Zamienił utytułowany VfB Stuttgart na beniaminka z Düsseldorfu po to, by grać więcej, by być bliżej reprezentacji Polski. Cel, jaki sobie założył środkowy obrońca, niegdyś przywdziewający barwy poznańskiego Lecha, został osiągnięty, lecz w parze z marzeniem Marcina Kamińskiego poszła bardzo słaba forma jego obecnej drużyny, która tak szybko jak awansowała na najwyższy szczebel niemieckich rozgrywek piłkarskich, tak szybko z nich może powrócić tam, skąd przybyła, czyli do 2. Bundesligi.
Bliski mundialu
Niewiele brakowało, a zastąpiłby lidera polskiej defensywy. Podczas zgrupowania kontuzji doznał Kamil Glik, który nabawił się urazu barku, niemalże wykluczając się z rosyjskiego czempionatu na kilkanaście dni przed inauguracją turnieju. Z tej okazji skorzystać mógł Marcin Kamiński, który może i nie zachwycał w Stuttgarcie, ale rywala mogącego wygryźć „Kamyka” z kadry polskiego zespołu nie było widać. Stąd też szanse na wyjazd do Rosji z każdym dniem rosły.
Inaczej mogła cała sytuacja wyglądać, patrząc oczami samego obrońcy, który mógł czuć niepewność i informacje o szybkim powracaniu do formy Glika z pewnością mąciły w głowie zawodnika grającego na co dzień w Niemczech. Sam piłkarz w jednym z wywiadów dla „Przeglądu Sportowego” ocenił swoją sytuację nazywając ją huśtawką. Trudno się zatem z nim nie zgodzić. Kamiński jednak nie zamierzał się poddawać i wolał zrobić nawet krok w tył, by następnie wykonać dwa do przodu. W konsekwencji postanowił zmienić barwy klubowe.
Odbudować się w Fortunie
Przed sezonem wydawać by się mogło, że beniaminek będzie dla Kamińskiego idealnym miejscem do tego, by grać systematycznie oraz by pokazać pełnię swoich możliwości. Przejściem do Fortuny nie zamknął sobie drzwi,przez jakie przeszedł ze Stuttgartu, ponieważ jest to wypożyczenie, a w dodatku wciąż pozostaje na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Niemczech. W Fortunie mógł liczyć na mniejszą konkurencję, ponieważ nie ma co ukrywać, żaden z defensorów beniaminka nie może na obecną chwilę równać się z Benjaminem Pavardem, Timo Baumgartlem czy Holgerem Badstuberem. Zresztą trudno porównywać takiego Robina Bormutha do wymienionej trójki.
Z perspektywy czasu należy chyba uznać, że przejście do zespołu prowadzonego przez Friedhelma Funkela okazało się strzałem w dziesiątkę. Kamiński doczekał się systematycznych występów i w dodatku regularnie powoływany jest do kadry narodowej, w której też zaczyna znaczyć więcej niż jeszcze kilka miesięcy temu. W Fortunie gra od deski do deski i należy do jednego z ważniejszych ogniw bloku defensywnego. Opuścił jedynie trzy mecze z 11, jakie zespół rozegrał w lidze. To pokazuje tylko, ile znaczy w nowym klubie. Nie wszystko jednak jest tak kolorowe, jak się wydaje, a powodem tego jest pozycja Fortuny w tabeli. Ta błąka się w dolnych rejonach i robi za dostarczyciela punktów.
Najgorszy moment przypadł na 8. kolejkę i wtedy padł niespodziewany wynik. Eintracht Frankfurt zaaplikował F91 aż siedem goli i po części za tę klęskę odpowiedzialny był również Marcin Kamiński, który nie potrafił powstrzymać zabójczo skutecznego tamtego wieczora Luki Jovicia. Wystarczyły jednak dwa dni przerwy, aby Polak wraz z drużyną przebudził się w pojedynku z Herthą Berlin. Mimo wysokiego zwycięstwa nie udało się opuścić strefy spadkowej.
Najbliższa przyszłość
Ta przed zawodnikiem Fortuny pisze się ciekawie. Z jednej strony gra dużo i zbiera dobre noty, w „Kickerze” jego średnia wynosi 3.88, co daje mu siódmą pozycję w zespole. Z drugiej jednak strony nie ma co ukrywać, ale beniaminek z taką formą może się nie utrzymać. W dodatku powrót do Stuttgartu mógłby okazać się przejściem z deszczu pod rynnę, ponieważ VfB idzie łeb w łeb z Fortuną. Lepiej natomiast wygląda perspektywa gry „Kamyka” w kadrze narodowej.
Jest on w kręgu zainteresowań selekcjonera Jerzego Brzęczka i jeżeli nie obniży swoich lotów, a także będzie regularnie pojawiał się na niemieckich boiskach, jego pozycja w reprezentacji nie powinna być zagrożona. Wszystko jednak zależy od tego, jak dalej swoją karierą pokieruje sam zainteresowany. Jest w sile wieku i wiele może jeszcze pokazać. Niewykluczone, że nie trafiłby gdzieś do mocniejszego zespołu po zakończeniu sezonu. Pierwszym krokiem do tego byłoby pokazanie się z jak najlepszej strony na tle Bayernu Monachium, z którym Fortuna zagra w 12. kolejce.