Wyważone wypowiedzi w roli eksperta telewizyjnego rzeczywiście okazały się tylko metodą na ocieplenie zszarganego wizerunku. Po zaledwie roku pracy na Tottenham Hotspur Stadium powrócił prawdziwy Jose Mourinho. Kurtyna opadła z hukiem, a Portugalczyk znów króluje na łamach mediów. Tym razem już jednak nie dzięki przedstawianiu taktycznych niuansów, lecz kontrowersjom. Wypowiedziom nierzadko oderwanym od rzeczywistości, które – jak dawniej – mają na celu prowokowanie rywali.
Powrót Jose Mourinho do Premier League to zawsze wielkie wydarzenie. Choć Portugalczyka jedni kochają, natomiast drudzy nienawidzą, to umiejętności trenerskich opiekunowi Tottenhamu Hotspur nie można odmówić. Do grona sympatyków utytułowanego szkoleniowca na pewno trzeba natomiast zaliczyć media.
Z prostego powodu – dzięki licznym kontrowersyjnym wypowiedziom i prowokacjom Portugalczyk przez lata zapełniał kolumny w gazetach. Tym większym zaskoczeniem było więc zupełnie odmienne zachowanie menedżera po objęciu zespołu z północnego Londynu. Jose Mourinho pod nową maską wytrzymał jednak zaledwie rok. Naiwnie było przecież sądzić, że krnąbrny szkoleniowiec wytrzyma dłużej.
Mourinho w natarciu, czyli the best team lost
Zapewne nie brakowało osób, które kupiły nowy, znacznie przyjemniejszy i łagodny, wizerunek utytułowanego menedżera. Produkt wykreowany przez Portugalczyka (może nawet we współpracy z profesjonalną firmą) szybko się jednak przeterminował. Data ważności wygasła, gdy na tapet weszły oczekiwania. Drugi, wręcz już legendarny, sezon pracy Jose Mourinho w danym klubie to przecież najczęściej okres największych sukcesów, kolekcjonowania trofeów.
Nic więc dziwnego, że na Tottenham Hotspur Stadium zamarzyło się mistrzostwo Anglii. Tym bardziej że „Spurs” zanotowali bardzo udany start kampanii. Był pogrom Manchesteru United na Old Trafford, było także zwycięstwo w domowym pojedynku z Manchesterem City. Szło aż za dobrze, za łatwo, więc kwestię czasu stanowiło nadejście kryzysu. A ten nadszedł z pełną mocą w grudniu, gdy Premier League znacznie przyspiesza.
Remis z Crystal Palace można było jeszcze uznać za wypadek przy pracy. Porażkę z Liverpoolem, a przede wszystkim beznadziejny i defensywny styl, już nie za bardzo. Przez zdecydowaną większość spotkania na Anfield to przecież podopieczni Jürgena Kloppa dominowali nad londyńczykami, w końcowych minutach strzelając decydującą bramkę. Tym większym zaskoczeniem były więc słowa Jose Mourinho skierowane do menedżera Liverpoolu po ostatnim gwizdku, iż najlepsza drużyna przegrała.
"𝙏𝙝𝙚 𝙗𝙚𝙨𝙩 𝙩𝙚𝙖𝙢 𝙡𝙤𝙨𝙩 " according to José Mourinho.#LIVTOT pic.twitter.com/5tYeqKYTHc
— 90min (@90min_Football) December 16, 2020
Kontrowersyjna, a nawet oderwana od rzeczywistości wypowiedź sprawiła, że Portugalczyk stał się obiektem licznych kpin. To nie przeszkodziło jednak menedżerowi iść w zaparte. Najpierw wyśmiał wybór trenera roku według FIFA, którym został Jürgen Klopp. Następnie po kolejnej porażce, tym razem z Leicester City, znów narzekał na konferencji, że Tottenham Hotspur przegrał, mimo iż jego zdaniem był lepszy. Zupełnie, jakby seria niezadowalających rezultatów zmusiła Portugalczyka do sięgnięcia po stare sztuczki. Działały przecież za rządów menedżera w Chelsea oraz Manchesterze United, to może i teraz podziałają…
Jest jak dawniej, ale już nie (za)działa
Prawdziwy Jose Mourinho powrócił. Znów króluje na łamach mediów, już jednak nie dzięki przedstawianiu taktycznych niuansów. Wizerunek wyważonego w wypowiadanych słowach szkoleniowca wyrzucił do kosza. Obecnie jest jak dawniej, Portugalczyk napędza kontrowersje niczym parowóz. Jest prawdziwą studnią bez dna dla mediów, komentarzami, nierzadko oderwanymi od rzeczywistości, zapewniając tematy na kolejne teksty. Jest jak dawniej, gdy Jose Mourinho dominował w Anglii. Z jednym małym wyjątkiem, stare sztuczki Portugalczyka wszyscy już znają.
"The best team lost" 🙄
Jose Mourinho was FUMING after Liverpool's late winner 😡
And Jurgen Klopp loved it 🤣 pic.twitter.com/5zeVCmhDPA
— GOAL (@goal) December 17, 2020
To z kolei prowadzi do pytania, czy działania menedżera Tottenhamu Hotspur mają po prostu sens. Wiele wskazuje na to, że nie bardzo. Na swoistą grę Portugalczyka na konferencjach prasowych nabiera się coraz mniej osób. Co istotniejsze, coraz mniej rywali. Nikt w wewnętrzne wojenki z Jose Mourinho nie chce wchodzić, bo nie ma takiej potrzeby.
Prowokacje Portugalczyka przelatują natomiast gdzieś obok adresatów, nie odnosząc zamierzonych efektów. Stare sztuczki jakby wyczerpały swoją moc. Przede wszystkim z powodu faktu, że zdecydowana większość środowiska zna już powód prowokacji utytułowanego menedżera. Jose Mourinho atakuje rywali głównie wtedy, gdy realizacja przedsezonowych celów jest zagrożona. A gra Tottenhamu Hotspur w ostatnich tygodniach nie sugeruje przecież, by „Spurs” nagle mieli powrócić do regularnego wygrywania.
Mniej istotne, ale też ciekawe:
- Rekordowe pod wieloma względami było sobotnie zwycięstwo Liverpoolu nad Crystal Palace na Selhurst Park. Podopiecznym Jürgena Kloppa w trakcie spotkania wychodziło praktycznie wszystko, natomiast gospodarzom niewiele. Co jednak interesujące, przy każdym trafieniu „The Reds” asystował inny zawodnik. To pierwszy taki przypadek w historii Premier League i naprawdę trudno oczekiwać, by niebawem miał być powtórzony.
7 – All seven of Liverpool's goals were assisted by different players (Mane, Firmino, Robertson, Alexander-Arnold, Salah, Matip & Oxlade-Chamberlain), the first time in Premier League history seven different players have assisted a goal for a team in a match. Feast.
— OptaJoe (@OptaJoe) December 19, 2020
- Od 18 października Sheffield United czekało na kolejną zdobycz punktową. Udało się w ubiegły weekend, lecz „oczko” w starciu z Brighton & Hove Albion nie przybliżyło znacznie zespołu „The Blades” do utrzymania. Zapowiada się bardzo intensywny styczeń na Bramall Lane, bo gdzie szukać nadziei na ratunek, jak nie w transferach?
Podziękował :)