Po dziesięciu kolejkach Premier League klub z niebieskiej części Manchesteru zajmuje pierwsze miejsce w tabeli z dorobkiem 28 punktów. W historii ligi angielskiej zdarzały się niesamowite rzeczy, ale czy „City” stać na coś tak wielkiego jak ugranie mistrzostwa bez porażki? To byłoby coś.
Ile trzeba wydać, żeby wpaść na tak wariacki pomysł?
1 września 2008 roku nie tylko Manchester City, ale cały piłkarski świat przewrócił się do góry nogami. Abu Dhabi United Group Investment and Development Limited przejmuje klub, a większość udziałów przypada szejkowi Mansourowi bin Zayedowi, który pewnie nie odczuł nawet braku 200 milionów na jego koncie, bo jeszcze tego samego dnia złożył kilka ofert transferowych opiewających na nieco ponad 100 milionów funtów. Do zespołu trafił wtedy Robinho.
👌 @Robinho, the hattrick hero! #mancity pic.twitter.com/VQcFftOfVO
— Manchester City (@ManCity) October 26, 2017
Po przejęciu klubu spodziewaliśmy się, że „The Citizens” włączą się do walki o najwyższe cele w niedalekiej przyszłości, ale pieniądze, jakie włożono w ten projekt, zdecydowanie wskazywały, że efekt ma być szybciej niż szybko. Dla przykładu – jedynym gotówkowym transferem przeprowadzonym w sezonie 2004/2005 był Ben Tatcher, za którego trzeba było wyłożyć 1,5 miliona euro. Serio? Serio. Tak kiedyś transfery robiła niebieska potęga z Manchesteru, ale spokojnie. Dwa sezony później wszystko było już tak, jak jest do dziś.
Od 2007 roku „City” wydawało na piłkarzy od 20 do 170 milionów euro więcej, niż inkasowało ze sprzedaży, dlatego też nie będziemy w ogóle skupiać się na zawodnikach sprzedawanych, bo szejków stać na to, żeby rozdawać ich za darmo. 1,516,050,000 euro (słownie: miliard pięćset szesnaście milionów i pięćdziesiąt tysięcy euro), tyle w ostatnim dziesięcioleciu wydał Mansour bin Zayed na stworzenie potwora, którego mamy przyjemność dzisiaj oglądać.
W odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie
To może być kontrowersyjne, ale na pewno znajdzie się kilku wariatów, którzy mnie poprą. Z całym szacunkiem dla osiągnięć Pepa Guardioli, ale dotychczas prowadził kluby, którymi niewygrywanie trofeów jest mistrzostwem. Hiszpan z Barceloną zdobył cały autokar pucharów, który konsekwentnie dopakował w Monachium. Przechodząc do Manchesteru City, mówił o tym, że staje przed ogromnym wyzwaniem… Wydaje mi się, że to wyzwanie polega na tym, jak upcha te wszystkie pieniądze na koncie, bo nie chodziło mu raczej o wygrywanie?
Piłka nożna pokazała nam już wiele dziwnych i śmiesznych historii, ale nie przesadzajmy. Z takim budżetem wygrywanie nie jest sztuką. Jaka byłaby twoja reakcja, jakbyś usłyszał, że „City” zgarnęło puchar w Lidze Mistrzów, Premier League i wszystkich innych pobocznych turniejach? „W porządku”?
Guardiola transferów już narobił. Teraz przed nim jedyne trudne zadanie. Namówić szejków na uspokojenie portfela, bo fajnie by było co roku nie wymieniać pół składu. Jeśli „The Citizens” pozwolą zawodnikom zgrać się ze sobą, to już nic ich nie zatrzyma.
Czy da się wygrać Premier League bez porażki?
Jasne, że się da. W tym sezonie to właśnie „City” jako jedyne ma szansę na wykonanie niewykonalnego. Pozostałe ekipy mają już na swoim koncie co najmniej jedną porażkę. W tegorocznych rozgrywkach podopieczni Pepa Guardioli oczywiście liderują w tabeli ze zdumiewającymi statystykami. Jedynie Everton zdołał urwać im punkty, w drugiej serii padł remis 1:1. W dziesięciu meczach zdobyli 35 goli (!), tracąc przy tym tylko sześć. W ofensywie nie ma od nich lepszych, w defensywie ulegają tylko kolegom z czerwonej części miasta, którzy dotychczas stracili tylko cztery bramki.
Brothers in arms 💙 #mancity pic.twitter.com/uBTpxSR0DZ
— Manchester City (@ManCity) October 26, 2017
Premier League to liga, w której do każdego meczu trzeba podejść na sto procent, nie ma innego wyjścia. To sprawia, że w tej lidze może wydarzyć się wszystko. Jasne, że „City” ma szansę na wygranie ligi bez porażki, ale ma również szansę zakończyć sezon poza podium. Takie są realia angielskiej piłki.
Do momentu, w którym United będzie ogrywać Tottenham i przegrywać z Huddersfield Town, szkoda czasu na doszukiwanie się pewności. Jedyną pewną sprawą jest to, że Arsenal znowu będzie walczył o czwarte miejsce, znowu nic nie wygra i znowu zacznie nowy sezon z Arsene Wengerem na ławce.
Czy jest jakiś chętny na zatrzymanie beznadziejnych tekstów i ich autorów na tej stronie?