Wszyscy podniecamy się rewelacyjną grą Lecha Poznań w europejskich pucharach. Faktycznie jest na czym zawiesić oko. Stęskniliśmy się za tak grającymi polskimi drużynami. Nikt jednak punktów za styl nie rozdaje, a apetyt rośnie w miarę jedzenia. Czemu by nie spróbować powalczyć o wyjście z grupy tak jak przed dziesięcioma laty? Lech przyzwyczaił nas do niespodzianek. Wszystko jest cały czas możliwe.
Wiadomo, sytuacja dla „Kolejorza” nie jest korzystna. Wyżej notowani rywale wykonują świetnie swoją robotę, a więc Lech musi czekać na potknięcie jednego z nich. Rangers oraz Benfica są niepokonani, a na dodatek pokonali poznańską drużyną. Chociaż oddajemy „Kolejorzowi”, że łatwo skóry nie sprzedali. Przede wszystkim z Benficą, gdzie w zasadzie do ostatnich minut toczyła się walka o punkt. Wrażenia po tym meczu mieliśmy jednak bardzo dobre. Nie było o co przyczepić się do „Kolejorza”.
Fakt jest jednak taki, że Lech stracił punkty, które mogą okazać się kluczowe w walce o niespodziewane wyjście z grupy. W Szkocji także nie wyglądało to źle. Momentami wyglądało to całkiem przyzwoicie. Kłopoty zaczynały się, gdy Lech walił głową w mur, odbijając się co raz od obrony Szkotów, gdy zbliżyli się niebezpiecznie blisko ich bramki. Na pierwsze punkty musieliśmy czekać do 3. spotkania. Teoretycznie rywal wciąż mocniejszy od Lecha, ale już nie tak mocny. Standard Liege przyjechał w zdziesiątkowanym składzie i nie dał rady „Kolejorzowi”.
Bonjour @Standard_RSCL 👋🏼 pic.twitter.com/g8SH0exSYq
— Lech Poznań (@LechPoznan) November 25, 2020
3. miejsce Lecha
Na ten moment „Duma Wielkopolski” znajduje się na 3. lokacie. Jeszcze w lipcu, a nawet w sierpniu bralibyśmy by to w ciemno, z pocałowaniem ręki. Lech jednak nas oczarował na tyle, że wciąż jeszcze wierzymy w występy na wiosnę. Głównymi rywalami w walce o wyjście z grupy będą Rangersi oraz portugalska Benfica. Umówmy się, obie drużyny pod każdym względem przewyższają Lecha. Kto jednak zabronił nam marzyć.
Obie ekipy mają obecnie po siedem punktów. O cztery więcej od Lecha. Bierzemy jednak na poprawkę, że zostały już tylko trzy spotkania. To oznacza, że margines błędu dla piłkarzy Dariusza Żurawia jest bardzo mały, a w zasadzie zerowy. Zadanie bardzo trudne, gdyż spotkania w Lizbonie czy w Belgii będą piekielnie trudne, ale wszystko może się zdarzyć. Lech już udowodnił, że potrafi zaskakiwać.
Kluczowy mecz ze Standardem
Następny mecz Lech rozegra ze Standardem Liege. Jak pokazuje tabela, obecnie najgorszą drużyną w grupie D Ligi Europy. Nie oznacza to, że będzie to spacerek i wycieczka krajobrazowa do Beneluksu. Jednak jeśli Dariusz Żuraw myśli o wyjściu z grupy to musi przywieźć zwycięstwo do Poznania. To mecz kluczowy. Jak tutaj stracimy punkty, to w zasadzie można już skupić na ekstraklasie, w której przeciętnie wiedzie się „Kolejorzowi”. Na Bułgarskiej, Lech pokonał Belgów 3:1, musimy jednak brać na poprawkę, że Standard przyjechał mocno osłabiony do Poznania. W Belgii powinno być zdecydowanie trudniej.
Gotowi 👊🏼#UEL #STALPO pic.twitter.com/loGu5If7a4
— Lech Poznań (@LechPoznan) November 25, 2020
To spotkanie, które oddzieli chłopców od mężczyzn. Ostatnio w lidze, to lechici grali bardziej jak malutkie dzieci, pokazali już jednak, że na Ligę Europy potrafią się spiąć. W przypadku wygranej Lech może tracić już tylko jeden punkt do 2. miejsca. Ten scenariusz zakłada, że spotkanie Benfiki z Rangers nie zakończy się remisem. Wtedy będzie już naprawdę blisko. W przypadku przegranej to awans mocno odjedzie. W przypadku remisu w Szkocji będziemy tracić już 5 punktów. Dochodzimy, więc do jednego. Spotkanie w Belgii jest kluczowe, aby liczyć się jeszcze w walce o promocję do 1/16 Ligi Europy. Przytoczmy, więc przyśpiewkę kibiców dopingujących Lecha z popularnego „Kotła”, „Kolejorz tylko zwycięstwo”.
Co musi się stać, żeby Lech awansował?
No dobra, ale to ile Lech musi zdobyć punktów w następnych trzech spotkaniach, aby awansować? W poprzedniej kampanii Ligi Europy liczba 10 oczek pozwalała na spokojny awans do fazy pucharowej. Jeśli, więc udałoby się przekroczyć barierę 10 punktów, to można by się cieszyć z awansu. Aby wykonać ten cel, musi uzbierać w rundzie rewanżowej aż 7 punktów. Jak łatwo policzyć, potrzebne są dwa zwycięstwa i chociaż jeden remis. Zadanie bardzo trudne, ale jeśli marzymy o grze z najlepszymi, to musimy pokonywać najlepszych.
Już wiemy, co Lech musi zrobić, ale co powinno zdarzyć się w pozostałych spotkaniach grupy D? Przede wszystkim Standard Liege musi zacząć zdobywać punkty, ale oczywiście nie z „Kolejorzem”. Bardzo by pomogli, urywając, chociaż punkcik jednemu z rywali lechitów. Sądzę, że łatwiej będzie dogonić drużynę Rangers, gdyż zespół z Poznania zagra ze Szkotami u siebie, co jest lekkim handicapem. Zatem wymarzony scenariusz to, zwycięstwo ze Standardem i Glasgow Rangers. Na dodatek Benfica pokonuje w czwartek „The Gers”. W takim przypadku Lech wyprzedzi drużynę z Ibrox Stadium, a o wszystkim decydować będzie ostatnia seria spotkań, w której Rangers musieliby pokonać Standard, aby wyprzedzić „Dumę Wielkopolski”. Pewnie wydaje się to dosyć zagmatwane i nierealne, ale cóż nam pozostało. Po raz kolejny kluczowy okazuje się mecz w Belgii, który „Kolejorz” musi wygrać.
„To będzie inny mecz”
W pierwszym spotkaniu pomiędzy tymi drużynami Lech wygrał 3:1, kontrolując grę w zasadzie od początku. Także w statystykach poznaniacy mieli wyraźną przewagę. Ten mecz jednak już taki łatwy nie będzie, żaden mecz w Lidze Europy nie jest łatwy. Do Belgii nie polecieli Jakub Kamiński oraz Mohammad Awwad. Za to Philippe Montanier nie mógł skorzystać w Poznaniu z kilku kluczowych graczy, przez co ich ustawił skład w sposób eksperymentalny. W czwartkowy wieczór będzie mógł zagrać Zinho Vanheusden, Konstantinos Laifis i Jackson Muleka. Przed Lechem, więc kluczowe spotkanie, aby włączyć się jeszcze w walkę o fazę pucharową.
– To będzie inny mecz, niż z ten w Poznaniu, bo do gry wracają zawodnicy, których nie było w pierwszym spotkaniu. Myślę, że gospodarze zagrają w swoim normalnym ustawieniu, z trójką obrońców. Szansę w tym starciu oceniam pół na pół. Na pewno dużą uwagę musimy zwrócić na stałe fragmenty, bo w tym aspekcie są groźni i w wielu meczach, które wygrywali bądź zremisowali, strzelali gole po rzutach wolnych czy rożnych – na konferencji prasowej przed meczem mówił trener Dariusz Żuraw.