Robert Lewandowski znów strzela dwa gole, Bayern ponownie gromi, a Nürnberg jak zwykle gra piach. Niby nic się nie zmienia, a emocje takie same lub nawet większe. Oto nasz komentarz do 13. kolejki Bundesligi.
Najważniejsze pytanie tego weekendu w Niemczech: strzelił czy nie strzelił? Czy Lewandowski dotknął piłki po zagraniu Marco Reusa? Wydawało się, że nie. Tak widzieli to realizatorzy transmisji i dziennikarze „Kickera”. Pan Knut Kircher postanowił jednak pokazać, że wszyscy oglądający ten mecz znają się na piłce nożnej tak jak Polonia Warszawa na strzelaniu karnych, i zapisał gola na konto Polaka. Wyobrażacie sobie?! Sędzia w Niemczech, zamiast przypisać bramkę swojemu rodakowi, przyznaje ją Polakowi. To wydarzenie bez precedensu. Tak samo jak czwarty raz z rzędu dwie bramki strzelone przez Lewandowskiego. Nasz najlepszy napastnik dorobił się już pseudonimu „Mr. Doppelpack” („Pan Dublet”). Pomijając dziwną sytuację przy pierwszym trafieniu dla Borussii, trzeba podkreślić, że rzeczywiście „Lewy” znowu błysnął. Kapitalnie przyjął sobie piłkę i świetnie przelobował wychodzącego Christiana Wetklo. Warto też wspomnieć o pierwszym trafieniu w tym pojedynku, które dało Mainz prowadzenie. Bramka Marco Caliguriego – cudo.
Czy można się cieszyć po przegranej 0:5? Można. Hannover powinien się cieszyć, że nie przegrał wyżej. Choć to wcale nie było tak, że Bayern przez cały mecz grał w polu karnym gości. Po prostu bezbłędnie wykorzystał różnicę umiejętności i błędy rywali. Bardzo wyraźna przewaga zarysowała się dopiero w ostatnich 30 minutach. Nie jest to zaskoczeniem, jeśli piłkarze Hannoveru w czwartkowy wieczór musieli w Lidze Europy walczyć z Twente Enschede, a 43 godziny później czekał ich pojedynek z rozdrażnionym i wypoczętym Bayernem. 40 milionów wyrzucone w błoto (vel Javi Martinez) strzeliło bramkę z przewrotki. Prawie jak Ibrahimović. Tylko jakieś 20 metrów bliżej i na wprost bramki. Fatalnie za to musiał się czuć Mario Mandzukić. Chorwat biegał, starał się, dwa razy doszedł do dogodnej sytuacji, ale gola nie strzelił. Zmienił go powracający po kontuzji Mario Gomez, który potrzebował „aż” 27 sekund na zdobycie swojej pierwszej bramki w tym sezonie. Mógł się pokusić o hat-tricka, ale Zieler postanowił zrobić na złość człapiącym kolegom i nie wpuścić więcej goli.
W polskiej ekstraklasie został rozegrany „fantastyczny” pojedynek pomiędzy Górnikiem Zabrze a Pogonią Szczecin. Kibice Premier League „zachwycali się” meczem Aston Villa – Arsenal. Gracze Bundesligi postanowili nie być gorsi i urządzili „widowisko”, o którym powinno się mówić „kopanina w Fürth”. Okej, okej, nie spodziewaliśmy się fajerwerków. Choć Nürnberg ostatnim remisem z Bayernem, kiedy naprawdę nie grał źle, wlał w serca nieco optymizmu. To miała być walka dwóch drużyn, których jedynym celem jest utrzymanie się. Liczyliśmy jednak na nieco więcej niż próby zrobienia krzywdy rywalowi. Najpierw Feulner postanowił urwać lub przynajmniej połamać nogi rywalowi. Nie udało mu się to, ale sędzia nie pozwolił na jeszcze jedną taką próbę i wyrzucił go z boiska. W drugiej połowie Sararer uderzył łokciem w twarz Pinolę i obejrzał drugą żółtą kartkę. Jak patrzy się na te drużyny, to nie wiadomo, która bardziej zasługuje na spadek. A jest jeszcze Augsburg, który nadal znajduje się na dnie.
Schalke znowu gubi punkty. Jedyna pozytywna wiadomość dla fanów „Die Knappen” to gol Huntelaara. „Hunter” w końcu się odblokował. Mówi się o zainteresowaniu jego osobą ze strony Arsenalu. Jeśli te plotki transferowe będą tak pozytywnie na niego działać, to jesteśmy gotowi pisać o ofertach składanych przez Real, Chelsea, Liverpool i Lecha. Wszędzie tam szukają napastnika. Oprócz tego tradycyjnie już Hamburger SV wyglądał fatalnie bez van der Vaarta. VdV doznał kontuzji i nie zagra już do końca roku. Bolesna to strata, nie tylko dla HSV, ale i dla nas, obserwatorów. Holender swoimi zagraniami zachwycał i wprowadzał sporo ożywienia. Również wszystko w porządku w Leverkusen. Bayer odprawił z kwitkiem kolejnego rywala, a jedyne, co dziwi, to fakt, że Hoffenheim straciło zaledwie dwa gole. Może w końcu Markus Babbel przekona się do Casteelsa? Bo stawianie na Wiesego nie wyszło mu na dobre.
Na koniec zapraszamy do śledzenia relacji z 14. kolejki, która zostanie rozegrana dziś i jutro.
Zobacz też:
Oni to umieją wygrać z prawie każdym zespołem
Bundesligi, ale tylko w meczach z czołówką się
zacinają.
Ładnie sztrzelasz