James Rodriguez – piłkarz zawieszony w próżni


Kolumbijczyk ciągle nie wie, który klub chce go bardziej – Real Madryt czy Bayern Monachium

29 marca 2019 James Rodriguez – piłkarz zawieszony w próżni

Jamesa Rodrigueza czeka niezwykle ważne letnie okienko transferowe. Kolumbijczyk nie może być pewny wykupu przez Bayern Monachium, a wraz z przybyciem Zidane'a drzwi do Realu wydają się zamknięte.


Udostępnij na Udostępnij na

Wyboista droga w Madrycie

James Rodriguez przychodził w 2014 roku do Realu Madryt z AS Monaco za oszałamiającą kwotę 83 mln dolarów. Wielki występ na mundialu i tytuł króla strzelców tej imprezy otworzyło mu drzwi do futbolu na najwyższym poziomie. Ostatni „Galactico” Florentino Pereza miał być kolejnym ofensywnym ogniwem „Królewskich”, już wtedy straszących tercetem BBC. James posiadał wszystko, co potrzebne, by zrobić furorę w tak wielkim klubie jak Real Madryt. Wspaniała technika, boiskowa elegancja, wielka twarz marketingowa oraz jedna z najlepiej ułożonych lewych stóp współczesnego futbolu. Wydawało się, że to się musi udać.

Pierwszy sezon Kolumbijczyka na Santiago Bernabeu był przecież fenomenalny – 13 bramek i 13 asyst tylko w samej lidze. James szybko rozkochał w sobie madryckie trybuny swoim efektownym stylem przypominającym najlepszych brazylijskich magików, a także wiecznie obecnym na twarzy uśmiechem. W pewnym momencie utarło się powiedzenie, że on po prostu nie strzela brzydkich bramek. Sielanka skończyła się jednak już w kolejnym sezonie, gdy w lidze pod wodzą Beniteza oraz Zidane’a strzelił zaledwie siedem bramek oraz zaliczył oseim asyst.

W szczególności to Francuz coraz rzadziej widział Jamesa w podstawowym składzie Realu, a jego system nie przewidywał miejsca dla typowej „dziesiątki”. Tercet Kroos – Casemiro – Modrić, a także bezpośredni rywal, Isco, systematycznie wypychali Kolumbijczyka na margines zespołu. Pojedynek Jamesa z Isco na długie miesiące podzielił społeczność madridismo, gdyż po kilku nieudanych eksperymentach wyszło na jaw, iż obaj piłkarze nie mogą jednocześnie przebywać na boisku i jednego z nich trzeba będzie posadzić na ławce.

Jeszcze gorzej było w rozgrywkach 2016/2017, gdy James spadł w hierarchii nawet za Asensio czy Lucasa Vazqueza. Królowi strzelców mundialu 2014 zdecydowanie nie pomogły też coraz częstsze kontuzje, które zmusiły go do opuszczenia 63 dni sezonu. Problemy z ustabilizowaniem formy, a także dobra dyspozycja innych zmienników nie pozwoliły już Jamesowi na dobre zaistnieć w drużynie Realu, gdzie pełnił rolę bardzo drogiego jokera. Jedynym wyjściem dla piłkarza wydawało się opuszczenie stolicy Hiszpanii. Klub z Concha Espina nie znalazł odpowiedniego kupca dla swojego zawodnika, po którego zgłosił się jednak Bayern Monachium z opcją wypożyczenia. Wydawało się wtedy, że Bundesliga to idealny kierunek na odbudowę wielkiej formy gwiazdora.

Bez błysku w Bayernie

„Królewscy” wypożyczyli Kolumbijczyka na dwa lata z opcją wykupu za promocyjną kwotę 42 mln euro. Już ta liczba dobrze oddaje to, jak bardzo 27-latek stracił dzisiaj na wartości. Wydawało się wtedy, że Bawarczycy – jak mają w zwyczaju – dokonali świetnego transferu za naprawdę rozsądne pieniądze. Tymczasem dotychczasowego pobytu Jamesa w monachijskim klubie raczej nie można określić jako niezwykle udanego. Mimo nieustannych pochlebstw ze strony Niko Kovaca czy Karla-Heinza Rummenigge, który stwierdził nawet, że „wszyscy są z Jamesa zadowoleni”, trudno nie odnieść wrażenia, że Kolumbijczyk nie daje drużynie wystarczająco dużo. Czy przychodzi wam do głowy jakiś wielki występ Jamesa z poważnym rywalem, który mógł przypomnieć o drzemiącym w nim ogromnym potencjale? Nawet jeśli coś by się znalazło, to było tego zdecydowanie zbyt mało.

Statystyki zdają się tylko potwierdzać przeciętne wrażenia artystyczne. W zaledwie 40 rozegranych meczach Bundesligi pomocnik zdobył 14 bramek i zaliczył 15 asyst. W 17 spotkaniach Ligi Mistrzów trafił zaledwie raz, a do tego nie zdobył ani jednej bramki w Pucharze Niemiec. I choć nie są to może katastrofalne wyniki, to z pewnością można było oczekiwać od tego gracza więcej. Jeśli przychodził na Allianz Arena z chęcią udowodnienia Realowi, że zbyt szybko został skreślony, to Kolumbijczykowi się to nie udało. James nie potrafił przeobrazić się w lidera drużyny, którego bawarski zespół ostatnimi czasy desperacko potrzebuje.

Najlepszym tego przykładem był ostatni pojedynek z Liverpoolem w Lidze Mistrzów, gdzie James zagrał fatalnie, tak jak pozostała część ekipy Bayernu. Na usprawiedliwienie Jamesa można co prawda powiedzieć, że w czasie swojego dwuletniego pobytu w Niemczech musiał pracować pod okiem aż trzech różnych trenerów. Każdy z nich miał inną wizję i pomysł na wkomponowanie tego zawodnika w drużynę. Trzeba też przyznać, że James od kilku sezonów nie może znaleźć sobie miejsca, w którym zespół byłby wokół niego spokojnie budowany. Piłkarz ten najlepiej się czuje w roli mediapunty, który mógłby dyrygować wszystkimi akcjami ofensywnymi drużyny. Ani Ancelottiemu, ani Heynckesowi, ani Niko Kovacowi nie udało się jednak wydobyć z 27-latka maksimum potencjału.

Na rozdrożu

Do dziś nie wiadomo, czy Bayern ostatecznie skorzysta z opcji wykupu Rodrigueza za umówioną kwotę 42 mln euro. Co prawda wspomniany już Rummenigge zapewniał tajemniczo, że James będzie piłkarzem tego klubu w kolejnym sezonie, ale z wypowiedzi samego zawodnika widać, jakby ciągle tęsknie wyglądał za nadjeżdżającym pociągiem do Madrytu. Jeszcze w lutym Kolumbijczyk mówił:

W Madrycie mam wszystko – dom oraz ludzi, którzy mnie kochają. Zobaczymy, co się zdarzy, ale na razie wiąże mnie kontrakt z Bayernem Monachium. Chcę dokończyć ten sezon i wtedy przekonamy się, co dalej. Ciągle utrzymuję kontakt z niektórymi zawodnikami Realu.

Ponadto hiszpańskie El Chiringuito podało niedawno, iż James już wprost wyraził chęć odejścia z Bayernu. Sprawa może wydawać się prosta. James pragnie wrócić do Realu, w którym czuje się najlepiej, a Real potrzebuje wzmocnień. Jednakże wraz z przybyciem Zinedine’a Zidane’a na Santiago Bernabeu sytuacja 27-latka skomplikowała się. Piłkarz może się obawiać, że historia zatoczy koło i po raz kolejny nie znajdzie on miejsca w podstawowym składzie Realu. I choć James jeszcze niedawno twierdził, że „nie miał żadnych problemów z Zidane’em”, to trudno uwierzyć, by Francuz nagle zmienił zdanie i zbudował nową drużynę wokół kolumbijskiego gwiazdora.

Mocarstwowe plany „Królewskich” zakładają przecież przeprowadzenie wielkich transferów, a te wymagają sprzedaży obecnych zawodników. Z jednej strony z 13-krotnym zdobywcą Pucharu Europy najprawdopodobniej pożegna się Gareth Bale, ale wraz z prognozowanym przybyciem Edena Hazarda czy potencjalnym zakupem Pogby albo Eriksena walka o miejsce w jedenastce może być ponownie niezwykle trudna.

Z perspektywy „Królewskich” byłoby zapewne korzystniej, gdyby Bayern zdecydował się ostatecznie na wykup Kolumbijczyka, nawet za te 42 mln euro. Bawarczycy przystąpili już do ofensywy transferowej i zakontraktowali Pavarda za 35 mln euro oraz Lucasa Hernandeza za 80 mln euro. Nie wiadomo jednak, czy zarząd będzie gotowy wyłożyć pieniądze na kolejny wielki transfer. Wiele zależy także od losu Niko Kovaca. Jeśli Chorwat pozostanie w roli trenera na kolejny sezon, to można się spodziewać, że będzie chciał dalej korzystać z usług Rodrigueza.

James pozostaje więc w dosyć niewygodnej sytuacji, gdy nie może być pewny swojej przyszłości ani w Realu Madryt, ani w Bayernie. Jest to jednak dość niecodzienne w przypadku piłkarza obdarzonego takim talentem i umiejętnościami. Czy 27-latek ma jeszcze inne opcje? W brytyjskiej prasie pojawiały się wprawdzie plotki o możliwym zainteresowaniu Arsenalu tym zawodnikiem, co miałoby sens w przypadku odejścia Mesuta Oezila z Emirates Stadium, ale styl Kolumbijczyka raczej nie pasuje do pełnej pressingu i szybkości Premier League.

Niezależnie od końcowego efektu najbliższe miesiące będą kluczowe dla kariery tego piłkarza. Zły wybór może ostatecznie przekreślić szanse Kolumbijczyka na powrót do światowego topu. Jeśli jednak to nie wyjdzie, James może się przynajmniej cieszyć boskim statusem w swojej ojczystej Kolumbii, gdzie kibice za nim szaleją. Nawet jeśli już nie zrobi wielkiej kariery klubowej, nadal będzie stanowić o sile swojej reprezentacji.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze