15 sierpnia 2015 roku. Przemysłowe miasto Saint-Etienne (po polsku Święty Stefan) na południowy zachód od Lyonu. Samo południe. Zachęcony ulotką reklamową (znalezioną w XIII-wiecznym klasztorze!), obieram na cel muzeum popularnych „Zielonych”, znajdujące się przy ich stadionie. Pompatyczne hasło na skrawku papieru „Voyagez dans la legende” przyciąga moją uwagę.
Już wysiadając z auta, przeżywam pierwsze zaskoczenie. Do meczu Ligue 1 przeciwko Girondins Bordeaux jeszcze cztery godziny, a już w okolicy stadionu tłum ludzi ubranych w zielone barwy. Przechadzają się po okolicy, kupują bilety i zaglądają do sklepików dla fanów. Po raz pierwszy miałem okazję oglądać więź między kibicami a klubem wyrażającą się tak dużym zainteresowaniem.
Przechodzę przez drzwi i po klatce schodowej kieruję się do wejścia. Idę do kasy. Niedostateczna znajomość języka francuskiego bardzo utrudnia mi zakupienie muzealnej wejściówki, ale na szczęście po chwili odchodzę, zapłaciwszy 5 euro za bilet ulgowy. Bardzo pozytywnym zaskoczeniem był podany przez panią darmowy angielski audioguide. Plus dla „Zielonych”.
Na ulotce muzeum było podzielone na pokoje opowiadające chronologicznie historię klubu. Nie kłamali. Czytając jeden z niewielu opisów po angielsku, zagłębiam się w początkowe dzieje ASSE. Klub został zbudowany od podstaw przy pomocy bogatego Pierre’a Guicharda z firmy „Guichard-Perrachin”. Swoją obecną nazwę zdobył w 1933 roku, chwilę po inauguracji profesjonalnych rozgrywek piłkarskich na terenie Francji. AS Saint Etienne zaadoptował zielone barwy od sponsora. Niedługo potem postawiony stadion im. Geoffreya Guicharda (założyciela firmy) dopełnił dzieła stworzenia pełnoprawnego klubu piłkarskiego.
Parę kroków dalej uderza we mnie liczba multimedialnych gadżetów zgromadzonych w jednym miejscu. Interaktywne turnieje wiedzy i świecące ekrany z dodatkowymi materiałami przyciągają uwagę. Opisy ze ścian dają do zrozumienia, jak szybko ASSE stał się uznaną marką. Rozwój zespołu zastopowała II wojna światowa. W 1950 roku klub stał na skraju bankructwa, jednak miasto bardzo wydatnie wspomogło ASSE, co doprowadziło klub do upragnionych sukcesów (m.in. mistrzostwo Francji w 1957 roku).
Następne rozdziały w historii klubu są wręcz wypchane sukcesami i znanymi zawodnikami. Rekwizyty i materiały wideo całkowicie oddają dominację, jaką okazywało Saint-Etienne w następnych latach: ogromna liczba mistrzostw, pucharów i wyróżnień personalnych takich zawodników jak Herve Ravelli czy Salif Keita. ASSE w latach 60. i 70. miał taką pozycję w Francji, jaką ma w XXI wieku Bayern Monachium w Niemczech. Nieźle, co? Unikatowe zdjęcia i nagrania przenoszą nas do ciekawych wydarzeń. Miło się ogląda skróty emocjonujących meczów m.in. z Ruchem Chorzów. Finał Pucharu Europy przeciwko Bayernowi nie był dziełem przypadku. Zawodnicy czuli się bardzo związani z klubem. W tej części muzeum wadą jednak okazuje się niepasujący audioguide, mówiący o innych wydarzeniach niż te, o których chciałbyś się więcej dowiedzieć. Niestety nie każdy kibic mówi w języku Moliera.
Następna sala jest bardzo oryginalna ze względu na ekran. Film wyświetlany jest na… przedniej szybie auta byłego trenera ASSE, Ivana Curkovicia. To za jego czasów w zespole z miasta świętego Stefana pojawił się piłkarski gwiazdozbiór, w tym Michel Platini. Ów Mercedes 300 D wypełnia właściwie cały pokój.
Klub miał zarówno dobre momenty, jak i chwile zapaści. Spędził nawet parę lat w niższych klasach rozgrywkowych. W następnej sali złożono hołd oddanym kibicom oraz ich stowarzyszeniu. Można poczytać o znanych zawodnikach, którzy grali dla ASSE, np. w swojej młodości m.in. Willy Sagnol czy Roger Milla (najstarszy strzelec gola na mundialu).
Końcówka wizyty przypada na salę trofeów i różne ciekawe pomysły związane z rozwojem technicznym. Wita nas w niej… hologramowy barman. Trofea stanowią naprawdę imponującą kolekcję, powiększająca się nawet w obecnych czasach (m.in. Puchar Ligi w 2013 roku). Zautomatyzowana prezentacja ewolucji koszulek meczowych na przestrzeni lat też sprawia niezłe wrażenie. Możemy tutaj również zobaczyć listę Polaków, którzy reprezentowali „Zielonych”, m.in. byli to Piotr Świerczewski i Marcin Kuźba. Takie muzeum naprawdę może być nie tylko spojrzeniem z ciekawością w przeszłość, ale też niezłą rozrywką i możliwością spróbowania nowych rzeczy.
Moją wizytę w muzeum kończę, będąc świadkiem bardzo niecodziennej sytuacji. Pod koniec zwiedzania zobaczyłem chłopca na wózku inwalidzkim, który strzelał gole bramkarzowi ASSE wirtualną piłką (na zasadzie fotokomórki). Jego radość była nie do opisania.