Kamil Glik latem powrócił do Włoch, by zasilić szeregi beniaminka Serie A – Benevento. Minęło kilka kolejek, postanowiliśmy więc wziąć pod lupę jego ponowne wejście do jeziora o nazwie "Serie A". Czy już teraz można stwierdzić, że to był dobry ruch, tak dla piłkarza, jak i samego klubu? Czy może jednak reprezentant Polski spisuje się jak na razie poniżej oczekiwań, które z nim wiązano?
Glik i jego przenosiny do zespołu „Czarowników” był sygnałem, że beniaminek wchodzi do Serie A z myślą, by pozostać w niej na dłużej. Sprowadzenie Polaka do drużyny Pippo Inzaghiego to manifest dotyczący jej aspiracji. Aspiracji znacznie większych niż podczas ostatniego pobytu w najwyższej klasie rozgrywkowej we Włoszech.
Lider defensywy
Reprezentant Polski w Benevento ma pełnić funkcję szefa bloku defensywnego. To nie ulega wątpliwości. Pytanie, które warto postawić w obecnej chwili, brzmi: Czy rzeczywiście możemy nazwać Glika szefem obrony Benevento? Jeśli tak, to czy nie jest on na razie nieudolnym szefem? Patrząc na liczbę bramek straconych przez ekipę Inzghiego, trudno odnieść wrażenie, by Glik wzniósł obronę na wyższy poziom. O opinię poprosiliśmy Jana Rusinka z Calcio Merito:
W tym momencie Kamil jest szefem defensywy „Czarownic”. Jego partner Luca Caldirola pomimo doświadczenia w Bundeslidze, Eredivisie i Serie B rozgrywa dopiero pierwszy sezon na boiskach Serie A. W wieku 29 lat pobiera nauki u bardziej doświadczonego kolegi i dzięki temu powoli staje się mocnym punktem defensywy Benevento. Jan Rusinek
Według Jana Rusinka Glik jest centralnym punktem bloku defensywnego. Jego najmocniejszym filarem, przy którym reszta defensorów będzie mogła nabrać boiskowej ogłady i wznieść się na wyższy poziom. Główny atut polskiego obrońcy to niewątpliwie doświadczenie zdobyte poprzez grę na wysokim poziomie przez wiele lat. Jak słusznie zauważył nasz ekspert, partner Glika – Caldirola – nie może tego o sobie powiedzieć.
Jednak by nie było tak słodko, warto zauważyć, że Kamil Glik wciąż jeszcze nie jest w najwyższej formie. Choć niewątpliwie może cieszyć się mocną pozycją w zespole Benevento i statusem gwiazdy, to jego dotychczasowe występy są – nazwijmy to łagodnie – nieco poniżej poziomu, do którego nas przyzwyczaił…
Błędy, braki, poprawa
Jeśli ktoś uważał, że Polak sprawi, iż obrona Benevento z miejsca będzie nie do pokonania, to srogo się mylił. Pamiętajmy, że Benevento to wciąż tylko i aż beniaminek Serie A. Wszyscy mamy w głowach jego ostatni pobyt w najwyższej lidze i spektakularny powrót na drugi poziom rozgrywek. Glik może stać się jednak postacią, wokół której być może wykreuje się solidny blok defensywny, który pozwoli na utrzymanie się „Gli Stregoni” w lidze. Dotychczas idzie jak po grudzie. Tak Glikowi, jak i drużynie.
W obecnej chwili, tj. po czterech kolejkach, Benevento ma stracone 12 goli, co na ten moment czyni defensywę „Gli Stregoni” najsłabszą w całej lidze. Przykro to stwierdzić, ale gołym okiem widać, że Kamil w tym momencie nie dojeżdża motorycznie, żeby grać przeciwko większym zespołom. Po pięć goli przeciwko Benevento zdobyli kolejno Inter i Roma. W meczu z Interem Polak może sobie zapisać kilka bramek na swoje sumienie, ale trzeba pamiętać, że Benevento to dalej beniaminek, a Inter jest kandydatem do walki o scudetto. Jan Rusinek
Najwięcej straconych bramek w lidze? Benevento? Brzmi znajomo. Jednak finał nie musi być wcale taki sam jak w tamtym pamiętnym sezonie. Jeśli tylko Glik będzie w stanie nadrobić braki motoryczne, o których mówił Jan Rusinek, i zgra się z resztą zespołu, to Benevento naprawdę może stać się solidnym zespołem.
Dotychczas noty Kamila Glika nie rozpieszczały. Według portalu Sofascore.com Glik prezentował się tak:
- Sampdoria (wygrana 3:2) – 6.8,
- Inter (porażka 2:5) – 5.9; gorszą notą mógł „pochwalić” się jedynie bramkarz „Gli Stregoni” Lorenzo Montipó,
- Bologna (wygrana 1:0) – 6.9,
- Roma (porażka 2:5) – 6.3.
Widać gołym okiem, że Kamil Glik gra jak na razie przeciętnie lub słabo. Jednak biorąc pod uwagę szerszy kontekst, całe Benevento gra w kratkę. Należy również pamiętać, że w tej chwili Inter czy Roma wydają się poza zasięgiem podopiecznych Inzaghiego. Zarówno jedni, jak i drudzy widzą siebie w czubie tabeli, być może sięgających po scudetto, a nie walczących o utrzymanie.
***
Powrót Kamila Glika do Włoch nie jest na razie wymarzonym scenariuszem. Czy można się było tego spodziewać? Patrząc na to, że dołączył do beniaminka – jak najbardziej. Rozczarowuje natomiast forma samego piłkarza, u którego widać sporo braki. Nie ulega jednak wątpliwości, że kiedy tylko Glik nadrobi braki, przypomni o sobie kibicom na Półwyspie Apenińskim i będzie kluczowym elementem zespołu.
W mojej opinii potrzebuje on jeszcze trochę czasu, by być w optymalnej formie i stać się ścianą w meczach z rywalami niżej notowanymi, które są celem w zasięgu „Giallorossich”. Jan Rusinek