Każda liga ma starcie, które niezależnie od dyspozycji obu drużyn elektryzuje kibiców w całym kraju. W niedzielę w Warszawie polski klasyk Legia - Lech, do którego obydwie drużyny przystępują w mocno pokiereszowanym stanie.
A miało być tak pięknie… Wzmocniona Carlitosem Legia miała w najgorszym razie znaleźć się w fazie grupowej Ligi Europy, ale okazało się, że jest za słaba na rywalizację z Mistrzem Luksemburgu. Lech z europejskich pucharów odpadł po walce, ale po walce, w której został odbity przez Genk niczym Mariusz Wach przez Władimira Kliczkę. W lidze Legię zlały na jej stadionie Zagłebie Lubin i Wisła Płock. Zespół z Poznania w ostatnich trzech meczach ugrał punkt. Nie przeszkadza to mu zajmować trzeciej lokaty w tabeli, ale nad ósmą Legią poznaniacy mają tylko dwa oczka przewagi.
Szukając zagubionej formy
Dla obu drużyn niedzielny mecz będzie okazją nie tylko do dopisania kolejnych punktów, ale przede wszystkim do odzyskania części zaufania u kibiców. Lechici zaufanie to stracili w ostatniej fazie poprzedniego sezonu, w fatalnym stylu tracąc szansę na tytuł. Zarządzający de facto klubem Piotr Rutkowski wyszedł wreszcie frontem do kibiców, zapowiedział zmiany. Ich początkiem było zatrudnienie na stanowisku pierwszego trenera uwielbianego przez kibiców Ivana Djurdjevica. Lech w sezon wszedł bardzo dobrze, wygrał pierwsze cztery mecze, ale pod koniec sierpnia zespół złapał zadyszkę, a po serbskim szkoleniowcu widać pierwsze objawy syndromu oblężonej twierdzy. Rozegrany w przerwie reprezentacyjnej sparing z Odrą Opole został zamknięty dla mediów i kibiców.
Bohater ponownie na ławce?
Legia natomiast we wspomnianej przerwie trenowała bardzo ciężko, aby nadrobić czas stracony w letnim okresie przygotowawczym. Trener Ricardo Sa Pinto zapowiada przemianę swojego zespołu, ale podkreśla, że potrzebuje na to kilku miesięcy.
Wyniki musimy mieć jak najszybciej, ale jeśli drużyna ma grać tak jak ja chcę, potrzebujemy czasu. To jest kwestia spokojnego postępu. Nie mogę teraz powiedzieć, że to będzie za dwa albo trzy miesiące – mówi Ricardo Sa Pinto.
Pytanie, czy będzie mu dane poprowadzić „Wojskowych” przez tak długi okres… Na razie Portugalczyk dokonał przeglądu swoich wojsk i definitywnie zrezygnował z Eduardo, co wielkim zaskoczeniem nie jest. Bardziej zastanawia stawianie w bramce na Radosława Cierzniaka kosztem fantastycznego w poprzednich sezonach Arkadiusza Malarza. Portugalski sztab szkoleniowy wyżej ceni jednak umiejętności byłego bramkarza Wisły Kraków.
Na marginesie spraw sportowych warto dodać, że w niedzielę Legia zagra w specjalnych koszulkach, upamiętniających 100 rocznice odzyskania przez Polskę niepodległości.
Heroizm. Duma. Poświęcenie. Prezentujemy wyjątkową koszulkę na stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości. #1918 #100 #Niepodległa #Polska
➡ https://t.co/UT6fGS6Kfv pic.twitter.com/NlVcZbX1xZ
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) September 13, 2018
Hit czy kit?
Obie ligowe potęgi pozostają w stanie przebudowy, szukając własnego stylu pod wodzą nowych trenerów. W marazmie ligowym drużyny z Warszawy i Poznania nie wyróżniają się z tłumu. W czym więc upatrywać nadziei, że w niedzielę przy Łazienkowskiej zobaczymy interesujące starcie? Odchodząc od sloganów typu „takie mecze zawsze są wyjątkowe” i „damy z siebie wszystko”, z pewnością warto skupić się na zawodników o nieprzeciętnych, jak na polskie warunki, umiejętnościach. Mowa tu głównie o przybyszach z Półwyspu Iberyjskiego, ale postawa w meczach młodzieżówki każe również zwrócić uwagę również na Kamila Jóźwiaka. Zarówno Legia jak i Lech lepiej wyglądają w ofensywie niż pod własną bramką, można więc spodziewać się goli z obu stron. Ciekawie powinno być również przy obu ławkach, gdzie spotka się duet temperamentnych trenerów.
Niedzielne spotkanie może dać nie tylko obu drużynom, ale i całej Lotto Ekstraklasie nadzieję. Nadzieję na to, że można jeszcze w Polsce stworzyć ciekawe sportowe, piłkarskie widowisko, a dwa największe kluby potrafią grać w piłkę. Nawet jeśli w obecnej chwili nie grają najlepiej w tak śmiesznej lidze.
Nie zapominajmy że szpital w Lechu wreszcie się zmniejszył przez co wzmocnił się linia obrony która przecież na początku sezonu grała całkiem nieźle. Rogne i Kostewycz to przecież kluczowe postacie w defensywie Kolejorza. Jeżeli Lech zagra jak na starcie sezonu to faworytem jest murowanym.