Pierwsza kolejka piłkarskiej Ligi BBVA rozpoczęta. Na inaugurację sezonu Real w słabym stylu pokonał Deportivo La Coruna 3:2, z kolei w drugim spotkaniu Saragossa minimalnie wygrała z Tenerife.
Pierwsi na boisko w lidze hiszpańskiej wyszli zawodnicy „Królewskich” oraz Deportivo. Real oczywiście naszprycowany megagwiazdami i przepełniony wielkimi oczekiwaniami kibiców, pragnącymi zobaczyć nowe nabytki drużyny ze stolicy Hiszpanii. Mecz od początku rozgrywał się głównie w środku pola, dużo podań i oczywiście słabe zgranie świeżo zakupionych przez Florentino Pereza zawodników.
Gra ożywiła się dopiero w drugim kwadransie meczu, Real atakował coraz śmielej, a goście starali się nie dopuścić gwiazdy Realu do bramki strzeżonej przez Aranzubię.

Długo oczekiwanego gola „Królewscy” zdobyli dopiero w 26. minucie, kiedy to fantastycznym podaniem popisał się Kaka, jednak wychodzący sam na sam z bramkarzem Deportivo Karim Benzema trafił w słupek, szczęście jednak dopisało podopiecznym Pellegriniego i piłka potoczyła się pod nogi Raula, a ten bez chwili zawahania wpakował ją do bramki.
Real jednak długo nie cieszył się prowadzeniem, gdyż zaledwie cztery minuty później Riki po pięknym podaniu Juci pokonał Ikera Casillasa strzałem głową. I znów na Santiago Bernabeu widniał remis.
Takiego zwrotu wydarzeń nikt na stadionie w Madrycie chyba nie oczekiwał, Raul oraz nowi zawodnicy „Królewskich” postanowili nie dać swym kibicom ani na chwilę odetchnąć.
Gdy chwilę później do gospodarzy znów uśmiechnęło się szczęście, kapitan miejscowych wpadł z piłką w pole karne i został sfaulowany przez bramkarza Deportivo, sędzia pokazał oczywiście na „wapno”, do piłki podbiegł C. Ronaldo i po 35. minutach „Królewscy” znów znaleźli się na prowadzeniu.
Wyraźnie gra Realu Madryt ożywiła się, jednak ci, co liczyli, że „Królewscy” zdeklasują tutaj rywala, czuli z pewnością niedosyt. W pierwszej połowie więcej goli nie było i schodząc do szatni, Real był na prowadzeniu 2:1.
Prawdziwa wrzawa nadeszła jednak zaraz po przerwie, gdyż zaledwie minutę po wznowieniu gry pięknym strzałem ze skraju pola karnego popisał się Valeron, bramkarz „Los Blancos” był bez szans i ponownie na tablicy wyników był remis.
Pomimo straty gola Real grał w drugiej połowie o wiele lepiej i odważniej, z lepszej strony zaczęli się pokazywać nowi gwiazdorzy, m.in. Cristiano Ronaldo, który, niczym niedawno sprzedany Robben, szarżował na lewej stronie boiska.
W 60. minucie po raz trzeci Real wyszedł na prowadzenie, Lassana Diarra znalazł się z piłką przed polem karnym rywala i pięknym strzałem po ziemi pokonał bramkarza rywali. Emocje jednak nadal trwały, a „Wikingowie” stale nacierali na bramkę strzeżoną przez Aranzubię. W przeciągu następnej minuty Real mocno przycisnął, jednak gola nie było, gdyż Benzema trafił w słupek.
Cały zapał miejscowych został jednak przerwany przez sędziego technicznego, który zasygnalizował zmianę w szeregach ekipy z Madrytu. Na boisko trener Pellegrini wprowadził Granero, który zastąpił strzelca pierwszego gola – Raula.
Z minuty na minutę gra „Królewskich” wyglądała coraz lepiej, jednak ich styl daleko odbiegał od ideału. Bardziej można było zauważyć indywidualną grę niż zespołową. Mecz stał się raczej jednostronny, gdyż to podopieczni Manuela Pellegriniego atakowali, a przyjezdnym coraz większą trudność sprawiało wyjście z własnego pola karmnego.
Kilka razy udało się jednak Deportivo wyjść i zaatakować, jednak słabo grająca obrona Realu pod koniec meczu działała bez zarzutu. W ostatnim kwadransie kilkukrotnie Higuain starał się podwyższyć prowadzenie, jednak brakowało mu troszkę celności, a zawodnicy, którzy grali od pierwszej minuty, nie mieli już raczej sił na wyprowadzanie ataku. Również Cristiano Ronaldo starał się coś ugrać w końcówce, jednak na nic zdawały się jego zwody ani strzały.
W doliczonym czasie gry wspomniany wcześniej Higuain mógł podwyższyć wygraną, jednak przewrócił się w polu karnym, a sędzia nie dopatrzył się na nim faulu. Tym samym ostatecznie „Królewscy” pokonali Deportivo La Coruna 3:2.
Nowy galaktyczny Real Madryt wprawdzie nie pokazał jakiejś fenomenalnej gry, jednak należy mieć nadzieję, że z czasem ta drużyna zgra się na dobre i będzie cieszyć oczy wielu kibiców.
Real Saragossa – CD Tenerife
W drugim sobotnim, na pewno mniej ekscytującym, meczu, stanęli naprzeciw siebie dwaj beniaminkowie: Real Saragossa oraz drużyna pochodząca z Wysp Kanaryjskich – CD Tenerife.
Pierwsza połowa odpowiadała typowej grze jak przystało na beniaminków, a więc grać tak, aby nie stracić gola. Częściej jednak do ataku kwapili się zawodnicy z Saragossy, którzy z czasem coraz śmielej zapędzali się pod pole karne golkipera Tenerife – Aragonesesa.
Gracze z Teneryfy właściwie bardzo rzadko zagrażali bramce Zaragozy, a ich ataki zawsze kończyły się na obrońcach gospodarzy. Tym samym cała pierwsza połowa zakończyła się na wymianie ataków, przy przewadze Realu z Saragossy.
W drugiej odsłonie gry mogliśmy zauważyć już postęp w grze gości, jednak to miejscowi zdobyli przewagę. Przez większość drugich 45. minut atakowali przyjezdnych, z kolei ci nie dawali za wygraną i również próbowali zdobyć gola, który dałby podopiecznym Luisa Oltry cenne trzy punkty.
Jednak ciężka praca gospodarzy w końcu zaowocowała, kiedy to w 73. minucie Uche podał piłkę do Arizmendy, a ten desperackim strzałem pokonał Aragonesesa, wyprowadzając tym samym Saragossę na prowadzenie w meczu.
Od tego momentu kontrolowali oni już przebieg całego spotkania. Były momenty grozy pod ich bramką, jednak udało im się dowieźć te niezwykle cenne zwycięstwo do końca meczu. Tym samym po słabym starciu Real Saragossa wygrał 1:0 z Tenerife.
Po dwóch sobotnich meczach możemy mieć jedynie nadzieję, że niedzielne spotkania będą ciekawsze od tych, a pamiętajmy również, że w poniedziałek o godz. 22:00 gra jeszcze Barcelona z Realem Gijon.
Z taką grą to Real może pomarzyć o mistrzostwie a
co dopiero Lidze Mistrzów. Trochę rzucał się w
oczy brak zgrania na boisku, bo chociaż jest tam
jakaś nić porozumienia, to trudno taką drużynę
naszpikowaną gwiazdami na każdej pozycji ze sobą
zgrać. Coś czuję, że baty od Barcelony
nieuniknione...
Dlaczego sprzedali Robbena i Negredo zamiast np Van
Nistelrooya i Gago, Van der Vaarta
Wikingowie?? Real??