Josip Ilicić to jeden z najbardziej nietuzinkowych piłkarzy na włoskich boiskach. Słoweniec jest bardzo charakterystyczną personą zarówno na murawie, jak i poza nią. To dzięki niemu kibice w Bergamo mogą się cieszyć z gry w Lidze Mistrzów czy walki o TOP 4 Serie A. Magik, który lewą nogą mógłby na ślepo wiązać krawaty, a przy tym charakterny i twardy kreator gry. Taki jest obraz Ilicicia, krnąbrnego geniusza, obok którego nie da się przejść obojętnie.
Reprezentant Słowenii już od początku swojej przygody na Półwyspie Apenińskim zachwycał fanów calcio. W wieku 22 lat trafił ze słoweńskiego Mariboru do Palermo, lecz jego poprzeczka była nisko zawieszona. W końcu młody piłkarz z ligi słoweńskiej w teorii nie może wejść z buta do ligi. Jednak Josip od razu pokazał swoją prawdziwą wartość. Pierwszy sezon na Sycylii to osiem goli i osiem asyst w bardzo solidnych „Rosanero”. Ilicić wyglądał jak Pan Piłkarz na tle między innymi Javiera Pastore czy Fabrizio Miccoliego, szybko wyrastając na lidera różowo-czarnych. Dalej było tylko lepiej, czego efekty widzimy obecnie.
Patrząc śmierci w oczy
W sierpniu 2018 roku Josip Ilicić trafił do jednego ze szpitali w Bergamo. Słoweniec miał w nim pozostać na czas nieokreślony i od początku było wiadomo, że mierzy się on z poważną chorobą. Jak się okazało, były piłkarz Fiorentiny czy Palermo walczył z zapaleniem węzłów chłonnych. Ta choroba jest wynikiem infekcji, a głównym objawem jest powiększenie się węzłów i ból w miejscach, w których węzły są większe. Dodatkowo na wyobraźnię gracza Atalanty działała śmierć jego przyjaciela Davide Astoriego. Z Włochem spotkał się w czasach gry dla Fiorentiny, a sam Astori zmarł we śnie.
– Nie mogłem spać, wciąż myślałem o Davide Astorim i tym, że może mi się przytrafić to samo, co mu się przytrafiło. Że umrę we śnie. Byłem przerażony i moje jedyne myśli brzmiały: Co jeżeli tak samo będzie ze mną? Co gdybym nie mógł już nigdy więcej zobaczyć swoich córek? To był moment, w którym bałem się pójść spać, dopiero ostatnio to minęło – mówił na początku listopada 2018 roku w wywiadzie dla „Corriere dello Sport” Josip Ilicić.
Jednak szczęśliwie dla zawodnika po dwóch tygodniach został wypisany ze szpitala i mógł rozpocząć proces powrotu do gry. Josip już w drugiej połowie września był w pełni sprawny i zagrał 52 minuty w przegranym meczu ze SPAL. „Babcia” zastąpił kontuzjowanego pod koniec pierwszej części gry Emiliano Rigoniego. Co prawda powrót do formy Iliciciowi trochę zajął, aczkolwiek jak już się rozkręcił, to zrobił to z przytupem. 21 października w starciu przeciwko Chievo strzelił hat-tricka, a „Bogini” pewnie pokonała ekipę z Werony 5:1.
„Babcia”, która potrafi grać w piłkę
Słoweniec dorobił się na Półwyspie Apenińskim nietypowego przydomku. Pomocnik Atalanty po kilku miesiącach pobytu w Bergamo dostał przydomek „La nonna”. Po włosku „La nonna” znaczy babcia. Natomiast dlaczego babcia? W żartobliwy sposób wypowiedział się o tym szkoleniowiec „Bogini”, Gian Piero Gasperini. Nawet on, uchodzący za chłodnego człowieka, włoskiego trenera-analityka, lekko szydzi z Josipa.
– Chłopaki w szatni nazywają go „Babcia”. Już dawno przestałem się go pytać „jak się masz?”, ponieważ wiem, że usłyszę od niego, że jest źle – mówi o nim trener Atalanty Bergamo, Gian Piero Gasperini.
Aczkolwiek mimo tego, że „Babcia” jest humorzasty, uwielbia narzekać i nie należy do najbardziej kontaktowych ludzi na boisku, jest kapitalny. Bez niego i Papu Gomeza ofensywa Atalanty by nie istniała. Jego lewa noga jest uznawana za najlepszą i najbardziej ułożoną w Serie A. Kto wie, czy i nie jedną z najlepszych na świecie. Jego wpływ na grę ekipy z Lombardii widać szczególnie, kiedy Ilicić nie może wybiec na boisko.
W tym sezonie bez niego na boisku Atalanta wygrała raz, a przegrała aż trzy spotkania. Dodatkowo rywale Atalanty, gdy Josip nie grał, nie należeli do najbardziej wymagających. Spal, Verona, Sampdoria i Juventus to ekipy, z którymi można było spokojnie wyrwać chociaż siedem punktów. O ile porażka z Juventusem jest zrozumiała, tak te z Hellasem i Sampdorią nie powinny mieć miejsca.
https://youtu.be/WLEJ9s-IzX8
Charakterystyka Słoweńca
Kiedy zobaczy się pierwszy raz Josipa Ilicicia, można pomyśleć, że jest to nieco miniaturowa wersja Petera Croucha. Ilicić mierzy 190 cm i jest raczej wątłej budowy. Może sprawiać wrażenie piłkarza drewnianego potrafiącego wyłącznie grać głową. Aczkolwiek jest to idealny przykład, by gracza nie oceniać po budowie. Mimo takich, a nie innych warunków fizycznych Ilicić świetnie się czuje z piłką przy nodze i głównie w kreacji robi różnicę.
Natomiast największym atutem Słoweńca oprócz jego świetnie ułożonej lewej nogi jest boiskowa inteligencja. Josip acz leniwy świetnie rozumie taktykę narzuconą przez Gian Piero Gasperiniego. Bardzo dobrze porusza się bez piłki, tworząc przestrzeń nie tylko sobie, ale i kolegom z zespołu. Dodatkowo kiedy już dostanie piłkę, jest bardzo nieprzewidywalny. Potrafi zarówno uderzyć z dystansu, jak i minąć kilku rywali i odegrać do kolegi z drużyny. Jego wachlarz ofensywnych zagrań imponuje i jest on jednym z najlepszych, jak nie najlepszym piłkarzem z pola w historii słoweńskiej piłki.
Bynajmniej nie jest to piłkarz, który będzie się przemęczał w defensywie. Nawet opieranie systemu na Iliciciu zakładającym pressing mija się z celem. Josip nie lubi się przepracowywać i pod tym względem można go porównać do Messiego. Piłkarz energooszczędny, który kiedy już idzie akcja ofensywna, budzi się z hibernacji. Obyśmy takich zawodników jak Josip Ilicić, tak bajecznie wyszkolonych technicznie, mogli jak najczęściej podziwiać w akcji. Oglądanie jego gry to czysta przyjemność i nawet nie będąc fanem Serie A, warto dla niego czy Papu Gomeza włączyć mecz Atalanty.