Ostatnio doszły mnie słuchy, jakoby śląska policja zamierzała zacząć ścigać kibiców, którzy używają wulgaryzmów na stadionach. Utworzony został nawet cennik, w którym znajdują się ściśle określone kwoty za używanie słów powszechnie uznawanych za nieobyczajne.

Wielokrotnie poruszany był problem wandalizmu i złego zachowania się kibiców na stadionach. Powszechnie znane są piosenki przepełnione wulgaryzmami (śmiem stwardzić, że w niektórych wyrazy owe stanowią połowę treści). Sama nie przepadam za takimi przyśpiewkami, które obrażałyby czyjeś uczucia, czy to kibiców i piłkarzy przeciwnej drużyny, czy działaczy, członków PZPN (choć tu akurat poniekąd staram się zrozumieć motywację fanów do wyrażania swoich poglądów w ten, a nie inny sposób) lub rodziny zawodników. Takie zachowanie nie jest mile widziane na stadionach.

Podobnie rzecz ma się z wulgaryzmami używanymi w rozmowach czy okrzykach (z radości bądź złości). Jednak tu sprawa trochę się komplikuje. O ile uszy więdną, kiedy jacyś kibice używają wulgaryzmów w formie przecinka, całkowicie nieprzemyślanie, bo tak się przyzwyczaili, o tyle w uzasadnionych sytuacjach nawet należy siarczyście zakląć, by w pewien sposób oddać dramatyzm chwili. Przecież stadion piłkarski to nie muzeum, idzie się tam po ogromne emocje, które często sprawiają nagły wzrost ciśnienia u najbardziej spokojnego kibica. To nie obiadek u babci, na którym używa się na okrągło „proszę, dziękuję, przepraszam”. Niewątpliwie duże znaczenie ma też fakt, że 80% fanów stanowią mężczyźni, co niejako ma wpływ na słownictwo, jakim się posługują (chociaż daleka jestem od generalizowania i twierdzenia, że wszyscy faceci muszą przeklinać).

Jednak, jak to zwykle bywa u nas w kraju, władze wpadają ze skrajności w skrajność. Dlatego łączą chuligaństwo z wulgaryzmami, myśląc chyba, że ludzie inteligentni i kulturalni nie klną. Oczywiście, jako polonistka, nie jestem za wprowadzeniem tego typu słownictwa do użytku powszechnego, ale czasami są takie sytuacje, w których nieobyczajny wyraz pasuje jak żaden inny. Dlatego dopuszczam możliwość stosowania wulgaryzmów w określonych sytuacjach. Bo czy faktycznie kibic, który widzi nieporadnego napastnika przy piłce rozwinie swoją myśl i powie: „Człowieku, kopnij wreszcie tę piłkę, abyśmy mogli cieszyć się ze zdobytej bramki”, czy raczej skrótowo i dosadnie: „Strzelaj, k….!”?
Dlatego nie uważam, że wszyscy powinni być karani za używanie wulgaryzmów. Owszem, władze muszą uporządkować sprawę tzw. obraźliwego dopingu, ale nie mogą przesadzać. Ciekawe jak będzie na Euro 2012, kiedy przyjadą do nas kibice z różnych krajów, m.in. Anglicy z ich popularnym „What the f…”. Czy oni także będą karani? Jeśli tak to polska policja nieźle zarobi w trakcie takich rozgrywek. Pomijając już fakt, jak wyobrażają sobie oni monitorowanie słownictwa tysięcy osób znajdujących się na stadionie? To już jest totalny absurd. Pewnie, jak to zwykle bywa, mandatami zostaną „nagrodzeni” całkowicie przypadkowi fani, którym się wyrwie jakieś przekleństwo (bo komu się nie zdarza?), a ci najgorsi i najbardziej wulgarni pozostaną bezkarni.
Jak widać cenzura w naszym kraju zatacza coraz szersze kręgi. Dziwi mnie jednak, że nagle tak pewnie wkracza na stadiony, kiedy jest tyle innych miejsc, w których jakaś wstrzemięźliwość słowna powinna bardziej obowiązywać, np. w tramwajach czy autobusach. Tam cenzura przydałaby się zdecydowanie bardziej niż na meczach.
jestem gejem
trzeba przeklinać
I idzie schamieźć jak się takiego słownictwa słucha i
się nauczyć ;(