Zmierzch prasy piłkarskiej


2 grudnia 2013 Zmierzch prasy piłkarskiej

Nie ma co ukrywać, lubię nie tylko pisać, ale też czytać o piłce. Szczególnie, jeśli są to teksty wysokiej klasy dziennikarzy. Chętnie więc w ostatnich latach sięgam po czasopisma piłkarskie. Problem w tym, że jest ich na rynku coraz mniej, a jakość tych obecnie wydawanych systematycznie spada, chyba jeszcze szybciej niż liczba czytelników. Jaka jest zatem przyszłość piłkarskiej prasy? Zapraszam do krótkiej analizy z punktu widzenia analityka mediów.


Udostępnij na Udostępnij na

Wolę piłkarskie miesięczniki. Nie trzeba się spieszyć z czytaniem, a teksty nie dotyczą aktualności, ale sięgają głębiej i bywają po prostu bardziej uniwersalne. Pomijam czasy młodości, bo wtedy kryteria wyboru czasopisma wiązały się zbyt mocno z plakatami, jakie są dołączone do tytułu („Giga Sport”, bo największe plakaty) lub aktualnymi wynikami spotkań wszystkich lig („Piłka Nożna” w każdy wtorek; plakaty były w „Plusie”). W wieku dorosłym zaczęło się od „Magazynu Futbol”, który kupowałem regularnie. Teksty były z pazurem, bez kompromisów, można było tam znaleźć wiele ciekawych analiz, niedostępnych wówczas w innych mediach, nie wspominając o innych wydawnictwach. Koniec końców „Magazyn Futbol” nie przetrwał próby czasu i upadł, nie rozumiem, dlaczego. Długi czas szukałem czegoś nowego dla siebie i trak trafiłem na „Four Four Two”, polską edycję. Cieszyła mnie duża dawka zagranicznej piłki, w przeciwieństwie do tego, co oferuje „Piłka Nożna”. Niestety przedruki, tabloidowe artykuły i oprawa przywołująca wspomnienia z „Bravo Sport” odciągnęły mnie od tego tytułu na długi czas. Teraz jest chyba tylko dwumiesięcznikiem, więc też zapewne jedną okładką leży już w grobie. Z braku laku wróciłem do „Piłki Nożnej Plus”, której nie kupowałem chyba ponad dziesięć lat. Przełknąłem analizy rodzimej piłki, żeby móc czytać na papierze inne ciekawe artykuły o czołowych zawodnikach i klubach. A tu bach, bach, i „PN Plus” przestaje istnieć od października 2013. Pozostałem bez piłkarskiego miesięcznika.

Polub Okno Transferowe na Facebooku

Jeden z goli Haynesa na Craven Cottage
Jeden z goli Haynesa na Craven Cottage (fot. Fourfourtwo.com)

Upadek „Piłki Nożnej Plus” nie powinien dziwić. Dane za pierwsze półrocze 2013 roku wskazują na ogromny spadek sprzedaży tytułu w porównaniu do poprzedniego roku. Przeciętna miesięczna sprzedaż od stycznia do czerwca 2013 wyniosła 9 394, a w I półroczu 2012 było jeszcze 12 252. Niemal jedna czwarta czytelników przestała kupować miesięcznik. Możemy sobie tylko wyobrazić, że tego rodzaju spadki utrzymywały się od wielu lat. Z jednej strony odpowiada za to konkurencja, która pojawiała się przez ten czas, a z drugiej internet, który przyciąga młodszych czytelników. A to przecież młodzi częściej sięgali po miesięcznik niż tygodnik. Żeby jeszcze lepiej wyobrazić sobie, jak niską pozycję na rynku miał ten tytuł w ostatnich latach, wystarczy porównać go z innymi miesięcznikami. „Świat Wiedzy” kupuje przeciętnie 109 000 osób, „PC Format” 70 000, a oba to przecież zdecydowanie bardziej męskie tytuły, te kobiece sprzedają się jeszcze lepiej. Taki „Playboy” kupuje 45 000 czytelników, a nawet „Wędkarski Świat” ma na liczniku 20 000, dwukrotnie więcej niż „Piłka Nożna Plus”. Przez długie lata oprawa graficzna i tematyka praktycznie nie uległa zmianie, już dawno nie nadążała za najnowszymi trendami, nie mówiąc o potrzebach nastolatków.

Tygodnik „Piłka Nożna” kupiłem wczoraj. Skoro miałem przed sobą pięciogodzinną podróż autobusem, był to najlepszy moment na ostatnią szansę dla tej blisko 50-letniej gazety. Niestety, nadal połowa treści dotyczy polskiej piłki, a resztę w dużej mierze zajmują relacje z ostatniej kolejki meczów zagranicznych lig. Te same wyniki i tabele, które śledziłem na żywo w sobotę i niedzielę w internecie, dostępne są we wtorek w mniej atrakcyjnej formie, okrojone i bez poniedziałkowych spotkań (sic!). Kilka stron publicystyki, co by nie mówić, na wysokim poziomie, to zdecydowanie za mało na 300-kilometrową podróż i 4 złote zapłacone w kiosku. „Piłka Nożna” także nie dostosowała się do zmieniającej się rzeczywistości, w której najnowsze wyniki zna każdy w kilka minut po zakończeniu kolejki, a od drukowanych stron o piłce nożnej wymaga się zaspokajania innych potrzeb.

Dane za okres styczeń-kwiecień 2013 wskazują na sprzedaż „Piłki Nożnej” przeciętnie 14 953 tygodniowo, o 13% mniej niż w analogicznym okresie 2012 roku. Mało? Dużo? Na pewno więcej niż „PN Plus”, ale niestety dużo mniej niż inne tygodniki. „Auto Świat” wybiera 83 000 ludzi tygodniowo, „Newsweek” 124 000, a „Tele Tydzień” blisko milion. Żałuję, że nie mam danych na temat konkurencyjnego tytułu „Tylko Piłka”. Ten jednak nigdy nie zainteresował mnie, być może przez wyjątkowo niskiej jakości papier, na jakim drukowane są teksty. Więc jaka przyszłość czeka tygodnik Marka Profusa? Na 48 stronach widziałem tylko jedną, malutką reklamę krzyżówek, a ostatnią stronę, zwykle najdroższą powierzchnię w tego typu pismach, zajmuje promocja strony internetowej tygodnika. Wygląda na to, że brakuje chętnych do reklamowania się w „Piłce Nożnej”, a to musi oznaczać, iż światło w tunelu już widać i niepokojąco się powiększa z każdym tygodniem. Skoro wydawnictwo nie potrafi zarobić na reklamach, sprzedaje się coraz słabiej oraz zamyka swój drugi najpopularniejszy tytuł, prognozy muszą być złe. I tak samo złe będą dla najbliższych konkurentów.

Dziś aktualności aż nadto dostępne są w sieci, a dostęp do internetu ma już ponad 70% gospodarstw domowych. To muszą być naprawdę zacofani czytelnicy, którzy dowiadują się o rezultatach spotkań we wtorek z „Piłki Nożnej”. Wszyscy inni zaglądają na wszechobecne strony internetowe, z wynikami na żywo. Publicystykę, wywiady i aktualności na temat piłki nożnej też można coraz łatwiej znaleźć w internecie. Rozwija się redakcja Sport.pl, pojawiają się ambitne strony jak Krotkapilka.pl, czy zawieszony Angliakopie.pl. Każdy kibic może zajrzeć na witrynę poświęconą jego ulubionej drużynie, a dziesiątki innych ogólnopiłkarskich stron udostępnia aktualności z Polski i ze świata dosłownie w czasie rzeczywistym. To, czym prasa może jeszcze pozytywnie zaskoczyć czytelnika, to tak zwane prawdziwe dziennikarstwo, którego rzekomo ci w internetu nie znają. Podawanie informacji, których nikt inny nie ma możliwości zdobyć, w formie, w jaką nikt inny nie jest w stanie ubrać przedstawionych faktów. Jednak ci sami prawdziwi dziennikarze też powoli przenoszą się do sieci, prowadzą blogi oraz publikują swoje teksty na internetowych wersjach swoich czasopism. Tak oto ci, którzy do tej pory zaglądali do kiosków, teraz wchodzą na Przegladsportowy.pl, Piłkanozna.pl lub inne strony, gdzie ich ulubieni autorzy są na wyciągnięcie ręki. Sam złapałem się na tym, że czytając gazetę, chciałbym coś napisać w komentarzu pod artykułem lub w jakiś sposób odnieść się do zamieszczonej treści. To chyba dobitnie pokazuje, że w internecie leży moc możliwości, które po prostu trzeba zacząć wykorzystywać, i już nie oglądać się na przestarzałe media. Żal będzie tylko tego papieru w dłoni, tak romantycznego i zarazem niewygodnego, jak podróż koleją w okresie świątecznym.

Kilkanaście tysięcy Polaków, którzy są gotowi zapłacić za czasopismo, to przykro powiedzieć, ale mała liczba. W internecie jest więcej osób, które mają ochotę na czytanie rozważań, np. nad taktyką Jose Mourinho z ostatniego spotkania. Rafał Stec na swoim blogu ma kilka tysięcy fanów, co powinno przełożyć się na kilkadziesiąt tysięcy czytelników miesięcznie. Krotkapiłka.pl czyta zapewne podobna liczba kibiców, istotnie więcej niż czasopisma, za które trzeba zapłacić. Nawet mój blog miewał momenty, w których był lepiej czytany niż papierowa „Piłka Nożna”. Trzeba zdać sobie jednak sprawę z tego, że publicystyka futbolowa pozostanie niszą, tak czy owak. Fanów futbolu w Polsce mamy miliony, lecz większość z nich ogranicza swoje zainteresowanie do wyników polskiej reprezentacji, lokalnej drużyny, Ligi Mistrzów i być może naszej trójki z Borussii Dortmund. Cała reszta to gratka dla nielicznych. Dlatego Pilkanozna.pl powinna obrać drogę odwrotną. Przenieść siły do miesięcznika lub kwartalnika, stworzyć z tego platformę wymiany myśli, ambitnych tekstów, za które kilkanaście tysięcy futbolowych szaleńców chętnie będzie płacić. Skoro udało się „Blizzardowi” w Wielkiej Brytanii, udałoby się tak znanemu tytułowi w Polsce. Trudno jednak uwierzyć, aby nagle kogoś w tej firmie miało oświecić, i żeby został poprowadzony ku właściwym decyzjom. Ostatnią szansę dla papieru widzę w „Przeglądzie Sportowym”. Dziennik sprzedaje się w blisko 40 tysiącach egzemplarzy, a ponadto dostępny jest w bardzo atrakcyjnej formie tygodnik, którego połowa dotyczy piłki nożnej. Przemysław Rudzki zapowiada też miesięcznik „Mecz”, który ma być w całości poświęcony lidze angielskiej, i to byłaby z pewnością gratka dla takich gości jak ja. Nadal jednak pozostaję bez czasopisma piłkarskiego.

Autor prowadzi stronę www.OknoTransferowe.blogspot.com

Komentarze
~mundry (gość) - 10 lat temu

sfietny artykol panie premieze

Odpowiedz
~Miki (gość) - 10 lat temu

Tylko Piłka nie ukazuje się już od lata. W czerwcu
był chyba ostatni numer. Swoją drogą te zdanie
wystawia świadectwo autorowi - "Ten jednak nigdy nie
zainteresował mnie, być może przez wyjątkowo
niskiej jakości papier, na jakim drukowane są
teksty." Mnie zawsze interesuje treść,a nie
okładka. Przeglądu Sportowego pewnie autor też nie
czyta...

Odpowiedz
Michał Żuk (gość) - 10 lat temu

Hej, zajrzałem parę razy do tekstów w Tylko Piłce
jak byłem w Empiku i du.. nie urwało. Czemu miałem
więc brać coś, co w żadnym aspekcie nie jest
interesujące? To przypadek, że gazety już nie
ma?

Co do PS, to cytując powyższy tekst: "Ostatnią
szansę dla papieru widzę w „Przeglądzie
Sportowym". Dziennik sprzedaje się w blisko 40
tysiącach egzemplarzy, a ponadto dostępny jest w
bardzo atrakcyjnej formie tygodnik, którego połowa
dotyczy piłki nożnej."

Dzięki za komentarz i pozdrawiam!

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze