Kolejarz Stróże pokonał 1:0 Sandecję Nowy Sącz w spotkaniu 17. kolejki I ligi. Jedyną bramkę zdobył Maciej Kowalczyk.
Derby regionu sądeckiego elektryzowały kibiców obu drużyn. Wiele do udowodnienia mieli piłkarze Sandecji, którzy poprzedni sezon zakończyli na dwunastym miejscu. Kolejarz był sensacją pierwszoligowych rozgrywek i zajął czwarte miejsce. Stróżanie lepiej wypadli też w derbowych potyczkach. W Nowym Sączu zremisowali 1:1, by u siebie pokonać „Biało-czarnych” 3:2. Do ostatniego spotkania rundy jesiennej Sandecja przystąpiła z czternastego miejsca w tabeli, a Kolejarz z dwunastego.
Żaden z zespołów przede wszystkim nie chciał stracić bramki, dlatego pierwsze minuty przebiegały pod dyktando spokojnej, asekuracyjnej gry. Dopiero w 10. minucie Paweł Leśniak dostał piłkę w polu karnym Kolejarza i uderzył na bramkę. Strzał był za lekki, żeby sprawić problemy Marcinowi Zarychcie. Po pierwszym sygnale odważniej zaatakowali przyjezdni, często poruszając się lewą flanką, skąd futbolówki w pole karne słał Bartosz Wiśniewski. Ten sam zawodnik w 17. minucie pomylił chyba dyscypliny, bo jego strzał dałby punkty, ale w rugby. W odpowiedzi Senegalczyk Cheikh Niane uderzył z dystansu, aczkolwiek bardzo niecelnie.
Niewiele działo się na boisku, wrzawę na trybunach spowodował dopiero strzał z rzutu wolnego Bartosza Wiśniewskiego z 31. minuty. Uderzenie leciało w światło bramki i sprawiło trochę problemów golkiperowi gospodarzy, ale nie dało prowadzenia. Kuriozalna bramka dla Sandecji mogła paść pięć minut przed końcem pierwszej części. Bramkarz Kolejarza, Marcin Zarychta, tak niefortunnie wybijał piłkę, że trafiła ona w Filipa Burkhardta stojącego tuż przed polem karnym. Pomocnik gości nie opanował futbolówki, która wróciła do Zarychty. W odpowiedzi Łukasz Bocian podał na lewą stronę do Macieja Kowalczyka, ten wbiegł w pole karne, ale jego strzał wychwycił Marcin Cabaj. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem.
Doskonale dla Kolejarza Stróże rozpoczęła się druga odsłona meczu. Nieporozumienie na linii Cabaj – Petran wykorzystał Maciej Kowalczyk, który w 48. minucie wpakował piłkę do pustej siatki. Była to trzynasta bramka snajpera ze Stróż i zarazem najlepszego strzelca zaplecza T-Mobile Ekstraklasy. W 61. minucie tam sam zawodnik mógł podwyższyć prowadzenie, ale strzelając głową po centrze Adama Giesy, spudłował. Trener nowosądeczan, Janusz Świerad, szukał wzmocnienia siły ognia i po nieco ponad godzinie gry wpuścił Rubena Sancheza Montero w miejsce bezproduktywnego Filipa Burkhardta. Hiszpan w 68. minucie pierwszy raz zagroził Kolejarzowi, uderzając z dystansu. Lepszy w tej sytuacji był Marcin Zarychta. W odpowiedzi sam na sam z Marcinem Cabajem znalazł się Maciej Kowalczyk, ale tym razem lepszy był bramkarz Sandecji. Wracając do tematu zmian, w drugiej połowie na boisku nie pojawił się już Paweł Leśniak, którego zastąpił po przerwie Piotr Kosiorowski.
Sandecja szukała swoich szans również strzałami z dystansu. Tak było w przypadku Wojciecha Mroza, który z pierwszej piłki uderzył w 71. minucie niewiele nad bramką. Dziesięć minut później dwukrotnie uratował swoją drużynę Marcin Cabaj, który wybronił uderzenia z bliskiej odległości Janusza Wolańskiego i Cheikha Niane. Końcówka należała jednak do Sandecji. Najpierw Kolejarza uratował Marcin Zarychta, który wyłapał groźny strzał głową Piotra Mrozińskiego. Chwilę później Bartosz Wiśniewski padł w polu karnym po interwencji Dawida Szyfryna. Mimo protestów skrzydłowego sędzia karnego nie odgwizdał. Już w doliczonym czasie gry ponownie z dystansu uderzał Montero i kolejny raz na róg wybił golkiper. Kolejarz dowiózł prowadzenie do końca.
Bravo Kolejarz, Sandecja nic nie gra!!!