KMŚ: Komu złoto, komu brąz?


14 grudnia 2012 KMŚ: Komu złoto, komu brąz?

Choć do ostatecznych rozstrzygnięć w tegorocznych klubowych mistrzostwach świata jeszcze trochę zostało, już teraz możemy nieco pogdybać nad tym, jak mecz finałowy i ten o 3. miejsce będą wyglądać. Starcia półfinałowe powiedziały nam naprawdę wiele o dyspozycji poszczególnych zespołów.


Udostępnij na Udostępnij na

Gra Chelsea Londyn od początku tego sezonu jest dla wszystkich wielką zagadką. Dobre mecze przeplatane są bardzo słabymi, podobnie jest z wynikami. Londyńczycy w Premier League zajmują obecnie co prawda trzecie miejsce, ale fani „The Blues” zgodzą się chyba z tym, że pozycja ta powinna być wyższa. Seria fatalnych wyników doprowadziła do zwolnienia Roberto Di Matteo i szybko zaczęto spekulować nad tym, jak Chelsea zakończy obecny sezon. Pojawiały się nawet głosy, iż klubowe mistrzostwo świata może być jedynym tytułem, o jaki klub Romana Abramowicza będzie w stanie powalczyć. Czy faktycznie tak będzie?

Juan Mata rozegra kolejne bardzo dobre zawody i poprowadzi Chelsea do złota?
Juan Mata rozegra kolejne bardzo dobre zawody i poprowadzi Chelsea do złota? (fot. skysports.com)

Mecz półfinałowy w wykonaniu „Niebieskich” można byłoby określić niemal perfekcyjnym, gdyby nie kilka mankamentów. Największym z nich jest chyba gra w obronie. Defensorzy Chelsea dali się kilka razy zaskoczyć zawodnikom meksykańskiego Monterrey, jednak ci nie potrafili wykorzystać chwil słabości Luiza, Cahilla i spółki. Innym problemem był brak koncentracji, z którego też brać mogły się wspomniane pomyłki w defensywie. Rafael Benitez momentami szalał przy linii bocznej, kiedy jego zawodnicy ewidentnie spuszczali z tonu i oddawali pola przeciwnikowi. Gdyby po drugiej stronie był Manchester City czy jakikolwiek inny klub z ligi angielskiej, takie przestoje mogłyby skończyć się dla londyńczyków tragicznie. Można oczywiście mówić o tym, że gracze Chelsea byli już pewni swego i po prostu chwilami odpoczywali od intensywnej gry, ale w obecnej sytuacji klubu nie ma miejsca na odpoczynek.

Na zdecydowaną pochwałę zasługują jednak ofensywni piłkarze Chelsea, którzy przeciwko Monterrey byli w wybornej formie. Naprawdę z przyjemnością patrzyło się na to, jak futbolówka wędruje od jednego do drugiego gracza w niebieskiej koszulce. Nie miało znaczenia, czy akcja zaczynała się po stracie piłki przez rywala, po której „The Blues” ruszali z szybką kontrą, czy też prowadzony był atak pozycyjny. Gracze Rafaela Beniteza w obydwu technikach prezentowali się w sposób niepozostawiający złudzeń. Można nawet zastanawiać się, jakim cudem Monterrey straciło jedynie trzy bramki. Może to właśnie przez te przestoje w grze Chelsea, które pozwalały odetchnąć meksykańskiej defensywie. Tak czy inaczej, ciężko wyobrazić sobie, aby brazylijskie Corinthians mogło przeciwstawić się sile angielskiego zespołu.

„O Timao” z Brazylii w swoim starciu półfinałowym zaprezentowali nam dwa oblicza. Od początku spotkania podopieczni Tite próbowali zepchnąć Al-Ahly do defensywy, ale Egipcjanie całkiem nieźle się bronili. Co jakiś czas sami próbowali nawet kontrować brazylijską bramkę, ale nie mieli kompletnie żadnego pomysłu na to, jak przedostać się w pole karne rywala. Pierwszy i – jak się okazało – ostatni gol z 30. minuty całkowicie ustawił resztę spotkania. Przez ostatni kwadrans Al-Ahly dochodziło do siebie, a po zmianie stron zaczęło śmielej atakować. Duża w tym zasługa samych Brazylijczyków, którzy w sposób zaskakujący całkowicie oddali piłkę przeciwnikowi i czekali na to, co ten wymyśli. Zdobywca Copa Libertadores zdecydował się na dość ryzykowne zagranie, bo momentami kairska drużyna spychała Corinthians do głębokiej defensywy. Wprowadzenie na boisko niesamowitego Mohameda Aboutriki na całego ożywiło poczynania zwycięzcy afrykańskiej Ligi Mistrzów. W finałowym starciu Brazylijczycy muszą zaprezentować się przez pełne 90 minut przynajmniej z takiej strony, jak w pierwszej połowie meczu półfinałowego. Na nic jednak zda się dobra gra brazylijskich piłkarzy, jeśli Chelsea zagra tak, jak przeciwko Monterrey.

Pozostał jeszcze pojedynek o trzecie miejsce, w którym wytypowanie faworyta również jest teoretycznie łatwą sprawą. Hossom El-Badry, opiekun Al-Ahly, chyba celowo w meczu półfinałowym posadził na ławce wspomnianego Aboutrikę. Przeciwko Monterrey Egipcjanin powinien już zagrać od pierwszej minuty i ten fakt może przesądzić o losach pojedynku. 34-letni pomocnik to postać absolutnie wyjątkowa, która w pojedynkę może zapewnić swojej drużynie brązowy medal. Próżno szukać w meksykańskiej drużynie piłkarza, który miałby wśród swoich kolegów taki posłuch i autorytet. Kairczycy to jednak nie tylko Aboutrika, co pokazywali momentami, gdy największej gwiazdy na boisku jeszcze nie było. Skoro Al-Ahly walczyło jak równy z równym przeciwko Corinthians, raczej wątpliwe jest, by miało problem z pokonaniem kiepsko spisującego się przeciwko Chelsea Monterrey.

Komentarze
KrawiecM (gość) - 12 lat temu

w finale chciałbym żeby wygrało chelsea

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze