W ostatnich tygodniach zespół „Żółto-czerwonych” mocno zawodzi. Dwie wysokie porażki poddały pod wątpliwość szanse kieleckiego zespołu na awans do grupy mistrzowskiej. Jakie są powody słabej dyspozycji Korony w środku walki o górną ósemkę? Czy zajęcie miejsca gwarantującego grę w grupie mistrzowskiej jest nadal realne? O tym dyskutowaliśmy w kolejnej odsłonie iGolowej Ekstragadki.
Na ostatniej prostej sezonu zasadniczego Koronę Kielce złapała solidna zadyszka. Zaledwie jedno zwycięstwo w pięciu meczach znacznie utrudniło „Żółto-czerwonym” rywalizację o miejsce gwarantujące grę w grupie mistrzowskiej. Jakie są powody obecnego stanu rzeczy na Suzuki Arenie? O tym rozmawiali Michał Karczewski oraz Paweł Grzywacz.
Kielce się palą…
Michał Karczewski: Sytuacja w Koronie przedstawia się obecnie naprawdę nieciekawie. Zespół gra znacznie poniżej oczekiwań. Kibice powątpiewają w ambicje klubu i trenera Gino Lettieriego. Cała atmosfera nie sprzyja walce o pierwszą ósemkę tabeli.
Paweł Grzywacz: Na moje są dwie opcje obecnej sytuacji. Opcja pierwsza i moim zdaniem znacznie mniej prawdopodobna – trener Lettieri zawalił okres przygotowawczy. Druga opcja to to, że piłkarze zaczęli grać przeciwko trenerowi, ale to też jest moim zdaniem mało prawdopodobne.
Michał Karczewski: Z opcją drugą jeszcze kilka tygodni temu zupełnie bym się nie zgodził. Jednak bardzo wiele wskazuje obecnie na to, że Lettieri stracił szatnię. Zespół Korony nie walczy, a przez lata przecież z tego słynął. Z pressingu, z walki o każdą piłkę. Tak jakby obecnie zawodnikom nie zależało na wynikach. Sytuacja jest w Kielcach groteskowa. Szczególnie, że prezes Zając w jednym z wywiadów stwierdził, iż posada włoskiego szkoleniowca nie jest zależna od wyników. Rozmowa odbyła się jeszcze przed kompromitacją Korony w Sosnowcu. Pytanie czy ten mecz coś zmienił.
Paweł Grzywacz: Sądzę, że znając prezesa Zająca, Gino Lettieri nie może spać spokojnie, pamiętamy przecież, jak skończył Maciej Bartoszek, trener sezonu, którego w Koronie nie chciano. Spodziewam się jednak, że Gino Lettieri dogra co najmniej do końca rundy. Myślę też, że problemem Korony jest to, że klub wciąż nie ma odpowiedniej jakości napastnika, a dodatkowo dostępu do jego bramki pilnuje Michał Miśkiewicz, którego obecnie ciężko nazywać kimś innym niż zwykłym przeciętniakiem.
Michał Karczewski: O napastniku gwarantującym bramki w Kielcach mówi się od kilku lat. To prawdziwa pięta achillesowa zespołu Korony. Żaden z obecnie dostępnych napastników nie gwarantuje jakości nawet na poziomie ekstraklasy. Opowieści, że w ostatnim dniu okna Korona była prawie dogadana z jednym napastnikiem, przestały być wiarygodne. Tak samo jak deklaracje, że taki zawodnik wzmocni klub latem.
Paweł Grzywacz: Dla mnie też problemem może być to, że klub opuścił El Hadji Pape Diaw. Nie był to najwybitniejszy obrońca w ekstraklasie, ale jego brak w Koronie rzuca się na razie w oczy.
Michał Karczewski: Jak ważnym zawodnikiem dla Korony był Diaw, widać po kilku ostatnich meczach. Jesienią trójka Diaw-Kovacević-Marquez świetnie ze sobą współpracowała. Wymienność pozycji, rozegranie – to wyglądało naprawdę dobrze. Diaw był zawodnikiem, który pod Lettierim zanotował największy progres. Dlatego przyciągnął uwagę selekcjonera Senegalu i innych klubów. Jednak obecnie widać, że pieniądze jakie Korona otrzymała za zawodnika nie są adekwatne do straty jaką w sferze jakości zespołu wyrządziła sprzedaż defensora.
Paweł Grzywacz: Na moje jeśli Korona znacząco nie poprawi w tej chwili swojej formy i dyspozycji, to niemal na pewno klub nie da rady załapać się do grupy mistrzowskiej. Zagłębie Lubin jest „w gazie” i Korona musi natychmiast odzyskać formę, jeżeli nie chcą walczyć co najwyżej o zwycięstwo w grupie spadkowej.
Michał Karczewski: Korona ma przed sobą trudny terminarz. Mecze z zespołami bezpośrednio walczącymi o górną ósemkę sprawiają, że każde spotkanie jest o przysłowiowe „sześć punktów”. To wszystko w momencie gdy zespół jest w największym kryzysie od momentu objęcia drużyny przez Lettieriego. Obecnie w kwalifikację do grupy mistrzowskiej chyba mało kto już w Kielcach wierzy. Przynajmniej niewiele wskazuje na to, by tak miało się stać. Nie przy obecnej dyspozycji zespołu Korony.