Lider francuskiej ekstraklasy ponownie udowodnił swoją klasę. Tym razem w pokonanym polu Lille pozostawiło Caen. W innych spotkaniach Auxerre z Dudką w składzie zremisowało w bretońskim Rennes, a Montpellier pokonało w derbach południowej Francji Tuluzę.
Natchnione Lille
Tak trzeba określić grę gospodarzy, którzy w pojedynku z broniącym się przed spadkiem Caen zagrali na wręcz nieosiągalnym dla rywali poziomie. Mecz zakończył się wynikiem 3:1, lecz nie oddaje on zupełnie przewagi, jaką w tworzonych sytuacjach wypracowali sobie podopieczni Rudiego Garcii. Fantastycznie znów zafunkcjonował tercet ofensywny, wspierany z linii pomocy przez Florenta Balmonta oraz Yohana Cabaye’a. „Les Dogues” nie marnowało czasu i od samego początku ruszyło do zmasowanych, lecz zorganizowanych ataków. Do szczęścia brakowało jednak trochę precyzji albo słabszej dyspozycji rezerwowego bramkarza Thomasa Bosmela. Gdyby nie 22-latek, to po pół godzinie gry rezultat wynosiłby już 3:0. Najpierw złapał słaby, choć niesygnalizowany strzał Moussy Sowa, a później wybronił karnego wykonywany przez Cabaye’a.
Co się odwlecze, to nie uciecze. W 30. minucie spotkania normandzki golkiper nie miał już nic do powiedzenia. Jego koledzy nie pokryli szczelnie przy rzucie rożnym i niepilnowany Aurelian Chedjou z bliskiej odległości strzelił swojego pierwszego gola w tym sezonie, a trzeciego w karierze. Jednobramkowe prowadzenie nie satysfakcjonowało gospodarzy. Do przerwy nie zdołali jednak ustrzelić już niczego więcej, a były ku temu okazje – lobowanie Bosmela w wykonaniu Sowa trafiło w poprzeczkę. Jedyną groźną sytuację przyjezdni mieli na kilka minut przed zakończeniem pierwszej części meczu. Fatalnie zachowali się obaj środkowi obrońcy Lille, dając się bez trudu ograć Yohanowi Mollo, lecz ten w sytuacji sam na sam nie był w stanie pokonać Mickaela Landreau. Wyraźnie w tej sytuacji widoczny był brak pauzującego z powodu kontuzji szyi Adila Ramiego.
Przerwa niewiele zmieniła w obrazie gry. Piłkarze Rudiego Garcii skutecznie dążyli do podwyższenia wyniku, a Caen z rzadka próbowało wypadów pod przeciwną bramkę, ale zamiast groźnych szans prokurowało jedynie kontrataki Lille. W bramce klubu z Normandii dwoił się i troił Bosmel. Na jego bramkę celnie uderzali Gervinho, Sow oraz wprowadzony z ławki rezerwowych Idrissa Gueye. Gol padł dopiero w 61. minucie, a jego autorem był młody Belg Eden Hazard, który znalazł się w odpowiednim miejscu w polu karnym i ponowił zablokowany strzał Cabaye’a. Trochę ponad dziesięć minut później wszelkie nadzieje gości rozwiał duet Gervinho – Sow. Pierwszy z nich popisał się indywidualną akcją na prawym skrzydle i tuż przy linii końcowej zgrał do partnera, a ten z pierwszej piłki strzelił już 20. bramkę w sezonie. Rok temu król strzelców Ligue 1, Mamadou Niang, zdobył ich zaledwie 18.
Na osłodę piłkarzom Caen trafił się gol honorowy. W 84. minucie, czyli zaraz po zjawieniu się na boisku reprezentanta Polski, Ludovica Obraniaka, skrzydłem popędził Romain Inez i zagrał piłkę w pole karne, która minęła wszystkich obrońców „Les Dogues” oraz samego bramkarza. Z umieszczeniem futbolówki w pustej bramce nie miał kłopotów El Arabi, dla którego było to już 15. trafienie. Lille wygrało zasłużenie i ponownie pokazało, iż na tę chwilę nie ma drużyny we Francji, która może się z nim równać jakością gry, a ewentualne mistrzostwo będzie w pełni zasłużone.
Zawodnik meczu: Gervinho (Lille OSC)
Ważny punkt Auxerre, Monaco ogrywa beniaminka
Piłkarze Jeana Fernandeza przystępowali do tego meczu z bardzo okrojonymi szansami przynajmniej na remis. Do Bretanii nie pojechali ani Benoit Pedretti, ani Ireneusz Jeleń, którzy narzekają na urazy. Trzeba również dodać, iż gracze AJA przegrali na wyjeździe ostatnie cztery spotkania, zdobywając zaledwie jednego gola. Zadanie wydawało się jeszcze trudniejsze, gdyż rywalem było trzecie w tabeli Rennes. W piłce wszystko jest jednak możliwe. Mecz zakończył się wynikiem bezbramkowym, co z pewnością nie może cieszyć gospodarzy, marzących w tym roku o zajęciu miejsca na podium.
Bezpośredni rywal Auxerre w walce o przetrwanie, Monaco, zdołał nadrobić dwa oczka do podopiecznych Jeana Fernandeza, ogrywając na wyjeździe Arles Avignon. O tym, że beniaminek odstaje poziomem od reszty stawki, wiadomo już od dawna i nikogo taki wynik dziwić nie może. Tym bardziej że piłkarze z Prowansji osłabili się już w 2. minucie spotkania, gdy czerwoną kartkę obejrzał Gregory Lorenzi, który zbyt agresywnie zaatakował koreańskiego napastnika, Chu Young Parka. Trzy punkty klubowi z Księstwa zapewniły dwa trafienia autorstwa odpowiednio Benjamina Moukandjo oraz Parka. Monaco pozostało w strefie spadkowej, lecz do następnego w tabeli Auxerre traci zaledwie punkt.
Derby południa dla Montpellier
W ostatnim sobotnim spotkaniu rozegrane zostały derby południowej części Francji, do Tuluzy przyjechało Montpellier. Przeważającą stroną przez 90 minut byli gospodarze, którzy jednak zagrali bardzo nieskutecznie i są sami sobie winni straty punktów na własnym obiekcie. Oprócz indolencji w ataku zaprezentowali również rozluźnione szyki obronne, ich przeciwnik okazał się zaś bardzo efektywny. Rzadkie wypady pod bramkę Matthieu Valverde’a przyniosły owoc w drugiej odsłonie, gdy w 75. minucie zupełnie nieniepokojony na skrzydle Olivier Giroud dośrodkował wprost na nogę Souleymane’a Camary, który pojawił się na murawie chwilę wcześniej.
Prowadzenie podwyższyć mógł John Utaka, lecz jego precyzyjny strzał, mijający golkipera gospodarzy, otarł poprzeczkę. Dla Tuluzy ta porażka ma znaczenie jedynie prestiżowe, gdyż podopieczni Alaina Casanovy o nic w tym sezonie już nie walczą. Zupełnie inną wartość miał ten pojedynek dla „La Pallade”. Dzięki trzem punktom i potknięciu PSG (bezbramkowy remis na Parc des Princes z Lorient) Montpellier zbliżyło się na cztery punkty do piątego miejsca w tabeli, promującego do gry w europejskich rozgrywkach.