Hit na Anfield Road


30 kwietnia 2010 Hit na Anfield Road

Spekulowano o wcześniejszych seriach spotkań Premier League, że któraś z nich zadecyduje o tytule. Wiadomo też, że za tydzień, w dniu ostatniej kolejki, nie zabraknie stresów. Wątpię jednak, by Manchester United albo Chelsea, będąc tak blisko osiągnięcia celu, pozwoliły sobie wtedy na wpadki. Co nie znaczy, że w ten weekend także sensacji zabraknie.


Udostępnij na Udostępnij na

Oczy wszystkich będą bez wątpienia skierowane na Anfield Road. Chelsea po prostu musi wygrać z Liverpoolem, by nie przekreślić bogatego dorobku bramkowego, punktowego w rywalizacji z czołową czwórką. Bo z pewnością sezon ligowy, mimo wielu problemów, był dla zespołu ze Stamford Bridge udany, co podkreślają wysokie zwycięstwa nad Stoke, Sunderlandem i Aston Villą. Dość powiedzieć, że drużyna Carlo Ancelottiego jest zaledwie o cztery bramki od pobicia rekordu strzeleckiego Manchesteru United sprzed ponad dziesięciu lat. Z pewnością pobicie osiągnięcia MU dodałoby smaczku do tytułu mistrzowskiego.

Czy piłkarze Chelsea przerwą ligową hegemonię Manchesteru United?
Czy piłkarze Chelsea przerwą ligową hegemonię Manchesteru United? (fot. Skysports.com)

W zupełnie innych nastrojach kończy sezon Liverpool Rafy Beniteza. Hiszpan gwarantował czwarte miejsce na koniec sezonu, ale już teraz wygląda to na misję niemożliwą. Co więcej, wczoraj wieczorem skończył się także europejski sen kibiców z Anfield Road, który brutalnie przerwał Diego Forlan. Dla Chelsea nic lepszego nie mogło się wydarzyć – w dogrywce niektórzy piłkarze Beniteza słaniali się na nogach, a przecież czasu na regenerację nie mają zbyt wiele. Można się jednak zastanawiać, czy faktycznie atutem „The Blues” będzie to, że Liverpool przegrał, a zawodnicy schodzili z boiska załamani. Z jednej strony sezon pełen porażek będzie ciążył nad ich głowami, ale przecież postarają się pokazać zgromadzonym kibicom na Anfield, że jeszcze drzemie w nich potencjał na miarę oczekiwań. Oczekiwań, które przed sezonem sięgały mistrzostwa.

Sir Alex Ferguson też pewnie nie miał wesołej miny, gdy na Anfield rozpoczynała się dogrywka. Jednak humor Szkota musiał się poprawić następnego dnia – z szatni na trening jego drużyny wybiegli Rio Ferdinand i Wayne Rooney. Dwójka reprezentantów Anglii prawdopodobnie będzie gotowa, by zagrać w wyjazdowym spotkaniu z Sunderlandem, które odbędzie się tuż po meczu Chelsea z Liverpoolem. To ważny niuans, ponieważ do tej pory, w ostatnich kolejkach, to podopieczni Ancelottiego wybiegali na boisko z wiedzą, co zrobili ich najwięksi rywale. Teraz zobaczymy z jakiej gliny ulepione są „Czerwone Diabły”, którym nie wolno odmówić determinacji w uczynieniu tego sezonu udanym. Kolejnym dobrym znakiem dla Szkota dowodzącego United ma być podpis Gary’ego Neville’a pod nowym, rocznym kontraktem. Wyjazd na Stadion Światła w Sunderlandzie wcale taki łatwy nie będzie, choćby ze względu na osobę Darrena Benta. Anglik wciąż liczy, że Fabio Capello doceni jego świetny dorobek strzelecki w lidze i da szansę na dostanie się do kadry na mistrzostwa świata. Popis w meczu z United może go do realizacji tego osobistego celu znacznie przybliżyć.

