Czy „Kanonierzy” rozstrzelają „The Blues”?


24 stycznia 2016 Czy „Kanonierzy” rozstrzelają „The Blues”?

Derby Londynu. Arsenal kontra Chelsea. To starcie elektryzuje całą społeczność sympatyków Premier League. Jednakże wspomnienia z ostatniej potyczki obu zespołów są dość nieprzyjemne. Czy niedzielny pojedynek „Kanonierów” i „The Blues” okaże się meczem godnym derbów stolicy Anglii?


Udostępnij na Udostępnij na

Wehikuł czasu

Trzy ostatnie spotkania między Chelsea a Arsenalem to zaledwie trzy gole. Średnia, mówiąc szczerze, nie powala na kolana. Będąc bardziej szczegółowym, widz nie mógł być zachwycony boiskowymi poczynaniami obu zespołów. Było nudno, schematycznie, przewidywalnie. Szczęście w nieszczęściu, że w trakcie ostatnich derbów po boisku biegał Diego Costa, który zadbał o to, aby pomeczowy skrót nie był wyzuty ze scen wyjętych wprost z filmów walki. Trzeba otwarcie przyznać, że zachowanie Hiszpana vel Brazylijczyka mogłoby trafić do annałów kina akcji.

https://www.youtube.com/watch?v=SAshM3B6A1o

A co do samych wydarzeń boiskowych, to trzeba przyznać, że ostatni pojedynek Arsenalu i Chelsea stanął pod znakiem starego, dobrego i dobrze znanego Jose Mourinho. Gol po stałym fragmencie gry, solidna, przemyślana obrona i dobicie przeciwnika w końcówce spotkania. „The Blues” w roli wyrachowanego boksera – ten obrazek w obecnym sezonie należy do rzadkości. Tryumf nad „Kanonierami” to na dobrą sprawę jedyny tryumf przez duże „T” „The Special One” we wciąż trwającej kampanii. Mourinho nie ma już na Stamford Bridge, a co za tym idzie…

Trenerski pat

Konflikt między Mourinho a Wengerem obrósł już do miana legendy. Tych dwóch panów różni wszystko, począwszy od narodowości, przez mentalność, na pojmowaniu futbolu skończywszy. Ostra jak brzytwa, nastawiona na bezwarunkowy sukces taktyka Portugalczyka kontra „futbol na tak” opiekuna Arsenalu. Dyscyplina przeciwko nutce fantazji. Konsekwencja w starciu z polotem i finezją. Ogień i woda. Piekło i niebo. W skrócie – Jose Mourinho w potyczce z Arsene’em Wengerem.

https://www.youtube.com/watch?v=9tRnYzonUJs

Rywalizacja między tymi dwoma trwała, z krótkimi przerwami, od 2004 roku. To właśnie wtedy „Mou” przejął Chelsea i to właśnie wtedy rozpoczęła się walka między oboma szkoleniowcami. Słynnym „mind games” Portugalczyka Wenger przeciwstawił iście francuską dyplomację niepozbawioną zgryźliwości i uszczypliwości. Ostrze ironii opiekuna Arsenalu było dość ostre, aby ugodzić szarżującego z szablą portugalskiego kawalerzystę. To, co tworzyło niepowtarzalną otoczkę wokół konfrontacji Chelsea i Arsenalu, nakręcało kibiców i opinię publiczną. Dziś nie ma Mourinho w Londynie i, powtarzając za zespołem Dżem, możemy stwierdzić, że „jednak czegoś nam żal”.

Literaci do piór, piłkarze do piłek

Możemy w nieskończoność pisać o tym, dlaczego atuty w tym meczu leżą po stronie Arsenalu lub Chelsea. Jedni mogą, drudzy muszą. Ale kto jest kim? Trudno osądzić. Dlatego należy wyzbyć się wszelkich złych wspomnień z ostatnich starć tychże zespołów, odrzucić w kąt fatalny obraz poprzedniego spotkania i z niecierpliwością zacierać ręce, licząc na to, że piłkarze obu zespołów pokażą, że nie bez powodu zarabiają setki tysięcy funtów.

Do składu Arsenalu najprawdopodobniej wróci Alexis Sanchez, który, nawet jeśli nie zagra w podstawowym zestawieniu, jest dość kuszącą alternatywą dla Arsene’a Wengera.

Chelsea po zmianie trenera nie zachwyca. Guus Hiddink nie okazał się zbawicielem „The Blues”, nie wyciągnął ze swojej teczki magicznej różdżki, nie wypowiedział magicznych słów, które odmieniłyby grę zespołu. Nie, „The Blues” wciąż błąkają się w dolnych rejonach tabeli, szukając ucieczki spod topora przeciętności. Ale, do ciężkiej cholery, ci piłkarze muszą w końcu odpalić. Willian, Hazard, Costa, Fabregas – to nie są ludzie oderwani od pługa i, jakkolwiek naiwnie to zabrzmi, oni wiedzą, jak grać w piłkę.

Tak wiem, to naiwne. Ale kto jeśli nie Wy, gdzie jeśli nie tu, kiedy jeśli nie teraz? Liczę i sądzę, że tym samym wyrażam stanowisko całej rzeszy fanów Premier League, że tym razem „Kanonierzy” i „The Blues” stworzą widowisko godne Londynu.
Obym się nie mylił. Bo przecież patrząc na ostatni mecz obu zespołów, można jasno stwierdzić, że gorzej już być nie może.
I tego się trzymajmy.

 

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze