Reprezentacja Polski przegrała 0:1 z Włochami na Stadionie Śląskim w Lidze Narodów. Polacy ponieśli porażkę absolutnie zasłużenie, prezentując się miernie na tle rywali. Nie popisali się także kibice. Przez większość meczu na trybunach panowała głucha cisza, która co jakiś czas była przerywana „Mazurkiem Dąbrowskiego” odśpiewanym jako zwykła kibicowska przyśpiewka, a tak być nie powinno.
„Kocioł Czarownic” nie taki straszny
Popularna nazwa stadionu w Chorzowie powstała w 1973 roku, kiedy to angielscy dziennikarze byli pod ogromnym wrażeniem obiektu i niesamowitej atmosfery, jaka panowała podczas meczu Polaków z ich kadrą (jedynym zresztą wygranym przez Polskę w starciu z tą reprezentacją). Historia polskiego futbolu przez wiele lat była związana z tym obiektem. Wielkie mecze przy ogromnym zainteresowaniu widzów, którzy przez cały czas wspierali ,,Biało-czerwonych”. Właśnie tego brakowało w ostatnich dwóch spotkaniach. Mimo że stadion nie świecił pustkami (a tego trochę się obawiano po słabym mundialu), to doping praktycznie nie istniał. Na trybunach zasiadły głównie tzw. pikniki, przez co piłkarze nie mogli liczyć na wsparcie fanów od początku do końca.
Polski kibic jest kibicem wymagającym, który w ostatnim czasie przywykł do sukcesu kadry. Naturalne jest, że przy słabej grze pojawiają się gwizdy, ale fan powinien również wspierać swoją ukochaną drużynę (a w tym wypadku drużynę narodową) dopingiem przez cały mecz.
„Mazurek Dąbrowskiego” to nie przyśpiewka
Hymn podczas międzynarodowych zmagań sportowych to nieodzowna tradycja, zwłaszcza w sportach drużynowych, kiedy odgrywany jest tuż przed rozpoczęciem. Moment szczególny dla każdego sportowca. Mobilizujący. Chwila, w której piłkarz czuje wsparcie trybun i wspólną tożsamość. Jaki jest więc sens śpiewania hymnu co 30 minut? Żaden. Odśpiewywanie co kilka chwil narodowej pieśni nie oddaje należytego szacunku i zwyczajnie nie pasuje do danej chwili. Zwłaszcza kiedy na przemian się go śpiewa i gwiżdże. Jest dużo mniej lub bardziej wymyślnych przyśpiewek, które mogą zdecydowanie mocniej zmotywować piłkarzy do lepszej gry i okazać wsparcie trybun w trudnych chwilach.
Sorry, ale totalnie nie kupuję (i nie rozumiem) śpiewania hymnu w pierwszej czy w drugiej połowie meczu. Po co? To naprawdę nie jest kibicowska przyśpiewka mająca zagrzać piłkarzy do boju #POLITA
— Sebastian Staszewski (@s_staszewski) October 14, 2018
O śpiewanie hymnu jak kibicowską przyśpiewkę zapytaliśmy Ogólnopolski Związek Stowarzyszeń Kibiców.
Hymn jest pieśnią wyjątkową, utworem, śpiewanym w wyjątkowych okolicznościach. Ciągłe powtarzanie – jako przyśpiewki stadionowej – to profanacja. Ale jak widać – piłkarskiej centrali to nie przeszkadza.
Doping jeszcze gorszy od gry
Problem atmosfery, jaka w ostatnim czasie panuje na meczach reprezentacji, to brak zorganizowanego dopingu podczas spotkań domowych. Repertuar ogranicza się do hymnu, „My chcemy gola” i gwizdów bądź oklasków w zależności od wyników. W ostatnim meczu doszło jeszcze do skandowanie imienia i nazwiska Krzysztofa Piątka, by ten został wpuszczony przez trenera. Z nieudanym zresztą skutkiem.
Jaki jest więc powód braku dopingu i atmosfery? Zapytaliśmy o to Ogólnopolski Związek Stowarzyszeń Kibiców
Brak możliwości i chęci współpracy w tej kwestii z PZPN. Proszę wrócić historią do meczu Polska – Serbia, który miał miejsce w Poznaniu. Kibice jasno pokazali co, a właściwie „kto” jest problemem. Wielokrotnie podejmowane rozmowy z prezesem PZPN zazwyczaj kończyły się tak samo – obiecankami. Niczym więcej. Ostatni przykład – opinie PZPN dotyczące zmiany ustawy o Bezpieczeństwie Imprez Masowych. Dzięki zabiegom PZPN-u – ustawa w nowym kształcie nakładałaby ponad 41 tysięcy zakazów stadionowych – praktycznie dla wszystkich obecnych na meczu w Chorzowie.
Dla kogo? – dla wszystkich, którzy podnosili kartoniki tworzące biało-czerwoną flagę. PZPN patrzy na wynik finansowy, a nie na atmosferę. Odnosimy wrażenie, że PZPN pragnie czym prędzej wrócić do czasów pustych stadionów, na których grała reprezentacja, fatalnej gry piłkarzy i odśpiewywaniu „hymnu” piłkarskiej centrali – PZPN, PZPN, J..ć, j…ć PZPN! Być może w ferworze walki o stołek prezesa na kolejne kadencje (wiadomo, że Boniek nie może startować) – ktoś zapomniał, co tak naprawdę się w futbolu liczy. Widać strata około 25 tys. sprzedanych biletów na mecz we Wrocławiu – to zdecydowanie za mało
Inaczej sprawa wygląda na meczach wyjazdowych, na które wybierają się bardziej aktywni kibice. Choć repertuar znacząco nie różni się od tego domowego (dochodzi kilka przyśpiewek przeważnie obrażających rywala), jest jedna znacząca różnica – doping trwa cały czas. Grupa jest mniej liczna, ale są w niej głównie kibice na co dzień chodzący na rozgrywki lokalnych drużyn, którzy zasiadają w sektorach ultrasów. Wspomniane już pikniki na meczach wyjazdowych są w mniejszości, dzięki czemu piłkarze mogą liczyć na wsparcie kibiców przez całe spotkanie. Tak jak to było w Bolonii czy w Podgoricy.
Śląski już nie raz zapłonął
Polscy kibice są przecież uznawani w świecie za jednych z najlepszych, nie przypadkowo. Nie raz pokazywali jak w trudnych chwilach wspierać swoją ukochaną reprezentację. Chociażby tak jak podczas słynnego meczu z Portugalią właśnie na Stadionie Śląskim. Mimo iż przed spotkaniem powodów do optymizmu nie było wiele, to kibice przez całe spotkanie dopingowali kadrę. Polska niesiona fantastycznym wsparciem trybun pokonała naszpikowaną gwiazdami drużynę Portugalii, a pod ogromnym wrażeniem atmosfery jaka panowała na Stadionie Śląskim był ówczesny selekcjoner, Leo Beenhakker.
Długi remont stadionu w Chorzowie spowodował, że nowym domem reprezentacji stał się Stadion Narodowy. Obecnie to na obiekcie w Warszawie panuje najlepsza atmosfera. Jest to też spowodowane tym, że to właśnie tam kadra rozgrywa najważniejsze mecze. I choć mecze w ramach Ligi Narodów nie są meczami o nic, to tak są odbierane wśród dużej części kibiców. To również mogło mieć istotny wpływ na słabą atmosferę, jaka panowała podczas obu spotkań.
Brak dopingu ze strony fanów skrytykował po meczu z Włochami Piotr Zieliński.
– Kibice oczekują od nas tylko zwycięstw, ale przyjdą takie słabsze momenty, kiedy muszą nas wspierać. Gwizdy? Ok, nie zagraliśmy dobrego meczu, ale kibic musi być zawsze z nami. Myślę, że w następnych meczach nie będzie już gwizdów, ale oklaski i podziękowania za wygrany mecz.
Oby zarówno doping, jak i nasza gra prezentowały się znacznie lepiej w najbliższych meczach. Zwłaszcza przy tak dużej popularności, jaką wciąż cieszy się polska kadra.
Fajny materiał. W końcu ktoś mówi o tym jak jest