Kluczowe chwile dla serbskiego futbolu


Bogate personalnie pokolenie piłkarskiej reprezentacji Serbii powoli zmierza ku końcowi. Czy to ostatni moment na wejście na europejskie salony?

14 listopada 2019 Kluczowe chwile dla serbskiego futbolu

Jeszcze niedawno zespół pewnie awansujący na Mistrzostwa Świata i sprawiający na nich dużo problemów potężnym światowym reprezentacjom, dziś drużyna borykająca się z problemem przepychu zawodnikami o niezłej europejskiej renomie, ale w kolektywie do siebie niepasujących i niepotrafiących wzajemnie do siebie trafiać. W teorii Serbowie trafili na bardzo bogate w jednostki pokolenie piłkarzy, tyle że nijak ma się to do wyników i boiskowej prezencji. Na dwie kolejki przed końcem eliminacji do Mistrzostw Europy matematycznie sytuacja w grupie nie wygląda źle, jednak droga do bezpośredniego awansu będzie wyjątkowo nieprzyjemna i wyboista.


Udostępnij na Udostępnij na

Od czasu oficjalnego rozdzielenia Serbii i Czarnogóry w 2006 roku, Serbowie sporadycznie pojawiali się na wielkich turniejach, a jeśli już do tego dochodziło, to zawsze prezentowali się przeciętnie. Brak awansu na żadne z ostatnich trzech turniejów Starego Kontynentu i symboliczne 3 punkty uzbierane na Mistrzostwach Świata w Republice Południowej Afryki w 2010 roku. Fakt, zdobyte w potyczce z późniejszymi brązowymi medalistami – Niemcami, co nieco zwiększa rangę zwycięstwa, jednakże w kwestii całokształtu marne to pocieszenie. Generalnie rzecz biorąc, mizerne to były lata dla Serbów pod względem futbolowym.

Powrót na salony

Odrodzenie po latach klęsk nadeszło na czas rywalizacji o bilet do Rosji na Mistrzostwa Świata. Drużyna wówczas początkowo prowadzona przez Slavoljuba Muslina, przyozdobiona przez niego w dojrzałość i pewność siebie, a potem przez Mladena Krstajicia, rozprawiła się z niewdzięcznymi eliminacyjnymi rywalami z grupy D (Irlandia, Walia czy Austria) i zaledwie z jedną porażką na koncie awansowała z pierwszego miejsca na turniej finałowy. Mając w swojej kadrze takie osobiści futbolu jak Aleksandar Kolarov, Sergej Milinković-Savić czy Nemanja Matić, Serbowie jechali do Rosji z szansami na odegranie znaczącej roli na turnieju. Podobnie jak szanse, bardzo duże były także nadzieje osób sympatyzujących z drużyną ,,Orłów”, bo jak pokazały eliminacje – nie były one bezpodstawne.

Dobre złego początki

Zgodnie z planem Serbowie weszli w turniej z przytupem zgarniając trzy punkty za mecz z Kostaryką. Tyle że na tym punktowanie na mistrzostwach się skończyło. Dwie porażki kolejno ze Szwajcarią i Brazylią przekreśliły szanse ekipy Krstajicia na ugranie czegoś więcej na rosyjskich boiskach, a kibice kolejny raz musieli obejść się smakiem. Światełkiem w tunelu miał być niewątpliwie niezły styl gry przed Mistrzostwami Świata i podczas nich oraz bogata kadra zawodników, z których wielu stanowiło o sile dużych klubowych marek.

Czas prawdy dla Mladena Krstajicia

Mimo braku doświadczenia dużym zaufaniem został obdarzony selekcjoner Serbów, któremu zakomunikowano, że jego plan na drużynę ma w dalszym ciągu być wdrażany. Zespół pod jego wodzą notował dobre wyniki w Lidze Narodów, jednakże tam mierzył się z reprezentacjami niestanowiącymi dla niego większego wyzwania. Weryfikacja możliwości trenera i zawodników miała przyjść na eliminacje do Euro 2020. I przyszła, bardzo brutalna. Z początku wydawało się być nieźle, bo remis z Estadio da Luz z meczu przeciwko Portugalczykom wzięłoby pewnie z ucałowaniem ręki 90% reprezentacji na świecie, ale problemy pojawiły się z pozornie słabszą reprezentacją Ukrainy.

