Jak kamień w wodę


21 stycznia 2015 Jak kamień w wodę

W Polsce byli wielkimi gwiazdami, za granicą chowali wyłącznie piłki do worków. Każdy pokładał w nich ogromne nadzieje, lecz po przejściu przez bramkę na lotnisku znikali jak kamfora. Stawali się pośmiewiskiem na skalę kraju, gdzie każdy wytykał ich palcami. Niektórzy z nich dzisiaj wracają do ekstraklasy z podkulonym ogonem.


Udostępnij na Udostępnij na

Zawodników, którzy wyjechali z naszej ligi z myślą, że staną się gwiazdami światowego formatu, było wielu. Zbyt wielu. O tych graczach można by napisać książkę, a w zasadzie to encyklopedię. Co nazwisko, to ogromna futbolowa wtopa, która sprawia, że chciałoby się im dać mołdawski paszport. W swoich zagranicznych klubach nie byli nawet zapamiętani z twarzy, a co dopiero z danych personalnych.

Nie trzeba daleko szukać. Do Legii wrócił Dominik Furman, czyli ten, który miał zawojować Ligue 1. W styczniu zeszłego roku Furman przeprowadził się do Tuluzy, która miała być przystankiem w jego karierze. Jak się później okazało, ta podróż była dla niego krokiem w tył. No bo, jak sam przyznał, powrót do Warszawy jest krokiem w przód. Hmm… być może, jak tak będzie dalej podróżował, za parę lat będzie mógł odebrać nagrodę Ballon d’Or.

 

Zagraniczna przygoda Grzesia Sandomierskiego zakończyła się równie szybko, jak się zaczęła. Po doskonałych dwóch sezonach w ekstraklasie oczarowane Genk postanowiło sprowadzić tego młodego bramkarza. Efekt? Całe jedno spotkanie przeciwko KMSK Deimze w Pucharze Belgii, w którym wpuścił dwa gole. Widocznie to było za wiele dla szkoleniowca belgijskiego klubu. Mimo że Sandomierski non stop grzał ławkę, to nie zdecydowano się go sprzedać. Genk wolał go wypożyczać do rozmaitych klubów. Koniec końców, stoczył się on tak bardzo, że stał się wyłącznie „ręcznikiem” w bydgoskiej bramce.

 

Nie chcemy być złośliwi, ale Matusiakowi powinniśmy nadać tytuł ojca chrzestnego zagranicznych wojaży. Można powiedzieć, że był wszędzie, ale nie grał nigdzie. Po swoim znakomitym sezonie w Bełchatowie postanowił wyjechać w okamgnieniu na Sycylię, by tam móc zasmakować piękna włoskiego futbolu. Niestety, dla Pana Radosława ta podróż okazała się jedynie wakacyjna. Aby się odbić od dna, postanowił wyjechać do holenderskiego Heerenveen. Tam działy się cuda na kiju. Matusiak wrócił na chwilę do Wisły, by znów wrócić do Holandii, następnie zawiesił karierę, aby ponownie ją wznowić. Idealny materiał na powieść – „Boso przez Świat z Radosławem Matusiakiem”.

 

Nie ma osoby w Polsce, która nie kojarzyłaby popularnego „Kiełbasy”. Jest to ewenement na skalę światową. To był ktoś pokroju Mateusza Piątkowskiego, ktoś kto przychodzi z niższej ligi po wielu latach tułaczki na zapleczu i nagle mówi: „ja tutaj rządzę”. Piechna w porównaniu do wyżej wymienionych graczy miał jedną wadę – był wiekowy. Kiedy opuszczał Polskę, podchodził pod trzydziestkę, co nie stawiało go w uprzywilejowanej pozycji. Po roku wrócił do kraju, lecz to nie był ten sam „Kiełbasa”, co przed wyjazdem.

Kolejne gorące nazwisko wracające do polskiej ligi. Piotr Polczak jest znany głównie kibicom Cracovii, dla których rozegrał trzy pełne lata. Po tym okresie postanowił porzucić wszystko w kraju i spróbować swoich sił w Rosji. Na wschodzie spędził całe cztery lata, podczas których rozegrał zaledwie 44 mecze. W Tereku miał okazję grać wspólnie z: Marcinem Komorowskim, Maciejem Rybusem, Maciejem Makuszewskim czy Zaurem Sadajevem. Polczak będzie miał okazję stanąć oko w oko z Czeczenem już pod koniec lutego w starciu Cracovii z Lechem Poznań.

 

Są też tacy gracze, którzy z kraju wyjechali i na obczyźnie pozostali. Co prawda od momentu wyjazdu minęło niewiele, ale wszystko wskazuje na to, że niedługo będziemy świadkami „wielkich” powrotów. Pierwszym z nich może być Dawidowicz. Pamiętacie jeszcze tego gracza? Tak, to ten, który miał walczyć o podstawowy skład Benfiki Lizbona. Otóż ten młody zawodnik jak na razie nie wystąpił w żadnym spotkaniu ekipy Jorge Jesusa. Co więcej, ma on problem, aby załapać się do podstawowej jedenastki zespołu rezerw. No cóż…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze