Jeszcze do niedawna powiedziałabym, że Bundesliga jest mi obojętna, pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że jej nie lubię – zafascynowana jestem piłką hiszpańską, cenię angielską, a żyję polską. Niemiecka piłka, choć solidna, wydawała mi się mało interesująca i niewystarczająco zachęcająca, by na nią zerkać. Pośród tych wszystkich Messich, Ronaldów i Torresów nie było odpowiednika w Bundeslidze, który by mnie przyciągnął do TV.
Zrobił to ktoś stąd. Osoba, której ligowe potyczki śledzić mogłam na bieżąco, na żywo. Osoba, która stała się moim polskim, współczesnym idolem. Wiedziałam, zresztą nie tylko ja, że kiedyś przyjdzie mi go pożegnać. Nie wiedziałam jednak, że piłkarz, którego uwielbiałam (uwielbiam), przejdzie do klubu nielubianej przeze mnie ligi z klubu przez mnie ukochanego. Skłamałabym, jeślibym powiedziała, że się nie ucieszyłam na myśl o jego sportowym awansie. Smuciło mnie tylko, że akurat tam…

Cóż było robić, jeśli nie zacząć śledzić jego losów… Wcale mnie nie zdziwiło, że debiut miał niezwykle udany, a walka o miejsce w podstawowym składzie nie była dla niego zdobywaniem Mount Everestu. Ktoś taki jak on po prostu nigdy nie odpuszcza. I o to byłam spokojna.
Przez niego zaczęłam zaglądać raz na jedno, raz na drugie niemieckie boisko. Zerkałam to na niego, to na innego Polaka, grającego w innej germańskiej drużynie. Jak zaczęłam, tak wciąż jestem i śledzę. Zaznaczę od razu, że moim zamiarem nie jest nawracanie nikogo na sąsiednią ligę. Chcę tyko przekazać, że warto wiedzieć, co się w niej dzieje. Tak jak ja zrozumiałam, uzupełniając swoją wiedzę o ten wątek.
Liga, w której Polacy nie tylko są; oni w niej grają regularnie i często w podstawowym składzie. Wczoraj po raz drugi w historii (pierwszy ten zaszczytny tytuł otrzymał razem z Bayernem w 2000 roku Sławomir Wojciechowski) Polak został mistrzem Niemiec. To miano udało się otrzymać Jackowi Krzynówkowi, który w rundzie jesiennej dostał szansę na rozegranie czterech spotkań z Wolfsburgiem – aktualnym mistrzem kraju.
Jeśli ktoś śledził choć trochę poczynania tej ligi, wie, że na dwie kolejki przed końcem szansę taką miał również Łukasz Piszczek razem ze swoją Herthą.
Do ostatniej kolejki nadzieję na grę w europejskich pucharach miał Jakub Błaszczykowski, którego Borussia Dortmund nieszczęśliwe zremisowała ze swoją imienniczką z Monchengladbach, przez co sezon musiała zakończyć na szóstym, niepremiowanym miejscu.
Walka o utrzymanie była nie mniej interesująca. Przykro, że Artur Wichniarek, najlepszy strzelec Arminii, żegna się z Pierwszą Bundesligą (prawdopodobnie z niej odejdzie), a drużyna Mariusza Kukiełki zajęła trzecie miejsce od końca.
Niech mi ktoś powie, pokaże i nakieruje na drugą taką zagraniczną ligę, w której emocje porównywalne są do rodzimej Ekstraklasy, tam, gdzie grają nasi. Nawet jeśli nie ze względu na kunszt, finezję czy wręcz poezję grających piłkarzy, to ze względu na solidność, regularność i ciągły piłkarski rozwój polskich zawodników. Gdzie jeszcze znajdę tylu Polaków, którzy prawie w każdym meczu wychodzą naprzeciw siebie na boisko, by pokazać Europie, że my też za granicą gramy i odnosimy sukcesy.
Bundesliga od niedawna nie jest mi obojętną i nie mogę się już pokusić o stwierdzenie, że jej nie lubię.
PS Nie chcę ujmować Kuszczakowi, Fabiańskiemu, Dudkowi itd., ani tym bardziej Jeleniowi, który regularnie strzela niebanalne gole. Chcę tylko udowodnić, że Bundesliga warta jest oglądania.
pod względem sportowym Bundesliga już wyprzedziła
Serie A... Czego najlepszym przykładem była porażka
Milanu z Werderem... Po Premier League jest
najciekawsza...
Pisz, pisz, oby tak dalej. Cykl Twoich artykułów to
znakomita rzecz. Moja dziewczyna się na nich szkoli
na nową fankę piłki nożnej. ;)
W pełni popieram poglądy koleżanki z redakcji;)
Bundesligę (a jest dużo więcej)
1. Dużo goli
2. Dużo drużyn walczy o mistrzostwo
3. Jeszcze więcej kibiców chodzi na mecze
4. Stadiony ! Nie można o nich zapomnieć. Moim
zdaniem najlepszy stadion w Bundeslidze to Alianz
Arena lub Arena of Schalke.
A najładniejszy w/g mnie jest stadion we Frankfurcie.
Może i liga niemiecka nie należy do najsilniejszych
lig europejskich, o czym świadczą występy drużyn z
Bundesligi w Lidze Mistrzów, ale bez wątpienia jest
jedną z najbardziej wyrównanych lig europejskich.
Chociaż... w niedawno zakończonym sezonie mieliśmy
dwie drużyny niemieckie w półfinale Pucharu UEFA - to
o czymś może świadczyć ;)