Zanim jednak przyjdzie czas na niedzielne emocje w Premier League, kibice mogą być przekonani, że także w sobotę wiele się wydarzy. Zwłaszcza walka o czwarte miejsce, ostatnie gwarantujące udział w Lidze Mistrzów, może się spodobać. Do niebieskiej części Manchesteru przyjedzie Aston Villa, która, mimo ograniczeń w składzie, nadal walczy o przywilej walki z najlepszymi w Europie. Na wynik pojedynku drużyn Manciniego z O’Neilla patrzeć będzie Harry Redknapp. A raczej słuchać – przecież jego Tottenham będzie w tym samym czasie walczył na własnym stadionie z Boltonem, który ma już zagwarantowane utrzymanie. Dla gospodarzy tylko zwycięstwo liczy się w tym spotkaniu, zwłaszcza, że przed nimi wyjazd w środku tygodnia właśnie na arenę Manchesteru City. Ten pojedynek, z pewnością, ma dla tych drużyn wagę mistrzowską, ale nie może w tym momencie ich rozpraszać. Każde, nawet minimalne potknięcie, wykorzysta jeden z czterech rywali. Ta wyliczanka to wcale nie koniec walki o europejskie puchary. Po fatalnym starcie na swoją szansę liczy także Everton, którego od Liverpoolu dzieli pięć punktów. David Moyes będzie liczył na wygraną Chelsea, bo tylko w tym wypadku przedłuży jakiekolwiek szanse na ostatnie miejsce w Lidze Europy na koniec sezonu.

Czy Roy Hodgson zasłużył na tytuł menedżera sezonu w Premier League?
Czy Roy Hodgson zasłużył na tytuł menedżera sezonu w Premier League? (fot. epltalk.com)

Sami widzicie, że czołówka tabeli będzie aż kipieć od emocji w ciągu następnych dziewięciu dni. Szkoda, że na drugim biegunie Premiership jest już mniej ciekawie, ponieważ Burnley i Hull są pewne spadku. Teraz chodzi tylko o to, by kibice nie mieli tak wielu powodów do narzekania. Oczywiście nie wszyscy muszą na takie uznanie jeszcze pracować – Birmingham, Fulham, Stoke i Wolverhampton już osiągnęły wystarczająco wiele, by fani uznali ten sezon za udany. Co więcej, podopieczni Roya Hodgsona wciąż uczestniczą w pogoni za realizacją europejskiego snu, a ich występy w LE to kolejny argument, by menedżer ekipy z Craven Cottage dostał zasłużony tytuł szkoleniowca roku w Premier League. Kto wie, czy w przyszłym sezonie o taką nagrodę będzie walczył Gianfranco Zola? Mówiło się wiele o tym, że opuści West Ham, a gdy zespół z Upton Park się utrzymał, te plotki wcale nie zniknęły, a wręcz przybrały na sile.

Na Waszym miejscu nie spodziewałbym się fajerwerków i wysokiej frekwencji w Wigan, gdzie gospodarze podejmą (prawie) zdegradowane Hull City. Jedynym argumentem przemawiającym za emocjami jest to, że w poniedziałkowe popołudnie będzie chęć godnego pożegnania się z kibicami. Wydaje mi się, że teraz gospodarze będą mieli lepszą okazję niż w ostatniej kolejce, gdzie przyjdzie im zmierzyć się na wyjeździe z Chelsea. Na Stamford Bridge wciąż pamiętają porażkę z Wigan z początku sezonu, chęć rewanżu tylko doda gospodarzom sił. Kibice z Polski mogą się spodziewać, że w meczu z Blackburn w barwach Arsenalu wystąpi Łukasz Fabiański. Oby tym występem nie dał kolejnych argumentów dziennikarzom, którzy wręcz błagają Arsene Wengera o zatrudnienie kompetentnych bramkarzy lub danie szansy obiecującemu… Wojtkowi Szczęsnemu. Czy faktycznie w Arsenalu jest aż tak źle z bramkarzami?

Mocny i długi weekend z Premier League przed kibicami drużyn z Anglii. Radzę w spokoju przygotować się na wiele emocji, wyprasować dokładnie koszulki, oczyścić szaliki, odświeżyć sobie klubowe przyśpiewki, przygotować jedną listę pełną pochwał, a drugą wytłumaczeń. Bo to, że ktoś po tym długim futbolowym weekendzie będzie miał łzy w oczach, jest dla mnie niemal pewne. Dlatego już śpieszę z pocieszeniem: kibicu, nie martw się, zawsze jest następny sezon… Szkoda tylko, że obecny już się kończy.
 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze