Przez wielu znawców włoskiej piłki został już mianowany na następcę wielkiego Alessandro Del Piero w Juventusie Turyn. Zawodnik jak najbardziej może kandydować do tak zaszczytnego miana. Choć ma już 23 lata na karku, to jednak sympatycy Calcio wierzą w niego. Wszyscy tylko nie szkoleniowcy „Bianconerich”. Sebastian Giovinco, który zamienił na najbliższy rok stolicę Piemontu na region Emilii-Romanii w prowincji Parmy wytacza sobie nowe cele.
Każdy szanujący się fanatyk Calcio wie już, skąd wywodzi się talent Sebastiana Giovinco, a sympatyk „Starej Damy” tę historię może już praktycznie wyrecytować z pamięci. Ale warto to przypomnieć.
Sebastian Giovinco przyszedł na świat 26 stycznia 1987r. w Turynie. Jego rodzice pochodzą z południowej części Włoch, matka z Catanzaro a ojciec z Sycylii, ściślej rzecz ujmując z Palermo. Dorastał w Beinasco , włoskiej gminie na południowy zachód od Turynu, w rodzinie fanów nota bene Milanu. Gdy dorastał, był zapalonym fanatykiem piłki nożnej. Od malucha kibicował Juventusowi Turyn. Efektem tego było trafienie do szkółki piłkarskiej swojego ukochanego zespołu. W 2001 roku zdecydował się, aby wstąpić do klubu. To była
dobra decyzja, gdyż od tamtej pory regularnie występował w drużynach młodzieżowych „Starej Damy”. Giovinco to ofensywny pomocnik a nawet i napastnik. Taka typowa „10”. Włosi takiego zawodnika nazywają „Centrocampista”. By być kimś takim, trzeba mieć opinię wszechstronnego piłkarza. I właśnie taki jest Sebastian. Imponuje szybkością i błyskotliwością. Jest szalenie zdeterminowany do osiągnięcia sukcesu. Poza tym imponuje nienagannym wyszkoleniem technicznym i niesamowitą kondycją. Dlatego, iż zawodnik jest niski, pomimo posiadania nieprzeciętnych umiejętności technicznych, to dziennikarze wraz z kibicami obdarowali go pseudonimem „La formica atomica” (Mrówka atomówka).
„Il nuovo fenomeno”, jak również nazywa się piłkarza, w Juventusie występował bez przerwy od 2001 roku w drużynie młodzieżowej tzw. „primavery”, coś na wzór naszej polskiej młodej ekstraklasy. W sezonie 2005-06 Sebastian Giovinco zdobył mistrzostwo tejże Primavery i zwyciężył prestiżowy młodzieżowy Turniej Viareggio. W zespole seniorskim zadebiutował 12 maja 2007 roku w spotkaniu 38. kolejki Serie B przeciwko Bologna FC, kiedy to zmienił kontuzjowanego Raffaele Palladino. Jego talent zabłysł pełnym światłem, gdy kapitalną asystą odegrał z pierwszej piłki do Davida Trezeguet. Francuski napastnik strzelając gola, ustalił wynik meczu na 3:1 dla „Starej Damy”. Od tamtej pory Giovinco jest typowany na spadkobiercę Alessandro Del Piero w roli „trequartisty”. W pierwszym sezonie na stadionach Serie A Giovinco pojawił się trzy razy.
Po awansie Juventusu do Serie A klub postanowił dać szansę regularnej gry utalentowanemu zawodnikowi. W dniu 4 lipca 2007 roku został wypożyczony wraz ze swoim przyjacielem Claudio Marchisio do Empoli, do zespołu grającego w tamtym sezonie w Pucharze UEFA. Giovinco swoją pierwszą bramkę w Serie A zdobył 30 września 2007 w spotkaniu przeciwko Palermo zakończonym wynikiem 3:1. Pomocnik spowodował szum w szeregach mediów, gdy 4 listopada 2007 w meczu
z Romą zdobył swoją drugą bramkę w sezonie 2007/2008. „Atomowa mrówka” zaliczyła bardzo dobry sezon, w sumie zawodnik rozegrał 35 meczów, przy czym strzelił sześć goli i 4-krotnie asystował przy bramkach kolegów. Mimo dobrej
postawy „Il nuovo fenomeno”, Empoli nie zdołało uniknąć degradacji i młody pomocnik wrócił do miasta nad rzeką Pad w północno-zachodniej części Włoch.
Na inaugurację sezonu 2008/2009 zarówno Giovinco, jak i Marchiso mieli pomóc turyńczykom w boju o scudetto. Dokładnie 24 września 2008 roku w meczu z Catanią Giovinco po raz pierwszy powąchał murawy Serie A. Pod koniec drugiej części gry zmienił jedną z ikon zespołu, czyli Pavla Nedveda. W imponującym stylu przywitał się z tymi rozgrywkami, gdyż asystował przy bramce Amauriego. Na marginesie to był gol na wagę zwycięstwa „Starej Damy”. Pierwszą bramkę zdobył w wyjątkowych okolicznościach, rywalem jego macierzystego klubu było Lecce. Gol padł po perfekcyjnie wykonanym rzucie wolnym. Sebastian Giovinco to gracz, który miał już także okazję grać w elitarnej Champions League. Przeciw BATE Borysów dwukrotnie asystował przy bramkach Vincenzo Iaquinty, co prawda mecz zakończył się remisem, ale sam piłkarz zgodną opinią fachowców był najjaśniejszą postacią pojedynku. W październiku 2008 roku podpisał kontrakt, wiążący go z Juventusem Turyn do lata 2013 roku.
Od tego momentu zaczęły się w Juventusie dziać dziwne rzeczy. Nieprzychylna atmosfera, problemy w klubie, częste zmiany trenerów. To wszystko miało wpływ na rozwój młodego zawodnika. Brak stabilizacji odcisnął piętno na jego umiejętnościach. Wielu trenerów nie poznało się na jego talencie. Obecny trener AS Roma, Claudio Ranieri, nie widział go w swojej koncepcji gry. Po słabym sezonie trenera zwolniono. Zdecydowano, że klub ma podnieść z kolan Ciro Ferrara. Wszyscy mieli nadzieję, iż będzie w Turynie kimś na wzór Josepa Guardioli. W końcu to też zawodnik zewsząd utożsamiający się z klubem, w którym spędził większość swojej kariery piłkarskiej. Praktycznie w tym samym czasie Juve sprowadziło z Werderu Brema Brazylijczyka Diego. Dokładnie w tym momencie zaczęły się schody i jednocześnie równia pochyła utalentowanego zawodnika. Stało się jasne, że Giovinco będzie pojawiał się na boisku głównie w roli zmiennika. Spekulacje stały się niestety faktem.
Nowy sezon był dla „Atomowej mrówki” okazją do wejścia na murawę tylko w okolicznościach, kiedy tacy zawodnicy, jak Camoranesi czy Marcchisio zgłaszali swoją niedyspozycję z powodu kontuzji. Przysłowiowym gwoździem do trumny dla piłkarza mogło być sprowadzenie na wypożyczenie Antonio Candrevy. Wtedy zarząd klubu dał do zrozumienia zawodnikowi, że jeszcze nie jest gotów, by grać w takim klubie, jak Juventus. O ile po podpisaniu przez Juve umowy z Brazylijczykiem Diego stało się jasne, że Giovinco, także w kolejnym sezonie, będzie się pojawiał na boisku głównie w roli zmiennika. O ile Claudio Ranieri i Ciro Ferrara mieli jakiś plan na budowę zespołu, to kompletnym brakiem jakiejkolwiek koncepcji wykazał się Alberto Zaccheroni. Niedoszły selekcjoner polskiej reprezentacji zrobił coś, co Włosi nazwaliby „incerdible”, czyli niesamowite. Mianowice z zespołu, który słabo grał zrobił drużynę rozgrywającą fatalnie, wręcz tragicznie. Takie wydarzenia powinny być odnotowane, może nawet w księdze rekordów Guinnessa. Tym bardziej, że szkoleniowiec jak mantry trzymał się zasady, że tonący chwyta się brzytwy. Pod koniec sezonu, gdy tylko grunt walił mu się pod nogami, to na ratunek około 75 – 80 minuty spotkania wywoływał z ławki właśnie Sebastiana Giovinco…
Teraz Giovinco ma coś do udowodnienia. W sezonie 2010/2011 będzie reprezentował barwy zespołu AC Parma. Tego samego klubu, w którym nie tak dawno grał Davide Lanzafame czy Adrian Mutu. Oboje grali także w Juventusie. Udowodnili, iż zespół ten jest świetnym miejscem na rozwijanie swoich umiejętności piłkarskich. Tą samą drogę chce przebyć „La formica atomica”.
– Giovinco? Zaprzeczę, że dla Sebastiana to definitywny rozbrat z Juventusem, nie chcę żadnych polemik. Giovinco podpisał z Parmą tylko umowę na najbliższy sezon. Z Juventusem jest związany na zdecydowanie dłuższy okres . Nie chcemy myśleć o przyszłości. Teraz Sebastian da z siebie wszystko i zrobi to po to, aby w czerwcu powrócić do Turynu – powiedział menedżer piłkarza Andrea D’Amico.
W takim razie pozostaje życzyć piłkarzowi, by pokazał to, co potrafi robić najlepiej, czyli cieszyć włoskich tifosi fantastyczną grą. Poza tym numer, który będzie nosił na plecach „Rossoblu”, też zobowiązuje, w końcu z numerem 21 na pasiastej koszulce Juventusu grał nie kto inny, jak wirtuoz piłki Zinedine Zidane. Oby więc młody piłkarz udźwignął to ciężkie brzemię, jakie na nim spoczywa i podołał oczekiwaniom. Będzie mu o tyle łatwiej, gdyż w zespole dowodzonym przez doświadczonego Pasquale Marino, grają tacy nietuzinkowi gracze, jak: Hernan Crespo, Cristiano Lucarelli czy Walerij Bożinow. Dodatkowa nauka na pewno się przyda. Bohater słynnej na całym świecie anime pod tytułem: „Kapitan Cubasa” też bawił się grą, to samo robi Bastian, więc nie pozostaje nic innego, jak życzyć mu w nadchodzącym sezonie wszystkiego dobrego.
Centrocampista to środkowy pomocnik, zawodnika
grającego na pograniczu ofensywny pomocnik/napastnik
nazywa się trequartista.