Jak na mistrza przystało… Szymon Czyż rewelacyjnie wystrzelił z formą!


21-latek staje się coraz ważniejszą częścią zespołu trenera Marka Papszuna

1 września 2022 Jak na mistrza przystało… Szymon Czyż rewelacyjnie wystrzelił z formą!
Łukasz Sobala / PressFocus

Szymon Czyż zachwyca swoją dyspozycją w ostatnich spotkaniach ekstraklasy. Młodzieżowiec długo czekał, by wskoczyć do podstawowego składu Rakowa Częstochowa, ale gdy już to zrobił, pokazuje wielką klasę.


Udostępnij na Udostępnij na

Młody, 21-letni środkowy pomocnik wyróżnia się w każdym starciu, w którym wychodzi na boisko od pierwszej minuty. Nie tylko świetnie wykonuje zadania defensywne, lecz także daje ekstra jakość w działaniach ofensywnych wicemistrzów Polski.

Przeciętne początki

Gdy Szymon Czyż rok temu przychodził z włoskiego Lazio do Warty Poznań, oczekiwano po nim wniesienia do naszej ligi, a przede wszystkim do ekipy „Zielonych” powiewu świeżości i umiejętności, które wyniósł ze słonecznej Italii, będącej wciąż inną planetą piłki kopanej. Na pierwszy rzut oka trzeba było dostrzec nie byle jaką technikę tego piłkarza, którą należało zwyczajnie wykorzystać w taktyce boiskowej.

Rodowity poznaniak, wychowanek Lecha, zadebiutował zresztą w dość niezłym stylu, bo w premierowej kolejce zanotował we Wrocławiu asystę. Tym samym rozbudził wokół siebie nadzieje na dalsze dobre występy, rozwój i w pewnym stopniu wyróżnianie się na tle szarej ekstraklasy.

Jednak Czyż zaczynał przepadać, nieoczekiwanie, jak cała Warta. Opinia publiczna szybko przykleiła Szymonowi łatkę zmarnowanego, wyplutego przez Zachód gracza i nie dawała mu szans na powrót do formy, lepszą grę i wypromowanie się na miarę początkowej oceny jego potencjału.

Z kolei drużyna pogrążała się w kryzysie, a Piotr Tworek nie miał pomysłu zarówno na poprawę stylu, jak i na dostateczne wyeksponowanie potencjału swoich zawodników. Defensywne usposobienie ekipy nie pozwalało takim piłkarzom jak Czyż demonstrować swoich umiejętności.

Nowy etap

Dopiero po zwolnieniu ówczesnego szkoleniowca zawodnicy nabrali luzu i zaczęli marsz po utrzymanie. W wygranym 1:0 meczu w Gliwicach pod wodzą tymczasowego trenera Adama Szały Czyż zaliczył drugie ostatnie podanie przy golu w tamtym sezonie.

Istotne rzeczy działy się jednak w tym czasie w gabinetach: dyrektor sportowy Robert Graf przeszedł do Rakowa, a zimą wdrożył w życie plan ponownego zabrania ze sobą młodzieżowca. Dlatego 21-latek nie miał zbytnio okazji spróbować sił w zespole Dawida Szulczka, który – jak wiemy – potrafił tchnąć w poznaniaków nowe życie, szczególnie wiosną następnego roku.

Pomocnik w drużynie „Medalików” najpierw pełnił mniej ważną funkcję, zwykle dostając swoje szanse z ławki. Od samego początku było wiadomo, że plan na niego jest zgoła inny niż w Wielkopolsce, gdzie Czyż grywał za plecami napastnika. Tutaj koncepcją była pozycja jednego z dwóch środkowych pomocników.

Czyż pierwsze spotkanie w „podstawie” zagrał w meczu pucharowym z Arką Gdynia. Nie wyróżnił się wtedy niczym szczególnym, ale też nie zawiódł. W przeciwieństwie do arcyważnego spotkania ligowego z Pogonią, kiedy prezentował się fatalnie i zszedł w przerwie meczu. Nie nadążał, nie czytał gry i często wyłączał głowę. Ponownie spadła na niego zasłużona krytyka. Dużą dawkę optymizmu na lepsze jutro mógł jednak dać dobry występ z Zagłębiem w Lubinie w końcówce kampanii.

Znakomite zastępstwo

Czyż obecny sezon również zaczynał z ograniczonym zaufaniem trenera – i prawdopodobnie byłoby tak do teraz, gdyby nie absencja Bena Ledermana. Ponownie okazało się, że nieszczęście jednego bywa szczęściem i okazją dla drugiego. Okazją, aby zobaczyć, czy kolejny zawodnik po przerwie letniej rozwinie skrzydła w Rakowie.

Młody 21-latek dostał pół godziny w Trnawie jeszcze przed kontuzją Ledermana w potyczce w Zabrzu, lecz w pierwszym składzie zaczął występować dwa tygodnie temu, począwszy od starcia z Jagiellonią Białystok.

I choć w meczach pucharowych nadal nie cieszył się zbytnim zaufaniem trenera Papszuna, to od momentu gdy na boisko wychodził Walerian Gwilia, Szymon Czyż zagrał trzy spotkania ligowe w pełnym wymiarze czasowym, co nie zdarzyło się od przełomu października i listopada zeszłego roku.

Jednak „zagrał” mogłoby być ujmujące dla młodzieżowca częstochowian, bo „ósemka” Rakowa niebagatelnie wpłynęła na losy każdego z tych pojedynków, a swoją aktywnością, kreatywnością oraz śmiałością po prostu musiała wywrzeć bardzo dobre wrażenie na kibicach klubu z ulicy Limanowskiego. Ale piłkarz nie tylko zażegnał problem w środku pola. Poznaniak rozwiązuje kwestię gracza ze statusem młodzieżowca w składzie, z którym – jak przed sezonem się niesłusznie wydawało – rakowianie mieli mieć ogromne kłopoty.

Szymon Czyż rośnie w oczach

Wiadome było, że Lederman i Czyż to zupełnie różni piłkarze, z inną charakterystyką i innymi walorami piłkarskimi. Przede wszystkim gracz z amerykańsko-żydowskimi korzeniami dobrze ustawia się przy rywalu z futbolówką, a były piłkarz Lazio świetnie gra na wyprzedzenie przeciwnika, do którego idzie podanie.

To właśnie tym sposobem Czyż podjął się kilku spektakularnych i co ważne skutecznych akcji w meczach z Jagiellonią, Śląskiem i Pogonią. Pomocnik dynamicznymi wyjściami w przód przyczynił się zarówno do dwóch bramek z białostoczanami (dwa razy kluczowe podania do Piaseckiego), wrocławianami (asysta i kluczowe podanie do Tudora i Koczergina), jak i do jedynego trafienia przeciwko szczecinianom, gdy stworzył miejsce Bartoszowi Nowakowi do wrzutki w pole karne.

Kolejną rzeczą, którą Szymon Czyż niesamowicie imponuje, jest fizyczność. Młody pomocnik do samego końca spotkania z „Portowcami” zachowywał koncentrację i harował, biegając od jednego do drugiego pola karnego. Okres przejściowy, który zajęło mu dojście do tej fantastycznej dyspozycji, nie powinien pójść na marne. Młodzieżowiec jest kolejnym dowodem na to, ile Raków potrafi wycisnąć ze stosunkowo młodych graczy na dłuższej przestrzeni czasu. I obyśmy taką grą 21-latka cieszyli oko jak najdłużej, bo kolejne liczby w ten sposób muszą przyjść.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze