„Il Mago” z Sassuolo, czyli kim jest Eusebio Di Francesco


11 kwietnia 2016 „Il Mago” z Sassuolo, czyli kim jest Eusebio Di Francesco

Włoskie media są zgodne, Eusebio Di Francesco zostanie nowym szkoleniowcem Milanu w sezonie 2016/2017. Taki ruch nikogo nie dziwi. 46-latek uczynił z prowincjonalnego Sassuolo drużynę, która zadziwia wszystkich we Włoszech, promując przyszłe gwiazdy „Squadra Azzurra” i grając najładniejszy futbol w Serie A. Sam trener jest najbardziej łakomym kąskiem na krajowym rynku i swoistym powiewem świeżości wśród włoskiej elity trenerskiej.


Udostępnij na Udostępnij na

Przewrotność trenerskiego losu już dawno wkroczyła na niewyobrażalny poziom. Dobry wynik osiągnięty z Sassuolo może sprawić, że Di Francesco pozbawi swój przyszły klub, AC Milan, gry w europejskich pucharach i kilkunastu milionów euro.

Obie drużyny wciąż walczą o szóste miejsce w lidze, które prawdopodobnie będzie premiować do Ligi Europy. Tyle tylko, że dla „Neroverdich” taka pozycja jest szklanym sufitem, poziomem, którego w hermetycznej Serie A nigdy nie przeskoczą, natomiast dla zespołu z Mediolanu – swoistym symbolem upadku. Dlatego też głośno mówi się o tym, że z Milanem pożegna się obecny szkoleniowiec zespołu, Sinisa Mihajlović, a kolejną przebudową drużyny ma zająć się Eusebio Di Francesco. Kim jest ów tajemniczy mag z Sassuolo?

Uniknąć przeznaczenia

Eusebio Di Francesco w koszulce Romy
Eusebio Di Francesco w koszulce Romy

Gdy Włoch zaczynał karierę trenerską, stawił przed sobą jeden cel. Uniknąć przeznaczenia, które ciągnęło się za nim przez te kilkanaście lat, kiedy występował na włoskich boiskach. Przyjście Di Francesco do kolejnych drużyn było dla nich pocałunkiem śmierci, bo te w moment spadały do niższych lig.

Zaczynał w Empoli, w którym zanotował dwa spadki w ciągu zaledwie dwóch sezonów. To samo było w Perugii, Anconie i Piacenzie. Jedynie w Romie, w której występował przez cztery sezony, udało mu się odwrócić pechową kartę. Zresztą na krótki rzymski rozdział przypada najlepszy czas w jego karierze piłkarskiej, uwieńczony mistrzostwem zdobytym w sezonie 2000/2001.

Uprzedzając fakty, trzeba powiedzieć, że Di Francesco udało się oszukać przeznaczenie, bo w karierze trenerskiej spadku jeszcze nie zanotował. Jednak przez dłuższy czas jawił się jako przeciętny szkoleniowiec, który po zawieszeniu butów na kołek nie miał co ze sobą zrobić i tylko dlatego pała się trenerką.

Średnia punktów zdobytych z poszczególnymi drużynami przez Eusebio Di Francesco:

  • Virtus Lanciano – 30,00%
  • Pescara                   – 37,70%
  • Lecce                        – 14,29%
  • Sassuolo (I raz)   – 46,27%
  • Sassuolo (II raz)  – 37,21%

Zaczynał w czwartoligowym Atessa Val di Sangro, by szybko przenieść się dwa poziomy wyżej do Virtus Lanciano. Mimo słabych wyników (sześć zwycięstw w 20 meczach i zwolnienie po pół roku pracy) udało mu się wypromować do klubu ze swojego rodzinnego miasta, czyli Pescary. Tam pierwszy raz zagrzał miejsca na dłużej. Z zespołem „Biancazzurrich” nie osiągnął nic wielkiego, poza przeciętnym wynikami, osiągniętym skądinąd z przeciętnym drugoligowcem. Jednak dzięki nazwisku udało mu się wreszcie trafić do trenerskiego raju – Lecce w Serie A. Rywale bardzo szybko wybili mu jednak z głowy marzenia o podbiciu najtrudniejszej dla trenerów ligi świata. Dwa zwycięstwa w 14 meczach i kompromitująca postawa sprawiły, że od prezesa klubu dostał bilet w jedną stronę z dopiskiem: „człowieku, skończ marzyć, ty jesteś za słabym trenerem, by coś osiągnąć w Serie A”.

W poszukiwaniu spokoju i szczęścia – Sassuolo

Latem 2012 roku Di Francesco wygrzewał się na słońcu w nadmorskiej Pescarze, powoli czując pustkę w związku z tym, że od pół roku nigdzie nie pracuje. Wtedy zadzwonił telefon od prezesa Sassuolo. Drugoligowy klub z niewielkiej miejscowości planował awansować do Serie A. Spokój, organiczna praca u podstaw bez wielkiej presji i dobre warunki do stworzenia czegoś wielkiego. Dla będącego wciąż na dorobku trenera było to doskonałe miejsce do osiągnięcia sukcesu. I wypaliło.

Pod wodzą Di Francesco Sassuolo weszło do najwyższej ligi, bez problemu wygrywając na drugim froncie. Prezentowało przy tym ofensywną grą, a jego siłą był kolektyw (żaden z piłkarzy nie przekroczył poziomu 15 goli zdobytych w sezonie). Potem Włoch utrzymał zespół w lidze, mimo że na dwa miesiące odsunięto go od drużyny, naiwnie wierząc, że ktoś poprowadzi outsidera lepiej niż on. W kolejnych dwóch sezonach ugruntował pozycję Sassuolo w Serie A jako zespołu zawsze niebezpiecznego, nawet dla najlepszych. Zwykle zajmuje to 5-10 lat, a Di Francesco zrobił to zaledwie w dwa pełne sezony. Magik. Ale w czym właściwie tkwi jego siła?

Magia czy po prostu dobry trener?

Przede wszystkim 46-latek jest przedstawicielem ofensywnej myśli taktycznej. Jego Sassuolo zawsze stara się grać piłką i atakować, drużyna regularnie stosuje wysoki pressing, co owocuje sporą liczbą strzelonych bramek. Gdy „Neroverdi” wchodzili do najwyższej ligi, strzelili blisko 80 goli w sezonie, a w tym mają już na koncie 40. W porównaniu z wieloma szkoleniowcami, którzy wciąż naiwnie wierzą, że „najlepszą defensywą jest podwójna defensywa”, takie podejście przynosi stosowne efekty.

Domenico Berard i Simone Zaza zawdzięczają wiele Di Francesco (fot.iqube.it)
Domenico Berard i Simone Zaza zawdzięczają wiele Di Francesco (fot. Iqube.it)

Obecnych sukcesów Sassuolo nie byłoby, gdyby nie unikatowy sposób, w jaki buduje się ten klub. Trener Eusebio Di Francesco stawia na Włochów, często bardzo młodych. W obecnym sezonie „Neroverdi” są najbardziej włoską ekipą w lidze. W ostatnim spotkaniu przeciw Genoi w podstawowym składzie zespołu wyszło aż ośmiu Włochów. Fenomenalna statystyka w porównaniu z innymi klubami Serie A.

Trener Di Francesco nie boi się również stawiać na młodych zawodników rodem z Włoch. Dzięki twardej ręce i sporym wymaganiom potrafi oszlifować najbardziej krnąbrne diamenty. – Mój syn gra w drugoligowym Virtus Lanciano i mam nadzieję, że nigdy nie będę go trenować, bo treningi bywają za ciężkie – mówił kiedyś bohater tego tekstu. Najbardziej znanymi zawodnikami, który wyszli lub wyjdą spod jego ręki, są Simone Zaza, Domenico Berrardi i Alfred Duncan. Możliwa jest więc sytuacja, że ofensywa „Squadra Azzurra” oparta będzie na zawodnikach wychowanych przez Di Francesco.

46-latek odkrył również kilku doświadczonych zawodników, których teraz media przymierzają do gry w czołowych włoskich klubach jak Francesco Acerbi czy Nicola Sansone. Ta dwójka decyduje w wielkim stopniu o postawie Sassuolo, a jeszcze trzy lata temu kopało się po czole na drugoligowym froncie.

To, co może okazać się bardzo przydatne w ewentualnej pracy w Milanie, to fakt, że Di Francesco nie popełnia błędów transferowych, a przy tym nie boi się wydawać grubych milionów na poszczególnych zawodników. Na dwójkę Zaza-Berrardi klub wydał blisko 30 mln euro. Ryzykowne? Oj bardzo, zwłaszcza patrząc na kaliber Sassuolo. Ale dzięki temu hazardowi zespół z regionu Emilia-Romania zarobi pewnie  drugie tyle.

http://i67.tinypic.com/1427ng2.jpg

Skład Sassuolo w sezonie 2015/2016. Na czerwono zaznaczeni Włosi

W poprzednim sezonie udało mu się kupić Consiglego i Sime Vrsaljko, którzy w moment stali się topowymi zawodnikami ligi na swoich pozycjach. Przed rozpoczęciem tego sezonu na Mapei Stadium trafił Gregorie Defrel z drugoligowej Ceseny. Skrzydłowy od lat uchodził za talent, ale dopiero Di Francesco zdecydował się wyłożyć 4,5 mln euro na jego transfer. Nie pomylił się, bo Francuz jest kluczową postacią zespołu w obecnych rozgrywkach. W Milanie o takiej skuteczności transferów mogą jedynie pomarzyć.

Czy warto?

Najboleśniej o upadku mediolańczyków świadczy fakt, że wcale nie jest powiedziane, że przejęcie „Rossonerich” byłoby dla Di Francesco krokiem w przód. W ostatnich latach na Milanie potknęło się wielu trenerów takich, jak: Allegri, Inzaghi czy Sinisa Mihajlović. Marka klubu z San Siro wciąż przyciąga szkoleniowców marzących o wyprowadzeniu drużyny z kryzysu pod swoim nazwiskiem. Ale czy warto tak ryzykować?

Rok temu Eusebio Di Francesco miał przejąć Fiorentinę, ale pozostał w swoim Sassuolo i na tym ruchu nie stracił. Należy również pamiętać, że do obsadzenia będzie stanowisko selekcjonera „Squadra Azzurra”, a 46-latek jest jednym z faworytów. Federacja chce, by kadrę poprowadził ktoś, dla kogo będzie to nobilitacja, ktoś, kto jest z nowego pokolenia trenerów, wreszcie ktoś, kto doprowadziłby do zmiany generacyjnej w reprezentacji. Do tej funkcji Di Francesco wydaje się stworzony.

Na razie jednak najważniejszym celem przed nim jest zajęcie szóstego miejsca w lidze. Wtedy szkoleniowiec stanie się legendą Sassuolo, wprowadzając prowincjuszy na salony.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze