Kibice oglądający sobotni pojedynek na Camp Nou z pewnością spodziewali się podobnej historii jak w kilku poprzednich pojedynkach. Tym razem jednak zamiast festiwalu bramek i wysokiego zwycięstwa fani zobaczyli zupełnie inny scenariusz.
Dzisiejsze zmagania w Primera Division rozpoczęło właśnie starcie Barcelony z Malagą. Dla podopiecznych Luisa Enrique miało to być ostatnie przetarcie przed wtorkowym pojedynkiem z Manchester City w pierwszej rundzie fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Mimo to popularny „Lucho” zdecydował się na wystawienie niemal pierwszego garnituru, a jedynymi zmianami było wejście do wyjściowego składu Mathieu oraz Rafinhy.
To jednak nie spowodowało, że goście z Malagi uklęknęli przed niżej notowanym rywalem i zaczęli prosić o jak najniższy wymiar kary. Wręcz przeciwnie przyjezdni grali mądrze i uważnie w defensywie, co przez cały mecz pozwoliło Barcelonie na oddanie zaledwie pięciu celnych strzałów. Trzeba jednak przyznać, że sama ekipa z Katalonii nie postawiła rywalom warunków, których wszyscy się spodziewali.
Oprócz skutecznej defensywy podopieczni Javiego Gracii, którego nazwisko również pada w kontekście afery korupcyjnej, dołożyli także coś w ofensywie. Liczba trzech strzałów na bramkę Claudio Bravo nie była co prawda nadzwyczajnym rezultatem, ale co najważniejsze dla nich jeden zakończył się bramką, która w ostateczności okazała się bezcenna i przyniosła drużynie komplet punktów. Duża w tym zasługa Daniego Alvesa, który fatalnie zachował się w jednej z akcji i wystawił bramkarza z Chile na prawdziwą „mission impossible”. W zasadzie to właśnie na jego konto można było zapisać asystę. Trzeba jednak oddać Juanmiemu, że pokazał jak z zimną krwią wykorzystywać takie sytuacje.
https://www.youtube.com/watch?v=myf29h3APTw
Malaga oprócz przerwania świetnej serii Barcelony, dokonała jeszcze jednej, rzadko spotykanej rzeczy. Otóż ekipa z Andaluzji jest pierwszą, od sezonu 2007/2008 i wyczynu Getafe, która nie straciła gola w obu meczach przeciwko „Dumie Katalonii”, które zostały rozegrane w jednym sezonie. Bo trzeba pamiętać, że już raz w tym sezonie sprawiła niespodziankę, gdy bezbramkowo zremisowała kilka miesięcy temu na własnym obiekcie.
A Barcelona? Widać było, że gracze Luisa Enrique są już myślami przy pojedynku z „Obywatelami”. Świadczyć mogą o tym nie tylko liczby, ale przede wszystkim brak zaangażowania. A bez tego nie pokona się takiej drużyny jak Malaga, która w przeciwieństwie do wielu swoich poprzedników, podeszła bez respektu do faworyzowanego rywala. I dlatego po końcowym gwizdku mogła odebrać zasłużoną nagrodę.
Recepta na zwycięstwo z Barceloną- wyłączyć z gry Messiego. Gdy Messiemu nie idzie to Barcelona gra tragicznie.