Tytuł mistrza Polski zobowiązuje – przynajmniej czasowo. Triumf w rozgrywkach ekstraklasy wiąże się najczęściej z proporcjonalnym wzrostem oczekiwań wobec kolejnego sezonu. Niekiedy sukces potrafi jednak przytłoczyć. A jeśli nie on, to chociaż związane z nim reprezentowanie polskiej ekstraklasy w Europie. Sprawdziliśmy, jak radzili sobie dotąd na inaugurację nowego sezonu mistrzowie Polski, odnosząc to jednocześnie do udanego startu Jagiellonii Białystok.
Podopieczni trenera Adriana Siemieńca bezbłędnie zainaugurowali nowe rozgrywki ligowe. Niecały miesiąc po rozpoczęciu rundy jesiennej (a po trzech rozegranych spotkaniach) mistrzowie Polski każdorazowo opuszczali boisko z kompletem punktów. Białostoczanie wypunktowali już Puszczę Niepołomice (2:0), Radomiaka Radom (3:2) oraz Stal Mielec (2:0). Który z triumfatorów rozgrywek inaugurował następny sezon najlepiej? Dlaczego postawę Jagiellonii można by już dziś określić przełamaniem wstydliwego schematu?
🟡🔴 Trener @adisiemieniec po #JAGSTM (2:0).
________________________
Wspierają nas @wojpodlaskie, @WBialystok— Jagiellonia Białystok (@Jagiellonia1920) August 4, 2024
Niepowtarzalna seria „Białej Gwiazdy”
Zacznijmy chronologicznie, od pamiętnego przykładu sprzed równo dwóch dekad – w tym przypadku przykładu absolutnie niebagatelnego. Po wywalczeniu dziewiątego w historii, a zarazem drugiego z rzędu mistrzostwa Polski „Biała Gwiazda” przystępowała do rozgrywek w roli absolutnego faworyta. Mowa tu przecież o złotych latach klubu z Krakowa, koronowanych do tego sporadyczną grą na europejskiej arenie.
Mistrzowie Polski z roku 2004 dokonali w kolejnej kampanii wyczynu wręcz niesłychanego. Otóż w ligowym sezonie 2004/2005 „Biała Gwiazda” pozostała nieposkromiona przez, uwaga, dziesięć miesięcy z rzędu. Aby zobrazować to nieco dokładniej, mowa o 22 kolejkach bez jakiejkolwiek porażki na koncie. Warto dodać, że rozgrywki składały się wówczas z 26 serii gier – do zaszczytnego miana drużyny niepokonanej zabrakło zatem całkiem niewiele.
Jak przystało na imponującą passę, również jej zwieńczenie należało do całkiem spektakularnych. Pod koniec maja „Biała Gwiazda” poległa przy Łazienkowskiej aż 1:5, ku uciesze licznie zgromadzonej, trzynastotysięcznej publiki. I choć Legia zaserwowała Wiśle prawdziwy nokaut, nic nie powstrzymało już ekipy z Krakowa przed sięgnięciem po jubileuszowe, dziesiąte mistrzostwo Polski.
Przy Reymonta trzymali poziom
Analizując wyniki rozgrywek na przestrzeni minionych dwóch dekad, to właśnie Wisła notowała najdłuższe serie meczów bez porażki, inaugurując rozgrywki jako mistrz Polski. Poza wspomnianym już wyczynem sprzed dwudziestu lat „Biała Gwiazda” rozpoczynała ligę niczym burza jeszcze dwukrotnie.
Mowa tu o następującym bezpośrednio sezonie 2005/2006 oraz 2009/2010. W obu przypadkach Wisła zaznała goryczy porażki w 10. kolejce. Wpierw „Biała Gwiazda” została wypunktowana przez drużynę Zagłębia Lubin (1:2). Cztery lata później pogromcą okazał się z kolei przywdziewający barwy poznańskiego Lecha Robert Lewandowski. Na marginesie „Kolejorz” triumfował następnie w lidze, obecny snajper Barcelony ukoronowany zaś został tytułem króla strzelców.
📅 15.05.2010 – Kartka z kalendarza
🏟️Lech Poznań – Zagłębie Lubin
ℹ️ W ostatniej kolejce Lech Poznań wygrał 2:0 i po 17 latach zdobył 6 tytuł Mistrza Polski w swojej historii
ℹ️ 18 bramkę strzelił Robert Lewandowski zostając królem strzelców Ekstraklasy 2009/2010 pic.twitter.com/mdYEitaStp— Kolejowy Klub 🥇🥇🥇🥇🥇🥇🥇🥇 (@KolejowyKlubLP) May 15, 2024
W kontekście pozytywnych serii świeżo upieczonych mistrzów Polski to by było zasadniczo na tyle. Po roku 2009 żaden triumfator rozgrywek nie zbliżył się już do wyczynów „Białej Gwiazdy”. W sezonie 2016/2017 cztery mecze bez porażki odnotowała Legia Warszawa. I choć był to jeden z najlepszych wyników ostatnich lat, blednie on najzwyczajniej pod wpływem faktów. Otóż trzy z czterech spotkań tej wątpliwej passy zakończyły się podziałem punktów. Zaszczytny status niepokonanych odebrał natomiast mistrzom Polski występujący w Górniku Łęczna Vojo Ubiparip.
Mistrzowska klątwa nie dotknęła Jagiellonii
Miniona dekadę wygląda z perspektywy mistrzów Polski niczym na obłożoną klątwą. Otóż w ostatnich dziesięciu sezonach triumfator poprzedniej kampanii aż pięciokrotnie przegrywał już w 1. kolejce. Dla porównania w latach 2004-2013 taki przypadek miał miejsce zaledwie raz – wpadkę zaliczył jedynie Śląsk, tuż po drugim w historii mistrzostwie z roku 2012.
Z inauguracjami często nie radziła sobie choćby Legia Warszawa – bezpośrednio po zdobyciu tytułu „Wojskowi” przegrywali z GKS-em Bełchatów (0:1; 2014), Górnikiem Zabrze (1:3; 2017) i Zagłębiem Lubin (1:3; 2018). Także poznański „Kolejorz” nie przywykł do triumfowania tuż po wygranym mistrzostwie. W 2015 roku Lech poległ w starciu z Pogonią Szczecin (1:2), a siedem lat później – ze Stalą Mielec (0:2).
Co ciekawe, jedynie w 2018 roku mistrz Polski obronił tytuł po porażce w pierwszej kolejce nowego sezonu – mowa tu oczywiście o wspomnianej wyżej Legii Warszawa. W każdym innym przypadku klęska na inaugurację zwiastowała rychły koniec panowania. Nie bez znaczenia wydaje się też owiany sławą pucharowy „pocałunek śmierci” – poza zwiększeniem oczekiwań sporadycznych triumfatorów rozgrywek uśmierca także zintensyfikowanie terminarza gier.
Triumf w starciu ze Stalą Mielec był już trzecim z rzędu zwycięstwem świeżo upieczonego mistrza Polski, Jagiellonii Białystok. Pod tym kątem białostoczanie wykręcili już najlepszy wynik od 2013 roku (kiedy to po zdobyciu mistrzostwa identycznie rozgrywki zainaugurowała Legia). Na horyzoncie majaczy już zatem rezultat Wisły Kraków z sezonu 2009/2010 (sześć zwycięstw z rzędu). Czy Jagiellonię stać na powtórzenie, a może wręcz poprawienie tego wyniku?