Jak Raków poradzi sobie z absencją kontuzjowanego Petraska?


Kapitan "Medalików" doznał urazu kolana, który wyklucza go z gry co najmniej do końca roku

22 listopada 2020 Jak Raków poradzi sobie z absencją kontuzjowanego Petraska?
Rafał Rusek / PressFocus

Czasem mówi się, że żeby nie było zbyt dobrze, to raz na jakiś czas coś musi się zepsuć, nie układać po naszej myśli. Po prostu, żeby nie było zanadto pięknie. Tak stało się teraz. Petrasek jest kluczową postacią w swoim klubie, nosi opaskę kapitana, wprowadził Raków na fotel lidera. Mało tego! Zadebiutował w kadrze Czech, w niedalekiej przyszłości są mistrzostwa Europy. Kontuzja przyszła w najmniej pożądanym momencie. Czy brak Petraska będzie odczuwalny i ktoś zdoła zapełnić lukę po nim?


Udostępnij na Udostępnij na

Co cię nie zabije, to cię wzmocni. W przypadku Petraska to powiedzenie może mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości. Kilka lat temu, jeszcze będąc z Rakowem w niższej lidze, przezwyciężył ciężką kontuzję, która mogła go nawet wyeliminować z piłki na zawsze. Teraz nadszedł kolejny trudny moment. Znając jego podejście i nieustępliwość, mamy pewność, że te doświadczenia sprawią, że będzie jeszcze tylko mocniejszy.

Niespodziewana absencja

Niedawne spotkanie z Wisłą Kraków wzbudziło zdziwienie wśród fanów częstochowskiej drużyny. Czytając wyjściowe jedenastki, w pierwszym składzie, a nawet na ławce, nie dopatrzyli się swojego filara – Tomasa Petraska! Początkowo prognozowano, że to celowe zagranie trenera, ponieważ „Petiemu” zagrażała absencja w przyszłym meczu, jeśli w tym złapałby żółty kartonik. Z racji tego, że Rakowowi przyjdzie się mierzyć z Lechem Poznań, było to wytłumaczalne. Zagrał też Maciej Wilusz, który do konfrontacji z „Białą Gwiazdą” przystępował także z trzema żółtymi kartkami. Każdy tłumaczył to sobie tym, że trener Papszun musiał wybrać jednego. Może liczy, że Wilusz nie będzie pauzował, a Petraska wolał nie poświęcać.

Jednak serca sympatyków zabiły mocniej, gdy wypłynęła wiadomość, która informowała, że było to spowodowane kontuzją 28-letniego obrońcy. Nie wiadomo jeszcze jak poważną. Nic nie wskazywało na to, że jest źle, Petrasek grał. Kolano miało go boleć, ale wiemy, jaki to jest walczak. W końcu musiał odpuścić i może dobrze, gdyż nie doszło do jeszcze poważniejszych uszkodzeń. Tamto starcie Raków bezbramkowo zremisował, jednak prawdziwa weryfikacja przyjdzie dopiero teraz. Jak częstochowianie poradzą sobie bez swojego lidera przeciwko drużynie ze ścisłego topu w Polsce?

W Częstochowie kontuzja „Petiego” może powodować ból głowy, o czym mówi dziennikarz Radia Gol i „Sportu” Piotr Tomalski.

Kontuzja Petraszka to ogromny cios dla Rakowa. Między innymi jego postawa w defensywie, ale i częste podłączanie się do akcji ofensywnych pomogło drużynie Marka Papszuna zająć pozycję lidera ekstraklasy. Dodatkowo w trudnym momencie przejął rolę dyrygującego obroną, ale i całym zespołem – w końcu to Czech został kapitanem po kontuzji Niewulisa. Na ten moment jedynym realnym zastępcą Petraszka jest właśnie Niewulis, ponieważ Mikołajewski niedawno leczył uraz pleców i nie jest w pełni gotowy do gry.

Godne zastępstwo?

Cofnijmy się trochę w czasie. Rok 2019, końcówka 2018. Raków gra w 1. lidze. Tercet w obronie tworzą Arkadiusz Kasperkiewicz, Andrzej Niewulis i Tomas Petrasek. Może obecnie wydawać się to dziwne, ale Czech grał prawego skrajnego obrońcę, nie środkowego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w ekstraklasie. Nie miał też na ramieniu opaski kapitana, ponieważ dzierżył ją Niewulis, który rządził na środku obrony. To on zdobywa tytuł Pierwszoligowca Roku 2018. To on daje Rakowowi zwycięstwo w końcówce historycznego półfinału Pucharu Polski z Legią Warszawa. Trudno w to teraz uwierzyć, prawda? Kto wie, jak dziś wyglądałaby wyjściowa jedenastka Rakowa, gdyby nie fakt, że Niewulisowi pod koniec sezonu 2018/2019 przydarzyła się ciężka kontuzja i na jego miejsce wskoczył Petrasek.

Jak widać – już go nie oddał. Aż do momentu, kiedy to siła wyższa zadecydowała za niego. Analogiczna sytuacja. Teraz Niewulis jest tym „wygranym”. Wiadomo, że nie można cieszyć się z nieszczęścia drugiego, bo szybko może się to zemścić. Jednak czas, podczas którego najpierw wykonywał żmudną pracę, aby dojść do pełnej sprawności, a potem cierpliwie czekał na swoją szansę, się skończył. Zasłużył na to. To właśnie 31-latek będzie zastępował nieobecnego Czecha. Przejmie po nim opaskę i na nowo stanie się liderem.

Obawy może budzić fakt, że Niewulis rozegrał niewiele minut w ekstraklasie, głównie był na ławce rezerwowych. Grał w Pucharze Polski lub sporadycznie w spotkaniach ligowych. Czasem od pierwszej minuty, czasem wchodząc z ławki. Do zastąpienia są tak naprawdę dwie osoby, ukryte w jednej: stoper oraz kapitan. Petrasek gwarantował spokój z tyłu oraz zagrożenie pod bramką przeciwnika, które przekładało się na strzelone gole. Potrafił też zmotywować drużynę, gdy było to potrzebne. Nawet sam zapewniał trzy punkty, strzelając zwycięskie gole. Pytanie, czy jego zastępca będzie równie efektywny. Nie jest łatwo wejść w czyjeś buty, ale słowa trenera Papszuna trochę uspokajają.

– To jeden z mentalnych liderów szatni – mówił o Niewulisie szkoleniowiec Rakowa w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

Wątpliwości co do dyspozycji Niewulisa podziela Piotr Tomalski. Obrońca ma zawieszoną poprzeczkę naprawdę wysoko, ponieważ utrzymać się na szczycie jest zdecydowanie trudniej, niż na niego wejść. Teraz odpowiedzialność za drużynę spadnie w dużej mierze na „Niewula”.

Nie mam pełnego przekonania, czy Niewulis będzie w stanie zastąpić Petraszka. Nie można zabierać mu osiągnięć, bo to jednak on scalał defensywę w pierwszej lidze czy podczas świetnych występów w Pucharze Polski. To jednak miało miejsce półtora roku temu. W tym czasie była poważna kontuzja, później kolejna drobniejsza w trakcie poprzedniego sezonu i tak naprawdę wraca do grania po roku przerwy. Na jego niekorzyść wpływa także brak doświadczenia w ekstraklasie. Więcej minut w najwyższej lidze ma nawet Mikołajewski, który w styczniu dołączył do klubu. Poza tym Niewulis musi wejść w buty Petraszka – ponownie wziąć na siebie ciężar lidera całego zespołu.

Wystarczy spojrzeć na „Niewula” i już widzisz, jak ten facet cieszy się tym, co robi. Uśmiech nie schodzi z jego twarzy. Nawet jak grzał ławkę, to gdy wybiegał, czy to na rozgrzewkę, czy pokopać piłkę w przerwie spotkania, rzucało się w oczy, że on po prostu czerpie z tego radość. Dlatego na pewno byłoby pięknie, gdyby historia zatoczyła koło i na nowo stał się motorem napędowym drużyny.

– Życzę mu jak najlepiej, w końcu wiele dla Rakowa zrobił, tak nie sadzę, że po tak ciężkiej kontuzji wrócił do swojej najlepszej formy. Na kilka spotkań z słabszymi teoretycznie zespołami na pewno jego postawa wystarczy, ale biorąc pod uwagę Lecha, może być zdecydowanie trudniej. Obym się mylił, ale ekipa spod Jasnej Góry będzie miała przed sobą bardzo niełatwe tygodnie – podsumował Tomalski.

Optymistyczne informacje?

Jak wiadomo, kontuzje, a w szczególności problemy z kolanem, nie należą do najprzyjemniejszych i najbardziej pożądanych przez zawodników. Ciągną się, wykluczają z gry na długi czas. W przypadku Petraska nadal nie wiadomo, czy naderwane więzadła rzepki będą wymagało operacji. Jeśli tak, przerwa potrwa naprawdę długo i gracz wypadnie na nawet pół roku. Jeśli nie (za co pod Jasną Górą będą wznoszone modlitwy), to absencja potrwa mniej więcej do przełomu roku. Przy dobrych wiatrach „Peti” powinien w styczniu wrócić do treningów. Więcej będzie wiadomo za jakiś czas, po dokładniejszych badaniach.

Napawające nadzieją wiadomości przekazał ostatnio Petrasek w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”.

– Po trzynastu dniach od zastrzyków lekarz, który się mną opiekuje, powiedział, że pierwszy raz coś takiego widzi, ale dziury w więzadle zaczęły się wypełniać. Przyznał, że jak na taki uraz i w tak krótkim czasie, to więzadło wygląda bardzo dobrze – stwierdził Petrasek, którego nawet w tak podłamującej chwili nie opuszcza poczucie humoru. – Mam więc złą informację dla wszystkich piłkarzy w ekstraklasie: Petrasek po urazie wróci jeszcze silniejszy niż wcześniej – żartował na łamach „Przeglądu Sportowego”.

Oby tej pogody ducha i pozytywnego nastawienia „Petiemu” nie zabrakło przez cały trudny okres kontuzji i wracania do formy. Będzie to kluczowe. Zespół te mecze bez niego przetrwa, a on jest nadal bardzo potrzebny w Rakowie, przed którym jeszcze wiele wyzwań. Mnóstwo jest ich nie tylko przed drużyną, lecz także i nim samym. Niech zbliżające się Euro będzie dla niego motorem napędowym. Przecież byłaby to piękna historia. Z Rakowem od 2. ligi do międzynarodowego turnieju…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze