Na poziomie pierwszej rundy eliminacji do Ligi Europejskiej, będąc rozstawionym, nie można trafić na wymagającego rywala. Co nie znaczy, że Jagiellonia trafiła dobrze. 3500 kilometrów podróży zapewne odbije się na dyspozycji białostoczan, którzy w pierwszym meczu wygrali zaledwie jedną bramką, co w perspektywie tak długiej podróży jest słabą zaliczką.
Podróż do Kazachstanu podzielono na dwa etapy. Najpierw w poniedziałek drużyna udała się do Mińska. Nie obyło się bez problemów – na granicy autokar klubowy musiał odbyć rutynową kontrolę. Odbiło się to na czasie podróży. Zawodnicy spędzili w autokarze aż siedem godzin. W Mińsku zawodnicy odbyli jeden trening. Polscy piłkarze byli pod wrażeniem białoruskiej infrastruktury. Do dyspozycji mieli kompleks 18 boisk, w tym jedno z podgrzewaną murawą i jedno w hali sportowej. – Każdy śmieje się z Białorusinów, a wystarczy zobaczyć, na jakich obiektach trenują. My w porównaniu do nich jesteśmy daleko w tyle – mówił trener zespołu, Michał Probierz.. Dziś nad ranem drużyna Jagiellonii wylądowała na lotnisku w Pawłodarze. Podróż trwała cztery i pół godziny. – Miejmy nadzieję, że właśnie podróż i boisko to są największe nasze problemy, a rywal okaże się mniej wymagający – skomentował z optymizmem Tomasz Frankowski.
Problemem może być również sztuczna murawa, na jakiej przyjdzie grać białostoczanom. A „Jaga” niezbyt dobrze radzi sobie z grą na tego typu nawierzchni. Wystarczy przypomnieć chociażby rundę jesienną i mecz na Narodowym Stadionie Rugby z Arką Gdynia. Wygrali gospodarze, którzy na koniec sezonu uplasowali się w strefie spadkowej. Chociaż innego zdania jest Grzegorz Sandomierski. – Sztuczne murawy nie są nam wcale obce, bo nieraz mieliśmy okazję grać na podobnej w Wilnie, więc mniej więcej wiemy, jak zachowuje się piłka – mówił przekornie reprezentacyjny bramkarz. Ten punkt widzenia podziela także Tomasz Frankowski. – Boisko będzie o takich samych wymiarach zarówno dla nas, jak też dla gospodarzy, pogoda podobnie, więc akurat nie uważam tego za jakiś wielki problem – komentował popularny „Franek”, który na dniach dowiedział się o pomyślnym zdaniu egzaminu dojrzałości.
Jeśli już jesteśmy przy Frankowskim, jego występ w tym spotkaniu nie był do końca pewny. Król strzelców Ekstraklasy nabawił się urazu w pierwszym meczu. Po starciu z jednym z rywali stłukł kolano, które na drugi dzień spuchło. Dziś „Franek” jest w pełnej dyspozycji i prawdopodobnie zobaczymy go na murawie. Indywidualnie trenują jeszcze Bartłomiej Pawłowski i Luka Pejović. – Bartek ma jeszcze stan zapalny kolana, Luka również dochodzi do siebie po urazie i obaj nie mogą jeszcze trenować z pełnym obciążeniem – powiedział Marcin Piechowski, fizjoterapeuta Jagiellonii. W kadrze nie znaleźli się Mladen Kascelan oraz Robert Arzumanyan.
Jak zagra Jagiellonia? Prawdopodobnie defensywnie, mając w zamyśle utrzymanie rezultatu z pierwszego spotkania. Kazachowie nie mają nic do stracenia, więc powinni zaatakować od pierwszej minuty. Szybcy skrzydłowi oraz niezawodny Frankowski będą gwarantem licznych kontrataków. Tak jak ostrożnie zagra „Jaga”, tak asekuracyjnie wypowiadają się aktorzy dzisiejszego spektaklu. – Niby nie ma się kogo bać, jednak wynik jest dosyć ryzykowny i wszystko się może jeszcze wydarzyć. Nie ma co tu piać hurraoptymizmem, że zajedziemy i szybko wygramy, bo już nie w takich potyczkach odpadałem – przestrzega Frankowski.
A co o spotkaniu myślą nasi redaktorzy? Zastępca redaktora naczelnego, Robert Fila, uważa, że białostoczanie muszą zaatakować od pierwszej minuty.
– Jagiellonię czeka bardzo trudne spotkanie. Kazachowie wielokrotnie w starciach z naszymi drużynami pokazywali, że na własnym terenie są niezwykle groźni. Jednobramkowa zaliczka tak naprawdę nic w tym rewanżu nie daje. Jeśli Jagiellonia będzie chciała bronić tego wyniku, to z pewnością może dojść do niemiłej niespodzianki. Dlatego też Michał Probierz musi ustawić swój zespół na zwycięstwo. Jeśli Jagiellonia chce awansować do kolejnej rundy, musi przede wszystkim wykorzystywać sytuacje podbramkowe, które niestety były marnowane w Białymstoku.
W podobnym tonie wypowiada się Maciej Pietrasik, zarządzający turniejem Copa America.
– W Białymstoku nikt nie wyobraża sobie innego scenariusza niż awans do kolejnej rundy eliminacji. Łatwo jednak nie będzie. Przewaga, którą podopieczni Michała Probierza wypracowali sobie w pierwszym meczu, jest zbyt mała, aby spokojnie jechać do Kazachstanu. Wschodnie drużyny zawsze są bardzo groźne na własnym stadionie, a długa podróż na pewno nie zadziała korzystnie na białostockich zawodników. Po bardzo trudnym meczu stawiam jednak na remis i awans „Jagi” do kolejnej rundy.
Przed Kazachami przestrzega także Dawid Ziembicki, członek zespołu Ekstraklasy.
– Po pierwszym meczu rozegranym w Białymstoku wydaje się, że Jagiellonia ma odrobinę większe szanse na awans do następnej rundy Ligi Europejskiej. Ja jednak nie odbierałbym szans Kazachom. Jak wiadomo, polskim drużynom zawsze ciężko gra się za Uralem i mecz powinien być wyrównany. Wydaje mi się, że kibice nie zobaczą wielu składnych akcji. Gra będzie szarpana i niezbyt ciekawa dla oka. „Jaga” na pewno nie rzuci się na przeciwników a priorytetem podopiecznych Michała Probierza będzie nie stracić bramki. Jeśli się to uda, to zobaczymy „Jagę” w kolejnej fazie rozgrywek.
Jeślim ich nie zmęczy podróż do tego dalekiego
kraju,to chyba wygrają...;/