Jagiellonia Białystok pokonała na własnym boisku Śląsk Wrocław 3:1. Bohaterem spotkania został Dani Quintana, który zdobył dwie bramki.
Śląsk Wrocław mierzył się w Białymstoku z drużyną, z którą w tym sezonie jeszcze nie wygrał. Jagiellonia zanotowała dwa zwycięstwa na terenie rywali, w tym wygraną 1:0 w 1/8 finału Pucharu Polski. Mimo to w tabeli wyżej znajdowali się wrocławianie, którzy z dorobkiem 21 punktów na koncie zajmowali 9. miejsce. Jagiellonia zgromadziła tych punktów 19 i potrzebowała zwycięstwa, by wyprzedzić wrocławski zespół.
Spotkanie rozpoczęło się dziesięć minut później niż zaplanowano, co było spowodowane opóźnieniem w transmisji z ligi angielskiej na antenie NC+. Już w 5. minucie meczu Śląsk Wrocław mógł wyjść na prowadzenie. Mateusz Cetnarski dośrodkował z rzutu rożnego, a najwyżej do piłki wyskoczył Przemysław Kaźmierczak, po którego strzale futbolówka odbiła się od poprzeczki. Kolejne minuty to przewaga Jagiellonii. Białostoczanie dłużej utrzymywali się przy piłce i nie pozwalali wrocławianom na konstruowanie akcji. Mimo to nie potrafili znaleźć drogi do bramki Mariana Kelemena. Najlepszą sytuację miał Dawid Plizga, który po fantastycznym podaniu z głębi pola znalazł się sam na sam z golkiperem. Jego strzał był jednak bardzo niecelny. A Śląsk z każdą minutą coraz bardziej się rozkręcał. Swoje sytuacje miał Marco Paixao, ale brakowało mu dokładności. W 26. minucie Sylwester Patejuk oddał strzał zza pola karnego, piłka odbiła się od jednego z obrońców Jagiellonii i wpadła do bramki obok bezradnego Krzysztofa Barana. Śląsk prowadził 1:0.
Pięć minut później było już 1:1. Rafał Grodzicki faulował w polu karnym Bekima Balaja, a sędzia Paweł Gil podyktował „jedenastkę”. Dani Quintana bez problemu wpakował piłkę do siatki. Białostoczanie poszli za ciosem. W 34. minucie po podaniu Michała Pazdana Dawid Plizga potężnie uderzył z prawej strony boiska w kierunku dalszego słupka, a piłka po rękach Mariana Kelemena wpadła do bramki. Bramkarz Śląska mógł się w tej sytuacji lepiej zachować. Wrocławianie próbowali jeszcze przed przerwą wyrównać. Swoje okazje mieli Sylwester Patejuk oraz Marco Paixao, lecz oba strzały były niecelne.
Druga połowa zaczęła się lepiej dla gospodarzy. W 51. minucie Giorgi Popchadze huknął mocno zza pola karnego i gdyby nie Marian Kelemen mecz mógłby być już rozstrzygnięty. Kilka minut później to Śląsk był bliżej strzelenia gola. Ładna akcja wrocławian skończyła się strzałem będącego na czystej pozycji Tomasza Hołoty. Jego uderzenie świetnie obronił jednak Krzysztof Baran. W 62 minucie Stanislav Levy zdecydował się na pierwszą zmianę i wpuścił na boisko wracającego po kontuzji kapitana wrocławian, Sebastiana Milę. W 65. minucie kolejną znakomitą okazję miała Jagiellonia. Po błędzie Kelemena piłka trafiła na dwudziesty metr do Michała Pazdana, a ten, mając przed sobą pustą bramkę, nie trafił do siatki. To, co nie udało się Pazdanowi, wyszło w 78. minucie Daniemu Quintanie. Hiszpański zawodnik wkręcił w boisko Mariana Kelemena oraz Mariusza Pawelca, po czym z najwyższym spokojem skierował piłkę do bramki. To był piękny gol Quintany, a Jagiellonia prowadziła w tym momencie już 3:1.
Śląsk do samego końca walczył o kontaktowego gola, ale wynik nie uległ już zmianie. Jagiellonia Białystok wygrywa 3:1 i dzięki temu zwycięstwu wyprzedza wrocławian w ligowej tabeli.