O Karolinie Bojar zrobiło się głośno nie tylko w Polsce, ale także poza granicami naszego kraju. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie poznają państwo w poniższym wywiadzie. Znajdzie się tam również m.in., jak wygląda praca sędziego, co jest w niej trudnego, a także wzmianka o VAR-ze.
Mariusz Deczkowski: Skąd się wziął pomysł na karierę sędziowską w twoim życiu?
Karolina Bojar: Mój dziadek był sędzią. Dorastałam w domu, w którym mówiło się o futbolu, ale nie tylko ze strony kibicowskiej – również z perspektywy sędziego. Myślę, że to spowodowało, że ocena pracy arbitra czy konkretnych sytuacji boiskowych była dla mnie czymś naturalnym. Kiedy pojawiła się okazja wybrać się na kurs sędziowski, o którym dowiedziałam się przypadkowo – stwierdziłam, że spróbuję. Była to spontaniczna decyzja.
Był rok 2014, miałam wtedy 17 lat. Byłam jedyną kobietą, która uczestniczyła w tym kursie, i od tamtego czasu zaczęłam regularnie sędziować mecze. W dużej mierze przyczyniło się to do kształtowania mojego charakteru i do zmiany mojej mentalności, sprawiło, że szybciej dorosłam. Wszystko było spowodowane tym, że sędziowanie to zajęcie, które wymaga posiadania określonych cech charakteru, takich jak pewność siebie, zaradność.
Spośród osób, z którymi byłaś na teście – zaszłaś najwyżej?
Sędziuję dopiero trzy lata, więc jesteśmy zaledwie na początku naszej drogi. Trudno jest to oceniać. Trzy lata to bardzo krótki staż w arbitrażu.
Rodzina popierała Cię w tych decyzjach?
Mam wielkie szczęście, ponieważ mam świetną rodzinę, która zawsze wspiera mnie we wszystkich decyzjach. Mimo że być może nie byli co do tego w pełni przekonani, nie mieli pewności, że mi się to spodoba i zajmę się tym na dłużej – nie spotkałam się ze sprzeciwem, wręcz przeciwnie – reakcja była pozytywna, było to dla nich pozytywne zaskoczenie.
W Polsce istnieje stereotyp mówiący, że kobiety nie znają się na piłce. Czy wszyscy traktowali Twoją decyzję na poważnie?
Myślę, że nie tylko w Polsce. Na pewno nie wszyscy traktowali moją decyzję na poważnie, a nawet obecnie, kiedy mówię nowym znajomym, że jestem sędzią i interesuję się piłką – bardzo często spotykam się z zaskoczeniem i niedowierzaniem, ale wydaje mi się, że jest to naturalne. Funkcjonuje taki stereotyp, ale nie jest on kompletnie bezzasadny, ponieważ jednak to mężczyźni bardziej interesują się piłką – w przeważającej części. Tak samo mężczyzna pełniący zawód kosmetyczki byłby pewnego rodzaju kontrowersją i spotkałby się zapewne z niedowierzaniem. Jednak fakt, że kobieta jest sędzią, nie jest już tak rzadko spotykany, bo coraz więcej dziewczyn się tym zajmuje, lecz nadal nie jest to standardowy, kobiecy zawód.
W futbolu istnieje taki schemat – przeważnie każdy, kto chce zostać piłkarzem, potem myśli o sędziowaniu, a następnie o dziennikarstwie sportowym. Czy u Ciebie były spełnione dwa pierwsze kroki?
Nigdy nie grałam klubowo, moja przygoda z piłką ograniczała się do kopania piłki z kolegami na orlikach. Jest to moje hobby. Sędziowanie zaczęło się spontanicznie i z czasem zaczęło podobać mi się bardziej. Na początku nie sądziłam, że sędziowanie będzie moim zajęciem przez najbliższe kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Podchodziłam do tego z dystansem i założeniem, że chcę się sprawdzić i spróbować swoich sił.
Z dziennikarstwa też masz coś w sobie. W ostatnim czasie często można Cię zauważyć w roli ekspertki w TVN 24.
W roli ekspertki może nie tak często, ale rzeczywiście kilka razy występowałam przed kamerą i fajnie się przed nią czuję. Może pójdę w tym kierunku.
Kto był Twoim idolem, wzorem do naśladowania?
Nie mam jednego idola, jest wielu sędziów i sędzi, którzy są dla mnie autorytetami. Staram się oglądać ich pracę, przyglądać się ich nawykom boiskowym i czerpać z ich doświadczenia, czyli wybierać te nawyki i sposoby zachowania, które pasują do mojej osobowości, i stosować je podczas meczów, które mam okazję sędziować.
Czy jednym z tych wzorów jest Monika Mularczyk, która sędziuje m.in. rozgrywki Ligi Mistrzyń oraz mistrzostwa Europy?
Zdecydowanie tak. Obecnie jest ona najlepszą polską sędzią, która jednocześnie pozostaje skromną oraz miłą kobietą, bardzo mi imponuje. Bardzo dużo się od niej uczę, oglądając mecze. Jest osobą, z której dobrze jest czerpać przykład, naśladować ją. Również taką osobą jest Bibiana Steinhaus, która niedawno zadebiutowała w Bundeslidze. Zaimponowała mi niezwykłym spokojem, który wynika z wieloletniego doświadczenia, aż dziesięć lat czekała na swój debiut, sędziując spotkania w drugiej Bundeslidze. Podczas swojego debiutu była pewna siebie, pozbawiona kompleksów. Bardzo dobrze sędziowała tamten mecz, nawet padła bramka po zastosowanej przez nią korzyści.
We wrześniu stało się o Tobie głośno nie tylko w polskich, ale także zagranicznych mediach. Wiesz może czym było to spowodowane?
Zdjęciem, które zrobił mi Piotr Kucza „FotoPyK”. Było to spontaniczne, pamiętam, że Wisła grała wtedy z Legią, a Piotrek pracuje z tym klubem, więc przyjechał do Krakowa i pojawił się na pierwszej połowie sędziowanego przeze mnie meczu, który poprzedzał spotkanie Legii. Zrobił kilka zdjęć i później jedno z nich wrzucił na Twittera. Wtedy nastąpiła tzw. reakcja łańcuchowa. Zdjęcie było retweetowane, a jak to jest w internetowych mediach – informacja za chwilę jest kopiowana i podawana dalej. Doszło to do ogromnych rozmiarów. Nie byłam kompletnie przygotowana na taki rozwój akcji.
Od tamtego momentu zapewne wzrosła liczba chętnych na przeprowadzenie wywiadu z Tobą.
Tak, udzieliłam kilku wywiadów mediom z zagranicy, po angielsku czy niemiecku.
Z roku na rok kobiety odgrywają coraz większą rolę w piłce nożnej. Jeszcze nie tak dawno wymyślenie kobiecej drużyny wydawałoby się obłędem, teraz pojawiacie się również w męskich rozgrywkach jako sędzie. Np. Bibiana Steinhaus prowadzi mecze pierwszej Bundesligi, czy myślisz, że będziesz miała okazję sędziować spotkanie Lotto Ekstraklasy?
Nie mówię nie. Muszę się jeszcze wiele nauczyć, ponieważ jestem początkującą sędzią z tylko trzyletnim stażem. Muszę przesędziować jeszcze wiele meczów, żeby nabrać doświadczenia i udoskonalić swój warsztat. Podchodzę do tego zawodu z dużą pokorą. Sędziowanie wymaga doświadczenia, ponieważ nie jest to zawód, którego można nauczyć się szybko. Pewnych nawyków nie da się wyeliminować z dnia na dzień, trzeba nad nimi pracować latami.
Nie jest przypadkiem, że najlepsi sędziowie to ci starsi, którzy jednocześnie pozostają w dobrej kondycji fizycznej.
Jak wyglądała Twoja droga do sędziowania A-klasy?
Zasady są jasne i konkretnie określone. Jest stworzony ranking, według którego sędziowie spadają lub awansują do wyższych lig. Na miejsce w rankingu składa się ocena z egzaminu teoretycznego, czyli ze znajomości przepisów gry, oraz z części praktycznej, czyli testu kondycyjnego, biegowego, a także ocena z obserwacji.
Zauważyłaś różnicę w zachowaniu zawodników, kibiców na boisku, kiedy mecz sędziuje kobieta zamiast mężczyzny? Wpływa to na przebieg gry?
Moim zdaniem nie zależy to od płci, ale od umiejętności. Tak jak kobieta może być słabą lub dobrą sędzią, tak i mężczyzna może być słabym lub dobrym arbitrem. Płeć nie odgrywa tutaj roli. Różnica jest taka, że my kobiety, żeby dorównać poziomem fizycznym mężczyznom – musimy dużo więcej trenować, więc osiągnięcie takich samych rezultatów wymaga od nas większego nakładu czasu i sił.
Miałaś może jakiś ciekawy przypadek z boiska, kiedy to Ty sędziowałaś mecz, a nie mężczyzna?
Spotkałam się kiedyś z komentarzami, że przyjechała baba i nie umie sędziować, lepiej byłoby, gdyby przyjechał mężczyzna. Lecz taki jest to zawód, tak naprawdę jako kobiety spotykamy się z takimi wypowiedziami, a mężczyźni są obrażani w inny sposób. Taka jest specyfika tego zawodu.
Z poziomu kibica wydaje się, że praca sędziego jest bardzo prosta, bo jest to tylko podejmowanie decyzji i bieganie po boisku, choć nie do końca.
Zdecydowanie tak nie jest. To, co widzi kibic, jest efektem końcowym sporych przygotowań, rozpoczynając od przygotowania do zawodu, przez wiele lat szkolenia, aż po przedmeczowe omówienie współpracy w trójce sędziowskiej. Tego nie widać na co dzień, lecz wymaga to niesamowitej pracy i sporej ilości czasu. Wydaje się, że mecz trwa 90 minut, lecz tak naprawdę dla sędziego praca trwa o wiele dłużej. Musimy do tego doliczyć dojazd, powrót, sporządzenie dokumentów po meczu, przygotowanie się do niego. Podsumowując, praca sędziego to nie tylko gwizdanie przez 90 minut.
Jak wygląda takie przygotowanie się do meczu?
To zależy już od samego arbitra, od jego osobowości. Ważna jest rozgrzewka, omówienie współpracy w trójce sędziowskiej. Arbiter jest również zobowiązany do sprawdzenia dokumentów, więc składa się na to wiele czynników.
Co uważasz za najtrudniejsze w swojej pracy?
Trudno powiedzieć, myślę, że najtrudniejsze jest zachowanie pokory. Tak naprawdę sędzia musi mieć pewność siebie, charakter i w tym wszystkim często można zapomnieć o tym, że pokora jest nieprawdopodobnie ważna i potrzebna do tego, żeby się rozwijać.
Co sądzisz o technologiach w futbolu? Goal-line, VAR, czy nie ingerują one zbytnio w elementy, za które odpowiedzialny jest arbiter?
Te elementy mają wyeliminować takie skandale jak np. ręka Siemaszki. Zdecydowanie system VAR jest potrzebny i dobrze, że jest. W społeczeństwie nie do końca rozumiane są zasady, według których ten system funkcjonuje, i z tego powodu mówi się o kontrowersjach, które tak naprawdę nie miały miejsca. System funkcjonuje bardzo dobrze, sami widzimy, ile razy sędzia zmienił swoją decyzję po obejrzeniu materiału video.
Czyli jesteś jak najbardziej za wprowadzaniem do futbolu takich technologii?
Zależy, co masz na myśli. System VAR jest potrzebny i jestem zadowolona z tego, jak funkcjonuje.
Wiele osób twierdzi, że przy tak szybkim unowocześnianiu futbolu może się niedługo okazać, że sędziowie nie będą zupełnie potrzebni, bo rozgrywki będą sędziować maszyny, kamery etc., nie boisz się tego?
Zdecydowanie tak nie będzie, ponieważ system video assistant referee jest oparty na tym, że ostateczna decyzja należy do sędziego głównego. Nigdy nie wyeliminujemy tego, że są sytuacje, które zdarzają się w szarej strefie. Są oczywiście też sytuacje czarno-białe, w których decyzja może być tylko jedna, ale jednak większość z nich jest w tzw. szarej strefie. Wtedy to sędzia musi podjąć decyzję, jakie kroki podejmuje i system VAR jest oparty właśnie na tej zasadzie. Zawsze ostateczna decyzja należy do sędziego głównego.
Przy wprowadzaniu systemu pojawiły się również propozycje wprowadzenia czegoś takiego, jak jest w siatkówce, czyli challenge. Trener miałby wtedy trzy powtórki do wykorzystania.
Uważam, że nie byłoby to dobre rozwiązanie. Teraz mamy cztery przypadki, w których system VAR może być użyty, i myślę, że jest to dobre rozwiązanie. Dając trenerom możliwość weryfikacji, podważamy zasadność decyzji sędziowskich, ponieważ sędzia jest wtedy sprawdzany przez trenera, ale również wprowadzamy kolejne komplikacje związane z tym, że szkoleniowiec użyje trzy razy wideoweryfikacji przez drobny faul w środkowej strefie boiska, a za czwartym razem będzie bardziej kontrowersyjna sytuacja i wtedy już nie będzie miał takiej możliwości. Moim zdaniem nie byłoby to dobre rozwiązanie.
Kibice są bardzo wymagający wobec sędziów, jeśli chodzi o poprawność podejmowanych decyzji. Jeden mały błąd może wywołać wielkie zamieszanie i wywrzeć presję na arbitrze, czy trudno jest sobie z nią poradzić?
Ja nie mam z tym problemów, bo jestem bardzo gruboskórna na boisku. Nigdy nie zdarzyło mi się, że zostałam wyprowadzona z równowagi podczas meczu lub byłoby mi przykro przez to, co usłyszałam. Nie ma to dla mnie znaczenia, myślę, że arbiter musi posiadać takie cechy charakteru, osobowość, która pozwala mu na to, żeby ignorować takie sytuacje z zewnątrz. Tylko w ten sposób jest w stanie skupić się na swojej pracy i wykonywać ją dobrze.
Co jest Twoim ulubionym zajęciem po pracy? Kobiety ogólnie za meczami nie przepadają, wolą poczytać dobrą lekturę lub obejrzeć serial.
Też lubię przeczytać dobrą książkę. Obecnie studiuję dwa kierunki, sędziowanie jest moim zajęciem weekendowym, a oprócz tego uczę się języków obcych. Myślę, że piłka jest dużą częścią mojego życia, ale nie stanowi jego całości.
Co do sędziowania – ile meczów sędziujesz średnio tygodniowo?
Jest różnie, czasami jest nawet sześć, czyli trzy dziennie, a czasem tylko dwa, po jednym dziennie.
Jakie są główne problemy związane z A-Klasą?
Jest tam specyficzna atmosfera, folklor, ponieważ te elementy są wpisane w klimat niższych lig.
Co sądzisz o pirotechnice na polskich stadionach? Ostatnio byłaś na derbach Krakowa, gdzie dużo się działo. Myślisz, że race są dużym problemem w piłce?
To, co wydarzyło się na derbach Krakowa, było skandalem – dawno już nie było takiej sytuacji w Polsce, myślę, że od lat 90. Pirotechnika wykorzystana w taki sposób nie może być akceptowana. Poza tym rozumiem argumenty zarówno zwolenników, jak i jej przeciwników. Jednocześnie jako osoba, która zajmuje się prawem sportowym – wiem, że trudno jest ustalić takie regulacje prawne, które pozwoliłyby na zachowanie tzw. złotego środka. Tylko zakaz spowoduje, że pozbędziemy się pirotechniki wykorzystywanej w taki sposób. Wyrażając zgodę na jej użycie, które samo w sobie może nie byłoby groźne – dajemy możliwość wykorzystania pirotechniki w ten sposób.
Obawiam się, że zachowanie takiego złotego środka nie byłoby możliwe. Utopijna wizja jest niemożliwa do osiągnięcia.