Kilka słów z Rosji: Trzech panów z Bałkanów


26 kwietnia 2011 Kilka słów z Rosji: Trzech panów z Bałkanów

Rosyjska Premier Liga od dziesięciu lat stanowi jeden z głównych celów transferowych piłkarzy z Bałkanów. To tu swe kariery rozwinęli m.in Nemanja Vidić, Branislav Ivanović, Milos Krasić i Simon Vukcević. Również w minionym tygodniu za naszą wschodnią granicą z różnych powodów głośno było o dwóch graczach z Serbii, Danko Lazoviciu i Dejanie Radiciu, oraz czarnogórskim trenerze, Miodragu Bożoviciu.


Udostępnij na Udostępnij na

Walka o posadę

Miodrag Bożović ma w Rosji opinię utalentowanego, lecz przy tym równie pechowego szkoleniowca. Gdy pod wodzą młodego trenera FK Moskwa zakończyło sezon 2009 na szóstym miejscu w tabeli ligi rosyjskiej, Czarnogórcowi wróżono wielką przyszłość. Niestety dla niego, życie okazało się brutalne. Najpierw stołeczny klub zbankrutował, a Bożović został na bruku. Już w kwietniu 2010 roku zgłosili się do niego przedstawiciele innego moskiewskiego zespołu, Dynama, którzy szukali następcy Andrieja Kobieliewa. W ten o to sposób 41-letni wówczas szkoleniowiec rozpoczął pracę z jedenastym klubem w ciągu trwającej od dekady pracy trenerskiej.

Danko Lazović wyprowadził Zenit na szczyt tabeli
Danko Lazović wyprowadził Zenit na szczyt tabeli (fot. fc-zenit.ru)

W drużynie „Niebiesko-białych” Bożović otrzymał wszystko, czego na jego miejscu życzyłby sobie każdy trener. Wysoka pensja, klasowi zawodnicy, a także obietnice zarządu dotyczące poważnych wzmocnień. Istotnie, w lipcu ubiegłego roku graczem Dynama został bramkostrzelny Kevin Kuranyi. Były reprezentant Niemiec dwoił się i troił, zdobywając dziewięć bramek w szesnastu ligowych grach, jednak ekipa prowadzona przez Czarnogórca nie zakwalifikowała się do europejskich pucharów. Wtedy Bożović otrzymał ultimatum: albo Dynamo awansuje do Ligi Europejskiej poprzez Puchar Rosji, albo żegnamy się z panem.

Na początku tego roku Miodrag Bożović poczynił solidne, nawet jak na rosyjskie warunki, wzmocnienia. Koszulki Dynama przywdziali bowiem Aleksandr Sapieta, Andriej Karjaka i Zvjezdan Misimović. Tak wzmocniona drużyna z Moskwy, pewna swego, przystąpiła do pucharowej rywalizacji z Rostowem i boleśnie pożegnała się z tymi rozgrywkami. Piłkarze Dynama nie wykorzystali przewagi własnego boiska mimo tego, że rywale grali przez ostatnie pół godziny w osłabieniu po czerwonej kartce dla Edgarasa Cesnauskisa. Litwin w lutym został wystawiony na listę transferową przez Bożovicia i bez żalu oddano go do Rostowa. Ostatecznie to drużyna Ołeha Protasowa wygrała 2:1 dzięki bramce strzelonej w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry, a dzień po meczu Bożović został zdymisjonowany.

Niewątpliwie za kilka miesięcy Czarnogórzec znów zasiądzie na ławce trenerskiej jakiegoś klubu. Pytanie tylko, czy nadal będzie uznawany za młodego, zdolnego szkoleniowca, gdyż trzeba przyznać, że w Dynamie nie spełnił pokładanych w nim nadziei.

Walka o życie

Jednym z bohaterów Rostowa w starciu z Dynamem był Dejan Radić. Serbski bramkarz od początku tego sezonu występował w wyjściowym składzie swojej drużyny i mimo wpuszczenia dziewięciu bramek w sześciu meczach zbierał na ogół dobre recenzje. Tę passę przerwało sobotnie spotkanie ligowe przeciwko Terekowi Grozny. Na piętnaście minut przed końcem meczu Radić został staranowany przez Zaura Sadajewa, po czym padł na murawę. Nikt jednak wówczas nie przypuszczał, że sportowiec był w tym momencie o włos od śmierci.

Serb został przewieziony do szpitala i niemal natychmiast trafił na stół operacyjny. Diagnoza lekarzy brzmiała szokująco. Dejan Radić ma pękniętą nerkę, którą należy usunąć, a jego życie jest zagrożone. Piłkarz spędził święta Wielkiej Nocy na oddziale intensywnej terapii, ale na szczęście jego stan zdrowia się poprawił. W tym momencie trudno jednak powiedzieć, czy 31-letni bramkarz jeszcze kiedykolwiek pojawi się na boisku.

Boiskowy bandytyzm Zaura Sadajewa nie umknął uwadze rosyjskich kibiców. Fani Rostowa skierowali do władz tamtejszej federacji piłkarskiej wniosek o dożywotnią dyskwalifikację napastnika Tereka. Niestety, nawet surowa kara dla agresora nie wróci ofierze pełni zdrowia.

Walka o koronę

W przeciwieństwie do Miodraga Bożovicia i Dejana Radicia napastnik Zenitu Sankt Petersburg, Danko Lazović, spędzał święta w znakomitym nastroju. Jego dwa gole pomogły ekipie mistrza Rosji pokonać Krylje Sowietow Samara 3:0, a dzięki tej wygranej klub znad Newy został nowym liderem ligowej tabeli. Serb z miejsca stał się ulubieńcem wymagającej publiczności ze Stadionu Pietrowski.

Lazović trafił do Zenitu w marcu 2010 roku z PSV Eindhoven. Po transferze Serb nie imponował jednak skutecznością. W swym pierwszym sezonie na rosyjskich boiskach wychowanek Partizana Belgrad zgromadził na swoim koncie tylko pięć bramek strzelonych w dwudziestu spotkaniach. Mimo iż Danko Lazović dołożył do tego osiem asyst, to rosyjscy dziennikarze nie szczędzili mu gorzkich słów. Serb wziął sobie to do serca i w marcu poinformował o zakończeniu kariery reprezentacyjnej. Jak sam stwierdził, postanowił się skupić na grze w klubie.

Dyspozycja Danko Lazovicia na początku sezonu 2011/2012 przeszła najśmielsze oczekiwania kibiców Zenitu. Niespełna 28-letni zawodnik w sześciu pierwszych meczach ligowych wpisał się na listę strzelców pięć razy – tyle samo, co w całym poprzednim sezonie. Serb wyraźnie przewodzi klasyfikacji najlepszych strzelców występujących na rosyjskich boiskach, gdyż jego konkurenci mają na swym koncie co najwyżej dwa trafienia. Co ciekawe, ci sami dziennikarze, którzy kilka miesięcy temu głosili, że pięć milionów euro, jakie szefowie Zenitu zapłacili za Lazovicia, to kwota wyrzucona w błoto, dziś przymierzają na głowę tego gracza koronę króla strzelców.

Z pewnością do końca bieżących rozgrywek ligowych w Rosji będziemy jeszcze świadkami niejednego fantastycznego spotkania, niesamowitych emocji godnych Hitchcocka czy też roszad na stanowiskach trenerskich. W ciągu roku Danko Lazović może utrzymać swą świetną formę, a Miodrag Bożović zapewne znów znajdzie pracę w klubie rosyjskiej ekstraklasy.

Należy też mieć nadzieję, że także trzeci z bohaterów niniejszego tekstu, czyli Dejan Radić, również powróci na boisko. Serbowi życzę, aby w jego przypadku powtórzyła się historia innego twardziela z Bałkanów, Ivana Klasnicia, dziś występującego w angielskim Boltonie, który po przeszczepie nerki znów gra zawodowo w piłkę.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze