Jagiellonia Białystok jeszcze niedawno zachwycała kibiców w europejskich pucharach, a dziś notuje poważny regres formy w Ekstraklasie. Spadek dyspozycji drużyny z Podlasia w decydującej fazie sezonu budzi pytania o przygotowanie fizyczne, zarządzanie kadrą i indywidualną dyspozycję niektórych zawodników. Co stoi za tak nagłą zmianą? W tekście przyglądamy się możliwym przyczynom i analizujemy, co dalej z zespołem Adriana Siemieńca.
W trzech ostatnich spotkaniach ligowych Jagiellonia Białystok zdobyła zaledwie jeden punkt. Co stoi za tym spadkiem formy? Kto ponosi odpowiedzialność za te wyniki? Poniżej przedstawiamy analizę ostatnich wydarzeń.
Słaba forma i walka o TOP3
„Jaga” zdobyła tylko jeden punkt w trzech ostatnich meczach ligowych. Gdyby rozszerzyć tą statystykę do sześciu spotkań Ekstraklasy, białostoczanie zdobyli tych punktów raptem pięć. Tak punktować to może drużyna ze środka tabeli, która ma pewne utrzymanie, a do strefy pucharowej traci ponad 10 punktów. Mistrz Polski walczący o puchary nie może sobie na to pozwolić. „Duma Podlasia” po udanej przygodzie europejskiej powinna postawić sobie za cel „dowiezienie” miejsca w pucharach na następny sezon.
Do końca sezonu terminarz Jagielloni wygląda następująco: Raków (W), Śląsk (W) oraz Pogoń (D). Nie jest to wymarzona końcówka sezonu, ale jeśli w Białymstoku marzą o europejskiej przygodzie w następnym sezonie, muszą w tych trzech spotkaniach zrobić komplet punktów. Ostatni mecz z Pogonią będzie o tyle ważny, że Portowcy to aktualnie najpoważniejszy rywal o trzecie miejsce w lidze. Obecnie drużyna trenera Kolendowicza traci do białostoczan trzy punkty oraz w środę rozegra mecz zaległy. W przypadku takiej samej liczby oczek, o miejscu w tabeli zadecyduje bilans meczów bezpośrednich. W pierwszym pojedynku tych obu ekip padł remis 1:1.
Nawet gdy Portowcy potkną się na jednym z najbliższych spotkań i do ostatniej kolejki będą tracić trzy oczka do ekipy z Białegostoku, wystarczy w ostatnim meczu sezonu strzelić jednego gola więcej niż przeciwnik, by zapewnić sobie europejskie puchary na następny sezon. Pogoń po klęsce w finale Puchar Polski na Stadionie Narodowym na pewno będzie walczyła do końca. Czy Jagiellonii uda się utrzymać miejsce premiowane eliminacjami do Ligi Konferencji? Jedno jest pewne – emocji na pewno nie zabraknie!

Adrian Siemieniec i Łukasz Masłowski
W przypadku, gdy Jagiellonia zaliczy wpadkę i to Pogoń zakończy sezon na pozycji premiowanej eliminacjami Ligii Konferencji, ciężko wyobrazić sobie Adriana Siemieńca poza europejskimi pucharami. Przecież ten szkoleniowiec w wieku 33 lat ma już tyle osiągnięć co nie jeden doświadczony trener, którego znamy z boisk Ekstraklasy. Mistrzostwo Polski, półfinał Pucharu Polski, ćwierćfinał Ligi Konferencji przegrany z Realem Betis i ewentualne trzecie miejsce w lidze na zakończenie obecnego sezonu. Jeśli o utalentowanych piłkarzach mówi się, że „mają papiery na granie”, to Adrian Siemieniec posiada magisterkę z trenerki.
Tylko czy na pewno trener żółto-czerwonych dostał odpowiednie warunki do gry na kilku frontach? Jeśli niezrozumiały pozostaje fakt, jak Siemieniec może nie grać w pucharach w przyszłym sezonie, to tak samo niezrozumiały jest transfer Diabiego-Fadigi i kilku innych piłkarzy do Jagiellonii. Dyrektorzy powinni mieć na uwadze udział Jagielloni w europejskich pucharach i zbudować silną kadrę, która pozwala walczyć do samego końca na każdym froncie. Przez błędne decyzje transferowe białostoczanie trzeci mecz z rzędu „oddychają rękawami” już po dwóch kwadransach, co stanowi kamyczek do ogródka Łukasza Masłowskiego. Gdyby tylko Jagiellonia mogła zamiast rewelacyjnego w tym sezonie Imaza albo przeciętnego Pululu wpuścić solidnego zmiennika, białostoczanie do ostatniej kolejki walczyliby o mistrzostwo i zagraliby się w finale Pucharu Polski.
Brak napastnika
Trzeba jasno przyznać: piłkarze Jagielloni Białystok mają problemy z generowaniem liczb. Oprócz Imaza żaden zawodnik „Dumy Podlasia” nie przekroczył progu ośmiu goli ligowych w całym sezonie. Oto klasyfikacja strzelców Ekstraklasy:

Jak widać na załączonym obrazku, podstawowy napastnik Jagiellonii Białystok – Afimico Pululu znajduje się dopiero na 15 miejscu tej klasyfikacji. Jest to słaby wynik zważywszy na to, że „Duma Podlasia” pragnie zająć miejsce premiowane grą w europejskich pucharach. Wyżej od Angolczyka znajduje się między innymi: dwóch piłkarzy Lecha oraz Legii, 35-letni stoper czerwonej latarni ligi, Rondić który na początku lutego opuścił Ekstraklasę i Rocha który od transferu do Rakowa w zimowym mercato rozegrał 161 minut.
Statystyki Pululu z obecnego sezonu:

Afimico w tym sezonie bierze udział w akcji bramkowej co 153 minuty. W momencie gdy każdy krytykuje Legię Warszawa za brak solidnego napastnika, nikt nie mówi o Jagiellonii Białystok. Dla porównania przez wielu krytykowany Marc Gual, ma czynny udział w akcji bramkowej co 127 minut. Biorąc pod uwagę taki przebieg wydarzeń, „Duma Podlasia” może mieć problem sprzedać Angolczyka za te sześć milionów euro.
Przemęczeni zawodnicy
Gdyby jakiś piłkarz klubu Ekstraklasy rozegrał wszystkie mecze ligowe od A do Z w podstawowym składzie, na koniec sezonu miały 3060 minut na koncie. W tym momencie „Duma Podlasia” ma pięciu piłkarzy z większą liczbą rozegranych minut, a po spotkaniu z Rakowem Częstochowa, ta liczba może wzrosnąć do ośmiu. Do takich warunków, w lidze przyzwyczajeni są tylko nieliczni. Przykładowo najlepszy strzelec tego sezonu Ekstraklasy – Efthymios Koulouris ma na swoim koncie 2948 minut w obecnym sezonie. To mniej niż ośmiu piłkarzy żółto-czerwonych.
Łatwo policzyć, że sezon ligowy w Ekstraklasie to 3060 minut – 34 kolejki po 90 minut każda. Po doliczeniu pięciu spotkań Pucharu Polski, czyli tyle ile rozegrała zdobywczyni tego pucharu – Legia Warszawa, wychodzi łącznie 3510. To nadal mniej niż liczba minut, którą rozegrał w tym sezonie Abramowicz, Imaz, Moutinho, Pululu czy Skrzypczak. Do końca sezonu zostały jeszcze trzy kolejki, więc dorobek tych piłkarzy jeszcze na pewno się jeszcze zwiększy.
Przeciętni rezerwowi
Kiedy zawodnicy pierwszego składu są przemęczeni, trenerzy dają im odpocząć wystawiając w pierwszym składzie rezerwowych. W Jagiellonii Białystok rezerwowi: Pietuszewski, Villar, Semedo oraz Diaby-Fadiga strzelili łącznie 7 goli i zanotowali 10 asyst. Ile minut rozegrali? 3897. Nie są to liczby godne zawodników Mistrza Polski. Dla porównania trzech zawodników Legii: Pekhart, Shkurin oraz Urbański mają łącznie 10 goli i 5 asysty, a rozegrali 2251 minut. O 1644 minut mniej niż podany przed chwilą kwartet Jagiellonii Białystok. W tej całej dyskusji nie chodzi o krytykę Oskara Pietuszewskiego. Bez wątpienia ten młody chłopak jest objawieniem Ekstraklasy i talentem generacyjnym. Tylko wchodzący do zespołu 16-latek nie może być najlepszym zmiennikiem klubu pokroju Jagiellonii Białystok. Tak nie wygląda budowanie kadry na europejskie puchary.
Jagiellonia & Legia, czyli polskie zespoły grające w europejskich pucharach
Na ostatniej prostej tego sezonu szybko zweryfikowano wszystkie pochwały w kierunku żółto-czerwonych, mianujące Jagiellonię pierwszym polskim zespołem zdolnym do skutecznej gry na trzech frontach. W analogicznym okresie Wojskowi również odpadli z Ligi Konferencji. Za to wygrali Puchar Polski i tracą do białostoczan jedynie sześć punktów w lidze, mając do rozegrania zaległe spotkanie. Pomimo tego, że pewnie wielu kibiców podważa decyzje arbitra w bezpośredniej pucharowej konfrontacji tych ekip, nawet gdyby to Jagiellonia awansowała do dalszej fazy tamtych rozgrywek, trudno byłoby liczyć na zgarnięcie złotego medalu prezentując taką formę na boisku.
Reszta sezonu
Skoro zawodnicy pierwszego składu sprawiają wrażenie przemęczonych do tego stopnia, że nie potrafią zwyciężyć u siebie z Zagłębiem, może warto sięgnąć po młodych zawodników z akademii i pozwolić im dokończyć sezon? To pytanie może brzmieć populistycznie, ale chyba już gorzej być nie może?
W momencie, gdy „Duma Podlasia” zdobywa pięć punktów w sześciu meczach, Raków i Lech zgarniają po trzynaście, a Legia i Pogoń – mimo jednego meczu mniej – zgarniają po dziesięć. Konkurencja nie śpi. Jeśli „Jaga” faktycznie chce w następnym sezonie znowu grać na kilku frontach, musi szybko wziąć się w garść. W tym całym zamieszaniu najbardziej interesująca jest przyszłość Adriana Siemieńca. Nie ma co ukrywać, ten trener przerósł potencjał tej drużyny. Czy w Białymstoku będą w stanie zapewnić mu warunki do walki o najwyższe cele? Czy może warto zdecydować się na objęcie jakiegoś giganta pokroju Lecha albo Legii? Jedno jest pewne – szkoda marnować tak dobrego trenera na reprezentację.