KDB: Stylowa lokomotywa


Oktoberfest ruszył pełną parą i wraz z początkiem tego wielkiego święta piwa w Bawarii kibice Bayernu mają wiele powodów do radości. Podopieczni Pepa Guardioli coraz bardziej rozumieją filozofię gry szkoleniowca, który w przeszłości prowadził Barcelonę i jeżeli nadal będą się tak rozkręcać, to możliwy jest scenariusz z poprzedniego sezonu. O rozpędzającej się lokomotywie Bayernu, nowej twarzy w Hamburgu i mizernym tygodniu w wykonaniu Dortmundu poniżej…


Udostępnij na Udostępnij na

Nie da się ukryć, że „Bawarczycy” rozpoczęli sezon raczej spokojnie, by nie powiedzieć blado. Zwycięstwa nie przychodziły łatwo, styl gry pozostawiał wiele do życzenia, a co więcej Bayern był w tabeli za Borussią. Ten zbiór problemów powodował, że wszyscy zaczęli się zastanawiać, czy zwycięzcy ostatniej edycji Ligi Mistrzów mogą powtórzyć wyczyn z minionego sezonu. Najwyraźniej drużyna Guardioli potrzebowała czasu, aby tryby w bawarskiej maszynie zaczęły działać tak jak należy. Wszystko zagrało odpowiednio w ostatnim starciu z drużyną Schalke.

Nowy trener HSV - Bert van Marwijk
Nowy trener HSV – Bert van Marwijk (fot. Skysports.com)

Wynik 4:0 z takim rywalem nie mógł przejść bez echa. Co więcej, styl, jaki prezentowała ekipa z Allianz Arena, był taki, do jakiego zdążyli przyzwyczaić Ribery, Alaba i spółka. Spotkanie tych dwóch ekip miało także wątek rodzinny, ponieważ po dwóch stronach barykady stanęli bracia Boateng. Górą w tym pojedynku był Jerome, który zebrał pochlebne recenzje, natomiast Kevin-Prince pierwszy raz poznał smak porażki w barwach Schalke. Najważniejsze dla kibiców Bayernu jest jednak to, że powrócił duch zespołu. Nareszcie wszyscy widzieli drużynę, która ma duszę, wolę walki i chęć rozjeżdżania jak walec wszystkiego, co stoi na ich drodze.

Zupełnie inne wrażenia po meczach z Napoli i Norymbergą mają sympatycy drużyny z Signal Iduna Park. Piłkarze Borussii zagrali bardzo słabo z włoską drużyną, czego efektem była porażka w pierwszym meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów. Ten rezultat zapewne sprawił, że w sobotnim spotkaniu z ekipą Norymbergii piłkarze Joergena Kloppa grali jakby uśpieni. Kompletnie nie radzili sobie z dobrze zorganizowaną defensywą swoich rywali i gdyby Marcel Schemlzer nie trafił pięknego gola z rzutu wolnego, to mogłoby się skończyć bardzo źle. Ostatecznie gracze BVB wywieźli remis z Norymbergii, jednak nie tego oczekiwali kibice „Żółto-czarnych”, zwłaszcza że dzięki temu Bayern zrównał się z Borussią w tabeli.

Nie oszczędzę sobie skomentowania również zachowania Kloppa w meczu z Napoli. Otóż uważam, że trener o takiej renomie nie może sobie pozwalać na coś takiego. Jak już sam powiedział, zachował się jak małpa. Niestety jest to prawda i mam nadzieję, że zarówno w rozgrywkach ligowych, jak i międzynarodowych Klopp trochę opanuje nerwy, ponieważ niektórzy psychiatrzy mogliby to zachowanie zakwalifikować do kategorii chorobowych, a szkoda byłaby wielka, gdyby taki fachowiec musiał iść na jakąś terapię. Teraz szkoleniowiec BVB trochę posiedzi na trybunach i być może ochłonie, ponieważ emocje udzielają mu się aż nazbyt.

Aby zostać w temacie trenerskim, muszę wspomnieć o nowej postaci w drużynie Hamburger SV. Thorsten Fink pożegnał się ze stanowiskiem trenerskim i na jego miejscu pojawiła się poważna persona, a mianowicie Bert van Marwijk. Kim jest ów człowiek tłumaczyć nie trzeba. Były selekcjoner reprezentacji Holandii, który m.in. doprowadził „Oranje” do finału mistrzostw świata w RPA, gdzie w dogrywce jego ekipa poległa z Hiszpanią 0:1, poprowadzi teraz będących w bardzo kiepskim położeniu piłkarzy z Hamburga. Działacze HSV nie mają zbyt wiele cierpliwości i sięgnęli po uznaną markę w światowym futbolu.

Co prawda van Marwijk był twórcą drużyny, która w grupie nie poradziła sobie na Euro 2012, jednak w swojej kolekcji trener ten ma kilka innych sukcesów, które mówią same za siebie. Z takiego dołka, w jakim znajduje się hamburska drużyna, niełatwo będzie wyciągnąć, lecz jeśli słyszę-Bert van Marwijk, to jestem jakoś dziwnie spokojny, że jeszcze w tym sezonie Hamburger może pokazać pazury.

Kilka słów na koniec o polskich akcentach w Bundeslidze. Występ dwójki naszych piłkarzy w BVB nie był zachwycający. Kuba robił, co mógł, Robert nie wyszedł nawet w podstawowym składzie, a jak już się pojawił, to nic wspaniałego nie zrobił (znów). Na pochwałę (jedną) zasługuje Artur Sobiech. Strzelił gola i w zasadzie nic więcej. Jego występ nie był olśniewający, lecz co najwyżej przyzwoity. No tak…Chciałoby się coś więcej napisać o Polakach, jednak nasza lokomotywa nieco zwolniła i przydałoby się trochę werwy, aby wróciła na właściwie tory.

Komentarze
szwajc1212 (gość) - 11 lat temu

Pep to świetny taktyk i motywator , jednak do swojej
taktyki potrzebuje pomocników z najwyższej półki
. To nie z inicjatywy tego szkoleniowca są tam
gracze którzy stanowią o sile tego zespołu . Kiedy
lider reprezentacji Hiszpanii i Barcelony Xavi
znalazł się lekko po formą z racji swojego wieku ,
Guardiola postanowił zamienić mercedesa na czerwone
ferrari . W meczu ligi mistrzów bardzo mi imponował
lewy obrońca Monachijskiej drużyny Alaba . David
jeśli teraz nie znalazł się wśród nominowanych w
plebiscycie nagrody "golden boy" , to powinien
otrzymać ją z miejsca przy najbliższej możliwej
okazji .Franck Ribery to kolejny zawodnik pod wodzą
Pepa który jeśli nie wydarzy się nic
nadzwyczajnego ( a już w przeszłości tak bywało )
otrzyma nagrodę dla najlepszego zawodnika globu .
Nie chcę umniejszać Katalończykowi trenerskiego
kunsztu , ale trzeba przyznać , że z dużą dozą
wyrafinowania jest on w czepku urodzony .

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze