Karol Piątek: Z optymizmem w przyszłość


30 listopada 2010 Karol Piątek: Z optymizmem w przyszłość

Termalica Bruk-Bet Nieciecza to największa sensacja na futbolowej mapie Polski. Zespół z liczącej sobie ok. 700 mieszkańców miejscowości dzięki bogatemu sponsorowi systematycznie piął się ku szczytowi naszej piłki i awansował do I ligi. Rundę jesienną debiutanckiego sezonu podsumowuje Karol Piątek – były pomocnik Lechii Gdańsk, który opowiada o szczegółach swojego transferu do klubu spod Tarnowa.


Udostępnij na Udostępnij na

Co zadecydowało o Pana przejściu do Termaliki? Czemu zamienił Pan ekstraklasową Lechię na beniaminka I ligi?

W Lechii potraktowano mnie bardzo brzydko, ponieważ nie mogłem nawet przyjść na pierwszy trening z pierwszą drużyną. Stworzono pewną grupkę niechcianych piłkarzy, nie wysłano mnie ani do rezerw, ani do ME. Trenowaliśmy na sztucznej nawierzchni w trzydziestostopniowym upale czerwoną piłką przeznaczoną do gry na śniegu. Tym bardziej było to dla mnie dziwne, że Lechia w styczniu chciała ze mną podpisać kontrakt, na który się nie zgodziłem. W czerwcu powiedziano mi, że przegrałem rywalizację. Jeżeli klub chce ze mną podpisać kontrakt, a przez miesiąc nie dostałem nawet szansy pokazania się w pierwszym zespole, by walczyć o pierwszą jedenastkę, jest to dla mnie dziwne. Przez miesiąc nie zapomniałem chyba, jak się gra w piłkę. Przedłużono moje odejście do czerwca, powiedziałem, jakie są moje warunki w związku z tym, myślę, że zachowałem się fair w stosunku do Lechii. Tymczasem klub dalej mi utrudniał – podkreślę – oni mnie nie chcieli, a nie ja chciałem odejść.

Nie miał Pan zatem propozycji z klubów Ekstraklasy?

Karol Piątek oprócz Lechii grał także w ŁKS-ie i Cracovii Kraków
Karol Piątek oprócz Lechii grał także w ŁKS-ie i Cracovii Kraków (fot. Maciej Kanczak/iGol.pl)

Były zapytania z Ekstraklasy, jednak bez żadnych konkretów. Zadzwonili do mnie za to działacze Niecieczy z propozycją transferową, z opcją kontraktu i byłem w szoku. Nie jestem człowiekiem, który ma na koncie miliony. Jeżeli bym był w takiej sytuacji, podpisałbym kontrakt w klubie Ekstraklasy i grał za dużo mniejsze pieniądze. Tymczasem klub z Niecieczy przedstawił mi bardzo dobre warunki finansowe, co zaważyło na tym, że podpisałem kontrakt.

Co Pan sądził o klubie, zanim pojawił się Pan w nim po raz pierwszy? Co Pan sądzi o tych, którzy uważają, że najwyższe klasy rozgrywkowe powinny należeć do klubów z większych miast?

Pierwszej opinii zasięgnąłem od Łukasza Szczoczarza, z którym grałem razem w Cracovii i dalej utrzymywałem kontrakt. Spędziłem z nim też wakacje, podczas których rozmawialiśmy na temat Termaliki. Wypowiadał się o nim w samych superlatywach. Odnośnie do komentarzy głoszących m.in., że takie kluby nie mają prawa istnieć, warto spojrzeć na przykład Groclinu. Fakt, że nie ma go już na mapie Ekstraklasy, jednak osiągnął pewne sukcesy, zagrał na arenie międzynarodowej i w dużej mierze pokazał, że taki klub może istnieć. Nieciecza może pójść tym samym wzorem. Jestem o tym święcie przekonany. Są tutaj ludzie charakterni, którzy bardzo chcą osiągnąć sukces. Moim zdaniem, gra w I lidze jest bardzo dużym sukcesem, jednak są tutaj tacy, którym to jeszcze mało. Jeśli będą szli tropem mądrego myślenia i poukładają sobie to zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjnym, to jestem pewien, że ten klub może zagrać w Ekstraklasie. Nie zapominajmy jednak, że Termalica jest na razie beniaminkiem w I lidze i na tę chwilę powinna nauczyć się funkcjonowania w niej, utrzymać, okrzepnąć i myślę, że wszystko przed nami.

Czy dojazd do Niecieczy nie stanowi dla zawodników problemu?

Większość zawodników, tak jak ja z rodziną, mieszka w Tarnowie położonym 19 km od Niecieczy, do której dojazd na treningi nie stanowi dla nas żadnego problemu. Są też zawodnicy z Krakowa, dla których dojazd tym bardziej nie jest przeszkodą. Dla chcącego nic trudnego.

Nie uważa Pan, że lepsza dla Termaliki byłaby fuzja, chociażby z Unią Tarnów?

Trudno mi cokolwiek mówić, nie znam planów pani prezes. Dochodziły do mnie jakieś głosy, była podobno jakaś propozycja, żeby firma Bruk-Bet zainwestowała w piłkę Tarnowie, ale nie doszło to do skutku. Odepchnęło ich od tego, żeby przeprowadzić fuzję. Czy byłoby lepiej? Jeśli chodzi o kibiców, myślę, że niewątpliwie tak – Tarnów jest bez wątpienia większą miejscowością od Niecieczy. Wprawdzie nie byłem jeszcze na stadionie Unii, jednak jeżeli tam byłby większy stadion, na pewno byłoby to na plus. Na tę chwilę w Niecieczy mieści się trzy, cztery tysiące kibiców i niemal na każdym meczu jest komplet. Myślę, że szefostwo może być zadowolone z publiczności. Ludzie przychodzą, niekoniecznie wszyscy krzyczą i kibicują, ale są też tacy, którzy przychodzą po prostu obejrzeć mecz.  Nie chcę prorokować, co by było lepsze, bo to nie jest w mojej gestii.

A czy transfer do Niecieczy nie jest dla Pana dużym krokiem do tyłu w karierze?

Termalica Bruk-Bet była w końcówce rundy jesiennej sprawcą kilku sensacji
Termalica Bruk-Bet była w końcówce rundy jesiennej sprawcą kilku sensacji (fot. www.piast.gliwice.pl)

Kiedy przechodziłem z grającej w Ekstraklasie Cracovii do pierwszoligowej Lechii Gdańsk, powiedziałem sobie: „Lepiej czasami zrobić jeden krok w tył, by kiedyś zrobić dwa do przodu”. Tym tropem szedłem i myślę, że w Gdańsku to osiągnąłem. Obecnie, kiedy już podpisałem kontrakt w Niecieczy, nie zastanawiam się nad tym, czy jest to krok w przód, czy do tyłu. Myślę innymi kategoriami – mam rodzinę, muszę ją utrzymać, uznałem, że propozycja z Termaliki była najlepsza. Uważam, że wolą walki i tym, co pokażę w tym klubie, grając na dobrym poziomie, udowodnię, że to nie jest moje ostatnie słowo. Bardzo intensywnie myślę od trzech miesięcy, że stać mnie na naprawdę dobrą grę i na występy w Ekstraklasie. Zrobię wszystko, by pokazać wszystkim tym, którzy ze mnie zrezygnowali w Gdańsku, że się mylili i będę chciał wrócić na najwyższy szczebel i udowodnić niedowiarkom, że Karol Piątek potrafi grać w Ekstraklasie. Na tę chwilę jestem w I lidze i muszę zrobić wszystko, żeby tam wrócić. Czy z Niecieczą? Zobaczymy. Jeśli nie, to będę się starał gdzieś indziej osiągnąć swój prywatny sukces.

Jak Pan wspomina swój pierwszy przyjazd do podtarnowskiej miejscowości?

Mój pierwszy przyjazd był bardzo ciekawy, bo wyjechałem o godzinie 11 z Gdańska i byłem przed Niecieczą około 21. Było już ciemno. Szefostwo wyjechało po mnie i stawiłem się u pani prezes w gabinecie. Pierwsze odczucie było takie, że pani prezes zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie i nie zastanawiając się, podpisałem kontrakt. Na tę chwilę niczego nie żałuję, jest tak, jak myślałem, przypuszczałem od początku, że będzie bardzo trudno w pierwszej lidze. Z tego, co wiem, są szykowane transfery na rundę rewanżową i jestem święcie przekonany, że Nieciecza się utrzyma i to zrobi jak najszybciej.

Czy bardzo słaby początek sezonu nie wprowadził w zespole atmosfery smutku i załamania?

Dla każdego z nas start w lidze był dramatyczny. Każdy się spodziewał czegoś innego. Może nie tego, że będziemy wygrywać średnio trzy mecze na cztery, ale też nie spodziewaliśmy się, że na siedem kolejek aż sześć zakończymy porażkami. Był to dla nas duży szok, duże novum w naszej przygodzie z piłką dla każdego z nas tutaj grających. Nie będę się wypowiadał na temat trenerów, bo to nie są moje kompetencje. Gdy trener Hajdo przyszedł, wniósł coś nowego do zespołu. Jak widać – drgnęło. Nie od razu zamieniało się to w punkty, ale w końcówce zdobyliśmy tyle punktów, na ile nas było stać i jeżeli byśmy grali na takim poziomie, jak w końcowej fazie rundy jesiennej, mielibyśmy na pewno nie 17 punktów, ale bylibyśmy w środku tabeli.

Co nowego wniósł do zespołu Mirosław Hajdo?

Trener Hajdo na pewno wniósł świeżą krew, po tych siedmiu nieudanych kolejkach. Wprowadził też nieco nowości w treningach, większą mobilizację. Jego hart ducha i zaangażowanie w trening przeniosło się jakby na nas. Myślę, że to było podstawą do tego, żeby zdobywać jeszcze więcej punktów niż do tamtej pory. Jeśli chodzi o dymisję trenera po meczu w Ostrowcu, to na pewno w jakimś stopniu podjął on nieco na gorąco tę decyzję, nie do końca przemyślał. Jak to zazwyczaj bywa w takich okresach, człowiek podejmuje w nich jakieś nietrafione decyzje i zgodzę się z tym, że sprzeciw dymisji Hajdy pani prezes był strzałem w dziesiątkę. Myślę, że to była najwłaściwsza decyzja – każdy z zawodników widział, że coś się dzieje, że to zmierza ku lepszemu. Jeżeli wówczas zabrakłoby trenera, nie poradzilibyśmy sobie w takim stopniu jak to było w końcówce jesieni.

Jak zareagowali piłkarze na dość spontaniczną decyzję o dymisji trenera po meczu z KSZO?

Każdy był zaskoczony i bardzo zdziwiony tą sytuacją. Od razu wymieniliśmy między sobą spostrzeżenia. Jeżeli ktoś by się zapytał zawodników, otrzymałby jednoznaczną odpowiedź, że każdy z nich chce dalej pracować z tym trenerem. Na szczęście stało się tak, jak się stało. Pracujemy dalej, mamy teraz urlopy, wracamy w styczniu i będziemy odtąd pod okiem trenera bardzo ciężko trenować.

Jakie są nastroje w klubie i zarządzie Termaliki? Czy włodarze klubu są zadowoleni z wyników beniaminka? Końcówka rundy każe raczej patrzeć optymistycznie w przyszłość…

Karol Piątek (nr 20) spędził łącznie około 1100 minut na boisku w rundzie jesiennej
Karol Piątek (nr 20) spędził łącznie około 1100 minut na boisku w rundzie jesiennej (fot. Roger Gorączniak)

Miałem dwukrotnie przyjemność rozmawiać z panią prezes i nie sądzę, żeby była zadowolona z wyników Niecieczy, tym bardzie, że jest to klub, który rokrocznie awansował do wyższej klasy rozgrywkowej, wygrywał większość meczów. Tymczasem w I lidze przyszło się zmierzyć z zupełnie innymi realiami, że nie zawsze jest tak, jak by każdy chciał. Między II a I ligą jest jednak bardzo duży przeskok. Pani prezes na pewno nie spodziewała się, że może być tak niedobrze, a chwilami było naprawdę bardzo niedobrze. Uratowaliśmy się jednak końcówką rundy i myślę, że w przyszłość możemy patrzeć optymistycznie. Jednak podsumowując całą jesień, uważam, że pani prezes, my i wszyscy związani z tym klubem nie jesteśmy zadowoleni.

Czy nie przygniotła Was czasami presja i ambicja szefów klubu?  

Na pewno klub z Niecieczy płacił frycowe. Nie spodziewaliśmy się wszyscy tego, że będzie aż tak ciężko. Po kilku przegranych z rzędu meczach były obawy, co będzie dalej, jednak myślę, że po to pani prezes ma w swoich szeregach takich zawodników jak Artur Prokop i Arkadiusz Baran, żeby dostarczyło to jakiejś świeżej krwi, takiej, że wiara w zespół nie ustawała. Powtarzaliśmy sobie, że dwie, trzy wygrane z rzędu pozwolą nam odbić się od dna i funkcjonować tak, jak powinniśmy funkcjonować. Szkoda, że dopiero w końcówce zaskoczyła ta gra, a nie na przykład w połowie rundy. Ale trudno, taka jest rzeczywistość, nie ma co się załamywać. Mamy wprawdzie siedemnaście punktów, czyli tyle co zespół ze strefy spadkowej. Niemniej jednak nie załamujemy rąk, powtarzamy sobie, że mamy w drugiej rundzie dwa pierwsze mecze u siebie, które musimy wygrać (Warta i Górnik Łęczna). Chcemy się do nich jak najlepiej przygotować, żeby dały one nam kopa na następne spotkania. Żebyśmy mogli jak najszybciej zapewnić się utrzymanie, zagrać na luzie i zobaczyć, czy tak grając, będziemy grać jeszcze lepszą piłkę, czy musimy się jeszcze bardzo dużo uczyć.

Grał Pan w Ekstraklasie m.in. jako zawodnik Lechii. Jakie nasuwają się Panu pierwsze wrażenia, jeśli chodzi o obie klasy rozgrywkowe?

W I lidze również jest wysoki poziom, jednak w Ekstraklasie, porównując umiejętności techniczno-taktyczne, jest on dużo wyższy. Nie odkryję novum, jeżeli powiem, że na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej jest bardzo dużo walki, brutalnych zagrań, co bardzo różni te ligi. Można też zauważyć, że dużo piłkarzy, którzy kiedyś grali w Ekstraklasie, jest teraz na jej zapleczu. Na pewno fakt ten sprawia, że poziom ligi wzrasta i uważam, że jest on trochę wyższy, niż był kiedyś.

Kto wywalczy awans do Ekstraklasy? Kto Pana zdaniem będzie największym rywalem Termaliki w walce o utrzymanie na jej zapleczu?

Osobiście chciałbym, żeby awansował ŁKS i to nawet z pierwszego miejsca, ponieważ kiedyś miałem przyjemność grania w tym klubie i życzę, żeby taki klub jak ŁKS grał w Ekstraklasie. Bardzo mocnym zespołem będą zarówno Podbeskidzie, jak i Piast Gliwice, między którymi także rozegra się walka o awans. Na tę chwilę myślę, że około dziesięciu drużyn będzie walczyć o utrzymanie w I lidze i myślę, że każda z nich nie będzie miała łatwo. Zespół, który obecnie ma 20-23 punkty, nie może być pewien tego, że się utrzyma i to spokojnie. Czeka nas zacięta walka o utrzymanie do samego końca. Wierzę, że Nieciecza finalnie wyjdzie z tego boju i zapewni sobie utrzymanie jak najszybciej.
 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze