Deportivo La Coruna wygrało 1:0 z Villarrealem w ramach 23. kolejki Primera Division, a jedyną bramkę zdobył Alberto Lopo. Wygrana broniących się przed spadkiem gospodarzy z zespołem walczącym o miejsce na podium La Liga jest sporym zaskoczeniem. Dla gości była to już druga z rzędu kompromitująca porażka i można już mówić o małym kryzysie.
Faworytem tego spotkania byli zdecydowanie piłkarze „Żółtej Łodzi Podwodnej”, którzy po wczorajszej wygranej Valencii spadli na czwarte miejsce w tabeli i aby odzyskać miejsce na podium, musieli wygrać z Deportivo. Gospodarze natomiast potrzebują punktów, gdyż po wygranej Levante klub z Walencji wyprzedził ich w tabeli, spychając tym samym do strefy spadkowej. W przypadku potencjalnej wygranej, mogliby oni znów odetchnąć, gdyż wylądowaliby aż na 14. miejscu – straty w dolnych rejonach tabeli są na tyle niewielkie, że nie sposób przewidzieć, jaka kolejność zespołów zostanie po każdej kolejce. Wydawało się, że po tragicznym początku sezonu Deportivo w końcu złapało właściwy rytm i bez problemu powalczy o miejsce w środku stawki, tymczasem w ostatnich sześciu spotkaniach wywalczyło tylko punkt i zrobiło się bardzo nieciekawie. Villarreal nie mógł z kolei pozwolić sobie na drugą z rzędu porażkę, gdyż wobec rosnącej formy Valencii mogłoby to oznaczać, że pojedynek o najniższe miejsce na podium drużyna Garrido oddała walkowerem. Dodatkowo „Żółta Łódź Podwodna” przystąpiła do tego spotkania bardzo osłabiona – mecz na ławce rezerwowych rozpoczął najlepszy strzelec, Rossi, który wrócił ze zgrupowania kadry z gorączką.
Na nieszczęście dla kibiców przyjezdnej ekipy, poczynania ich ulubieńców od pierwszych minut niewiele różniły się od tego, co pokazali w ubiegłotygodniowej porażce z Levante – nie mieli pomysłu, jak przejść skuteczną defensywę „Depor” i zdecydowanie oddali pole rywalowi – gdyby nie ubiegłotygodniowa przegrana, można by pomyśleć, że „Żółta Łódź Podwodna” daje się tylko wyszaleć rywalowi i niedługo przypuści własny szturm. Tak się jednak nie stało i w pierwszej połowie groźniejszą ekipą byli gospodarze. Najpierw w 9. minucie blisko dosięgnięcia zagranej z lewej strony piłki był Colotto, ale zabrakło centymetrów, żeby umieścił ją w siatce. Najlepszą bramkową sytuację piłkarze Michela mieli w 31. minucie po indywidualnej akcji Adriana – niespodziewanie dla dwójki stoperów, przedarł się on między nimi i znalazł w doskonałej sytuacji sam na sam, ale przegrał ten pojedynek z Diego Lopezem. Do odbitej piłki dopadł jeszcze Riki, ale naciskany przez obrońców posłał piłkę w najwyższe rzędy trybun.
Villarreal w końcu zrozumiał, że nierozsądnie jest czekać na więcej ostrzeżeń i spróbował jeszcze przed przerwą rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. Pierwszą sytuację miał w 41. minucie Gonzalo, który idealnie wyskoczył do dośrodkowania, ale jego strzał głową kapitalną interwencją na rzut rożny wybił Aranzubia. Druga sytuacja miała miejsce w 45. minucie, ale Nilmar trafił tylko w słupek, a dobitka Caniego nie miała znaczenia, gdyż Brazylijczyk i tak był na pozycji spalonej. Prowadzenie Villarrealu po pierwszej połowie byłoby jednak wielce niesprawiedliwe, gdyż to zawodnicy „El Depor” zostawili na boisku dużo więcej wylanego potu i to oni wykazali się dużo większą ambicją. Za styl nikt jednak bramek w futbolu nie przyznaje, zatem obie drużyny zeszły do szatni przy bezbramkowym remisie.
Drugą połowę zdecydowanie lepiej mógł rozpocząć Villarreal, ale w 57. minucie dwójkowa akcja Nilmar – Borja zakończyła się na… ręce tego pierwszego. Trzy minuty później padła jednak w końcu pierwsza bramka tego wieczora, a szczęśliwym strzelcem był obrońca Deportivo, Lopo, który dopadł do zagranej od Rodrigueza piłki i wyprzedził Diego Lopeza, posyłając futbolówkę pod bramkarzem. Ten gol zdecydowanie należał się gospodarzom oraz sprawił, że spotkanie to nabrało tak oczekiwanego przez kibiców tempa. Pomimo kilku akcji gości, to Deportivo w 70. minucie zdołało po raz drugi umieścić piłkę w siatce – do dogranej z prawej strony piłki dopadł Rodriguez i potężnym strzałem nie dał szans Diego Lopezowi, jednak na szczęście dla Villarrealu, sędzia liniowy nie popełnił błędu i odgwizdał pozycję spaloną pomocnika. Deportivo przez kolejne minuty grało bardzo pewnie w obronie, ale trzeba też przyznać, że wracający po kontuzji Nilmar w pojedynkę nie był w stanie wiele zdziałać.
Villarreal szybko wyczerpał limit trzech zmian, jednak na boisku ostatecznie nie pojawił się Rossi. Pomimo braku swojego drugiego najlepszego strzelca, goście byli blisko wyrównania w 82. minucie – do dośrodkowania z rzutu rożnego wyżej od Aranzubii wyskoczył Ruben, jednak mimo iż wyprzedził bramkarza, to przeniósł piłkę nad opuszczoną bramką. W ostatnich minutach „Żółta Łódź Podwodna” mocno podkręciła tempo meczu, ale wobec momentami wręcz heroicznej obrony gospodarzy była bezradna i nie udało się jej zdobyć chociaż jednego gola w drugim kolejnym meczu i ostatecznie dość sensacyjnie broniące się przed spadkiem Deportivo odniosło bardzo cenne zwycięstwo. Patrząc na dyspozycję graczy, „Żółta Łódź Podwodna” przeżywa mały kryzys – przegrana z Levante mogła być odebrana jako wypadek przy pracy, ale druga z rzędu porażka z kolejną drużyną walczącą o odbicie się od dna świadczy już o ewidentnym spadku formy, który poskutkował utratą wydawałoby się niezagrożonego trzeciego miejsca w La Liga. Porażka bez choćby strzelonego jednego gola boli tym bardziej, że już w czwartek Villarreal czeka niezwykle ważne spotkanie w Lidze Europejskiej przeciwko SSC Napoli, zapowiadane jako pojedynek znakomitych snajperskich duetów, w którym niemal pewne jest, że o dalszym awansie zadecyduje forma strzelecka napastników. Z taką formą bardzo łatwo wskazać faworytów tego starcia i nie jest to ekipa podopiecznych Garrido.
Może jest nadzieja, że Depor' jeszcze się wróci
do formy sprzed ok. 5 lat :) Kiedy grał Luqué,
M.Silva, Vincente itd.