I to problemy pisane przez wielkie ,,P”. Serbom zostały wytknięte wszystkie błędy i słabości jakich się dopuścili. Sromotny łomot 0:5 i serbska federacja postanowiła nie czekać z reakcją. Nie pomogła nawet wygrana z Litwą 4:1 trzy dni później, z reprezentacją pożegnał się Mladen Krstajić. Dużą hiperbolą byłoby powiedzenie, że zastał drużynę murowaną po eliminacjach do Mistrzostw Świata 2018, a zostawił drewnianą, ale też zdecydowanie trzeba przyznać, że nie była to zmiana dla Serbów z dobrym skutkiem.

Nowy trener, stare problemy

,,Plebiscyt” na nowego szkoleniowca reprezentacji Serbii wygrał Ljubisa Tumbaković, który wcześniej przez ponad 3 lata trenował reprezentację Czarnogóry, ale rozstał się z nią w podobnym czasie, jak Krstajić z Serbią. Zadanie na mecz debiutancki wydawało się wyjątkowo trudne i takie też się okazało – Serbowie przegrali w Belgradzie z Portugalią 2:4, co sprawiło, że bezpośredni awans się znacznie bardziej oddalił. Co prawda, z następnych dwóch meczów zgarnęli komplet punktów, ale to rozpatrywano w kategoriach formalności, bo zarówno Luksemburg, jak i Litwa prezentują poziom sporo niższy od nawet tego średniego europejskiego, a mimo tego obie wygrane nie przyszły drużynie Tumbakovicia wcale tak naturalnie, jak mogłoby się wydawać.

Głównym zarzutem po tych spotkaniach w stronę serbskiego zespołu była niestabilność i nieszczelność w obronie, bo jak dotąd w sześciu meczach eliminacyjnych nie udało się utrzymać ani razu czystego konta, a mniej straconych goli mają nawet piłkarze z Luksemburgu. Dziwi to tym bardziej dlatego, że cała podstawowa linia obrony Serbii jest złożona z piłkarzy na co dzień regularnie grających w zespołach z top 5 lig europejskich i mających ponadprzeciętne doświadczenie na arenie międzynarodowej. Wartość kadry reprezentacji Serbii według serwisu Transfermarkt jest ponad 30 razy większa od Litwinów, to też tym bardziej nie przystoi takiej ekipie męczyć się z tej klasy rywalami. Jednym z niewielu pozytywów pozostaje dyspozycja obecnie najlepszego strzelca zaplecza Premier League – Aleksandara Mitrovicia, który trafiał we wszystkich meczach reprezentacji pod wodzą Ljubisy Tumbakovicia, notując łącznie sześć goli w czterech spotkaniach.

Ostatnia chwila na ratunek?

Po sześciu meczach eliminacyjnych Serbowie mają na swoim koncie 10 punktów, co sprawia, że dystans do miejsca premiowanego bezpośrednim awansem na Euro 2020 jest zaledwie jednopunktowy. Problem polega jednak na tym, że aby otrzymać bezpośrednią przepustkę na turniej należy pokonać u siebie Luksemburg i Ukrainę oraz liczyć na stratę punktów Portugalii w meczu z Litwą, bądź Luksemburgiem. W teorii do zrobienia, w praktyce sporo warunków do spełnienia i bardzo duża doza szczęścia potrzebna, bo o ile przypisanie na swoje konto sześć punktów jest w zasięgu Serbów, o tyle szanse na potknięcie, również będących pod ścianą Portugalczyków, są już znacznie mniejsze. Taki los sami sobie Serbowie zgotowali. I żeby nie okazało się, że okres obfity w mnogość piłkarzy liczących się na arenie międzynarodowej zostanie zaprzepaszczony i kolejne długie lata trzeba będzie czekać na następny występ na wielkiej imprezie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze