Jagiellonii Białystok w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Europejskiej przyszło dzisiejszego wieczoru mierzyć się z Kazachskim Irtyszem Pawłodar. Długo utrzymywał wynik bezbramkowy, lecz w 80. minucie zwycięskiego gola zdobył niezawodny Tomasz Frankowski. Rewanż za tydzień w Kazachstanie.
W pierwszym spotkaniu pomiędzy Jagiellonią a Irtyszem białostoczanie poradzić musieli sobie bez swojego lidera z ławki rezerwowych, Michała Probierza. Jest to efekt kary dla polskiego trenera z zeszłorocznej rywalizacji z greckim Arisem, gdy poniosły go nerwy z powodu sędziowskich decyzji. Jego miejsce zajął drugi szkoleniowiec, Bartłomiej Zalewski.
Nie przeszkodziło to jednak „Jadze” dobrze zacząć spotkania z przybyszami z dalekiego Kazachstanu. Już w pierwszej minucie Marcin Burkhardt był bliski pokonania golkipera gości, lecz jego strzał został zablokowany. Chwilę później zaś Thiago Cionek oddał pierwsze celne uderzenie na bramkę, główkując po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Anton Cyrin był jednak na posterunku.
Od samego początku widać było wielką determinację w poczynaniach piłkarzy „Dumy Podlasia”. Podopieczni Michała Probierza nie chcieli powtórki z poprzedniego sezonu, gdy w ciągu siedmiu minut stracili z Arisem dwie bramki. Przewagę tę udokumentować mógł Grzegorz Bartczak pięknym trafieniem. Świeżo sprowadzony z Zagłębia Lubin prawy obrońca uderzył zza pola karnego bez przyjęcia, a futbolówka w niewielkiej odległości minęła spojenie bramki Irtysza.
Na lewym skrzydle szalał szybki jak wiatr Tomasz Kupisz, który co jakiś czas próbował akcji indywidualnych. Pomimo początkowego naporu w wykonaniu polskiej drużyny, bramki jednak nie padły, po początkowych 20 minutach spadło nieco tempo spotkania, a coraz więcej do powiedzenia mieli grający w niebieskich koszulkach goście. Serca sympatyków „Jagi” zadrżały na pewno w 23. minucie, gdy Grzegorz Sandomierski wypuścił z rąk mocne dośrodkowanie z lewej strony. Na szczęście w polu karnym nie znalazł się żaden z rywali, by doskoczyć do dobitki.
Po długiej posusze na strzał zdecydował się Rafał Grzyb. Na zegarze mijało pół godziny gry, gdy Cyrin pewnie wyłapał lecącą piłkę. Był to zarazem sygnał dla gospodarzy, by przejść do ofensywy. Pierwszy efekt przyszedł już na osiem minut przed przerwą. Wychodzącego na czystą pozycję Dawida Plizgę faulował Aleksiej Michajluk, a że lewy obrońca miał już na swoim koncie żółtą kartkę, musiał przedwcześnie udać się do szatni.
Na boisku zrobiło się luźniej i Jagiellonia z całych sił próbowała to wykorzystać jeszcze w pierwszej połowie. Dobrą akcją i strzałem popisał się Kupisz, a chwilę później Tomasz Frankowski zderzył się z bramkarzem Irtyszu przy próbie przejęcia piłki. Najgoręcej zaś zrobiło się po dośrodkowaniu Grzyba, lecz z piłką minęli się „szesnastce” zawodnicy obu drużyn. Gdy bramka wisiała w powietrzu, sędzia odgwizdał koniec pierwszej połowy i trzeba udać było się na przerwę.
Podobnie jak pierwsza odsłona, druga rozpoczęła się od mocnego uderzenia. Kupisz zmienił po przerwie flankę i tym razem z prawej strony dośrodkował do nowego na boisku Ermina Seratlicia. Pomocnik „Jagi” przyjął i odwrócił się z piłką, lecz uderzył tuż obok słupka. Nie minęło 10 minut, a Andrius Skerla był o włos od otwarcia wyniku. Defensor pomylił się jednak przy główce, będąc zupełnie niepilnowany w polu karnym Irtyszu.
Na pierwszy celny strzał po przerwie czekaliśmy do 56. minuty. Wtedy Burkhardt, któremu zupełnie tego wieczoru nie wychodziły stałe fragmenty gry, zdecydował się na uderzenie.. Piłka już miała wpaść przy prawym słupku bramki Cyrila, lecz kazachski golkiper popisał się efektowną interwencją.
Kolejne minuty przynosiły coraz większą dominację gospodarzy. Białostoczanie coraz usilniej starali się wykorzystać liczebną przewagę, ale bramka rywali była jak zaczarowana. W 70. minucie futbolówka trafiła nawet do siatki, jednak „Franek” znalazł się na pozycji spalonej. Bliski premierowego gola w nowych barwach był Plizga, gdy raz uderzył niecelnie, a raz minął się szczupakiem z piłką.
Wynik nie ulegał zmianie i zniecierpliwienie zgromadzonej na stadionie publiczności narastało, gdyż żaden inny rezultat prócz zwycięstwa Jagiellonii nie satysfakcjonował. Magia bramki przyjezdnych prysnęła dopiero na dziesięć minut przed końcem meczu. Niezawodny Tomasz Frankowski został obsłużony w polu bramkowym przez Alexisa Norambuenę i nie pozostało mu nic innego, jak umieścić piłkę w siatce.
Gol uskrzydlił Jagiellonię, która chciała pójść za ciosem, by do Kazachstanu pojechać z większą niż jednobramkową zaliczką. O krok od podwyższenia wyniku był Kupisz, gdy po wybitym przez obrońców Irtyszu rzucie rożnym trafił w słupek. Wiele ożywienia wniósł Maciej Makuszewski, który wszedł na ostatni kwadrans za Plizgę.
Ostatnie minuty pokazały jednak, ile to spotkanie kosztowało sił podopiecznych Michała Probierza i do samego końca bramek już nie oglądaliśmy. Przed rewanżem w Pawłodarze „Jaga” wywalczyła skromną zaliczkę.
Dobre i to ;) Brawo Jaga :)
Dla irtysza rzecz jasna...
nie jest zle pozdro z Krakowa!!!
bravvvvvvvvvo dla jagi choć muszą jeszcze
powalczyć
Nie jestem za Jagą ale może ona natrafia sobie
słabych przeciników i przejdzie?
może....
Musze przyznać,że Jagiellonia zaskoczyła mnie swą
dość dobrą grą;/ Gdyż mieli naprawdę dużo
sytuacji do zdobycia bramki,jak i grali fajnie
pressingiem,a to się podoba;)...A powiem wprost,ŻE
NIE WIERZYŁEM W ZWYCIĘSTWO W TYM MECZU;P