Ostatnia kolejka Primera Division nie przyniosła tylu niespodziewanych rozstrzygnięć jak dwie poprzednie. Wszystkie trzy czołowe drużyny odniosły zwycięstwa, co nie oznacza jednak, że było nudno. Wręcz przeciwnie.
Na pierwszy ogień ruszył Real Madryt, który zdawał sobie sprawę, że w przypadku zwycięstwa nad Granadą, przynajmniej do niedzieli wskoczy na fotel lidera La Liga. Za sprawą Benzemy i Ronaldo ten cel udało się osiągnąć, chociaż trzeba uczciwie przyznać, że przez wiele fragmentów mecz mocno rozczarowywał, a złośliwi powiedzą nawet, że najbardziej emocjonującym momentem byłaby chwila, gdyby Portugalczyk zaprezentował publiczności zgromadzonej nad Santiago Bernabeu zdobytą kilkanaście dni wcześniej Złotą Piłkę. Niewiele brakowało, aby Ronaldo uczcił ten fakt zdobyciem jednej z najpiękniejszych bramek w swojej bogatej już karierze piłkarskiej, ale jego fantastyczny strzał z przewrotki w nieprawdopodobny sposób obronił Roberto. Bramkarz Granady nie kończył jednak meczu specjalnie szczęśliwy, bowiem przegrał zakład, że nie zostanie pokonany przez byłego piłkarza Manchesteru United i teraz musi podarować kibicom 300 par rękawic bramkarskich.
Przed niewiele łatwiejszym zadaniem stanęli piłkarze Atletico Madryt, którzy na Estadio de Vallecas podejmowali nieprzewidywalne Rayo Vallecano. Tym razem oglądaliśmy jednak tę gorszą stronę tej drużyny i mecz zakończył się zwycięstwem „Rojiblancos” 4:2. Mecz, który nie dał nam odpowiedzi na pytanie, czy podopieczni Diego Simeone naprawdę włączą się do walki o tytuł mistrzowski, czy będą tylko straszakiem dla Realu i Barcelony. Być może odpowiedź poznamy za tydzień, kiedy na Vicente Calderon przyjedzie Real Sociedad San Sebastian. Kolejny bardzo dobry pojedynek rozegrał Arda Turan, którego wyraźnie pobudziła dobra gra w starciu z „Blaugraną”.
A podopieczni Gerardo Martino znów nie zachwycili, ale po golach Pique, Pedro i Alexisa Sancheza pokonali Malagę, w barwach której zagrał wreszcie Bartłomiej Pawłowski. Polak niczym specjalnym nas nie zachwycił, ale nie oszukujmy się, na tle takiego rywala, nie bardzo miał prawo coś takiego zrobić. Po raz kolejny w lidze na listę strzelców nie wpisał się Messi, ale dopóki stwarza okazję swoim kolegom, a Ci je wykorzystują, to nikt do niego pretensji mieć nie będzie. Pytanie jednak jak długo taki stan rzeczy potrwa?
Cały czas nie przestają nas zachwycać Real Sociedad San Sebastian i Athletic Bilbao. Pierwsi rozbili na własnym stadionie Elche, a drudzy rozbili w pył Osasunę w Pampelunie. Przed jednymi jak i drugimi teraz klasówka o najwyższym poziomie trudności. Piłkarzy z San Sebastian czeka, tak jak wspomniałem już wcześniej, wyjazd na Vicente Calderon, zaś Baskowie na własnym terenie podejmą Real Madryt. Obie ekipy mają jednak w swoich ekipach graczy, którzy są w stanie przesądzić o zwycięstwie nawet w takich meczach. Mowa oczywiście o Antoinie Griezmannie i Aritzie Adurizie, którzy w ostatniej kolejce błysnęli formą strzelecką. Pierwszy, którym interesuje się Arsenal Londyn zdobył 13. i 14. gola w sezonie ligowym, zaś Aduriz dwoma gola i taką samą liczbą asyst pokazał Osasunie, gdzie raki zimują. Jak jednak wiemy, samemu meczu się nie da wygrać, dlatego bezprzecznie ważne bedzie wsparcie kolegów.
Czy i po tych meczach pozostanie status quo? A może ku radości wszystkich kibiców, może poza tymi z Barcelony, dojdzie wreszcie do zmiany lidera?
ronaldo to borak jak borek z polsatu