapewne zbliży się statystykami do Duńczyka, zresztą kolejna rzecz, która ich łączy – trzeci sezon to najlepszy pod względem goli. Gytkjaer strzelał ich kolejno: 21, 17, 27. W przypadku Ishaka: 20, 18, 14, ale pamiętajmy, że PKO Ekstraklasa nie dobiła jeszcze nawet do połowy sezonu. Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy więc założyć, że Ishak strzeli jeszcze sporo goli w tym sezonie.

Szwed nie ma jeszcze tytułu króla strzelców PKO Ekstraklasy, zwłaszcza poprzedni sezon może boleć pod tym względem, bo Ishak był naprawdę blisko. W obecnym sezonie w PKO Ekstraklasie Mikael Ishak ma sześć bramek, co sprawia, że do pierwszego w tej klasyfikacji Davo traci trzy bramki.

Z kolei osiągnięcie, którym może pochwalić się Ishak, a którym nie może Gytkjaer, to przygoda w Europie. Ishak już drugi raz z Lechem grał w fazie grupowej europejskich pucharów, a teraz jeszcze będzie grał w nich na wiosnę. Gytkjaer natomiast nie doszedł z poznaniakami dalej niż 3. runda kwalifikacji do Ligi Europy.

Wszystko wskazuje na to, że Ishak już w tym sezonie dogoni Gytkjaera. Szwed ma 52 bramki na koncie w barwach „Kolejorza”, co sprawia, że jest 13. strzelcem wszech czasów Lecha. Aby wbić się do pierwszej dziesiątki, potrzebuje jeszcze zaledwie 6 trafień, do 7. Gytkjaera traci ich 13. Bardzo więc możliwe, że nawet w tym sezonie stanie się najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii klubu.

Ishak już jest. Kogo jeszcze podpisać?

Po sezonie z Lechem kontrakt wygasa kilku piłkarzom, z którymi warto by było parafować nową umowę. Z oczywistych względów Ishak nie należy już do tego grona. Jest za to jeszcze paru piłkarzy, z którymi powinien Lech to zrobić.

Pierwszym z nich jest Lubomir Satka. Słowak może nie jest zawsze pierwszym wyborem Johna van den Broma, ale kiedy już pojawia się na placu gry – nie zawodzi. Zresztą nigdy nie czuć zbytniej różnicy pomiędzy grą Dagerstala i Milicia a grą Satki. Teraz do gry małymi kroczkami wracać będzie jeszcze Salamon. O ile Chorwata i Polaka w najbliższym sezonie w Lechu zobaczymy, o tyle przyszłość Satki oraz Dagerstala w „Kolejorzu” stoi pod znakiem zapytania. Ze Słowaka można jeszcze korzystać tak, jak robił to Maciej Skorża w meczach z mocniejszymi ekipami – wystawiać Satkę na boku obrony, gdzie świetnie wywiązywał się ze swoich zadań defensywnych.

Z Satką kontraktu też nie będzie łatwo przedłużyć. Cały czas mówi się o zainteresowaniu Słowakiem ze strony włoskich klubów, do Lecha miały już nawet wpływać od nich oferty. Jeśli jednak ktoś będzie chciał poczekać do czerwca, Satkę będzie miał za darmo, bez rozmów z Lechem. Warto by było Słowaka zostawić, gdyż przyda się przynajmniej trzech, a najlepiej czterech klasowych stoperów.

I jak już mówimy o czterech, to niepewna jest przyszłość Dagerstala, który w Lechu jest tylko na wypożyczeniu, ponieważ obowiązuje go umowa z rosyjskim klubem. Kontrakt ma podpisany do stycznia 2024 roku, więc jeżeli Lech chciałby Dagerstala na stałe, musiałby Rosjanom zapłacić, co jest problematyczne. A z pewnością Szwed jest pewnym ogniwem w układance holenderskiego szkoleniowca, w obronie daje gwarancję jakości.

Kontrakty warto będzie jeszcze przedłużyć z Pedro Rebocho oraz Alanem Czerwińskim. Chociaż Portugalczyk prezentuje się gorzej niż w minionym sezonie, nadal jest to poziom, który powinien w Lechu odpowiadać. Umowa wygasa jeszcze Barry’emu Douglasowi, a z nim, z racji na wiek, raczej kontraktu Lech nie przedłuży. Rebocho więc powinien zostać, bo „Kolejorz” przy odejściu Douglasa będzie chciał nowego lewego obrońcę. W kontekście Portugalczyka wszystko stoi po stronie klubu, ponieważ ten ma klauzulę przedłużenia zapisaną w kontrakcie, którą może aktywować Lech.

Czerwiński za to gra tak, jakby chciał ten nowy kontrakt otrzymać. Choć bezapelacyjnie numerem 1 na tej pozycji jest Joel Pereira, Czerwiński prezentuje się dobrze za każdym razem, gdy wjedzie na boisko. Polak chyba zdaje sobie sprawę, że umowy w innym wielkim polskim klubie nie dostanie i że w ogóle może to być dla niego ostatni duży kontrakt w karierze.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze