Lech Poznań w bardzo szczęśliwych okolicznościach pokonał Ruch Chorzów. Gola na wagę trzech punktów zdobył pomocnik „Kolejorza”, Jacek Kiełb. Jak sam przyznał po meczu, trafienie było bardzo nietypowe.
Kiełb zdecydował się na indywidualną akcję. Uderzył z dystansu lewą nogą. Strzał nie był zbyt mocny, jednak fatalnie w tej sytuacji zachował się bramkarz Ruchu i piłka wpadła do siatki.
– W końcu doczekałem się pierwszej bramki strzelonej dla Lecha. Muszę powiedzieć, że trochę kamień spadł mi z serca. Szkoda tylko, że to ten gol to był taki „paździoch”. Mam nadzieję, że teraz ten mój worek z bramkami w końcu się rozwiąże. Ciężko nam się dziś grało. Nie było to wielkie widowisko, ale wpływ miał na to też brak dopingu ze strony naszych kibiców. Śpiewy pojawiły się dopiero w końcówce. Cóż, wiadomo, że prowadzą taki strajk i to jest ich decyzja – powiedział po meczu zawodnik Lecha Poznań.
Dla Lecha zwycięstwo w tym meczu jest bezcenne. Daje wciąż szanse na zajęcie miejsca na podium w rozgrywkach Ekstraklasy, które premiowane jest startem w europejskich pucharach. Piłkarze z Poznania definitywnie stracili już szanse na obronienie tytułu mistrza Polski. Także w finale rozgrywek Pucharu Polski przegrali w Bydgoszczy z Legią Warszawa. Jeśli Lech nie zakończy rozgrywek na pudle, sezon okaże się totalną porażką, a z zespołem zapewne pożegna się trener Bakero.
Marian się obrazi za porównywanie go do gola.
Jjjjeeee!! :D Nareszcie strzelił ;)
Myślę, że Jagiellonia, Śląsk, Lechia i Legia
nie odpuszczą walki o podium,więc będzie bardzo
trudno o puchary dla Poznania w następnym sezonie.
No a co się tyczy trenera Bakero, to
najprawdopodobniej i tak poleci, bez względu na
wszystko.