Jagiellonia Białystok pojechała do Norwegii z zamiarem zrobienia czegoś wielkiego. Do rewanżu drużyna z Podlasia przystępowała z jednobramkową stratą, więc sprawa awansu do następnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów była jeszcze otwarta. Mecz zaczął się pięknie, jednak później nastąpiły problemy, przez które Sławomir Abramowicz aż czterokrotnie był zmuszony do wyciągania piłki z siatki. Tym samym mistrz Polski musiał uznać wyższość swojego rywala, który rozegrał bardzo solidne spotkanie.
Trzeba przyznać, że pomimo wysokiej porażki, Jagiellonia w rewanżu zaprezentowała się lepiej, niż w Białymstoku. Momentami grała odważnie i potrafiła sobie kreować dogodne sytuacje. Problem jednak w tym, że Bodo/Glimt zagrało bardzo dobrze i tym samym bez większych problemów pokonało mistrza Polski. Wygrała drużyna bardziej doświadczona, dobrze przygotowana i najzwyczajniej w świecie lepsza.
Świetny początek
Jagiellonia Białystok bardzo dobrze weszła w to spotkanie, naciskając na rywala i chcąc grać do przodu. To dość szybko się opłaciło, ponieważ już w 4. minucie samobójcze trafienie zaliczył Patrick Berg. Dobre podanie do znajdującego się w polu karnym Pululu posłał Aurelien Nguiamba. Uderzenie Angolczyka obronił bramkarz rywali, jednak po tej interwencji do piłki dopadł Jesus Imaz. Pierwsze uderzenie Hiszpana zostało zablokowane przez graczy Bodo/Glimt, jednak po drugim piłka odbiła się od poprzeczki i trafiła w broniącego dostępu do własnej bramki Berga. Lepszego początku tego spotkania kibice Jagiellonii nie mogli sobie wyobrazić.
Problemy po kwadransie
O ile pierwsze 15 minut można zaliczyć jak najbardziej na plus dla drużyny Adriana Siemieńca, tak z czasem jego zespół zaczął wyglądać coraz gorzej. Pojawiło się dużo nerwowości w grze mistrza Polski, a co za tym idzie piłkarze zaczęli tracić piłkę i popełniali proste błędy. W pewnym momencie sporym problemem dla „Dumy Podlasia” było wymienienie trzech podań na własnej połowie. Bodo/Glimt starało się korzystać z błędów swojego rywala, jednak brakowało im skuteczności. To przez jakiś czas pozwalało Jagiellonii utrzymywać w dwumeczu wynik remisowy.
⏱️ 45' Przerwa ⏸️.
📲 Szczegółowa relacja ➡️ https://t.co/YYTfVoM9Qp
________________________@wojpodlaskie | @WBialystok | #BODJAG 2:1 pic.twitter.com/dG76IuRXC9— Jagiellonia Białystok (@Jagiellonia1920) August 13, 2024
Jednak problemy „Jagi” w rozegraniu piłki w końcu musiały się na niej zemścić. Strzelanie po stronie mistrzów Norwegii rozpoczął w 34. minucie Sondre Fet uderzeniem sprzed pola karnego. Cztery minuty później po akcji, w której z reakcją spóźnił się Joao Moutinho, na prowadzenie Bodo/Glimt wyprowadził Isak Maatta. Mistrz Polski do szatni schodził po dwóch ciosach zadanych w krótkim odstępie czasu. Jagiellonia przegrywała zasłużenie, a wręcz można powiedzieć, że powinna się cieszyć, iż drużyna ze Skandynawii nie zdobyła jeszcze większej liczby bramek, patrząc na to, ile sytuacji była w stanie sobie wykreować.
Niewykorzystane okazje
Wychodząc na drugą część spotkania, „Duma Podlasia” musiała zagrać ofensywniej, jeśli chciała powalczyć o wygranie tego dwumeczu. Można powiedzieć, że do pewnego stopnia jej to wychodziło. W 53. minucie świetną okazję na zdobycie bramki miał Pululu, jednak zamiast uderzyć z pierwszej piłki, Angolczyk postanowił futbolówkę przyjąć, co nie do końca mu wyszło. Na mistrzu Polski szybko się to zemściło i już trzy minuty później drugą bramkę w tym spotkaniu zanotował Sondre Fet.
SONDRE. BRUNSTAD. FET. YESSSSSSSSS!!!!!
SONDRE FET BRACE GIVES GLIMT BREATHING SPACE! A shot from the edge of the box goes in off the post after a lay off from Håkon Evjen!
KOM IGJEN!
🟡 B/G 3-1 JAG 🟢 55' (4-1 agg) pic.twitter.com/nKJFduE4OQ
— Football Norway (@NorwayFooty) August 13, 2024
Po tej akcji Jagiellonia Białystok była już podłamana. Straty były już zbyt duże, a czas na ich odrobienie zbyt krótki. Co prawda nie można odmówić podopiecznym Siemieńca walki do samego końca, jednak brakowało im dobrego wykończenia. W 67. minucie, po wrzucie z autu w pole karne, swoją okazję na zdobycie gola zmarnował Imaz, strzelając obok bramki. Tutaj ponownie niewykorzystana sytuacja szybko odbiła się dla polskiej drużyny czkawką i Bodo/Glimt po raz kolejny umieściło piłkę w siatce rywala, ustalając wynik spotkania na 1:4.
Jagiellonia Białystok, pomimo bycia na boisku gorszą drużyną, mogła walczyć z Norwegami o awans, gdyby tylko potrafiła wykorzystać swoje okazje. Niestety brak skuteczności przy rywalu, przeciwko któremu niełatwo wykreować sobie dogodną sytuację bramkową sprawił, że zespół z Podlasia zaliczył sromotną porażkę.
Pożegnanie Dominika Marczuka
Przed rewanżem z Bodo/Glimt media podawały, iż będzie to ostatnie spotkanie Marczuka w koszulce klubu z Podlasia. Usługami 20-latka zainteresowane jest Real Salt Lake, które chce za polskiego piłkarza wyłożyć około 1,5 miliona euro. Z tego powodu na sam koniec swojej przygody z Jagiellonią wahadłowy chciał pomóc swojej drużynie w awansie do IV rundy eliminacji Ligi Mistrzów.
Przez większość spotkania jednak nie pokazywał się on z najlepszej strony. Były momenty, gdy 20-latek był niewidoczny bądź tracił piłkę w dość prosty sposób. Nie zaprezentował formy, do jakiej przyzwyczaił kibiców „Dumy Podlasia”. Trzeba przy tym wspomnieć, że pomimo tego miał on swoje przebłyski. Jednym z nich było świetne podanie w pole karne, którego adresatem był Lamine Diaby-Fadiga. Francuz, kierując piłkę w światło bramki, miałby ogromną szansę na zdobycie gola. Ten jednak chybił.
🗣 @dobraszd – Nie wiem, czy Dominik Marczuk nie był już głową trochę w innym miejscu. W pierwszych meczach Lecha w tym sezonie podobnie wyglądało to z Velde.
🔴 Omawiamy porażkę Jagi ⤵️ pic.twitter.com/p6hRhLq1bZ
— Meczyki.pl (@Meczykipl) August 13, 2024
Oznaką frustracji wynikającą z przeciętnego spotkania, jakim Marczuk żegnał się z kibicami Jagiellonii, było ciągnięcie rywala za koszulkę, przez co piłkarz otrzymał żółtą kartkę. Było widać złość na jego twarzy, czemu nie ma się zbytnio co dziwić. Mimo wszystko kibice na pewno z wielką tęsknotą będą wspominać 20-latka, który w dużym stopniu pomógł „Jadze” w wygraniu mistrzostwa Polski.
Kto następnym rywalem?
Porażka 1:5 w dwumeczu z Bodo/Glimt sprawia, że Jagiellonia Białystok zagra w IV rundzie eliminacji Ligi Europy. Tam spotka się z Ajaxem Amsterdam lub Panathinaikosem. Wszystko zależy od tego, która z ekip przechyli szalę zwycięstwa na swoją stronę w rewanżowym starciu. W pierwszym spotkaniu obu ekip Holendrzy wygrali 1:0 na wyjeździe. Tym samym więcej argumentów przemawia za tym, iż to oni będą rywalami mistrza Polski w przyszłym tygodniu.
Bez względu na to, która z drużyn będzie przeciwnikiem „Dumy Podlasia”, o zwycięstwo będzie trudno. Na papierze są to drużyny lepsze od „Jagi”, jednak na boisku wszystko może wyglądać inaczej. Nie pozostaje nam nic innego, jak wierzyć w polską drużynę, a nawet jeśli się nie uda, to Liga Konferencji też będzie dla kibiców satysfakcjonująca.