Zagłębie Lubin to drużyna, najkrócej mówiąc, dziwna. Od wielu lat wspierana przez spółkę KGHM Polska Miedź SA, której wielkie pieniądze (jak na polskie warunki) przeznaczane na finansowanie ekipy z Dolnego Śląska są wręcz trwonione. Do tego samego wniosku doszedł prezes krajowego potentata wydobywczego, Herbert Wirth, chcący ponoć odsprzedać klub miastu.
Zastanawiające jest, dlaczego 59-letni biznesmen dopiero teraz zaczął rozmyślać nad tym, czy jest jakikolwiek sens inwestować dalej w swój team. Przecież „Miedziowi”, choć do zakończenia bieżącego sezonu I ligi pozostały jeszcze dwie kolejki, już mają zapewniony awans do T-Mobile Ekstraklasy dzięki zeszłotygodniowemu zwycięstwu nad Widzewem Łódź, który oddał mecz walkowerem. Tylko rok zatem trwał rozbrat ekipy Piotra Stokowca z najwyższym szczeblem rozgrywkowym w Polsce, a teraz, kiedy ponownie wraca ona na rodzime salony, jej główny żywiciel postanawia zabrać zabawki i po prostu odejść? Coś tu chyba nie gra…
Zagłębie wraca do Ekstraklasy! Niesamowity comeback Termaliki! https://t.co/OMIWp7M8xa pic.twitter.com/mKYOSGSEZF
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) May 24, 2015
Wydaje się, że zaskakujące newsy sprzed kilku dni są wyssane z palca. Co prawda prezes Wirth narzekał jakiś czas temu na brak profitów dla jego firmy z tytułu finansowania Zagłębia, ale tych przecież w polskim futbolu próżno doszukiwać się mogą także inni wielcy inwestorzy, jak np. PGE GKS. Firma ta nie przeznacza na bełchatowską drużynę tak dużych pieniędzy jak dawniej, gdyż o wiele korzystniej jest jej wspomagać tamtejszy siatkarski zespół. Mariusz Wlazły i jego koledzy praktycznie co roku mogą pochwalić się jakimś znaczącym sukcesem, a sekcja piłkarska jest ligowym słabeuszem. I nawet jeśli popularna siata również nie jest wielce dochodową dyscypliną, to osiągnięcia Skry na pewno mile łechcą ego jej strategicznego partnera.
Wróćmy jedna do sytuacji Zagłębia: bardziej prawdopodobne od zakręcenia kurka z pieniędzmi Wirtha jest to, że jego utyskiwanie na postawę zawodników z województwa dolnośląskiego ma na celu przede wszystkim zmobilizowanie ich oraz sztabu trenerskiego. Wiemy wszyscy doskonale, że w Lubinie od dawna płacą bardzo dobrze i – co warte podkreślenia – na czas, czego niestety nie przestrzega się we wszystkich zespołach. Mistrzowie kraju z 2007 roku to stabilna firma, przez którą ostatnimi czasy przewinęło się wielu solidnych piłkarzy pokroju Arkadiusza Piecha, Dawida Abwo czy Bartosza Rymaniaka. Żadnego z nich nie ma już przy ul. Marii Skłodowskiej-Curie, ale są inni, którzy pewnie wywalczyli awans do elity. Kibice Zagłębia nie chlubią się jednak takimi „sukcesami”, gdyż ich zdaniem rokroczne pojedynki ekstraklasowe powinny być obowiązkiem dla „Miedzowych”, a nie nagrodą.
Tak dobrze funkcjonujący zespół, ze świetnym zapleczem w postaci doskonale prosperującej młodzieżowej akademii, powinien walczyć o europejskie puchary, nie zaś o utrzymanie, co miało miejsce w sezonie 2013/2014. Prezes KGHM-u jest podobnego zdania, ale nie zamierza całkowicie wycofywać się z inwestowania w drużynę, lecz pozostać mniejszym udziałowcem kosztem miasta. Wtedy pieniądze łożone na prosperowanie Zagłębia byłby znacznie mniejsze, co oznaczałoby pożegnanie czasów, gdy „Pomarańczowi” płacili krocie przeciętnym futbolistom. Władze klubu musiałyby zacząć baczniej przyglądać się każdej wydanej złotówce, a także poszukać wparcia wśród swojej zdolnej młodzieży, będącej oczkiem w głowie Wirtha.
Na wychowanków coraz odważniej zaczął w pierwszoligowych spotkaniach stawiać trener Stokowiec, do czego został niejako zmuszony, gdyż po degradacji znaczna część dotychczasowych gwiazd Zagłębia opuściła południowo-zachodnią część Polski. Takie rozwiązanie okazało się nadzwyczaj korzystne, ponieważ były opiekun Polonii Warszawa oraz Jagiellonii Białystok pokazał, że nawet 12 młodzieżowców w kadrze nie stanowi dla niego problemu. Rudowłosy szkoleniowiec zdążył stwierdzić, że jego ekstraklasowy team nie będzie różnił się diametralnie od tego, który świetnie poradził sobie na szczeblu pierwszej ligi. Takie przetarcie przed walką z Lechem, Legią czy Wisłą może okazać się dla najmłodszych piłkarzy Zagłębia bezcenne. Na pewno pojedynki z potentatami rodzimego futbolu potraktują jako wielką nagrodę, czego niestety nie zawsze dało się zauważyć u byłych zawodników lidera zaplecza T-ME.
O sukcesie mówi Herbert Wirth, prezes zarządu #KGHM Polska Miedź: "By osiągnąć sukces trzeba być upartym" #PBSPIN pic.twitter.com/hMcdUmDrzy
— FORDATA VDR (@FORDATA_VDR) April 28, 2015
Trudno zrozumieć zachowanie kibiców z Lubina, którzy dowiedziawszy się o ewentualnej odsprzedaży ich ukochanego zespołu miastu, zareagowali dość zaskakująco. Dawniej narzekali, że gracze Zagłębia nie przykładają się do meczów, czemu dali wyraz, zastraszając Michała Gliwę, Denissa Rakelsa oraz Roberta Jeża, którzy po pewnym czasie odeszli z drużyny. Teraz natomiast, kiedy władze klubu zaczęły dostrzegać potencjał u swoich wychowanków, zwalniając im miejsce w składzie kosztem pseudogwiazd, fani zapowiadają „wojnę totalną”. Tak bardzo zżyli się z KGHM-em czy po prostu boją się, że jeśli miasto przejmie Zagłębie, to skończy się darmowy transport komunikacją miejską, co zdecydowanie wyróżnia Lubin spośród pozostałych miast Polski?
Jak już wcześniej było wspomniane, odsprzedanie „Miedziowych” przez prezesa Wirtha należy włożyć między bajki. Skoro biznesmen nie wycofał się ze wspomagania klubu, gdy ten musiał grać o klasę niżej, nie opuści go również teraz, gdy powrócił do elity. Być może zechce to zrobić w niedalekiej przyszłości, kiedy czarny scenariusz się powtórzy, więc sezon 2015/2016 będzie decydujący dla losów Zagłębia. Młody zespół wsparty kilkoma doświadczonymi zawodnikami powinien spokojnie utrzymać się w ekstraklasie, a nawet powalczyć o miejsce w lepszej połowie tabeli. Miejmy tylko nadzieję, że trener Stokowiec nie posłucha głosów „życzliwych doradców”, chcących wcisnąć mu jakiś zagraniczny chłam, którego w Lubinie nigdy (niestety) nie brakowało, co bardzo nadszarpnęło zaufanie władz spółki zajmującej się wydobyciem surowców.